Kuertiego przypadki no image

Opublikowany 19 października 2009 | autor Grzegorz Łuczko

51

Harpagan 38: Relacja

Muszę przyznać się do popełnienia kilku błędów, nie lubię tego robić, nikt nie lubi tego robić, więc zróbmy to szybko! Tramwaj miał kraksę, nikt nie przeżył 😉 . Po pierwszej pętli złożyliśmy broń i zalegliśmy w śpiworach. To pierwsza sprawa. A druga.. przed startem udawałem chojraka, pamiętacie jak napisałem „(…)mam ochotę się zmęczyć, upodlić w jakiejś potwornej pogodzie, a tu nic… Że przymrozek w nocy? No bez jaj!”. No bez jaj! Jeszcze nigdy w życiu tak nie wymarzłem, nie było mi zimno, było mi kurewsko zimno przez kilkanaście godzin. Momentami nie wiedziałem co ze sobą zrobić, gdzie włożyć – zimne, oczywiście, że zimne! – ręce. A teraz siedzę w domu chory, no bo jak inaczej, skoro ubrałem się totalnie nieadekwatnie do warunków. Aha, jeszcze tak sobie szła mi nawigacja. Więcej grzechów nie pamiętam. Już! Uff…

Czyli nie poszło nam, nam czyli mi i mojemu koledze, imiennikowi zresztą. A miało być tak pięknie, walka do samego końca, odciski, zagryzanie warg i zaciskanie zębów, no i finisz na końcu, meta i zadowolenie. Była walka, z zimnem, które tak mnie sponiewierało, że jestem zmuszony uznać te 50 kilometrów na Harpaganie za najbardziej traumatyczne przeżycie rajdowe tego sezonu, powaga!. Żadne tam rajdy zimowe, żadne tam Grassory, setki czy Harze – a właśnie stary, poczciwy i cholernie mrożny Harpagan skopał mi dupę tak, że po półmetku padłem na twarz i przez dwie godziny nie ruszałem się z materaca próbując przestać trząść się, ale nie byłem w stanie. I wiecie co? Strasznie mi się to podobało. Podoba mi się to, że mogę zrobić 300 kilometrów na rowerze w zasadzie nie męcząc się za bardzo, pokonać całą – ponad 200 kilometrową – trasę na niemieckim The Harz, która łatwa przecież nie była bez uczucia totalnego zniszczenia na mecie, a taki swojski Harpagan zmasakrował mnie bez litości.

Możecie mi wierzyć lub nie ale mi się to naprawdę podoba. Co prawda znaczy to tyle, że nadal jestem przeciętniakiem i nie wiem kiedy i czy kiedykolwiek pozbędę się tej etykietki, ale oznacza to również tyle, że rajdy są wciąż przygodowe! Gdzieś ta moja filozofia rajdowa cały czas ewoluowała i od czasu kiedy pierwszy raz opublikowałem tekst na PK4 przybrała chyba zdrowszego podejścia. Wynik, choć nadal bardzo ważny stał się jedynie częścią doświadczenia, równie mocno pociąga mnie kolekcjonowanie coraz to nowych wrażeń, doświadczeń. Nie miałem jeszcze okazji przez 12 godzin telepać się z zimna – a teraz już wiem jak to jest! Nie chciałbym już nigdy tego przerabiać, ale wiem, że jeśli kiedyś będzie trzeba to sobie poradzę.

Z tym ubiorem to było tak, że mieliśmy w zasadzie tylko maszerować na trasie. Może czasem podbiec tu, podbiec tam. Skończyło się na tym, że przez 95% czasu tylko szliśmy. Co w zasadzie nie jest niczym złym, gdyby nie fakt, że ubrani byliśmy na lekko. Za lekko! Rozmawiałem w bazie z co szybszymi uczestnikami i nikt z nich nie narzekał na zimno – oczywiście, że nie! Przecież oni biegli, temperatura była wręcz idealna na szybkie tempo. Ale nie na marsz! Skoro już mowa o błędach – to do litanii z początku tekstu muszę dopisać jeszcze brak folii NRC… Co jest o tyle śmieszne, że zawsze mam ją ze sobą, na Harpaganie pierwszy raz zdarzyło mi się ją zostawić w domu… Oj, ja chyba podświadomie naprawdę mocno chciałem zamarznąć na tym Harpie!

Początek nie zwiastował jeszcze tych przepraw z zimnem. Oczywiście było rześko – ale przecież dopiero oczekiwaliśmy startu, miałem nadzieje, że marsz nas rozgrzeje. Nie rozgrzał. Do pierwszego PK dochodzimy w monstrualnym strumieniu ludzi, jest ich kilka setek, stłoczeni w grupki rozlewają się po betonowej drodze pomiędzy łąkami w okolicach Redy. Od łąk oczywiście ciągnie chłodem. Na razie nie jest jeszcze on tak dokuczliwy, z drugiej strony myślę sobie, że skoro już teraz jest mi zimno, a to dopiero początek to co do jasnej cholery będzie w środku nocy, albo nad samym ranem, kiedy temperatura jest najniższa?

PK2 również nie stanowi większego kłopotu. Prawdziwa zabawa ma się zacząć dopiero przy kolejnych punktach. Choćby PK3 – do którego można dojść nieco okrężną drogą asfaltem bądź też pchać się w las, który wiedzie urozmaiconym terenem. Początkowo jestem za tą pierwszą opcją, ale coś mnie kusi, żeby spróbować nieco skrócić drogi… O tym, że nie jestem najlepszym nawigatorem na świecie wiedziałem już dawno temu, wiem o tym też, że nie jestem nawet dobrym nawigatorem, co najwyżej przeciętnym. A jeśli tak, to powinienem również wiedzieć to, że taki osobnik nie powinien za żadne skarby w takim terenie jak ten w okolicach Redy (czyt. w cholerę poziomic na mapie) wymyślać „autorskich wariantów”. Człowiek się uczy całe życie…

Kilkadziesiąt minut później rozpoczynamy nieśpieszną eksplorację sporej połaci lasu nad Wejherowem. Przecinka oczywiście „się skończyła”, a przedzieranie się przez krzaczory na dystansie kilku kilometrów to całkiem głupi pomysł. Kluczymy więc leśnymi drogami, które jako tako trzymają kierunek. Gdy wreszcie udaje nam się wydostać w pobliże PK spotykamy Leszka Hermana-Iżyckiego. Nigdy nie widziałem Leszka w akcji, poza tym nie wiem gdzie dokładnie jesteśmy więc zabieramy się za nim. Początkowo maszerujemy jakąś przecinką, ale wkrótce podążamy już po poziomicach, po paru minutach wychodzimy na PK. A ja zastanawiam się dlaczego ja tak nie potrafię?!

Później było już tylko zimniej. Za Wejherowem daję się nabrać mapie – według niej staliśmy na rozwidleniu dróg, asfaltowej i gruntowej. Skręciliśmy w asfalt. Kierunek się nie zgadzał – ale przecież to asfalt, to musi być to! Po 5 minutach stwierdziłem, że nie będę zaklinał rzeczywistości, idziemy złą drogą, po prostu ktoś gruntówkę wylał asfaltem. Tak też się okazało. Szybki powrót w dół i napieramy dalej. W okolicach PK4 mija nas potworna masa ludzi. Dosłownie dziesiątki, może setki. Oni wracają już z punktu, a my dopiero zmierzamy w tym kierunku. Dawno nie miałem okazji napierać w takim tłumie. Oczywiście, na początku zawsze jest gęsto ale szybko się przerzedza. Lubię ten spokój i ciszę. Ja, mapa i trasa. Pomyślałem, że takie turystyczne napieranie bez parcia na wynik to fajna sprawa, ale chyba nie dla mnie. Przynajmniej nie teraz (na zasadzie, że większość startów to ściganie, ale jeden czy dwa na sezon w opcji turystycznej jak najbardziej OK!). Nie zawsze mi wychodzi to ściganie, ale lubię czuć, że napieram na wynik. Czy to będzie miejsce w klasyfikacji czy czas, który mnie usatysfakcjonuje.

Zaczęliśmy marzyć o ognisku na kolejnym PK! Chcieliśmy się choć trochę ogrzać, z utęsknieniem czekaliśmy więc na kolejny punkt. Do piątki trafiliśmy bez pudła, ale tam czekało na nas wielkie rozczarowanie – ognisko wygasło! Dojście do PK6 na skróty kusi, ale w pamięci mamy niedokońca udany przelot na trójkę, bezpiecznie więc wybieramy wariant nieco okrężny, ale bezpieczny. Wreszcie zaczynam myśleć racjonalnie! To była trafna decyzja, bo nie mamy problemu ze znalezieniem punktu, no i jest ognisko! Rozsiadamy się wokół niego grzejąc wszystko co tylko można ogrzać. Siedzimy tak ze 20 minut i wcale nie uśmiecha nam się opuszczać tego przytulnego miejsca. Grzesiek zaczyna coś przebąkiwać o rezygnacji na półmetku, mówię tylko, żeby o tym na razie nie myślał, żebyśmy skoncentrowali się na dojściu na ten półmetek, a później to się zobaczy. Domyślam się jak to może się skończyć, ale wolę o tym nie myśleć.

Do kolejnego punktu mieliśmy do pokonania spory kawał drogi, bo aż 10 kilometrów. O dziwo, poszło lekko i prawie przyjemnie. Oprócz tego, że zrobiło się jeszcze zimniej, choć ponad lasem pojawiły się pierwsze promienie słońca. Dzień budził się do życia, ale to noc jeszcze rządziła w knieji. Wokół nas roztaczał się piękny widok na posrebrzony las, mróz postarał się o efekty specjalne! Z trudem jednak przychodziła mi kontemplacja rzeczywistości obok, przecież zamarzałem na kość! Jak w takim momencie zachwycać się przyrodą? W dodatku po postoju przy ognisku okazało się, że całe moje stopy to jedno wielkie odparzenie, nie wiem jak to się stało, bo nigdy jeszcze nie znalazłem się w takiej sytuacji, ale było to strasznie nieprzyjemne!

W okolicach PK7 motam się strasznie. Nic mi nie wychodzi. Na chwilę siadam nawet zrezygnowany na jakimś pniu, wymarzłem tak przez tą noc, że nie jestem w stanie się skoncentrować na mapie. Zresztą już przed rajdem moja uwaga podąża gdzie indziej, pisałem już o tym wcześniej – moim zdaniem koncentracja to klucz do sprawnej nawigacji, mi tego zabrakło na tym Harpaganie. Cofamy się kawałek i gdzieś z oddali Grzesiek dostrzega PK7. Stąd już tylko długie i monotonne zejście do bazy. Droga wlecze się w nieskończoność. Cierpię. Cierpię przez te odparzenia stóp, nie pamiętam już kiedy ostatni raz tak powłóczyłem nogami, chcę jak najszybciej to skończyć i oczywiście ani myślę o wyjściu na drugą pętlę. Decyzja o rezygnacji mojego kompana jest mi więc na rękę. W bazie padam na materac tak jak stoję, we wszystkim, i przez dwie godziny dochodzę do siebie. Oj, nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak umęczyłem, oj nie pamiętam!

Krótko pisząc, było fajnie! Mimo wszystko!

Jeszcze słówko na temat filmów, które miałem nagrać na Harpaganie. Domyślacie się co z nimi? Tak jest, nie chciało mi się! Co prawda na początku, tak mniej więcej do PK3 nagrywaliśmy krótkie wejścia z trasy, ale później, w tym mrozie, przestało mi się chcieć cokolwiek. Prawda jest taka, że jeśli nie ma się dobrze przygotowanego pomysłu na taki film wcześniej to trudno nagrać coś dobrego spontanicznie. Przynajmniej ja nie potrafię. Na pewno będę jeszcze próbował swoich sił na tym polu, ale chyba w nieco innej formule.


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



51 Responses to Harpagan 38: Relacja

  1. wujek mówi:

    Z PK5 do PK6 bardzo pomógł mi hol, taki mały kawałek „gumosznurka” do którego nie miałem przekonanie przed startem:) Wyjście na drugą pętle z powodu wychłodzenia w nocy byłoby mocno nieprzyjemne;)

  2. wikiyu mówi:

    zdecydowanie muszę jutro z rana przysiąść i napisać swoją relację, bo choć to dopiero mój drugi taki rajd i drugi harp to… mówię „brr” rześko było i to co ty opisujesz to wybryki, prawdziwe głupie rzeczy odwalane na trasie to dopiero przeczytasz u mnie 😛

  3. Krolisek mówi:

    a to ci niespodzianka 😉

  4. jip mówi:

    Kuerti, a czemu nie miałeś awaryjnego ogrzewacza? :/

    Waży to niecałe 50g, nawet w lato to wrzucam do plecaka. W razie czego wkładasz koło serca (a nie rąk – bo wtedy zimna krew trafia do serca, co może skończyć się nawet powikłaniami) i rozgrzewa cały organizm. Zapobiega wychłodzeniu, które wykańcza szybciej niż brak wody w organizmie. Tygodnia na tym nie pociągniesz, ale akurat te parę godzin by się ewakuować 🙂

  5. jip mówi:

    Zastanawiałeś się Grzegorz skąd te odparzenia stóp?

  6. pl mówi:

    Grzesiek – ja dzięki lekturze twojego bloga i porad w stylu „jak się ubierać” rozegrałem tego Harpa (jak na moje skromne możliwości oczywiście) po mistrzowsku. Na start założyłem spodnie i górę Dobsom R90. Pod spodem bokserki i koszulka craft pro zero. Dodatkowo zabrałem ze sobą cieniutki polar NB (100) i czapkę kominiarkę z polaru. Te „dodatki” założyłem na siebie dopiero koło PK4, kiedy już przeszliśmy z biegania/marszobiegania na marsz. Było mi IDEALNIE. Żadnego zimna, żandych dreszczy, nic. Chociaż nie – rękawiczki miałem za cienkie.
    Jeszcze cieplej ubrałem się na rower i też nie żałowałem. Dopiero w poniedziałek dowiedziałem się, że rano w Redzie było -4. Ale w Gniewowie które leży na poziomie ponad 100 m npm było pewnie z -6. Nie zapomnę widoku oszronionego pola o g 8 rano. Biało, aż „oczy bolą patrzeć” :))

  7. Mickey mówi:

    jip co to za patent z tym podgrzewaczem i dlaczego twierdzisz że podgrzewając ręce sprawiasz że zimna krew trafia do serce. Przecież to nie ma sensu. Czy ogrzewając ręce przy ognisku narażasz się na powikłania?

  8. jip mówi:

    Mickey, wiadomo że sam tego nie wymyśliłem, oglądałem na Discovery, był cały odcinek o badaniach nad wychłodzeniem. Okazało się, że dotychczasowe przekonania były błędne.

    Serce jako najważniejszy organ powinno być ogrzewane stopniowo i w pierwszej kolejności. Badacze pokazali taką jakby ogrzewaną kamizelkę na klatę i to był najwłaściwszy sposób. Ciepła krew z serca tłoczona była do zimnych rąk 🙂 Sposób tradycyjny, czyli do zimnej klaty, wtłaczamy przechłodzoną krew z podgrzewanych rąk do letniego serca, a potem ciepłą do zimnego serca, został określony jako ryzykowny i mogący powodować wstrząs, czyli udar. I co więcej – dużo mniej efektywny cieplnie. Filmowane było kamerami termowizyjnymi. Rozgrzewanie w tradycyjny sposób trwało dłużej.

    Wyobraź sobie, że jesteś wychłodzony i bierzesz na dworze prysznic z długim wężem i słuchawką na mrozie – najpierw z rury wyleci co? lodowata woda która tam była cały czas i się przechłodziła, na twoje już i tak letnie ciało – i masz szok termiczny, a dopiero potem leci gorąca, na twój przed chwilą schłodzony dodatkowo organizm – szok termiczny znowu. Dreszcze murowane (skąd my to znamy ze schronisk gdy prysznic leci jak chce 😉 ). Przy niestabilnym z wyziębienia organizmie – to może wystarczyć do kiepskiego końca.

    Pokazane było jak wychłodzenie w krótkim czasie może spowodować, że sprawny organizm stanie się zupełnie niewydolny. Jak ciało pragnąć zachować ciepłotę najważniejszych organów ogranicza i odcina przepływ ciepłej krwi do reszty.

    A przy ognisku ogrzewając ręce siłą ogrzewasz całe ciało też, no chyba że jesteś Dikembe Mutombo albo co najmniej Marcin Gortat 😉 Ale zgodnie z tym co badacze odkryli powinieneś je raczej trzymać w kieszeniach i chłonąć ciepło klatą rozpinając bluzę, a nie szybko przegrzewając same ręce. Oczywiście były to uwagi do wychłodzenia, na co dzień trzymając ręce nad ogniskiem przeżyjesz 😉

  9. Krolisek mówi:

    Jip, bardzo ciekawe to, co piszesz o wychłodzeniu i rozgrzewaniu się. Nie miałam o tym pojęcia, choć jakby się dobrze zastanowić, to faktycznie do marznących rąk i nóg krew dopływa w końcu z serca. Zastanawiam się tylko, co zrobić w przypadku, kiedy marną TYLKO ręce i stopy, a reszta jest bdb rozgrzana. Przykładowo teraz na rowerze miałam z tym duży problem – brak czucia w palcach (pomimo nieprzewiewnych rękawic i ochraniaczy na butach), a w tym samym czasie zdejmowałam z siebie jakiś polar, bo było mi za ciepło.

  10. rocha mówi:

    Zimą jeżdzę na rowerze w alpejskich scarpach na nogach i pełnych łapawicach od dziabek. Łatwo je zdjąć do przewracania mapy.

  11. jip mówi:

    Krolisek, wtedy sercu chyba nic nie grozi bo jest w pełnym komforcie cieplnym. To co napisał Radek – ciepłe rękawice, ciepłe buty, ciepłe skarpety, to wydaje mi się najlepsza opcja. Dzięki temu organizm nie zamknie zmarzniętych naczyń włosowatych by uniknąć wychłodzenia. I mniej ściskaj kierownicę 😉 poprawisz krążenie. Czy Twoje nieprzewiewne rękawice nie są czasem jednocześnie cienkie? tak samo buty? Aha i sorry za wcześniejszy przydługi wywód, ale wydał mi się pomocny :S

    http://ngt.pl/285,ogrzewacze-i-grzalki.html?p=productsShow&iProduct=285&iPage=1
    są jeszcze ogrzewacze chemiczne jednorazowe, cienkie jak plaster, np. Aptonia z Decathlonu, ok 5×7 cm,5 h ciepła, http://www.decathlon.com.pl/PL/5-ogrzewaczy-do-d-oni-52255838/

  12. Kuerti mówi:

    Żeby tradycji stało się zadość, Wujek, witaj na PK4 🙂 .

    Całkiem zapomniałem o tym holu 🙂 . Fajna sprawa, nie czuć obciążenia, a tempo na pewno jest szybsze.

    Wikiyu,

    W takim razie czekam na Twoją relację 🙂 .

    Krolisek,

    A z czym niespodzianka?

    Jip,

    Taką awaryjną ochroną przed zimnem jest dla mnie folia NRC, którą PRAWIE zawsze mam ze sobą. Waży mniej więcej tyle samo, a w takiej sytuacji jak ta na Harpie pomogłaby znacznie! Chemiczne ogrzewacze mam, ale trzymam je tylko na zimowego Bergsona. Do tej pory nie miałem okazji jeszcze tak przemarznąć na zawodach, kilka razy startowałem w zimie, ale o dziwo było mi cieplej niż w połowie października 🙂 .

    PL,

    Cieszę się, że chociaż Ty skorzystałeś na tych poradach, skoro sam autor ma problemy żeby wcielić je w życie 😉 . A tak poważnie, to był wypadek przy pracy, pierwszy raz mi się zdarzyło tak źle dobrać ubiór do warunków.

  13. jip mówi:

    Folia NRC jest ważna, ale chyba niezbyt nadaje się do napierania. Czemu? ponieważ to folia – zaczynasz się pod nią pocić, czyli z czasem wychładzać bardziej – oczywiście podczas ruchu, bo w spoczynku kondensacja jest dużo wolniejsza. Dlatego wychodzi mi, że ogrzewacz byłby lepszy w tej sytuacji. A idealny … byłby dodatkowy polarek 😛 za brak NRC już sam dałeś sobie po uszach 😉

    Z ciekawości, co miałeś na siebie konkretnie założone? Relacja ma tutaj braki 😉

  14. Krolisek mówi:

    Niespodzianka, bo wchodzę w nocy na pk4, a tam już relacja 😉 w dodatku ze zdjęciami.

    Rozważałam już przewiercenie podeszwy w starych butach trekingowych, żeby przykręcić sobie bloki. Swoją drogą, jeśli ktoś wie, gdzie można kupić jakieś fajne buty zimowe na rower (np. shimano takie produkuje, ale nigdzie tego nie ma), to podajcie proszę linka. Żeby było trudniej, to interesuje mnie damska rozmiarówka, a konkretnie 38-39.

    Rękawiczki rzeczywiście miałam ciut za cienkie, następnym razem biorę wypróbowany zestaw – 2 warstwy, cienkie polarkowe, a na to luźniejsze windstopery.

  15. PawelL mówi:

    Witaj Kuerti,
    Ten sam rajd, ta sama pogoda a moje odczucia są diametralnie różne. Na szczęście było -1,2 stopnie mrozu (o czym marzyłem przed startem) dzięki czemu błoto zamieniło się w miękką plastelinę, a piach i kamyki nie wpadały do butów. Kałuże w świetle księżyca na bezchmurnym niebie świeciły z daleko dlatego buty były cały czas suche. Rano piękny, biały szron na trawie i gałęziach błyszczał w wschodzącym słońcu. Nie było mokrych krzaczorów z których wychodzi się przemoczonym do suchej nitki. Po prostu idealna pogoda na rajd przygodowy.
    Ubrany byłem identycznie jak pl tylko jeszcze pod spodniami miałem leginsy.
    Mimo wszystko akurat na tych samych punktach straciłem najwięcej czasu. Na pk3 z 0,5 godziny i na pk7 ponad godzinę.

  16. Adamo mówi:

    ->Krolisek

    A moze pomyslec o ocieplaczach
    http://www.author.pl/www/produkt/?m=1&pk=%&id=175
    Mam te tansze i np przy kilku stopniach C jezdze w cienkiej skarpecie. TRoche slabo oddychaja i noga jest troche wilgotna ale za ta cene? Sa tez troszke za krotnie…
    A moze te?
    http://www.author.pl/www/produkt/?m=1&pk=%&id=2040
    Ogolnie jest tego sporo na rynku

  17. Krolisek mówi:

    dzięki za linki!
    pomyślę o neoprenie, moje ochraniacze są po prostu za cienkie (mają niby membranę i taki filc od środka – może to za mało, a o neoprenie słyszałam same pozytywy)

    „przy kilku stopniach” – to jeszcze da się jechać w czymkolwiek, problemem jest przejście przez zero 🙁

  18. Misiek mówi:

    Witam,

    nawet nie wiecie jak Wam zazdroszczę nawet tego „nieudanego” startu. Miałem opłacone wpisowe ale kontuzja uniemożliwiła mi start :(. Tak to jest jak tydzień wcześniej zachciało mi się przebiec maraton w Poznaniu. (Czas w końcu powiedzieć sobie – „nie jesteś już Marcin niezniszczalny”)

    Bardzo podobał mi się pomysł Autora, chciałem nawet z nim prowadzić ten tramwaj a tu „uklepana” na asfalcie, boląca stopa spowodowała konieczność przerwy.

    Najbardziej zazdroszczę tych porannych, oszronionych krajobrazów.

    Pozdrawiam i gratuluję wyników.

    Misiek

  19. Adamo mówi:

    ->Krolisek
    Kilka to bylo okolo 4-5 🙂 a moje buty kolarskie sa zdecydowanie przewiewne. Skarpetki cieniutkie jak do garnituru 🙂 ale welniane z tych grzejaco-oddychajacych. W grubszych np trekingowych ugotowal bym sie. Zalezy tez oczywiscie czy jedziemy po szosie czy tez w lesie i jak szybko. Zwroc tez uwage zeby kupic ocieplacze pasujace do butow MTB z wiekszymi wycieciami na protektor buta i odpowiednio wzmocnionym spodem.

  20. Kuerti mówi:

    Jip,

    Miałem na sobie cienkie leginsy Raidlight, bokserki z coolmaxu, a na górze: koszulka Craft Pro Zero – dość ciepła, na nią cienki golf z niezidentyfikowanego materiału, a na wierzch kurtka z gore-texu TNF. Buff na głowie i rękawiczki biegowe na rękach.

    Nigdy nie napierałem w NRC, więc nie mam pojęcia jakby to sprawdziło się w praktyce, szkoda, że nie przekonałem się na własnej skórze…

    Paweł,

    Dokładnie, te same warunki, a odczucia zupełnie inne. Oprócz ubioru i tempa dochodzi jeszcze subiektywne poczucie odczuwania zimna, mi zawsze wydawało się, że jestem dość odporny – ale chyba jednak nie…

    My na szczęście dużo nie traciliśmy na poszczególnych PK, na trójce może ze 20 minut. Za to sporo było takich 10-15 minutówek, które brały się niewiadomo skąd…

    Misiek,

    Szkoda, że Cię nie było! Wracaj do zdrowia! Niestety nikt z nas nie jest niezniszczalny, tylko dlaczego tak często wydaje nam się, że może jednak? 🙂 .

    Krolisek,

    Ja zimą jeżdzę tak: na buta nakładam ochraniacz przeciwwiatrowy, a na to jeszcze neopren. Nigdy nie narzekam na zimno 🙂 . Neopren to fajna sprawa.

  21. wlkp mówi:

    W środę kiedy lało i wiało napisałem sobie taki oto tekst – wymyśloną relację z Harpa.

    Mimo okropnej pogody na starcie pojawiły się tłumy. W strugach deszczu oczekujemy na sygnał startu. Na szczęście dostaliśmy mapy zabezpieczone w workach strunowych, bo w tych warunkach nie przetrwały by dalej niż do PK1. Kilku uczestników goni swoje mapy porwane przez silny powiew wiatru. No i wreszcie ruszamy. Usiłuję się przedrzeć do przodu przez ten tłum. Na razie jest nieźle biegniemy asfaltem, ale po chwili wbiegamy do lasu i zaczyna się błoto po kostki. Co prawda drzewa trochę chronią przed wiatrem, jednak co kawałek jest na drodze kilkumetrowe bajoro. Za PK1 spotykamy na drodze coraz więcej powalonych drzew. W niektórych miejscach przebieżność jest tak trudna, że właściwie nie ma różnicy czy idzie się drogą, czy na azymut. Drwale chyba nie uporają się z tym do wiosny. Na PK3 umieszczonym na wzgórzu wichura porwała namiot punktowym. Przestało nieco padać, ale wiatr wieje nadal. Do PK4 trzeba było dotrzeć przez otwarty teren pod wiatr. Momentami trudno było oddychać. W butach od godziny chlupie, ciekawe kiedy stopy się zmasakrują. Na PK5 punktowym jakimś cudem udało się rozpalić ognisko, ogrzewam się tu chwilę, ale zasuwam dalej aby się nie rozleniwić. Leśnymi duktami docieram do PK6 omijam slalomem powalone drzewa i porozrzucane gałęzie. Niestety podbicie PK6 jest nieco utrudnione, bo wichura przewróciła drzewo na lampion i trzeba się przedzierać między gałęziami do perforatora. Teraz już nie pada ale zrobiło się bardzo zimno nad ranem. Przy PK7 przeszywają mnie dreszcze i zgrzytam zębami. Spotykam tu kilka osób, które mówią że nie wyjdą na drugą pętlę za żadne skarby. Widać już światła, ale ostatnie 5km do bazy dłuży się niemiłosiernie. I wreszcie jest dopadam do termosu z kawą. Jeszcze nie wystygła. Szybko zmieniam skarpetki, buty i koszulkę. Dorzucam trochę prowiantu do plecaka, uzupełniam picie i w drogę. Z trzech kolejnych punktów nic nie pamiętam, ale w okolicach 12 spotkałem dwóch uczestników trasy rowerowej, którzy pchali rowery, bo nie mogli ujechać pod wiatr nawet na najłatwiejszym przełożeniu. Trzynastka umieszczona na plaży. Słychać jeden wielki ryk od zatoki. To nic że mam już zmasakrowane stopy, do mety zostało tylko 18km. Niestety znowu zaczęło padać. Prawdziwa nawałnica. Trudno określić co to było. Deszcz, śnieg, grad… po prostu woda we wszystkich stanach skupienia, poza niestety ciepłą parą. No ale na gorący prysznic jeszcze trzeba poczekać. Właśnie myśl o prysznicu pozwala mi jeszcze napierać, bo stopy to już jedna powierzchnia bólu i nie ma na mnie już nic suchego. Aby zaliczyć ostatnie dwa punkty trzeba przedrzeć się przez podmokłe tereny poprzecinane siecią kanałów. Poziom wody podniósł się miejscami tak bardzo, że niektóre groble są zalane. Aby dojść do PK15 musiałem przejść przez wodę po kolana. Teraz już tylko 5km i meta.
    Ciekawe ile z tego się sprawdzi:)

    Napisałem sobie to, aby podbudować się psychicznie i być przygotowanym na wszystkie trudności, jakie mogą mnie spotkać. Nie przewidziałem jednak wszystkiego, a poprawa pogody uśpiła moja czujność na niespodzianki. Wydawało mi się, że okiełznałem już setki, tymczasem dostałem prawdziwą lekcję pokory i ciągle się uczę.
    Miałem jechać sam, ale w czwartek wieczorem odnalazł mnie mieszkający w pobliżu napieracz, który chciał wreszcie ukończyć Harpa.
    W ten sposób zupełnie niespodziewanie zostałem… motorniczym. Pierwsza wtopa nawigacyjna przytrafiła nam się już w Poznaniu, po prostu wsiedliśmy nie do tego pociągu, co nam bardzo skomplikowało i wydłużyło podróż. Do bazy dotarliśmy znacznie później niż planowaliśmy. Nie było potrzebnego relaksu przed startem. Co prawda w bazie tryskałem humorem i optymizmem, ale zaraz zostałem sprowadzony na ziemię. Biegowe ciuchy zupełnie się nie sprawdziły. Do drugiego punktu byliśmy blisko czołówki, ale było mi coraz zimniej i zacząłem wybierać coraz bardziej pasywne warianty nawigacyjne. Szczytem lenistwa nawigacyjnego było przejście z PK3 do PK4 ulicami północnego Wejherowa i nieczynną linią kolejową do Orla. W Orlu zgubiłem kompas. Gdzieś w drodze do PK5 zamarzła mi rurka od camelbaka i przez kilka godzin nic nie piłem poza małym jogurtem. Idąc w większej grupie totalnie pogubiliśmy się w drodze do PK6. Prawie godzina w plecy, bo posiedzieliśmy jeszcze przy pierwszym ognisku na trasie. Mimo to o 7:40 dotarliśmy do bazy. Prawie godzina rozgrzewania się gorącą herbatką i w dalszą drogę. Dalej wybierałem pasywne warianty a czas uciekał. Gdzieś po drodze zgubiłem jeszcze rękawiczki i ratowałem się zapasowymi skarpetkami. Dodatkowo prowadząc grupkę do PK11 dołożyłem ekstra ze 3km. Na punkcie jeszcze grillowanie kiełbasek, które dostaliśmy od fajnych punktowych 🙂
    Gdy zostało niepokojąco mało czasu ruszyliśmy z moim pasażerem wreszcie porządnym tempem i dobrymi wariantami, ale kiedy na PK13 o 18:40 dokładnie obejrzałem mapę, stwierdziłem że nie zdążymy i obrałem kurs do zajezdni pomijając ostatnie dwa przystanki. Wychłodzenie odebrało mi zupełnie wole walki, a wystarczyłoby tak niewiele… jakiś polar do plecaka i termos z herbatą a wynik mógł być zdecydowanie lepszy. No cóż jak widać ciągle się uczę.

  22. Krolisek mówi:

    Podobne historie snułam w środę, gdy powrót z pracy do domu zajął mi ponad 2 godziny i prawie odmroziłam sobie stopy 🙂 i ciągle liczyłam na to, że znajdzie się jakaś wymówka, by nie jechać (nie ma to jak motywacja i mocna psycha).
    Wymówki ostatecznie nie było.
    Tymczasem pogoda okazała się zaskakująca i problemem była nie wilgoć i wiatr, lecz mróz.

  23. TMS_racer mówi:

    Cześć, widzę że pasażer na fotce wyposażony w Petzla RXP. Gorąco polecam tę czołówkę, mi łaskawie udało się ją dostać w Horyzoncie za 240 zł (luty 2008), może to dla niektórych szokująco dużo ale wg. mnie warto było, stałe 140 lumenów bardzo zmienia sytuację. Zresztą trochę tego sprzętu z upływem czasu już uzbierałem, może za jakiś czas „wystartuję” ze swoim mikro-blogiem 🙂

    Zdaję sobie sprawę że czołówka, jaka by nie była, sama na trening nie wyjdzie, Harpagana nie przejdzie. No właśnie, Harp… tutaj nie będę się rozwodził z relacjami. Kompletny brak mocy. Tak to jest, kiedy dosłownie 5 dni wcześniej skończyłem antybiotyk, który dostałem po 3-tygodniowej walce z infekcją. Usprawiedliwiam się ? A pewnie ! Ale zapowiadam krwawą wendettę, mam przecież mapę z TP, publicznie obiecuję ją poskromić „pewnego dnia” w pięknym stylu.

    Misiek

    jeśli jeszcze to czytasz, to życzę udanego powrotu do zdrowia. Miałem to samo (?) po H-37, trzy miesiące „inwalidztwa”. Moje wskazówki, które polecam jeszcze zweryfikować, bo przecież nie mam pojęcia, co to za kontuzja:
    – gdzie tylko możesz, przemieszczaj się rowerem,
    – jeżeli chodzisz, podpieraj się kijkami, chociaż nie wiem czy na tym etapie to cokolwiek zmieni,
    – polecam krioterapię,
    – basen,
    – tzw. „kledzikowe” ćwiczenia na mięśnie stabilizujące kolano (na bieganie.pl w sekcji „zdrowie” są przykładowe filmy wideo).

  24. Adamo mówi:

    A moze warto korzystac z serwisow pogodowych?
    Np.
    http://new.meteo.pl/
    i z przykladem dla Poznania dane z jednej ze stacji meteo.
    http://www.wunderground.com/weatherstation/WXDailyHistory.asp?ID=MAS410
    i ogolnie prognoza:
    http://www.wunderground.com/cgi-bin/findweather/getForecast?query=52.413%2C16.892

    Obydwa serwisy wykorzystuje np. przed treningiem szczegolnie w sezonie zimowym. Troche zdolnosci analitycznych, sprawdzenie na wlasnej skorze trafnosci poprzednich prognoz pozwala ocenic tendencje w zmianach temperatury, opadow itp. w najblizszych godzinach kiedy jestem na treningu.
    Tutaj serwis bardziej ogolny i mniej dokladny.
    http://www.weather.com/outlook/travel/businesstraveler/tenday/PLXX0040?from=36hr_topnav_business
    Z serwisow dla ludu na podstawie dwuletniej obserwacji stwierdzam duza przydatnosc:
    http://pogoda.interia.pl/miasta?id=11875

  25. jasiekpol mówi:

    Taki doświadczony napieracz i takie szkolne błędy 😉

    Złota zasada „łatwiej się na trasie rozebrać niż ubrać gdy nie masz w co”

    Napisz mistrzu ile stopni miała woda w camelu w momencie startu i jak był zabezpieczony przed wychłodzeniem ?????

  26. Kuerti mówi:

    Wlkp,

    Pisanie relacji przed startem, tego jeszcze nie robiłem, muszę spróbować! 🙂

    Z tym przejściem pomiędzy PK3 a PK4 to nie był głupi pomysł, w lesie mało co się zgadzało, więc bezpieczny wariant wcale nie musiał być dłuższy czasowo, zwłaszcza jak ktoś biegł, czy podbiegał.

    Na wodę w rurce jest patent, trzeba ją cały czas wydmuchiwać. Tak, żeby nic nie zostało. Mi na szczęście camel nie zamarł ale nie odczuwałem prawie pragnienia, oczywiście to mogło być złudne, ale mało co piłem.

    Trochę pokory zawsze się przydaje 🙂 . A porażki uczą nowych rzeczy, wiec głowa do góry, następnym razem będzie lepiej!

    TMS_racer,

    Szkoda, że ta czołówka nie miała swojej premiery nieco wcześniej, rok temu kupiłem MYO XP, na razie więc nie planuje jej zmieniać. Mam inne wydatki na głowie, ale pewnie za kilka lat przesiąde się na lepszy model.

    Powodzenia w zemście 🙂 .

    Adamo,

    Przecież wiedziałem, że będzie zimno 😉 . Tu nie chodzi o brak informacji a głupotę w najczystszej postaci (bez żadnych domieszek 😉 ).

    Przed wyjściem na rower zawsze sprawdzam kierunek wiatru. Nie uśmiecha mi się jeździć pod wiatr. Zawsze staram się tak dobrać kierunek, żeby jechać z bocznym.

    Dzięki za linki.

    Jasiekpol,

    To do mnie czy Wlkp? Jesteśmy tylko ludźmi. Wszyscy popełniamy błędy. Niestety…

  27. jasiekpol mówi:

    Do Ciebie zapytuje ile miała woda stopni ?

  28. Kuerti mówi:

    Pierwsze łyki z rurki to woda bardzo zimna, nie mam pojęcia ile miała stopni. Ale to, co leciało ze środka bukłaka było jedynie chłodne. Nie miałem problemów z zamarzającą wodą, po prostu nie chciało mi się pić.

  29. jasiekpol mówi:

    Taaaa, ale nie do tego piję…., ja na rajdach jesienno zimowych zawsze na starcie mam w camelu temperaturę około 60-70 stopni, jak owinę nrc to po godzinie spada mi do około 50 stopni, co daje mi przez 3-4 godz grzanie z samego napoju. Do tego PIJĘ 😉

  30. Kuerti mówi:

    Aha, o to chodziło!

    Niezły patent, na stricte zimowy rajd na pewno się przyda!

  31. Krolisek mówi:

    tak, dobry patent, ja do bidonu wlałam rano wodę, która nocą była w samochodzie, nic dziwnego, że zaraz zaczęły się w niej tworzyć śliczne przestrzenne kryształy (niezły bajer z przezroczystym bidonem, bo można sobie oglądać wszystkie stany skupienia), ustnik zamarzł jako pierwszy, ale pić mi się chciało i tak

  32. Kg mówi:

    Kuerti, a jak tam ROLKI?? byłeś?

  33. Krolisek mówi:

    muszę przyznać, że zazdroszczę Kuertiemu „przypominacza”, żeby mnie ktoś tak zamęczał o bieganie… 😉

  34. Adamo mówi:

    ->Kuerti

    Ja tez kiedys ubieralem sie za lekko. Przypominaja mi o tym czasami moje kolanka:)

    Nie zawsze sie da ale ja staram sie robiac petle zaczynac i konczyc z np. wiatrem bocznym/w plecy Chodzi o to, ze przy czolowym czlowiek na poczatku moze sie za bardzo ujechac. Podobnie na koncu treningu kiedy jest schlodzenie a tu trzeba cisnac pod wiatr.
    Dlatego zima najlepiej jezdzic w lesie (i niestety zeskorobywac kilogramy blota co trening 😉

    Pewnie juz bylo a jesli nie to moze umiescisz wpis dot. patentow ubraniowych na zime. Chetnie sie podziele w dyskusji swoimi z czasow kiedy ocieplaczy i superhiperodziezy po prostu nie bylo. I sam dowiem sie czegos nowego.
    Jeden z nich to gazetka (najlepiej ta drozsza z kredowego papieru na kolanka :))

  35. jip mówi:

    To rzeczywiście poszedłeś na bardzo lekko, bardziej na rozbieganie niż setkę. Zabierz NRC na najbliższy trening, przekonasz się, no i podzielisz doświadczeniem 🙂 Albo, na te … jak im tam …. już wiem … ROLKI 😉

  36. Kuerti mówi:

    Kg,

    W końcu nie zniosę tej presji i pójdę na te rolki, no! Na razie się kuruję i czekam na Forerunnera, jak wyzdrowieje i dostanę nowy pikny zegarek to idę na rolki. Prześlę dokładne dane 🙂 .

    Krolisek,

    O! Takim „stręczycielem” to ja mogę zostać, ale zobaczysz jak później ciężko się tłumaczyć 😉 .

    Adam,

    Te zimy, które mamy w ostatnich latach są dość przyjazne, pamiętam tą z 2006 roku i mrozy poniżej 20 stopni. Wtedy to była zabawa! 🙂 . Jeździłem opatulony w jakieś szaliki, buty trekingowe i co tam jeszcze miałem. Fakt faktem w tym czasie nie posiadałem zbyt wiele sprzętu, więc i ratować trzeba było się tym, co pod ręką…

    Zimą mtb? A co z kontrolą tętna? U mnie zawsze trening w terenie to drugi zakres. Zresztą z tego, co słyszałem to nawet topowi kolarze mtb większość czasu spędzają na szosie…

    Jip,

    Chyba poczekam na kolejnego takiego Harpagana aby przetestować NRC w ruchu 🙂 .

  37. wlkp mówi:

    Tak sobie myślę, że nie powinno się zbyt długo nosić w sobie traumy a w moim i Kuertiego wypadku traumy związanej z przemarznięciem. Najlepszym na to sposobem jest zmierzenie się z nią. Doskonałą do tego okazją będzie Skorpion. Środek zimy, ściana wschodnia, może być naprawdę zimno i ciężko. Dwa lata temu ukończyła tylko jedna osoba.
    W związku z tym przydałby się faktycznie wpis dotyczący ubrania się na takie warunki, no i oczywiście komentarze specjalistów. Najlepiej odpowiednio wcześniej aby można zdążyć zebrać kasę na potrzebne gadżety i gdzieś na treningu je jeszcze przetestować.

  38. hiubi mówi:

    Czy w tych neoprenowych ochraniaczach na buty da się jeździć także w zwykłych butach, czy tylko w espedach?

  39. Kuerti mówi:

    KURWA! Az.pl mnie wkurwa 🙂 .

    Znowu co?? majstruj

  40. Kuerti mówi:

    No i klops, nie wiem jak poprawi

  41. Krolisek mówi:

    grozba zadzialala i poszlam biegac, naprawde i nawet mam swiadka 😉 (na wszelki wypadek nie uzywam pl literek, ale teraz juz tylko w ostatnich komentach sa wysypane, a wczesniej byly we wszystkich)

  42. Adamo mówi:

    Kuerti,

    „Zimą mtb? A co z kontrolą tętna? U mnie zawsze trening w terenie to drugi zakres. Zresztą z tego, co słyszałem to nawet topowi kolarze mtb większość czasu spędzają na szosie…”

    Dokladnie kolarze MTB sporo jezdza po szosie ale i kolarze szosowi (przynajmniej dawniej) spedzali zime w lesie a wczesna wiosna startowali treningowo w przelajach.
    Oczywiscie na szosie latwiej kontrolowac tetno ale zima robimy baze, sile ogolna, sprawnosc w pierwszym zakresie. Spokojna jazda w terenie plaskim ale oslonietym od wiatru „i zimna” to jest to. Dla formy i zdrowia. Miekkie przelozenia.Czasami tez jazda na ostrym kole. Szosowcy nawet biegaja z rowerem na plecach podbiegi na petli przelajowej.
    Chodzi o to ze na szosie tulow tak intesywnie nie pracuje. Zima wiec jest czas kiedy w lesie angazujemy male, zaniedbywane miesnie.
    Zauwaz ze w bieganiu (biegi uliczne, bieżnia) o tej porze roku tez sa polecane krosy w terenie urozmaiconym.
    U mnie paradoksalnie na szosie jestem wstanie wskoczyc na wyzsze tetno. Na plaskiej i wyboistej drodze mimo wszytsko sa momenty gdzie trzeba przyhamowac. Na szosie kreci sie jednak non stop.
    Przy mrozach jazda w lesie, gdzie na odkrytym terenie przy wietrze odczuwalana temperatura jest bardzo niska, jest po prostu zdrowsza.

    p.s. A w ogole to jest to ten czas w cyklu treningowym gdzie mimo zimna ma byc jak najwiecej fun 🙂 Czym spokojniej ale sytematycznie tym wieksza baze zbudujemy na styczniowe/lutowe drugie zakresy. Silownia/hala dwa razy w tygodniu tez nie pozwala zbytnio tylka przymrozic 🙂 a rowniez stanowi baze dla miesni ktore zaniedbujemy w sezonie

  43. Adamo mówi:

    ->hiubi

    „Czy w tych neoprenowych ochraniaczach na buty da się jeździć także w zwykłych butach, czy tylko w espedach?”
    Jesli buty sa w miare smukle jak kolarskie to da sie zalozyc ale…
    Chodzi o to ze ochraniacze to takie papucie ktore maja wyciete w czesci podeszwowej otwory na blok spd i protektor piety. Jezdzac w zwyklych butach po krotkim czasie poobcierasz/porwiesz spod ochraniaczy o krawedzie pedalow. Dodatkowo stopy moga sie slizgac na pedalach

  44. jip mówi:

    Do ocieplania camela, Deuter ma w swojej kolekcji właśnie takie coś za ok. 50 zyka. Ja piję i tak z butelki 😉 http://bakosport.pl/katalog/deuter/produkt/streamer-thermo-bag-3-0

  45. Marek mówi:

    Ja do ocieplania bukłaka używam reklamówki na mrożonki.Sprawdziłem na tegorocznym Skorpionie gdzie w nocy było podobno poniżej -20. Bukłak nie zamarzł 🙂 Wydaje mi się że znaczenie ma też umiejscowienie bukłaka. Nie które plecaki mają go tuż przy plecach inne maxymalnie na zewnątrz.
    Problem miałem z zamarzającą wodą w rurce ale nauczyłem się radzić sobie z tym, zamiast wdmuchiwać powietrze, podnoszę rurkę do góry i naciskam ustnik. Wtedy płyn opada sam, wcześniej jak wdmuchiwałem po kilku razach miałem takie ciśnienie w bukłaku że płyn leciał prawie jak z psikawki na lejka.

  46. wujek mówi:

    Na nocnej masakrze w 2008r obrany byłem identycznie jak teraz na harpie. W grudniu nie byłe mi zimno na trasie, czasami trochę za ciepło, mimo że ciągle maszerowałem a nie biegłem. Na harpie był po prostu koszmar:)

    TMS_racer;
    Myo RXP jest dobrą czołówką, ale obecnie nie kupiłbym jej:) Można za mniejszą cenę mieć XP, która jest wystarczająca do napierania i biegania.
    Myo RXP posiada te 140lumenów, ale jest to wartość chwilowa i dla „świeżego” źródła zasilania. Poziom ten nie posiada stabilizacji i pożera dużo energii. Można mieć bardzo mocne światło do napierania i biegania, ale
    trzeba zaopatrzyć się w kilka kompletów akumulatorów podczas dłuższego użytkowania;) Największą wadą jak dla mnie, jest budowa rozpraszacza światła. Gdy jest opuszczony, część światła jest odbijana i oślepia użytkownika:(
    Swoją RXP używam razem z akumulatorami Eneloop i jest to dobre połączenie jeśli chodzi o czas świecenia (ok 2godz. 30min na 8 poziomie:D ). Da się nawet na tym jeździć w miarę komfortowo na rowerze.

    Jasiekpol;
    jak smakuje woda, która ma 60-70 stopni zamknięta w kamelu? Czy po jakimś czasie nie czuć smaku i zapachu tworzywa lub czy nie smakuje ona jak gotowana, na skutek utraty gazów? Z owijaniem folią NRC dobry pomysł, wypróbuję niedługo:) Ale np do przewożenie mrożonek się nie nadaje; po 2 godzinach wszystko rozmrożone:D

  47. jasiekpol mówi:

    wujek – samej wody nie pije 😉 zwykle jakieś minerały, troche rumu 😉 dla psychy i można śmigać.

  48. Kuerti mówi:

    Co do wpisu o ubieraniu się… kiedyś pisałem o tym, tyle że opis tyczył się ubioru treningowego. http://pk4.pl/?p=293 .

    Chyba faktycznie przydałaby się powtórka przed kolejną zimą, może ktoś chciałby spróbować opisać swoje doświadczenia? Ja nie chcę się powtarzać.

    Może Adamo? Chętnie poczytałbym Twoje wspomnienia!

  49. Adamo mówi:

    Kuerti,

    Niestety nie mam daru pisania dlugich artykulow ale postaram sie zebrac moim zdaniem najciekawsze porady.

    1)W dzienniczku warto zapisywac warunki pogodowe i zapamietac lub zapisac zgrubsza w co sie bylo ubranym.
    Przez porownanie bardzo szybko nauczymy sie na wlasnych błedach i wypracujemy swoj system

    2)Chronimy podwojnie stawy bo na nich jest najmniej tkanki tluszczowej. STosujemy:
    -specjalne ocieplacze (ostatnio bylo cos takiego za grosze w Lidlu)
    -stare kawalki leginsow itp.
    -na rower na kolana 2-3 arkusze papieru kredowego (tak szybko nie rozpada sie)

    3)Glowa jest bardzo wazna-tutaj warto zainwestowac w polarowa czapke lub inna z syntetyku dedykowana do jazdy rowerem/biegania. jest tego na rynku pelno za kilkadziesiat zlotych. Dwie czapki na rower-czemu nie?

    4)Rekawiczki (tu niestety czeka mnie zakup) jednak jesli nie chcecie pozniej narzekac na bolace stawy dbajcie o dlonie. Tutaj spocone dlonie a cieple nie sa duzym dyskomfortem a zdrowie jest najwazniejsze. Kiedys musialy wystarczac duze i tanie „narciary” kupione na rynku. Bylo mokro ale cieplo 🙂

    5)Gardlo. Golf, buff (mam od roku i polecam – zawsze mozna go wlozyc w kieszen i wlozyc pod czapke jak bedzie zimno). U mnie gardlo to punkt zapalny procesu przeziebienia. Zaczyna sie drapaniem pozniej pobolewa a konczy tygodniowym katarem. Niby ok ale komfort i wydolnosc spada.

    6)Stopy/Rower. Pod „zbyt zimne” ocieplacze mozna zalozyc na buta stara gruba skarpete z wycietym otworem na bloki w podeszwie. Ogolnie lepiej je przegrzac lekko niz zmrozic. Jak myslicie co sie stanie na bieganiu z przemrozonym na rowerze achilesem?

    7)Stopy/bieganie. Tutaj zawsze wystarczyla mi grubsza skarpeta. Ogolnie na bieganie jest stosunkowo latwiej ubrac sie niz na rower

    8) Jesli chodzi o nogi to idealne sa leginsy. Na rower produkuja tez takie z wiatroszczelnym przodem szczególnie na kolanach. Zawsze mozna/nalezy jednak (jak pisalem wyzej) ocieplic dodatkowo stawy kolanowe. Na rower mozna zalozyc pod spod leginsy biegowe. Posilkowac sie zwyklymi a najlepiej termoaktywnymi kalesonami.

    9)GORA
    – jesli biegamy na petli mozna zostawic bluze i szybsza czesc treningu przebiec lzej ubranym
    najczesciej dobiegamy wtedy do lasu a tam juz tak mocno nie wieje.
    -reszta juz jest wlasciwie znana. Odziez termoaktywna latwo dostepna. Ubieramy sie na cebulke, chronimy gardlo i dol plecow.

    10) Rok temu kupilem sobie bidon/termos na rower. Polecam. Teraz i wczesniej do zwyklego zawsze wlewalem cieple plyny. Uwazam tez ze picie zimnego napoju to jedna z bezposrednich przyczyn bolu gardla i tygoniowego przeziebienia. Mozna wziac z soba banana ktory w kieszonce nie zamarznie, nie podrazni gardla a tez ma sporo wody. Wlozona jako jedna z warstw letnia koszulka/bluza kolarska pomiesci nasze zapasy pozywienia a nawet bidon a cieplo naszego ciala zapewni im temperature 30kilku stopni

    11) Twarz. Tlusty krem ktory w kazdej aptece powinni doradzic. Kiedys z koniecznosci pare razy posmarowalem twarz olejem rzepakowym 🙂

    Posumowujac. Lepiej ubierac sie troche za cieplo niz za zimno. Po latach zawsze to wyjdzie. Najlepiej zas ubierac sie idealnie 🙂 a temu sluzy systematyczne zapisywanie warunkow panujacych podczas treningu.
    Mozna tez testowac wyjscia awaryjne np. lekko rozpiac bluze ale wtedy musimy miec pod spodem cos chroniacego gardlo. Dodatkowy buff w kieszeni (a nawet czapka na pierwszych treningach rowerowych) tez sie przyda.
    Nie wyrzucajcie tez starych letnich leginsow i ogolnie letniej odziezy. Na zime pod spod beda jak znalazl.
    Wybieramy tez na trening miejsca osloniete od wiatru gdzie roznica w temperaturze odczuwalnej a tej mierzonej standardowo przez stacje meteo moze wynosic nawet 10 stopni.
    Polecam tez po kazdym treningu dotykiem sprawdzic temperature stawow kolanowych. Jestem przekonany ze zdziwicie sie ze mimo tego ze byliscie spoceni kolana sa stosunkowo zimne.

  50. Miętus mówi:

    cóż, my też na Harpaganie się troszkę pogubiliśmy i przez to skończyliśmy pierwszą pętlę po 8 i wyruszanie na drugą nie miało za wielkiego sensu, szczególnie, że nikt nie wykazywał wielkiego entuzjazmu do kolejnych 12 h zasuwania i nawigacji. nikt z nas nie zmarzł ( branie zawsze czegoś do plecaka ). jedną rzecz mi pokazał Harpagan – dobrze, szybko zrobione pierwsze 30km w ogole nie swiadczy o tym, że ma się jakiekolwiek szanse na ukończenie. do zobaczenia na wiosnę na Harpaganie

  51. Kuerti mówi:

    Miętus,

    Pamiętam jak kończyłem swojego pierwszego Harpagana to do samego końca nie byłem pewien czy mi się uda zmieścić w limicie, Harpagan taki już jest 🙂 .

    Powodzenia i do zobaczenia na wiosnę!

    PS. Jak poznać Miętusa? Po papierku? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA