Kuertiego przypadki no image

Opublikowany 18 lipca 2008 | autor Grzegorz Łuczko

8

WSS 2008: Przed skokiem na 100 kilometrów

Za kilka godzin wystartuję w Wielkopolskiej Szybkiej Setce i… po raz pierwszy od dawna czuję przedstartową ekscytację i niecierpliwe podniecenie, zajmują one miejsce obawom i niepewności, których zwykle doświadczam w takich chwilach. Czasem zabijają one nawet radość z samego udziału w zawodach. Teraz jest inaczej. Start w pieszym maratonie na 100 kilometrów nie jest już dla mnie wyzwaniem, nie boję się, że mogę nie ukończyć go czy zrezygnować nie przekroczywszy mety. Owszem, zawsze istnieje takie ryzyko vide mój ostatni start w setce kilka miesięcy temu. Ta porażka jednak była bardzo cenną lekcją, z której już dawno wyciągnąłem wnioski. Nie dopuszczam do siebie możliwości popełnienia tego samego błędu, to absolutnie nie wchodzi w grę.

Trzykrotnie podkreśliłem to założenie, zauważyliście? I zrobię to po raz czwarty – chcę w ten sposób zaprogramować się na sukces, czymkolwiek on dla mnie by nie był. WYKORZYSTAM DO MAKSIMUM SWOJE MOŻLIWOŚCI, nie zajeżdzając się przy tym na 40 kilometrze. Tak, potrzebna mi była artykulacja mojego postanowienia. To ładnie porządkuje mi moją rzeczywistość przedrajdową.

Właśnie, ostatnia setka to start w Harpaganie już prawie rok temu. To właśnie dlatego czuję ekscytację, wiem czym jest start w maratonie, ale przecież nie wiem jak po takiej przerwie (ostatnie 100 kilometrów, które pokonałem w jednym ciągu to Maraton Piasków i ostatni, 3 etap na dystansie 125 kilometrów 2 lata temu!) zareaguje mój organizm. Bynajmniej nie czuję z tego powodu jakichś obaw, raczej lekką niepewność, która mnie pozytywnie nakręca.

Bo powodów do obaw zwyczajnie nie mam (kłamię teraz w żywę oczy, powody zawsze się znajdą…). Czuję się silniejszy niż rok czy 2 lata temu. Więcej startów, więcej wyjazdów w góry i wreszcie więcej doświadczenia. Co ja tu będę zresztą pisał, czuję wewnętrzny power! Tylko nie zrozumcie mnie źle, nie mam na myśli potężnej mocy, dzięki której wykręcę jakiś kosmiczny czas, chodzi o pewne przekonanie, że jestem na tyle mocny psycho-fizycznie, że będę w stanie sobie poradzić z problemami, którym będę musiał stawić czoła na trasie.

Co ciekawe w podobnym tonie wypowiadałem się przed startem w Harpaganie na jesień zeszłego roku. Faktycznie, dla mnie obydwie sytuacje mają wiele wspólnego. Jest coś takiego jak różnica, która czyni różnicę, w tym przypadku ową różnicą jest doświadczenie porażki, które stało się moim udziałem ostatnim razem. Nigdy specjalnie nie przejmowałem się porażkami, owszem byłem zły i rozczarowany gdy coś mi nie wychodziło, zawsze jednak wierzyłem, że następnym razem będzie lepiej. To właśnie czyni mnie silniejszym niż rok temu.

Jako, że jest to wpis przedstartowy to przydałoby się napisać co nieco o moich zapatrywaniach na wynik… O matko, jak ja nie chcę tego robić! Nie mam pewności co, do tego jak zachowa się mój organizm po tak długim rozbracie z setkami, ale przecież z drugiej strony czuję, że jestem mocny. Chętnie wykreśliłbym to słowo, ale ok, niech zostanie. Użycie sformułowania „mocny” jest co najmniej dyskusyjne, bo co to tak naprawdę znaczy? To subiektywne uczucie, które jednocześnie może zakładać, że jestem na tyle silny, żeby powalczyć z najlepszymi i zarazem może znaczyć tylko tyle, że ukończę całość w przyzwoitym czasie.

Tu rodzi się nie przyjemne pytanie dla mnie – gdzie jest moje miejsce w szyku? Pytanie jak pytanie, ale odpowiedź może być rozczarowująca. Czy jestem w stanie powalczyć o najwyższe pozycje czy zadowolić się będę musiał jedynie miejscem w środku stawki. Oczywiście moja ambicja każe mi walczyć o jak najwyższe cele, w końcu jestem człowiekiem, a co innego jest naszym celem jak nie ciągły wzrost i rozwój? Mierzmy więc wysoko. Pewnie chcielibyście konkretów, żebym podał przewidywane miejsce i czas. Gdybym był takim Pawłem Dybkiem to pewnie bym się nie krępował i napisałbym, że jadę po zwycięstwo, a tak zadowolić się muszę stwierdzeniem, że wybieram się do Skoków sprawdzić ile brakuje mi do najlepszych zawodników Pucharu Polski w Setkach w tym roku.

Szczerze? Najchętniej napisałbym jakieś ogólniki, że jadę w niezłej formie, że będzie dobrze i powalczę na miarę swych możliwości, po co się otwierać? A co jeśli mi nie wyjdzie? Co jeśli zrezygnuję? Jak się przed Wami wytłumaczę? No i właśnie to jest sedno tego wpisu. Muszę tak się postarać w Skokach, żeby nie było z czego się tłumaczyć, chyba że z dobrego wyniku. Tego sobie i Wam również startującym w WSS życzę!

To wszystko. Nie ma to tamto, w piątek o 22 będzie trzeba po prostu zapier… To najprostsza strategia 😉 .

Do zobaczenia na starcie!

PS. Niestety na dzień przed startem pojawiły się pewne wątpliwości i obawy… Ale spokojnie – dalej napieram na maksa!


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



8 Responses to WSS 2008: Przed skokiem na 100 kilometrów

  1. shiherlis mówi:

    No to trzymam kciuki, żebyś w kolejnej notce nie musiał się nam z niczego tłumaczyć, poza dobrym wynikiem oczywiście 🙂

  2. jasiekpol mówi:

    Jak sama nazwa wskazuje ma to być szybka setka więc na nawigację raczej bym nie stawiał, jedynie tzw. owczy pęd.

  3. Camaxtli mówi:

    Nie ma Confusao, więc powalczymy;)

  4. sebas mówi:

    Kuerti, nie daj sie zlamac za ch**a ! 😉

  5. Kazig mówi:

    Jest postęp, chociażby w przygotowaniu psychicznym. Powodzenia!

  6. Yanek mówi:

    Startuje ponad 50 osób ( http://hkshades.fla.pl/wielkopolska-szybka-setka/lista-startowa ). Trzymam kciuki i typuję 3 miejsce ( 2 x Świętoszów raczej poza zasięgiem ).

  7. Kuerti mówi:

    Dzięki wszystkim! W chwilach kryzysu (pomiędzy 70-80km miałem takowy 😉 ) myślałem również o Was i o blogu – jeśli zrezygnuje, to wstyd mi będzie wracać do domu, bo co napiszę?! Że brakło mi psychy?

    Na szczęście obyło się bez tak dramatycznych decyzji – zawody ukończyłem, z przyzwoitym czasem (15:20) i na przyzwoitym miejscu (7).

    Yanek,

    Panów ze Świętoszowa nie było. Myślę, że zakręcili by się w okolicach czasu Michała (wielkie gratki! Michał cały czas był blisko wygranej i wreszcie mu się udało!). 3 miejsce dla mnie było możliwe, przez większość czasu kręciłem się w okolicach podium, ale później mały kryzys i styrane stopy nie pozwoliły mi na więcej.

    Kazig,

    Tak jak pisałem – postęp w nastawieniu wziął się przede wszystkim z rodzaju zawodów, które wybrałem. Teraz zupełnie innego sensu nabiera dla mnie sformułowanie – rower musi stać się częścią Ciebie, przedłużeniem Twojego ciała.

    Poza tym to wyjazd w Tatry mi trochę pomógł, nastawił psychicznie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA