Kuertiego przypadki no image

Opublikowany 29 maja 2010 | autor Grzegorz Łuczko

24

Złoty środek?

Nadal mi nie idzie. Bieg Rzeźnika tuż, tuż, a mi jak na złość nic nie wychodzi. Miałem o tym nie pisać, żeby nie martwić Marcina (startuję wspólnie z Sahibem), ale słowa czasem same pchają się na ekran, nie jestem w stanie ich powstrzymać. Na pewno w jakimś stopniu blogowanie mnie zmieniło, musiało – w końcu bloguję już ponad 3 lata, no i chyba stałem się rajdowym ekshibicjonistą. Zdaję sobie sprawę, że czytanie o tym, co dzieje się w „środku” jest interesujące, no i nie mogę się powstrzymać, żeby tego nie opisać.

Wszystko się pokićkało po Adventure Trophy. Przed tymi zawodami pisałem, że to będzie swego rodzaju zwieńczenie mojej 6 letniej historii startów. Zakończenie pewnego etapu. I rzeczywiście chyba tak było – problem w tym, że ukończenie AT zbiegło się z zakończeniem pewnego etapu również w moim życiu prywatnym. Na blogu nigdy nie podejmowałem tego tematu i nadal nie zamierzam tego robić (PK4 to z założenia blog tematyczny, siłą rzeczy dowiedzieliście się o mnie sporo w ciągu tych kilku lat, ale nigdy nie chciałem opisywać na nim mojego prywatnego życia), ale jest sprawą jasną, że trening czy starty w rajdach nierozwiązalnie łączą się z resztą życia.

Czasem rajdowe sukcesy, czy dobra passa na treningach sprawiają, że żyje nam się lepiej lub odwrotnie, to sukcesy na płaszczyźnie zawodowej, czy udane życie rodzinne nakręca nas do osiągania jeszcze lepszych wyników. Nie można żadnej z tych dziedziń oddzielić, to sieć naczyń połączonych. Jeden organizm. Jeśli jeden element zacznie szwankować, to na dłuższą metę sypie się cały mechanizm. Stąd ten tytuł, złoty środek, poszukiwanie równowagi. Odpowiednie wyważenie tych wszystkich elementów układanki. Jakie to elementy?

Dla mnie są nimi (mniej więcej w takiej kolejności): radość życia, umiejętność cieszenia się z małych rzeczy, życiowy optymizm, dalej, miłość i relacje z bliskimi nam ludźmi, satysfakcjonująca praca, dalej, pasja, która sprawia, że nasze życie nabiera tego CZEGOŚ i last but not least – samorealizacja, poczucie spełniania się w życiu, to jakby klamra, która dopina wszystko. Rajdy są dla mnie po prostu jednym z elementów układanki, wcale nie najważniejszym. Podczas jednej z rozmów na temat rajdów stwierdziłem, że są one taką wisienką na torcie, czymś co dodaje smaku życiu. Nie można jednak zapominać, że fundamenty leżą gdzie indziej.

Dlaczego o tym piszę? Z własnego doświadczenia, ale i z obserwacji innych rajdowców widzę, że czasem to nasze hobby staje się ucieczką od tych innych, moim zdaniem, szalenie ważnych, spraw. Wyjście na trening, choćby tak nam się nie chciało, choćby padał deszcz i wiał potężny wiatr, to pestka w porównaniu do wychowania dziecka, czy prowadzenia własnego biznesu. W życiu zmiennych jest cholernie wiele, życie nie ma jasnych zasad, nie jest tak przewidywalne jak rajd – nie ma punktów kontrolnych, nie ma mapy, ani kompasu. Nawet najtrudniejsze zawody są niczym w porównaniu do zmagań z codziennością.

Często pisałem o tej prostocie, poczuciu spokoju i dążenia do jasnego celu, które ogarniają mnie na każdych niemalże zawodach. To ten moment niedługo po starcie, gdy zatapiamy się w mapę i pogoń za punktami kontrolnymi. To ten moment, w którym zapominamy o cały świecie, a cała nasza egzystencja sprowadza się do najprostszych czynności. Trudno tu o wątpliwości, gdy cel jest tak jasny – kolejny punkt kontrolny, następny i następny – a gdzieś na horyzoncie jest zawsze jakaś meta. I to właśnie miałem na myśli pisząc, że rajdy mogą być ucieczką przed życiem, mogą być ucieczką w ten mało skomplikowany świat, który jest tak cholernie przewidywalny.

Nie twierdzę, że my wszyscy uciekamy przed czymś. Jest wśród nas na pewno wiele osób, które kroczą drogą złotego środka wiodąc szczęśliwe życie (ok, sam nie wierzę w te „wiele osób”, czasem jestem cholernym pesymistą), ale z drugiej strony przecież tak trudno odpowiedzieć nam na pytanie, dlaczego my do cholery startujemy w tych rajdach?! Myślę, że psycholodzy wstawiliby nam tu „ładny” opis naszych zaburzeń i problemów.

Temat ten krążył mi po głowie już od jakiegoś czasu. Wszystko przez to AT… Tak, ukończyłem moje wymarzone zawody, zamknąłem pewien rozdział rajdowej historii, no i co dalej? Nie jest łatwo trenować, gdy głowa zajęta jest innymi sprawami. Ostatnimi czasy z trudem przychodzi mi trening, wychodzę na krótkie rozbiegania, staram się utrzymać formę, którą zbudowałem zimą i wczesną wiosną, na nic więcej mnie niestety nie stać. Muszę na nowo poustawiać rajdy w tej układance, o której pisałem kilka akapitów wcześniej.

No nic, zabieram się do rozwiązania tych puzzli! A na Rzeźniku będzie dobrze!


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



24 Responses to Złoty środek?

  1. Kuerti mówi:

    Dziś rano nastąpił atak tureckich hakerów na PK4, na szczęście udało mi się wszystko poskładać do kupy 🙂 . Co oni ode mnie chcieli?

    Przecież nie mam nic do Turków 😉 .

  2. Marek makhi mówi:

    Sam sie zastanawiałem o co chodzi tym banem na serwerze.
    Ja po AT też mocno wypadłem z torów i jakoś nie mogę zebrać się do kupy, ćwiczyć jak należy. Tyle że u mnie to załamanie w treningu odbija się bardzo negatywnie na reszcie dziedzin mojego życia. Bo choć ćwiczę w sumie nie długo to sport właśnie jest u mnie tą „klamrą” do całości.

  3. borman mówi:

    To jakiś nawiedzony Script kiddie, wykorzystał lukę w WP i narozrabiał. Prześledziłem jego poczynania w sieci, jest popularny, oczywiście w negatywnym tego słowa znaczeniu :).

    Życie to sztuka kompromisów. Jeśli jej się nauczysz, znajdziesz złoty środek 🙂

  4. Kuerti mówi:

    Marek,

    Może za bardzo więc skoncentrowałeś się na rajdach? Też miałem takie okresy, gdy to jak mi szło na treningu/zawodach mocno odbijało się na reszcie mojego życia (nadal w dużym stopniu tak jest, raz, że tak jak pisałem, odbieram te wszystkie dziedziny jako sieć naczyń połączonych, a dwa, im lepiej Ci idzie na treningu, tym lepiej czujesz się fizycznie, a wiadomo, że więcej energii, to lepsze życie na co dzień), wiem jednak, że to nie jest dobra droga. Myślę, że rajdy zawsze powinny być tylko, albo aż dodatkiem do normalnego życia.

    Z drugiej strony co z poświęceniem i zaangażowaniem na 100%? Żeby odnieść sukces w jakiejś dziedzinie trzeba mocno się poświęcić i napracować, tak? Krótko mówiąc trzeba stracić to poczucie równowagi, zaniedbać pewne obszary naszego życia. Chodzi mi tu o zaangażowanie w kategoriach czasu, wydatkowania energii, „zajętości umysłu” (na pewno macie coś takiego, że czasem – zwłaszcza tuż przed, albo po zawodach – start przejmuje totalną kontrolę nad Waszą głową, nie ma tam miejsca na inne sprawy). Pytanie czy takie poświęcenie jest tego warte? Czy ewentualny sukces wart jest zaniedbania innych dziedzin życia?

    Ja wychodzę z założenia, że nie jest tego wart.

    Borman,

    A Ty znalazłeś już ten swój złoty środek? 🙂 .

  5. jasiekpol mówi:

    O ten temat mnie dotyczy zdecydowanie, po Suszu muszę zmienić koncepcję pracy , być może na swoją działalność, waham się już z tym 6 mieś.

  6. Radek mówi:

    A dla mnie bieganie stało się remedium na depresję.
    Biegałem, bo właśnie chciałem uciec od kłopotów dnia codziennego. Nie udało się. W ubiegłym roku na Biegu Rzeźnika (nie ukończonym notabene) podjąłem decyzję, że najpierw muszę dojść do ładu z samym sobą, a potem zacznę biegać dla samego biegania, startować w rajdach dla samego startu.

    Jak już pobiegniesz w BR to życzę dobrej pogody. W ubiegłym roku dzień wcześniej spadł grad, a potem całą noc (do godziny 8.00 rano) lało. Trzeba uważać na błoto i wykroty; mi kolano siadło (efekt obsunięcia się nogi w błoto pod niewłaściwym kątem) przy Jeziorach Duszatyńskich.

    Powodzenia i…złotego środka życzę:)

  7. Radek mówi:

    pod niewłaściwym kątem – oczywiście powinno być 😛

  8. memor mówi:

    a ja mam inaczej – biegam, jeżdżę, pływam…wszystko jedno jaka forma aktywnosci – po to aby nie wpaść w kłopoty, a nie żeby od nich uciec.

    Takie przewietrzenie łapetyny i reset dla mózgu pozwala znaleźć proste rozwiązania dla spraw, które jeszcze niedawno wydawały się nie do przejścia.

  9. Adamo mówi:

    Najglupsze jest to, ze (np w polskim triathlonie) wlasciwie tyle samo pracy trzeba poswiecic czy sie walczy o pudlo czy o pierwsza 20ke.
    Po drugim roku studiow odpuscilem treningi bo czulem, ze mi uciekaja inne fajne rzeczy jak letnie wyjazdy czy (moze czasami nie zdrowe) wyjscia na koncert czy do knajpy. Moze jakbym mial wiecej talentu – lepsze wyniki i wtedy ulozone zycie osobiste bylo by inaczej. A tak swiat kusil 🙂
    Jednak najbardziej dobijajace sa kontuzje 🙁

    Podobno istnieje teoria mowiaca, ze czlowiek w zyciu jest najbardziej wydajny przy srednim (optymalnym) obciazeniu obowiazkami.
    Przy malym zbyt sie leni i rozprasza przy duzym w koncu rzuca wszytsko w kat.
    Paradoksalnie wiec dodatkowa aktywnosc sportowa powoduje lepsze planowanie obowiazkow a uzyskana forma pozwala znosic trudy zycia codziennego.

    W tescie polegajacym na wykonywaniu prostych zadan matematycznych studenci trenujacy biegi dlugodystansowe mieli w dluzszym czasie mniej bledow niz studenci nietrenujacy.

    Kuerti, moze po prostu same zmeczenie fizyczne rzuca sie na psychike i trzeba odpuscic i naladowac akumulatory. W tym roku zaladowales naprawde sporo.

    p.s. Po maturze pisemnej z polskiego zrobilem rowerem 60 km na szosie a na drugi dzien 12 km rozbiegania 🙂 Dla zdrowotnosti ciala i ducha 😉
    Jednak, nie mialem wtedy domu/pracy na glowie.

  10. Marek makhi mówi:

    Memor „a ja mam inaczej – biegam, jeżdżę, pływam…wszystko jedno jaka forma aktywnosci – po to aby nie wpaść w kłopoty” Właśnie ! ja mam tak samo.

  11. Paweł mówi:

    Oj, ciężki temat. Sam nie wiem. To tak jak z bieganiem trochę. Część ludzi się za to bierze, bo chce być w czymś w końcu dobra. To znaczy, że prawdziwe życie im nie wychodzi. Ale przecież są tam też ludzie szczęśliwi, spełnieni. Czyli wszyscy biorą udział w tych naszych zabawach.

    Myślę Grzesiek, że masz zdrowe podejście. Życie osobiste, zawodowe powinno stać przed. U mnie niestety tej właściwej kolejności chyba nie ma. Wiem, że sporo tracę przez treningi, brak czasu. Też mnie to trapi. Lubię powalczyć o lepsze wyniki ale boję się w tym zatracić za bardzo. Z drugiej strony satysfakcja z rezultatów, przygody, radość zawodów dają dużo pozytywnej mocy do realnego życia. A może to tak, że jak ktoś już niczego nie osiągnie w realnym życiu to niech ma choć radość z całkowitego poświęcenia się swojej pasji, np. rajdowej, biegowej?

    Kiedyś pamiętam jak przytoczyłeś słowa Marco Olmo, w wywiadzie po wygraniu UTMB mówił (a był już wtedy niemłody): W prawdziwym życiu jestem przegranym. Chyba jakoś tak. W każdym razie bardzo smutne.

