Porady no image

Opublikowany 8 września 2008 | autor Grzegorz Łuczko

16

Gimnastyka Siłowa – Bezradnik. Cz.1

Nie lubię gimastyki siłowej. Tych wszystkich pompek, brzuszków, przysiadów i cholera wie czego jeszcze. Nie lubię jej i koniec. Co nie zmienia faktu, że nawet gdybym ją uwielbiał to i tak nie czułbym się na siłach, żeby napisać jakiś poradnik, jeszcze tego by brakowało, żeby gość, który na siłowni był ze 2 razy w życiu napisał poradnik na ten temat! Nie, nie i jeszcze raz nie! Poza tym, nie chcę być kolejnym mądralińskim blogerem, który udziela złotych rad (nie piję tu do nikogo konkretnego). Ale bezradnik? Dlaczego nie? O tym jak poddać się lenistwu, szukać wymówek dlaczego akurat w ten dzień mam nie robić GS (a czy trzeba lepszego powodu niż „bo nie chce mi się” ?!) i innych praktykach unikania GS jestem specjalistą. Na podstawie własnego doświadczenia spróbuje Wam coś jednak doradzić. Sam nie wiem co z tego wyjdzie, ale jeśli nie spróbuje to się nie przekonam (przekonamy).

Uwagi wstępne

Na początek małe wyjaśnienie, tekst tyczy się zarówno gimnastyki siłowej jak i rozciągającej. Czasem używam skrótu GS, najczęściej mam wtedy na myśli zarówno GS jak i GR. Wszystko, to co opisuję poniżej przetestowałem sam na sobie. Jest to owoc mych prób podejmowanych w celu regularnego wykonywania jednej i drugiej gimnastyki. A teraz polecę Buddą nie bierzcie niczego co tu napisałem bezkrytycznie, sprawdzcie sami co w Waszym przypadku działa a co nie. No i najważniejsze! Opiszcie koniecznie swoje doświadczenia z tą cholerną gimnastyką 😉 .

Punkt wyjścia

Dobra, punkt wyjścia jest taki: gimnastykę siłową robić trzeba i basta! Bo korzystnie wpływa na organizm, angażuje partie mięśni zaniedbanych podczas biegania/jeżdzenia na rowerze/siedzenia przed telewizorem (;) ) itd. Wiemy przecież, że jeśli nie będziemy robić GS to trudniej nam o postęp w naszej ulubionej dyscyplinie, że to i tamto i jeszcze co nieco. Nie! Stop! I co z tego?! Kogo to obchodzi? Bądźmy ze sobą szczerzy – to, że ktoś napisał „to a to” to nie jest wystarczająca motywacja do działania. Ani trochę! Mój przypadek to potwierdza. Gdy zaczynałem biegać duży wpływ miała na mnie (i nadal zresztą ma) pewna kultowa już książka Jurka Skarżyńskiego – Pan Jerzy opisywał w niej po kolei arkana sztuki biegowej, a na znienawidzone przez nas Panny Gimnastyki: Siłową i Rozciągającą kładł szczególny nacisk, bez GS i GR nie ma wyników! No to ja biedny szybko zaraz po treningu uskuteczniałem uelastycznianie mego ciała, po rozciąganiu przez kilkanaście minut wykonywałem szereg ćwiczeń zaproponowanych przez Jurka i zadowolony kończyłem trening.

To jest nudne!

W tym reżimie wytrzymałem raptem miesiąc. Nie pamiętam już czy moje bieganie dzięki temu wzniosło się na kolejny poziom, wiem jedno – wystarczyło, że raz czy dwa uległem lenistwu i było po sprawie. Później schemat się powtarzał. W przypływie entuzjazmu rzucałem się na dywan i katowałem swe biedne, umęczone ciało. Entuzjazm mijał a ja rezygnowałem… Dlaczego? Może dlatego, że zarówno GS i GR są okropnie nudne! Dobra, pewnie zaraz odezwie się kilka osób, które ochoczo wykonują wyżej wymienione autotortury (nie mogę dojść do tego, co ludzie widzą pociągającego w siłowni?). Co im mogę odpowiedzieć? Ano nic, pogratulować i pozazdrościć tylko. Ale to nie jest artykuł dla Was!

Przpomnę punkt wyjścia: GS jest konieczna! W drugim narożniku jednak do walki szykuje się Pan Leń wspierany przez sekundanta Pana Znudzonego. Powiedzmy sobie szczerze, to jest przede wszystkim NUDNE! GS jest nudna! Biegamy sobie po tych samych pętelkach, jeździmy po tych samych trasach, wykonujemy te same ćwiczenia gimnastyczne, a mimo to nie cuzjemy znudzeniai! Test na czujność, które wyrażenie tutaj nie pasuje? Oczywiście to ostatnie. GS jest nudna i nie chce nam się jej robić! Trzeba zaakceptować ten fakt, nie ma co się oszukiwać. Jak wyjść z tej patowej sytuacji, no bo po jaką cholerę robić coś co nie sprawia nam przyjemności?

Jak zmobilizować się do działania?

Wyjścia są dwa. A w zasadzie półtora. Pierwsze brzmi tak: do wykonywania GS i GR podchodzimy jak do wojny, to nasz przeciwnik, na którego musimy się solidnie przygotować. Wszystkie chwyty dozwolone! Nie łudzimy się, że taka GS może nam sprawić przyjemność. Wynajdujemy wszelkie sposoby, które pozwolą nam wykonywać regularnie ćwiczenia. Drugie nadal zakłada prawdę objawioną (GS jest nudna!), ale stara się zrozumieć swojego przeciwnika i przekształcić w przyjaciela. Trzeba dokładnie wiedzieć co nam dają dane ćwiczenia i co ważne! Czuć na co dzień skutki ich wykonywania. W zasadzie to nie są dwa sposoby walki z lenistwem, o tych będzie później, ale dwie postawy. Napisałem, że zaproponuje Wam półtora sposobu – tak jest w rzeczywistości! Z jednej strony podchodzę do problemu „bojowo” i traktuje gimnastykę jako coś z czym muszę walczyć i wynajdywać perfidne sposoby na jej „pokonanie”, ale z drugiej, staram się również znaleźć pozytywy. Śmiało mogę Wam polecić ową drogę środka.

Dobra, część wybitnie teoretyczną mamy już za sobą. Teraz czas na praktykę. Od razu zaznaczę jedno – nie będę Wam podawał zestawów ćwiczeń! Tego w sieci jest pełno (na końcu artykułu jest kilka linków), a ja sam jak zaznaczałem na początku nie znam się na tym na tyle dobrze, żeby Wam coś polecać. Ok, lecimy!

Zobacz część drugą!

PS. Zdjęcie wykonane przez Colonnade.

Zobacz również:


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



16 Responses to Gimnastyka Siłowa – Bezradnik. Cz.1

  1. Konrad mówi:

    heh, nieźle się zaczyna!
    Ale swoją droga to coś w tym jest, ze ktoś może przez dwie godziny dreptać wolnym truchtem po tych samych alejkach w parku czy gdzieś tam (i to kilkanaście razy w miesiącu) i go to nie nudzi, a jednocześnie nie może zmusić się do zrobienia kilku brzuszków czy pompek, co zajmuje góra kilkanaście minut.

    Ale wiadomo, każdy ma swoje zabawki.

    Czekam na druga część, chociaż nie powiem, osobiście mam nieco inne zdanie na poruszony temat (żeby nie powiedzieć – odmienne o 170, bo może nie 180, stopni;-))

  2. Kuerti mówi:

    Konrad,

    No proszę, a myślałem, że siedzisz gdzieś w jaskini i uskuteczniasz paleo dietę 😉 . Żartuję oczywiście, ale tak na poważnie, to co się stało z Twoim blogiem?

    Z czym dokładnie się nie zgadzasz? Z tym, że GS jest nudna czy, że należy podejść do niej jak do najgorszego wroga? 🙂 . Jeśli lubisz robić pompki itd. to jesteś szczęściarzem, i zapewne nie musisz stosować jakichś wymyślnych sposobów na przechytrzenie samego siebie. Ja niestety mam z goła odmiennie…

  3. Konrad mówi:

    Heh w jaskini jednak nie siedzę to i z paleodietą trochę tak w kratkę:P
    Co do bloga, to jakoś mi w pewnym momencie wena siadła… Ale go nie zarzucam;-)

    A że się nie zgadzam… nie to, że się nie zgadzam bo tutaj przecież zależy co kto chce robić i co go bardziej bawi, ale dla mnie właśnie samo tylko bieganie, bez jakichkolwiek innych elementów treningowych byłoby totalnie jednostajne… No i mimo wszystko wydaje mi się, że z tzw. GS i GR (że się posłużę nomenklaturą Skarżyńskiego) też można zrobić coś ciekawego, przecież wszystkie elementy biegania czy innych sportów wytrzymałościowych (wyzwanie, walka z własnym zmęczeniem, pokonywanie barier, poprawianie wyników itd.) mają tu tez zastosowanie, wszystko zależy od, że tak powiem, designu. Np. wystarczy popatrzeć na CrossFit ( http://www.crossfit.com ) gdzie goście potrafili wymyślić taka formułę treningową, że tysiące ludzi codziennie zabija się robiąc właśnie pompki, brzuszki, podciągnięcia i są jeszcze szczęśliwi, że hej:D.

    Życzę wytrwałości w walce z samym sobą;-) 9a chyba jednak warto).

  4. Kuerti mówi:

    Tu chyba rozbijamy sie o cel treningu jako taki, kiedyś napisałem u Ciebie, że według mnie starasz się po prostu utrzymać dobrą formę całego organizmu, czyli nie tylko dobrze biegać czy jeździć na rowerze, ale i potrafić wspinać się mając ku temu podstawy fizyczne (rozciągnięcie, siła itp.), nie mieć problemów na siłowni czy próbując nietypowego sportu, albo czegoś niespodziewanego (w sensie braku możliwości wcześniejszego przygotowania się) w codziennym życiu.

    To jest super. Każdy tak by chciał. Myślę, że rajdy przygodowe w pewnym sensie przygotowuję nas właśnie do wszelakich wyzwań. Problemem, tak mi się wydaję, jest jednak to, że głównie koncentrujemy się na wytrzymałości zaniedbując pozostałe obszary, które również powinny być trenowane. Olewamy więc rozciąganie, bo przecież zamiast 10 czy 15 minut gimnastyki przebiegniemy dodatkowe 2-3 kilometry, to samo dzieje się z siłą.

    Myślę, że patrzymy na trening zbyt jednowymiarowo. Tzn, owszem potrafimy zaakceptować fakt, że potrzeba urozmaicenia, wolniejszych, szybszych treningów, takich a takich. Ale trudno nam wyjść poza to i zmusić się tak nudnych, w naszym mniemaniu, ćwiczeń jak GS czy GR.

    Sądzę, że wiele osób zgodzi się ze mną – szukając jakiegoś usprawiedliwienia na swoje lenistwo. Ja się wziąłem za siebie, choć nie było to łatwe. Po części zazdroszczę Ci więc tego, że tak łatwo przychodzi Ci takie kompleksowe spojrzenie na trening. Dużo w tym zmienia chyba ten cel, który każdy z nas sobie ustanowił – ja chcę być najwytrzymalszy, najszybszy a Ty najwszechstronniejszy, dobrze kombinuje?

    PS. To dobrze, że blog zupełnie nie umarł. Co jakiś czas zaglądam na niego w poszukiwaniu nowych tekstów. Pamiętaj, że jakby co chętnie przyjmę jakiś Twój tekst, jeśli więc nie chciałbyś wracać do regularnego blogowania, a tylko czasem coś naskrobać niezobowiązujacego to pk4 stoi otworem 🙂 .

  5. Paweł mówi:

    Ja staram się coraz więcej czasu poświęcać dodatkowym ćwiczeniom ale jednak bieganie to lwia część mojego treningu. W szkole w której uczyłem dyrektor to zapalony trener z sukcesami. Powtarzał mi wielokrotnie bym „dygał” brzuszki ostro jak chcę nieźle biegać. Polecał jakieś ćwiczenia z piłką lekarską. Jeździ do Szklarskiej Poręby na obozy biegowe i twierdzi, że widzi długodystansowych biegaczy ze ścisłej czołówki polskiej i oni tam ostro pracują nad brzuchem. No i rozciąganie tak samo bardzo ważne. Kto tylko biega ten jest jak kolos na glinianych nogach.

    Jaki ja mam sposób na nudę? przede wszystkim urozmaicać trening. wtedy i więcej zrobimy i z większą chęcią. Wcześniej robiłem prawie wyłącznie wybiegania. ostatnio pochodziłem trochę na treningi do wspomnianego dyrektora i biegałem z uczniami np. 6 x 400 metrów na 4 minutowej przerwie. Albo 8 km z tempem sporo poniżej 4 km na godzinę. Kurdę, super sprawa. Nogi mnie bolały! to zupełnie inny rodzaj treningu. W wakacje trochę więcej też pływałem, ćwiczę kraula nieśmiało myśląc o jakimś triatlonie.

    Jeśli chodzi o rozciąganie i ogólny trening siłowy to właśnie teraz dygam tego dużo więcej bo… załapałem kontuzję:( Co najsmutniejsze 1,5 tygodnia przed maratonem. Chyba właśnie po tym jak wróciłem z wybiegania i ćwiczyłem wymachy nogą do przodu. Byłem dobrze rozgrzany ale chyba za ostro szarpnąłem i coś mnie zabolało w biodrze. Kolejną głupotę zrobiłem taką, że potem jeszcze pomimo bólu ćwiczyłem ostro szybkie biegi bo nie chciałem zmarnować czasu 2 tygodnie przed zawodami. I się tym jeszcze doprawiłem. Teraz już jest dużo lepiej ale maraton we Wrocławiu w najbliższy weekend stoi dla mnie pod znakiem zapytania. Tak że uważajcie koledzy na te ćwiczenia, ostrożnie z tym rozciąganiem.

    No ale wracając do głównego wątku mojej dosyć chaotycznej wypowiedzi: Chodzi o to, że z tą kontuzją mam teraz super czas by poćwiczyć ręce, (podciągania, pompki) brzuszki, wszystko co nie pracuje w miejscu gdzie jest kontuzja. Nie ma się więc co wykręcać tekstami typu: „dziś nie ćwiczę bo noga mnie boli” tylko trzeba poćwiczyć inne partie ciała. Niech noga w tym czasie odpoczywa i się goi. Przy okazji odpoczniemy od rutyny, wprowadzimy trochę urozmaicenia.

    Pozdrawiam!

  6. Kuerti mówi:

    Jeszcze słówko do Konrada,

    Twoje teksty nt. gimnastyki siłowej są świetne (polecam odwiedzić blog Konrada i poczytać conieco), fajne przykłady, a najważniejsze jest ich dużo i można sobie różnorodnie dobierać zestawy ćwiczeń. Ale..

    Jeśli ktoś jest nastawiony „na nie”, to nic mu po świetnych przykładach… Najpierw trzeba zacząć od pokonania niechęci własnej 🙂 .

    Paweł,

    Jestem w podobnym położeniu, od tygodnia nie trenuje i robię tylko GS. Zawsze coś, choć czuję jak nogi „miękną”.

    Urozmaicenie jest na pewno wskazane, to strasznie motywuje jeśli wiemy, że np. w środę mamy jakiś szybszy trening, a w sobotę np. dłuższą jazdę na rowerze itd. Ja wcześniej miałem coś takiego, że jak z jakiegoś powodu przestawałem trenować to zupełnie zawieszałem aktywność, lekko siadała mi psycha, teraz nie mam z tym problemu, robie te ćwiczenia i wiem, że chociaż w minimalnym stopniu robię coś dla organizmu.

  7. sebas mówi:

    dlugo zlewalem GR, az do momentu kilku urazow zlapanych w krotkim czasie bez wyraznej przyczyny. GR to jest to, faktem jest, ze mi tez nie zawsze sie chce, ale gr pozwala unikac urazow (redukujac naprezenia), przyspiesza regeneracje miesni etc gdyby sie tylko chcialo regularnie(j) …

  8. sebas mówi:

    ps. jak typujesz Kuerti San Maryno dzisiaj? 😉 ja klasyczne 3:0

  9. Kuerti mówi:

    Sebas,

    Może kolejne części tekstu Ci pomogą 🙂 .

    Co do PieSa..

    Jak pewnie zauważyłeś dużą rolę przywiązuje do psychiki, emocji itd. Dla mnie to klucz, niemalże do wszystkiego, i bynajmniej nie chodzi tylko o rajdy. No dobra, ale co to ma wspólnego z meczem Polska-San Marino? No kurde, nie jest dobrze w tej naszej drużynie, jakieś wykluczenia z reprezentacji, „mili” którzy tylko czekają, żeby Beenhakerowi wbić szpile itd. Jak nie ma atmosfery to nie ma wyników, wychodzę z takiego założenia. A już konkretnie co do meczu, ciężko będzie. Ok, to tylko kelnerzy z San Marino ale to będzie trudny mecz. Obstawiam wymęczone zwycięstwo jedną bądź dwiema bramkami.

  10. Kazig mówi:

    Ciekawe czy w końcu uda nam sie w historii strzelić bramkę San Marino 🙂

  11. Kuerti mówi:

    To znaczy, że masz na myśli, Twoim zdaniem chodzi o.. nie no o co chodzi?! 🙂 . Trochę tych bramek San Marińczykom (obywatelom San Marino?) nastukaliśmy, więc co to za pytanie czy uda nam się w końcu strzelić im gola? Albo ja jestem taki zakręcony, albo Ty musiałeś zrobić dziś bardzo mocny trening 🙂 .

  12. Kazig mówi:

    .. w eliminacjach MŚ 🙂 i nogą nie ręką 🙂

  13. Ryba mówi:

    Pisałem kiedyś pracę zaliczeniową z etnologii europy o „mikro państwach”.
    Materiałów było bardzo mało więc przeglądnąłem wszystkie roczniki Poznaj Świat i pracę napisałem w 90% korzystając z anegdotek z ostatniej strony.
    Mało już pamiętam, a rękopis zaginął 🙂 ale np. 75% dochodu narodowego San Marino pochodziło ze sprzedaży znaczków. W stolicy było tylko jedno skrzyżowanie dróg samochodowych (to akurat z bardzo starego numeru PŚ :).
    Fascynujące jest jak takie państewka zdołały utrzymać odrębność. Wcześniej był to interes księcia lub biskupa – teraz w większości cel marketingowy.
    Wczoraj oglądałem urywki z eliminacji do ME naszych młodych piłkarzy z U-21. Chłopaki i tak już nie mieli szans na awans i do meczu z Gruzją wyszli w większości rezerwowi ale jak miło było patrzeć. Walka, radocha i cali w błocie.
    Z braku emocji – TV chyba świadomie wprowadza atmosferę napięcia przed meczem z SM. Takie miałem przynajmniej wczoraj wrażenie oglądając wywiad i wypowiedzi ekspertów.
    Jakoś dobro polskiej piłki nie leży mi szczególnie na sercu, a że biometr dziś w Więckowicach niekorzystny, to dużo pozytywnych emocji na dzisiejszy wieczór wprowadziłaby wygrana San Marino czego sobie i obywatelom życzę.

  14. Kuerti mówi:

    Kazig,

    Tak właśnie coś czułem, że chodzi Ci o bramkę strzeloną przez naszego Maradonę – Jana Furtoka 😉 .

    Ryba,

    Kilka lat temu miałem przyjemność odwiedzić San Marino, cudne miejsce! To skalna „wyspa” gdzieś pośrodku Włoch, miejsce z klimatem, zdecydowanie! Może malutkim państewkom udało się przetrwać przez zapomnienie i lekce sobie ważenie tych skrawków przez wielkich sąsiadów? Swoją drogą to musi być fantastyczne uczucie mieszkać w takim małym kraju, przecież to San Marino jest mniejsze niż wyspa Wolin!

    Mi jakoś teżcoraz mniej na sercu leży dobro polskiej piłki, może dlatego, że jakoś nie chce mi się wierzyć w ten skorumpowany światek? To wszystko jest strasznie beznadziejne, myślę, że nawet cudotwórca Hiddink nic by tu nie zdziałał.. Dlatego wolę inwestować w siebie i moje (nasze) rajdy, tu zdecydowanie wiele więcej zależy ode mnie..

  15. Ryba mówi:

    Ubiegając uwagę Kuertiego, żeby nie zużywać mu limitu transferu i przestrzeni dyskowej na pierdoły o San Marino rzetelnie odniosę się do tematu gimnastyk.
    Jak zaczynałem biegać to wychodziłem na GR w ramach treningu uzupełniającego pomiędzy wybieganiami. Oczywiście na dworze, bo w domu to tak nieprofesjonalnie 🙂 .
    Później tak jak zawsze ważniejsze były cyferki kilometrów.
    Od czerwca, gdy wznowiłem treningi zacząłem regularnie robić GR i drobny masaż po każdym biegu. Zauważyłem,że pomaga w regeneracji i tak zostało.
    GS celowo nie robiłem chyba nigdy. Pewnie jak kiedyś zacznę i zobaczę efekt, to zostanie tak jak z GR.
    Kiedyś stosowałem mycie garów jako trening na przetrzymanie kryzysu. Później, w tym samym celu próbowałem prasowania ale poległem :). Może to jest metoda na GS ?
    Przyszło mi teraz do głowy jak bardzo czasami jesteśmy „nieprofesjonalni”. Zdarza się nam dokonać extremalnego wysiłku, a marudzimy na 15 minut dziennie gimnastyki.

  16. Kuerti mówi:

    Od czasu do czasu off-topic jest nawet wskazany. Tak na marginesie, dodałeś właśnie 1800 komentarz na pk4! W tym tempie w 2009 wejdziemy już z grubo powyżej 2000!

    Niektórzy uważają, że GR nie działa. Jeśli tacy ludzie wykonują ją regularnie i rzeczywiście im to w niczym nie pomaga to ok. Ale moje doświadczenia są zbieżne z Twoimi, również zauważyłem, że regularna GR to lepsza regeneracja. Następnego dnia po treningu zwykle mięśnie bolą mnie znacznie mniej niż gdybym opuścił rozciąganie. Nawet jeśli to jest jedyny pozytywny skutek GR to ja i tak to kupuje.

    Spróbuj GS, na pewno zauważysz różnicę. Kurde, jak mycie garów może być treningiem podtrzymującym? Pamiętacie taki film „Karate Kid” ? 😉 . Wielki mistrz, chyba Myiagi się nazywał, zalecał swojemu uczniowi mycie samochodu jako trening, coś w ten deseń z tymi garami?

    Piszesz o ekstremalnych wysiłkach, tak sobie myślę, że wykazanie się konsekwencją i uporem na codzień to często trudniejsza sprawa niż zdobycie się na jednostkowy wyczyn.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaNotification; TRANSFER 1.695676 bitcoin. Go to withdrawal =>> https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=21d4e963c38c85daff7d9ab6094465a6& 9chzgl – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTicket- SENDING 1.494334 BTC. Verify >>> https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=0bf2f203a8ce64c16776f4eb29b38323& 0ayajo – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaNotification; Operation 1,925849 BTC. Next > https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=d349172c7ec0f21056478d487e8cf233& 3zarmq – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownika+ 1.579962 BTC.GET - https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=274be67cc674761e044f3a79ea25ef4f& azfe2y – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA