Opublikowany 26 listopada 2011 | autor Grzegorz Łuczko
12S01E01: „Wprowadzenie”
Niech gra muzyka: James Irwin – Halfway to Mexico.
Pierwszego bloga zacząłem pisać na początku 2006 roku, chyba w lutym. Na pewno w zimie. Niedługo po jednym z moich największych sukcesów rajdowych – wygraniu Zimowego Maratonu Pieszego dookoła wyspy Wolin. (Refleksja: patrząc na to wydarzenie z perspektywy czasu, wygrana wcale nie była najważniejsza, prawdę powiedziawszy już o niej dawno zapomniałem – i co ciekawe, przypominam sobie o niej tylko w kontekście wpisów na PK4. Dużo ważniejsze było natomiast to, że poznałem tam Piotrka, z którym przyjaźnie się do dziś).
Można więc powiedzieć, że jestem blogowym weteranem, ale od jakiegoś roku, nie jestem w stanie pisać tak często, jak bym chciał. No i co tu dużo mówić, nie jestem w stanie pisać tak ciekawie, jak wcześniej – choć mimo to wiem, że sporo osób czeka na nowe wpisy. Ba! Ja sam czekam na nowe wpisy – stąd pomysł na nową formułę, która mam nadzieje, że wreszcie sprawdzi się i pozwoli mi wrócić do regularnego blogowania. Jakiś czas temu wpadłem na pomysł pisania bloga jako… serialu!
A właściwie to nie ja wpadłem na ten pomysł, a on wpadł na mnie. Trafiłem na ten koncept na blogu Krzyśka Sobolewskiego – który wymyślił tę serialową formułę. Pomyślałem, że to będzie wręcz idealny koncept dla mnie. Przecież trening czy starty w zawodach idealnie wpisują się charakter serialu – przygotowania, treningi, zawody kontrolne i wreszcie ten wyczekiwany start sezonu! To jak materiał na kolejne odcinki jak znalazł! A że mam ciekawe plany na kolejny sezon, to jestem pewien, że nie będziecie się nudzić! (Tych oczywiście dziś nie zdradzę, opowiem o nim w kolejnych odcinkach, możecie jednak być pewni, że wybrałem takie starty, do których warto się przygotowywać!).
Już na wiosnę tego roku chciałem opisać swoje przygotowania do Ultramaratonu 7 Dolin, a blog miał się stać moim sportowym pamiętnikiem dokumentującym moją drogę do świetnego wyniku w Krynicy (na wiosnę plan był taki, że robię w Krynicy świetny wynik, wyszło jak wyszło – jestem zadowolony, ale niedosyt pozostał…). Wtedy spękałem, miałem problemy z kolanem, trochę osobistych problemów, no i odpuściłem. Teraz nikt mnie nie powstrzyma! Taki pewny jestem, a co!
Na początku chciałem ustalić sztywną datę publikacji nowych wpisów (podobnie jak uczynił to Krzysiek, spodziewajcie się jego nowych tekstów w każdy piątek o 21), ale po namyśle stwierdziłem, że to byłoby zbyt krępujące – nakładałoby na mnie zbyt dużą presję, a tego chciałbym uniknąć. Może z czasem uda mi się ustalić stałą porę, ale tymczasem wpisy pojawiać się będą nieregularnie – ale bez tak długich przestojów jak do tej pory. Daję słowo! (Już mam gotowe 2 kolejne teksty, a najchętniej napisałbym coś jeszcze). Zaczynamy więc. Dzisiejszy wpis jest wprowadzeniem do nowej formuły. Jak Wam się podoba ten pomysł?
Co w kolejnym odcinku? Czy 5:00 to jeszcze noc czy już rano? I o tym co będę robił w lutym pod wschodnią granicą i dlaczego będzie tam tak baardzo zimno?!
Oj Grzegorzu… znowu zmiana?
Polecam taką formę – wpis „serialowy” raz na 2 tygodnie – imho wystarczająco często i wystarczająco rzadko. A jednocześnie jak coś wpada do głowy to ad hoc można wrzucić?
PS 5ta to już rano 🙂
Wiktor,
Po prostu szukam swojego sposobu na blogowanie..
Chciałbym pisać raz w tygodniu 🙂
Czyżby Grześ wybierał się w końcu na Skorpiona? A może Zimowy Rajd 360 stopni? Tylko nie przywieź nam tam zachodniopomorskiej zimy 😉 wiesz, ma być prawdziwie zimowo: mróz, śnieg po pas i nie ma przebacz 🙂
Paweł,
Ciepło, cieplutko 🙂 . Czekam na ten śnieg i czekam, a w Poznaniu do 3 grudnia sporo ponad zero :/ .
Startujesz w Skorpionie? Ja zastanawiam się czy w ramach treningu przed lutowym daniem głównym nie spróbować sił w Ełku u Wieśka, ściany wschodniej nie mam jeszcze zbyt dobrze poznanej, a tam przecież tak pięknie jest 🙂 .
Pomysł niegłupi. Można przyjąć założenie jak w dobrych serialach z USA – jeden na tydzień, ale odcinek trwa 40 minut czyli wpis ciutkę dłuższy.
Grześ, ja jeszcze nie wiem, startować się wszędzie chce ale trenować się nie chce 🙂 W każdym razie kuszą mnie wszystkie te imprezy, które wymieniłeś. Teraz jeszcze się waham nad Nocną Masakrą bo to dosyć daleko a grudzień kosztownym miesiącem jest 🙂
Kuerti… dawno nie widziałem tak zapisanego twojego nicka – za rzadko z ostatnia tu zaglądam 😉 opcja „co dwa tygodnie + coś z doskoku” jest pewniejsza przy zabieganych* osobach 😛
* – albo biegających… nigdy nie byłem pewny odmiany 😉
Fajnie, ja tam lubię czytać to co piszesz. Dzięki.
btw. 5:00 to rano. Za 5 minut zadzwoni budzik. Jak wszystko pójdzie OK to to za 60 minut będę w wodzie (albo na siłowni, albo na wale nad Odrą). Przepraszam, że podkradam Ci wątek, ale sam się prosisz…
btw2. dzięki za opiekę nad Magdą!
5:00 to już dzień!!! ja o tej godzinie zaczynam w tym tygodniu pracę, więc wstaję o 3:30!!! raz mi się pomerdało i zapomniałam, że w poniedziałki zaczynamy o 7:00 ponieważ w kraju gdzie mieszkam tydzień pracy liczy 38 godzin a nie 40 jak w Polsce… no i w związku z tym pomerdaniem jak się pod zakładem zorientowałam, że coś tu za cicho i ciemno i ludziów niet to wróciłam do domu i poczłapałam szczęśliwa biegac :))))) ps. na swoje nieszczęście spotkałam w drodze powrotnej mistrza zmiany, który ogłosił wszeż i wzdłuż o mojej nadgorliwości ;)))) to mieli ze mnie ubaw niezły …
„Czy 5:00 to jeszcze noc czy już rano?”
Zależy od pory roku i imprezy 😉
„I o tym co będę robił w lutym pod wschodnią granicą i dlaczego będzie tam tak baardzo zimno?!”
Będziesz karmił misie polarne szwendające się po ulicach 😉 A zimno będzie dlatego, że misie polarne nie lubią ciepła 😉
Ehh, chciałbym, żeby w Szczecinie była taka porządna zima jak na wschodzie i południu. Pomarzyć…
Seriale ciekawe uwielbiam 🙂 Czy da się ściągnąć jakieś odcinki przed premierą? ;p
Paweł,
rzuciłeś na tapetę Nocną i taką mi chęć zrobiłeś, że chyba się zdecyduję na 100. Warto się trochę sponiewierać przed świętami.
…i można by było usprawiedliwić świąteczne obżarstwo, bo stracone kalorie trzeba przecież uzupełnić 🙂 .
Grzenio,
jeśli serial, to może jednak byś narzucił tą presję i ustalił stałą porę „emisji”. Przyznam się, że trochę podpuszczam, bo ciekawi mnie cholernie ile byś się utrzymał w ramach „ustalonego czasu antenowego” :> .
Do Ełku i z powrotem mam 1300km, musiałbym wziąć dwa dniu urlopu, ale jeśli okoliczności będą sprzyjać, to może wyskoczymy razem?
Chlebik,
Witaj na blogu! 🙂
Taki jest plan, pisanie raz na tydzień + okazjonalne wpisy w przypływie weny 🙂
Paweł,
A ja tam na motywację nie narzekam, noga podaje, nic tylko trenować 🙂 .
Wikiyu,
Chyba zabieganych 🙂 .
Robert,
Dzięki! 🙂 . Huh, próbuję wyobrazić siebie trenującego o tej porze i… nie mogę 🙂 . Choć, gdyby mnie zmusiły do tego okoliczności, cóż, nie miałbym wyjścia!
eXtremalistka,
Dobrze, że historia zakończyła się happy endem 😉
Jip,
Poszukaj na torrentach 😛 . Ech, w Wielkopolsce zimy na razie ni widu, ni słychu…
Borman,
O proszę, stówki na orientację chyba jeszcze nie robiłeś? 🙂 . Wstępny plan jest z wpisem raz w tygodniu, póki co chcę pisać nawet częściej, ale doświadczenie podpowiada mi, aby dawkować wpisy 😉 . Ełk… jestem za 🙂 .