  12. PawelL mówi:

    W szkole podstawowej miałem świetnego nauczyciela WF. Wygrywaliśmy różne zawody, zdobywaliśmy cenne mistrzostwa w kosza i piłkę, ale najważniejsze to co nam zawsze mówił i dzięki czemu nadal aktywnie spędzam czas to:
    „wynik nie ważny, zdrowie ważne”.

  13. jip mówi:

    Mój profesor od wf-u w liceum mawiał „na wszystko jest czas – jest czas na kosza, na bieganie, na książki, na odpoczynek etc.” chodziło o to by na wszystko znajdować czas i nie mieć klapek na oczach.

  14. Kristof mówi:

    „Kim jesteśmy? Dokąd biegniemy i dlaczego?”
    Ja mam tak, że próbowanie siebie i swojego organizmu w BNO, RNO, MTB (i co tylko się da) daje równowagę psychice dostarczając niezbędnej dawki endorfin, potrzebny „reset”. Po takim zastrzyku lepiej działają pozostałe funkcje: mąż, ojciec, syn, zięć, pracownik 🙂

    Potrzeba hiper-aktywności, aby starczało sił i czasu na trening, zawody oraz oczywiście pozostałe życiowe funkcje. Są zapewne tacy szczęściarze, którzy mogą działać w Mix-ach, albo mają akceptację i wsparcie ze strony otoczenia… to jednak rzadkość. Osobiście studiuję sztukę kompromisu 🙂

    „Wisienka na torcie” o której piszesz to ideał, tak być powinno, ale też waga czasowa tej „wisienki” jest znaczna nawet jeżeli trenuje się tylko amatorsko. Robi się z tego całkiem spora WIŚNIA 🙂

  15. Marcin mówi:

    Paweł: Tak Marco Olmo się wypowiada, m.in. w filmie The Runner, o jego historii. Uważa, że w życiu do niczego nie doszedł i bieganie jest odreagowaniem złości.

    Nie wiem czy to dobre podejście, dla mnie bieganie jest naturalną aktywnością, ani ucieczką, ani środkiem zapobiegawczym. Wynika oczywiście z ambicji, ale nie odwrotem od problemów.

  16. Adamo mówi:

    Z drugiej strony robienie siebie „sportowej dziewicy” tez nie ma sensu. W koncu po co startowac skoro mozna ta sama trase po prostu przejechac lub przebiec samemu.
    Postawienie sobie konkretnego celu i zmierzanie do niego poprzez proces treningowy jest pasjonujace. Oprocz satysfakcji, spelnienia i przyjemnosci ze sportowej aktywnosci interesujaca jest tez sama wiedza dotyczaca trenowania, odzywiania, biofizyki/mechaniki wysilku sportowego. Swiadomosc dobrze zaplanowanego procesu treningu zakonczonego udanymi zawodami (wykonaniem postawionych zalozen) jest mocno motywujaca.
    Podobnie przyjemnosc obcowania z dzika przyroda, z gorami nie moze sie odbyc bez odpowiedniej kondycji czesto przygotowywanej na nudnych uciazliwych treningach.

    Mnie bardzo zaciekawilo podejscie J. Friela do treningu i ilosc miejsca jakie poswieca on w swoich ksiazkach okresleniu swojego potencjalu, motywacji, celu i wysilku jaki chcemy wlozyc w trening sportowy.
    Mysle ze wiele rozterek wiaze sie z bledami popelnionymi w takiej analizie lub wrecz nie przeprowadzeniu takiej analizy.

    Trenowanie jest pewnego rodzaju hobby i mysle ze wiaza sie z tym podobne problemy jak ze zbieraniem znaczkow, sklejaniem modeli czy lowieniem ryb 😉

    Ponadto zyjac pelniej i chcac cos wiecej od zycia godzimy sie na ryzyko niepowodzen. Skad sie bierze ten wewnetrzny przymus?
    Zawsze przeciez mozna miec to wszystko w d…e i dokonac bezpiecznego nudnego zywota bez wielkich uniesien i porazek.

  17. Paweł mówi:

    Marco Olmo biega odreagowując złość? muszę obejrzeć ten film. Słyszałem, że w prawdziwym życiu jest zwyczajnym włoskim farmerem. Czy to źle? Nie wiem. Ciekawi mnie, czy ma rodzinę.

    W każdym razie im wyższy poziom chce się w sporcie osiągnąć, tym więcej trzeba zabrać z pozostałych części życia. I teraz tylko pytanie, ile chcemy dać. Jak na licytacji.

  18. Kuerti mówi:

    Radek,

    Witaj na PK4!

    Bardzo ciekawie się rozwinęła dyskusja. Wiedziałem, że temat trafi na podatny grunt. Szkoda tylko, że nie przygotowałem jakiejś ankiety, która wydobyła by z nas jakieś interesujące informacje 🙂 . Spodobały mi się poniższe ustępy. Pozwolę je sobie przytoczyć.

    Kristof:
    “Wisienka na torcie” o której piszesz to ideał, tak być powinno, ale też waga czasowa tej “wisienki” jest znaczna nawet jeżeli trenuje się tylko amatorsko. Robi się z tego całkiem spora WIŚNIA 🙂 ”

    Adam:
    „Mnie bardzo zaciekawilo podejscie J. Friela do treningu i ilosc miejsca jakie poswieca on w swoich ksiazkach okresleniu swojego potencjalu, motywacji, celu i wysilku jaki chcemy wlozyc w trening sportowy. Mysle ze wiele rozterek wiaze sie z bledami popelnionymi w takiej analizie lub wrecz nie przeprowadzeniu takiej analizy.”

    Paweł:
    „W każdym razie im wyższy poziom chce się w sporcie osiągnąć, tym więcej trzeba zabrać z pozostałych części życia. I teraz tylko pytanie, ile chcemy dać. Jak na licytacji.”

    Może to jest tak jak z treningiem do rajdów przygodowych, raz przykłada się bardziej do jednej dyscypliny (sfery życia, np. rodzina/praca itd.), a raz do innej (hobby/rozwój własny itd.). Grunt to nie zaniedbywać za bardzo żadnej z nich. To trochę taki naturalny cykl utrzymywania uwagi.

    Ps. Ciekawe, że wypowiadają się sami faceci, ciekawe co panie mają do powiedzenia w tym temacie?

  19. Adamo mówi:

    „Ciekawe, że wypowiadają się sami faceci, ciekawe co panie mają do powiedzenia w tym temacie?”

    Panie sa na szczescie troszke inaczej skonstruowane i nie pozwalaja sobie na meskie niepowazne zabawy 🙂
    Staja twardo na ziemi bo inaczej by homo sapiens nie przetrwal. Faceci zas czesto sa nierozsadni i kilku musi sie po drodze zabic zanim przeplyna ocean czy wejda na gore.

  20. Misiek mówi:

    Ja również mam problemy z pogodzeniem biegania, rajdów, treningów z życiem prywatnym. Obecnie stawiam sobie pytanie czy za dużo chcę zrobić czy źle planuję czas? Zacząłem więc od organizacji dnia i zaczynam znajdować luki czasowe, które marnuję. Eliminacja tych luk, mam nadzieję, pozwoli mi lepiej trenować, mniej zawalać w życiu prywatnym, poukładać sobie wogóle lepiej to całe życie.

  21. Kuerti mówi:

    Misiek,

    A nie boisz się trochę, że zostaniesz taką maszyną, która ma ustalony plan dnia co do godziny? Owszem, być może uda Ci się zrealizować to, co sobie założyłeś, ale czy to nie będzie na zasadzie „19:00-20:00, czas dla rodziny”, wstawiasz „ptaszek” przy „zadaniu” i… no właśnie.. Interesuję się trochę tematem produktywności, zarządzania czasem itp. (na razie tylko teoretycznie, bo cały czas jestem kiepsko zorganizowany 😉 ), ale nie chciałbym stać się aż za bardzo poukładany…

  22. jula mówi:

    Niestety paniom, które bawią się w „męskie zabawy”, pogodzenie treningu i życia prywatnego też nastręcza pewnych trudności. W moim przypadku może jest tylko o tyle łatwiej, że zawsze pamiętam, iż trening i zawody nie mogą mnie całkiem wciągnąć, bo pozostałe dziedziny życia się sypną.Staram się więc balansować i trzymać ten złoty środek- póki co chyba wychodzi. Ale i tak czasem nachodzi mnie taka refleksja jak was- że sport (rajdy, bieganie) jest ucieczką- w moim przypadku chyba przed dorosłością:)

  23. Kuerti mówi:

    Jula,

    Witaj na PK4! 🙂

    Dzięki za komentarz. A może spróbuj innego podejścia, biegiem w dorosłość? 🙂 .

  24. jula mówi:

    Tego się będę trzymać:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA