Opublikowany 9 września 2007 | autor Grzegorz Łuczko
0W poszukiwaniu utraconej motywacji
Ostatnich kilkanaście dni odpoczywałem od treningu. Przyczyną wcale jednak nie był brak motywacji, ani nawet zwykłe lenistwo – czułem się strasznie słabo, organizm chyba dopomniał się o przerwę. Czekając z ustęsknieniem na powrót na biegowe ścieżki i rowerowe trasy miałem sporo czasu aby pomyśleć o motywacji, a raczej jej braku.
Bo czasem tak jest, pewnie każdemu z Was zdarzyło się to kiedyś, że trening przestał sprawiać przyejmność. 15 kilometrowe wybieganie albo 60 kilometrowa przejażdzka rowerowa, które zwykle kończyliście z uśmiechem na ustach nagle zamieniają się w istną gehenne i maraton z cyklu „ile jeszcze zostało do końca?”. Cały nasz misterny plan załamuje się, co robić?
Zwykle w takich chwilach starałem się „przetrzymać” i trenować dalej. Liczyłem, że po prostu mi przejdzie i znowu „zaskocze”. Sposób to wielce okrutny, bo i pomęczyć trzeba się sporo. Ostatnia przymusowa przerwa naprowadziła mnie na zgoła odmienne rozwiązanie. Nie chce nam się trenować? To nie trenujmy! Tak po prostu. Zróbmy sobie przerwę, zaplanujmy z premedytacją tydzień wolnego.
Tydzień to chyba najodpowiedniejszy okres czasu, w sam raz na odpoczynek, ale na tyle nie długi, że naszej formy nie będziemy musieli odbudowywać miesiącami. Siedem dni to też czas, w którym powinniśmy poczuć głód treningu. Od paru dni liczę, że to już właśnie TEN dzień kiedy zacznę trenować. Myśl ta sprawia mi ogromną frajdę, układam plany na nowo, dodaje jakieś nowe elementy do treningu. Mam nowe siły na podjęcie nowych-starych wyzwań.
Niebezpieczeństwem takich przemyślanych przerw może być dłuższa już zupełnie nie wymuszona absencja od treningu, może nas po prostu ogarnać lenistwo. Ta uwaga jednak tyczy się tylko osób, które niedawno zaczęły swoją przygodę z trenowaniem i tak naprawdę nie są pewne czy to jest właśnie to, co chcą dalej robić. Ja zanim przekroczyłem ten moment bardzo często zawieszałem treningi, traciłem zupełnie motywację do biegania.