Kuertiego przypadki no image

Opublikowany 16 kwietnia 2010 | autor Grzegorz Łuczko

3

Biegowy tryptyk. Część trzecia.

„Uwielbiam te końcówki. Nogi same niosą, a meta przyciąga!”. Pierdolę te końcówki. Nogi bezwładne, a meta jawi się jako coś niemożliwego do osiągnięcia! Do mety półmaratonu poznańskiego zostały mi raptem 2 kilometry, ale nie pamiętam już tego miłego uczucia na krótko przed końcem, doświadczanego w Ulanowie, Gryfinie, nad Maltą, pod Turbaczem i w dziesiątkach innych miejsc. Nie pamiętam, bo nie mam sił pamiętać. Nie mam sił na nic. Nogi ciężkie, jak z ołowiu, wbijają się w asfalt powodując ból, a w żołądku robi mi się niedobrze po każdej próbie przyśpieszenia.

Te próby i tak są z góry zdane na porażkę, przecież i tak nie mam sił! Najchętniej zszedłbym z trasy, ruzcił się na jakiś trawnik i tak leżał, mógłbym nawet tam umrzeć, przynajmniej nie musiałbym dalej biec. Zaraz, nie biegać? Już nigdy?! To dobra myśl! Postanowione, na 4 kilometrze przed końcem postanawiam – koniec z bieganiem, dziś będzie ten ostatni raz, ostatni, kurwa, wysiłek i nigdy więcej!

Start. Około 2500 biegaczy. Stoję gdzieś z przodu, przy sektorze na 1:30. Nie mam tak ambitnych planów, celuję w 1:32, ale wolę być bliżej startu, nie chcę się przepychać przez cały ten tłum i tracić niepotrzebnie siły. Założenie było proste – pokonać każdy kilometr po 4:20. 2 tygodnie wcześniej nabiegałem na 10 kilometrów 41:14, teraz każdą dziesiątkę chciałem polecieć po 43:20, czyli 2 minuty wolniej. Powinno się udać!

Stoję, lekko poddenerwowany, w tym tłumie biegaczy i niecierpliwie czekam na start. Czuję podniecenie, za chwilę ruszymy, a ja ze zdziwieniem stwierdzam, że mi się podoba, podoba mi się ten moment tuż przed. Wygląda na to, że już się przyzwyczaiłem do tego stanu… Zaraz ta rzeka ludzi ruszy żwawym nurtem w kierunku miasta, ale tymczasem wszyscy wyczekują na końcowe odliczanie… Wreszcie jest.. 10,9..3,2,1! Start! Spokojnie, tylko spokojnie, uspokajam się w myśli.

Biegniemy lekko w dół, muszę zwalniać, żeby trzymać założoną prędkość. Z początku myślę, że jest dobrze, ale już po kilku kilometrach wiem, że jestem w słabszej dyspozycji niż 2 tygodnie temu, gdy nabiegałem te 41 minut na 10 kilometrów. Na razie jednak trzymam się planu i każdy kilometr pokonuję w planowanym tempie. Bieg w centrum jest przyjemny, co rusz pojawiają się jakieś zespoły muzyczne, jest trochę kibiców, można obejrzeć miasto niejako od środka. To wszystko odwraca uwagę od wysiłku.

A ten niestety z każdym kilometrem przybiera na sile. Mijam 10 kilometr – jest dobrze, 43 minut i kilkanaście sekund, czyli tak jak miało być. Później jednak zaczynam delikatnie słabnąć, tętno idzie w górę, a nogi stają się cięższe – czyżby cała ta, tak starannie zaplanowana akcja miała się nie udać? Przecież wszystko wydawało się takie proste!

Mijam 15 kilometr i już wiem, że jest źle. Tempo spada, o kilka, kilkanaście sekund na każdym kilometrze. W dodatku biegnę pod wiatr. Nie widzę już tych tłumów ze startu, ledwie kilku zawodników przede mną, nie biegnących nawet w grupie, każdy walczy sam. Za siebie się nie oglądam – nie mam już na to sił. Od 16 kilometra zaczynam regularną walkę z samym sobą. Mam dość tego biegu, zacząłem jednak za mocno…

Tracę coraz więcej czasu na każdym kolejnym kilometrze, w myślach żegnam się już z 1:32 i zastanawiam się nie tylko ile czasu stracę, ale czy w ogóle dobiegnę do mety. Przez głowę przetaczają się myśli o rezygnacji – ale na szczęście cały czas biegnę. Jest ciężko, ale biegnę, to najważniejsze, a przecież z każdymi 100 metrami jestem coraz bliżej mety!

Nie myślę już w ogóle o ściganiu, odpuszczam sobie i konkurentom na trasie. Chcę mieć to już za sobą! Jeszcze 2 kilometry… Najgorsze już za mną, wciąż mnie wszystko boli i mam dość, ale to już tylko 2 kilometry! Być może najgorsze w życiu, ale te ostatnie… Próbuję wykrzesać z siebie jeszcze choć odrobinę silnej woli i przyśpieszyć, ale szybko się poddaję, nie wycisnę z siebie już nic więcej. W oddali majaczy meta. Krótki zbieg i ostatnia prosta..

Zegar pokazuje – 1:33:16! A więc nie straciłem tak wiele! Jestem wypruty, ale i zadowolony, nie udało się zrealizować planu, ale przecież poprawiłem swoją życiówkę o 7 minut! Na pewno jeszcze wrócę na półmaratońską trasę, żeby pokonać ten dystans poniżej 1:30…


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



3 Responses to Biegowy tryptyk. Część trzecia.

  1. borman mówi:

    Po biegu wyglądałeś bardzo rześko, mimo przebycia „drogi przez mękę”. I zastanawiam się czy aby, moje gadulstwo, tej drogi nie wydłużyło 😉
    Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję wyniku.

  2. Kasia mówi:

    Hejo

    Ja KataŻona z przypadku – w Poznaniu pewnie oglądałam Twój zadek. Bardzo przyjemnie się czyta, że ktoś też się zmęczył (?!) 🙂 Pozdrawiam serdecznie i życzę jeszcze wielu innych, równie udanych startów!!!

  3. Kuerti mówi:

    Witaj na PK4 Kasiu!

    Zmęczyłem się, zmęczyłem, bez dwóch zdań.

    Katażona? – o co chodzi? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA