Kuertiego przypadki no image

Opublikowany 12 listopada 2008 | autor Grzegorz Łuczko

7

Maroko 2008: Pustynia

Mialem zaczac refleksyjnie o pieknie pustyni i przerazliwej ciszy, ktora tam panuje, ale.. W kafejce napierdziela arabskie disco, a na ulicy czycha na mne dywanowy naganiacz i caly urok prysl. A pustynia autentycznie robi piorunujace wrazenie.. Widok na piaski Erg Szebbi w czasie pelni ksiezyca to po prostu autentyczne mstrzostwo swiata. No i ta cisza, az dzwoni w uszach.

Skusilem sie na maly rajdzik na wiebladzie i nocleg w berberyjskim namiocie, zaplacilem 350 dirhamow, troche ponad 100 zlotych, i absolutnie nie zaluje, choc cala wycieczka traci nieco cepelia, ale dla widoku pustynii w czasie pelni warto bylo! Sama jazda na wielbladzie to nic przyjemngo, buja na wszystkie strony i jest po prostu nie wygodnie.

Wczoraj cisza pustyni a przed chwila jazda na malym motorku po miescie, totalna zmiana klimatu. Motorek nalezy do rzeczonego naganiacza od dywanow, wysiadlem gdzies w Erfudzie nie wiedzac za bardzo gdzie, pytam ludzi gdzie jest dworzec autobusowy, nagle podjezdza gosc na motorku i kaze m wsiadac, mowi, ze mnie tam zawiezie. Ok, lecimy, jestem podejrzliwy, ale gosc jest naprawde pomocny, mysle sobie, ze to moze po prostu dobry czlowiek? Faktycznie to dobry czlowiek, ale ma rowniez zupelnym przypadkiem sklep z.. tak dobrze kombinujecie! Z dywanami!

Kombinuje teraz jak sie od niego uwolnic, na wiesc, ze zamierzam spedzic tu godzine stracil rezon, ale nie wierze, ze tak latwo odpusci, hehe. No i tak wlasnie jest w Maroku, ludzie sa mili i pomocni, ale wiekszosc z nich probuje cos ci wcisnac. Osobna historia to autobusy. Brudne i pelne ludzi, pasazerow, zebrakow, akwizytorow i sprzedawcow slodyczy. Jeden dzieciak kopnal mnie w stope gdy dwukrotnie odmowilem kupna jego specjalow, hehe. Poza tym jest naprawde bezpiecznie, nawet jesli w autobusie pelnym Arabow siedze wcisniety w sam koniec, ostatnie miejsce i niemalze dusze sie od pylu to strachu nie ma.

Ale to uczucie slodkiego zagubienia jest bezcenne. No i tak to wlasnie tu jest, przezywam swoje male wzloty i upadki. W samotnej podrozy najgorsze dla mnie jest nie to, ze czasem brakuje z kim porozmawiac, ale swiadomosc, ze wszystko jest na twojej i tylko twojej glowie, ciezko w takiej sytuacji sie wyluzowac, albo ja nie potrafie. Na pewno duze znaczenie ma fakt, ze to moj pierwszy tak dlugi wyjazd, wielu rzeczy sie dopiero ucze. Najwazniejsze, ze podoba mi sie to ciagle przemieszczanie, dzis poruszalem sie juz na wlasnych nogach, na wielbladzie, jadac taxi, busem, motorkiem a o 15 mam autobus do Tinerhiru, jutro atakuje wawazy, Todra i Dades.

No to co, moze maly konkurs, dywaniarz bedzie czekal na mnie? Jak znajde cos fajnego to bedzie nagroda z Maroka, a jak nie to stawiam piwo. Ja nie wierze, zeby go nie bylo, hehe.

PS. Zdjecie i caly tour na wielbladzie zalatuje kiczem, ale co tam!
PS2. Wrzucilem nieco zdjec na picase.


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



7 Responses to Maroko 2008: Pustynia

  1. jasiekpol mówi:

    Wychodzisz z miasta, zostawiasz pseudo cywilizacje, mijasz ostatnie zabudowania, ostatnią rzeczkę, idziesz 9 km po górach, potem jeszcze 6 km po pustyni i nagle chcesz się odesr… w dołku a tam wychodzi z niego freind Mahomed z dywanikiem łazienkowym – i ten właśnie „kup”.

  2. Villemo mówi:

    Ja myślę,że friend Mohamed przez tą godzinę zdążył się zastanowić i będzie próbował wcisnąć „dywanik pod myszkę”:)

  3. ralph.ellison mówi:

    Mahomed byl pewnie twardy i czekal.

  4. Kuerti mówi:

    Jasiek,

    No i nie mialbym wtedy wyjscia, kupilbym ten cholerny dywan, hehe.

  5. sebas mówi:

    pustynie sa niesamowite, nawet nie chodzi o to, ze wciaz nieujarzmione przez czlowieka (Libia chyba w koncu ujarzmi Sahare swoimi mega projektami kanalizacyjnymi;). ale tam patrzac na niekonczacy sie horyzont mozna poczuc swoja malosc i mientkosc. stales pod znakiem „Timbuktu 52 dni drogi?” 😉 nie korcilo?

  6. Kuerti mówi:

    Sebas,

    Tylko przejezdzalem i to przypadkiem, bo na pustyni nie bylem w Merzouga tylko kawalek wczesniej. Czy korcilo? Chcialbym po powrocie jeszcze raz przeczytac Gobi Messnera.. A Maraton Piaskow nabral jakby realniejszych ksztaltow.. Zdecydowanie pustynia ma cos w sobie…

  7. kamil hankok mówi:

    Teoretycznie udając się do miejscowości w pobliżu pustyni znajdziecie wiele ofert spędzenia nocy na Saharze. Trzeba jednak bardzo uważać. My zaaranżowaliśmy wszystko wcześniej ze względu na obawę przed oszustami, o których naczytaliśmy się i nasłuchaliśmy od znajomych. Na miejsce startowe wybraliśmy wioskę Merzouga, oazę położoną u stóp piaszczystych wydm Ergu Chebbi. Aby tam dotrzeć należy złapać autokar do jednej w pobliskich miejscowości: Erfoud albo Rissani. Już tam czyhają na każdym kroku organizatorzy, którzy oferują wycieczkę na wielbłądach, spędzenie nocy na Saharze i to wszystko w wyjątkowej cenie. Szkopuł tkwi w tym, że często zabierają Cię do swojego samochodu mówiąc, że jedziecie do ich kwatery/hotelu i nagle zjeżdżają na pustynne bezdroża. Jesteście w szczerym polu (raczej kamiennym) i wtedy zaczynają się negocjacje. Ich cena nagle wzrasta i grożą, że jeśli nie skorzystacie z oferty, zostawią Was, a wracać będziecie na piechotę (do najbliższej miejscowości jest dajmy na to 15-20 km pieszo po kamienistej lub żwirowej pustyni w pełnym słońcu). Drugą opcją jest to, że zabierają Was do swojego hotelu pośrodku niczego, gdzie nocleg wcale nie jest drogi, ale nie ma żadnego środka transportu, a zapatrywać musicie się w hotelowym sklepie, gdzie cena każdego produktu jest kilkukrotnie większa. Nie jest miło znaleźć się w podobnej sytuacji. Od razu pojawiają się negatywne emocje, wściekłość i brak wiary w ludzką uczciwość. Dlatego przed wyjazdem poszperałam w Internecie i znalazłam firmę, która miała same pozytywne komentarze. Już wtedy zaczęłam swoją przygodę z targowaniem, bo drogą mailową udało mi się wynegocjować cenę 30 euro od osoby! Camel Trekking desert prowadzi Mustafy który przywrócił nam na miejscu wiarę w Marokańczyków. Jako jeden z nielicznych (może trzech podczas całej wyprawy) nie próbował nas oskubać i wycisnąć kolejnego dirhama za nie wiadomo co! Ostrzegł nas, żebyśmy nie wsiadali z nikim do samochodu, przyjechał po nas osobiście, a wiedzieliśmy, że to on, ponieważ wcześniej ustaliliśmy hasło, którym miał nas powitać, a było to „Natalia Krawczak” czyli moje imię i nazwisko. A Mustafy zostały jeszcze 2 godziny, przycupnęliśmy więc na jakimś murku, okutani we wszystkie możliwe warstwy ciuchów, bo było lodowato! Wtem podjeżdża biały samochód terenowy i wytacza się z niego potężny mężczyzna, pytając czy jedziemy na wycieczkę na pustynię. Nasza rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
    My: Tak jedziemy.
    On: Wspaniale, wsiadajcie. Mamy już dwóch turystów, pojedziecie razem!
    My: Dziękujemy, ale czekamy na przyjaciela, który ma tu być niebawem.
    On: Ale to ja jestem waszym przyjacielem, z którym się umawialiśmy, przepraszam za spóźnienie.
    My: Jakie spóźnienie, przecież umawialiśmy się później…
    On: To co, ja jestem waszym przyjacielem, jedziecie ze mną?
    My: Prosimy o hasło.
    On: Zapomniałem hasła. Tak się spieszyłem, że totalnie o nim zapomniałem. Chodźcie już.
    My: Nie dzięki, poczekamy.
    Pojechał. W ciągu następnej godziny zrobił kilka kółek, obserwując nas i co któreś zatrzymywał się i pytał czy nie zmieniliśmy zdania i nie chcemy skorzystać z jego oferty. W końcu o wymyślonej godzinie, którą podaliśmy mu jako godzinę spotkania z Mustafem przyjechał znowu i zaczął się śmiać, że przyjaciel nas wystawił, że teraz to już w ogóle musimy z nim jechać, nie mamy innego wyjścia. W czasie, kiedy czekaliśmy na Mustafy zrobił jeszcze kilka kółek, podjął jeszcze parę nieudolnych prób zainteresowania nas swoją ofertą. Co ciekawe, przed wyjazdem przeczytałam w Internecie o niejakim „Fat Man of Rissani/Grubym Facecie z Rissani”, który jest bardzo nachalnym oszustem, próbującym zwerbować kogo się da. Coś nam się wydaje, że właśnie na niego trafiliśmy, bo opis się zgadzał…
    Strona Mustafy http://www.cameltrekkingdesert.wordpress.com zauważyć same pozytywy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA