Trening w kwietniu
Kwiecień to nie był dobry miesiąc. Stoję przed koniecznością zrewidowania moich założeń na ten sezon…
Myśl jest zawsze taka sama: „następnym razem będę doskonale przygotowany”, tylko dlaczego wszystko zawsze się tak brzydko pierdoli? Gdzieś jest błąd a ja nie potrafię go zlokalizować. Problem polega na tym, że nie jestem w stanie regularnie trenować (w takim sensie, że każdy kolejny trening na przestrzeni powiedzmy 3 miesięcy sprawia, że moja kondycja idzie w górę, tak żebym na koniec tego okresu był w najlepszej dyspozycji) przez dłuższy czas. Wykluczam lenistwo, nie mam problemu z motywacją, nie muszę zmuszać się do wychodzenia na treningi. Prawdopodobnie aplikuje sobie zbyt wielkie obciążenia, które powodują moje czasowe wytrącenia z rytmu treningowego.
Pamiętacie jak po BWC byłem na siebie bardzo zły (napisałbym, że byłem wkurwiony, ale przekroczyłbym liczbę bluzgów na wpis, która wynosi sztuk jedną 😉 ) bo zbyt wcześnie zacząłem wykonywać mocne treningi? Od tamtego czasu wiele się nie zmieniło. Nadal nie mogę złapać rytmu. Zresztą sam na własne życzenie rzucałem sobie kłody pod nogi. Najpierw start w Wertepach, obiecałem Piotrkowi Sz. start i nie mogłem tak po prostu zrezygnować. Później była Rumunia i 2 tygodnie bez treningu (w tym czasie pochodziłem trochę po górach, policzyłem to w poczet treningu wytrzymałościowo-psychicznego, ale na na trening stricte biegowo-rowerowy ten epizod chyba nie będzie miał zbyt wielkiego wpływu?) a za kolejne 2 czeka mnie arcytrudna przeprawa na Zamberlan Adventure Trophy. To wszystko to są fajne rzeczy, no ale albo się trenuje i marzy o wynikach albo robi tysiąc innych rzeczy. Jest tak czy mam jakieś inne okulary, przez które oglądam świat?
No dobra, ale wróćmy do kwietnia. Bida była w skrócie mówiąc. Jakieś 170 kilometrów wybieganych (z czego ok. 30km na Wertepach), a rower… No aż mi głupio pisać, na rowerze byłem jeden raz, jeden jedyniutki i to tylko na zawodach… Z tego, co pamiętam to coś ok. 80-90km. I to wszystko, perspektywa grubo ponad setki kilometrów po górach wydaję się być lekko przerażająca. Pocieszam się, że Petro, z którym będziemy walczyć na trasie od BWC na rowerze jeszcze nie był, ale on sobie poradzi! A ja? No cholera, muszę, nie mam wyjścia!
Wspomniane rumuńskie trekingowanie powinno mi wyjść na dobre. Czuję, że wytrzymałość jest. A ten wyjazd dodatkowo wzmocnił mnie psychicznie. A przecież psychę też trzeba trenować. Kwiecień dał mi sporo do myślenia. Już wcześniej o tym pisałem, muszę jasno określić swoje oczekiwania wobec rajdów. Obecnie jestem nieco rozdarty pomiędzy rajdy, góry, podróże i całą tą resztę. Muszę sobie to jakoś ładnie poukładać. Po ZAT będzie czas, żeby na spokojnie wrócić do treningów i ułożyć jakiś sensowny plan na resztę roku, a przede wszystkim ustalić coś w perspektywie kilkuletniej.
A jak wyglądają Wasze przygotowania pod ZAT? To już naprawdę niedługo!
PS. Fotka autorstwa AndreaNicole.
Zobacz również:
- Trening w marcu – „Cały plan szybko poszedł w łeb i niestety muszę ten miesiąc uznać za stracony pod względem treningowych.”
- Trening w lutym – „Mniej więcej do połowy miesiąca wszystko układało się zgodnie z planem, później nastąpił mały kryzys.”
- Trening w styczniu – „To był dobry miesiąc. Wreszcie wszystko idzie zgodnie z moją wielką wizją”
Imho to czego teraz nie powinieneś robić to: myślenie, układanie, analizowanie. Po takiej eskapadzie pojawiło się pewnie wiele pytań na które szukasz odpowiedzi, duchowych rozterek, wątpliwości. Teraz musisz to oddzielić jedną grubą kreską, cięciem szabelki 🙂 To jest czas na działanie!
Za niecałe dwa tygodnie staruje najlepszy – długi i wymagający rajd w Polsce, na którym każdy szanujący sie obywatel AR powinien być 🙂 Nie zastanawiaj się czy startujesz, tylko wiesz, że startujsz.
Potrzebujesz prostego planu, nie zastanawiaj się. Zapisz na kartce jakie treningi wykonasz. 3xRower w terenie, 3x bieganie w terenie, porób troche pompek i będzie dobre
Ja jestem przerazony… Mialy byc setki kilometrow miesiecznie, wyszly dziesiatki i to czasem z bieda. Mialo byc „nadupcanie”, a byl tydzien rejsu na ktorym sie siedzi, pije piwo, niedosypia i rzyga, czyli w skrocie- wykancza. Zostalo 13 dni. Na ten moment moj plan, to ukonczyc rywalizacje.
Doskonale rozumiem Twoje dylematy Kuerti- zdecydowanie doba jest za krotka, a portfel za cienki, zeby robic wszystkie ulubione rzeczy na odpowiednim poziomie.
Ty przynajmniej nie masz dylematu miedzy morzem a gorami. 😉 A przeciez jest jeszcze cala reszta zycia- dziewczyna, studia, praca, znajomi…
Ogolnie to zawsze zazdroszcze kujonom: zero znajomych+ zero zainteresowan= zero problemow w zyciu. 😀
Pozdrawiam jakże rozdartą życiowo outdoorową Brać. 🙂
Kazig,
Oczywiście teraz nie będę zastanawiał się co dalej, na to będzie czas po ZAT, na którym bezdyskusyjnie stawić się muszę!
Dzięki za tą „kartkę”, ostatni miesiąc trenuje bez planu, na wyczucie, przyda mi się takie jasne określenie tego, co muszę zrobić.
Adam,
Ty to chyba chciałbyś zostać tym kujonem ;). Już drugi raz wspominasz o tym 😀 . A tak na poważnie to chyba nie jest tak, że oni w ogóle nie mają problemów, mają, ale swoje, takie które dla nas problemami nie są i vice versa.
Jeśli chcesz tylko ukończyć i Ci się to uda to wydaję mi się, że będiesz na całkiem niezłym miejscu, Romek cały czas powtarza, że trasa Amator będzie bardzo wymagająca. Jestem przekonany, że wiele zespołów nie ukończy jej…
Morze a góry, no to ja wymiękam w tym momencie, czym są moje rozterki przy Twoich. Ale masz wyjście, przeprowadzić się tam gdzie góry schodzą do morza… A przynajmniej co jakiś czas wybierać się w takie miejsca.
No wlasnie Kuerti, kolejny problem -jak na zlosc najdalej i najdrozej mamy do outdoorowego raju- Nowej Zelandii…
Wzorem w laczeniu sprzecznosci na bardzo wysokim poziomie byl gen. Mariusz Zaruski.
No i jeszcze paru ludzi po nim tez sobie niezle
radzi z laczeniem pasji. Tylko najczesciej kosztem rodziny albo kariery.
Co nam pozostaje?
Ogloszenia Drobne:
Aaaaaaaa kupie tanio drugie wcielenie nr tel….
O gen. Mariuszu Zaruskim za wikipedią..
„Postać wszechstronna – fotografik, malarz, poeta i prozaik. Marynarz, żeglarz i podróżnik. Konspirator, zesłaniec, legionista, ułan, wreszcie generał Wojska Polskiego i adiutant prezydenta RP. Taternik, grotołaz, ratownik, instruktor i popularyzator narciarstwa i turystyki górskiej. Założyciel Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Instruktor harcerski ZHP i wychowawca młodzieży.”
Człowiek orkiestra jednym słowem.
„No i jeszcze paru ludzi po nim tez sobie niezle
radzi z laczeniem pasji. Tylko najczesciej kosztem rodziny albo kariery.”
Widziałeś film „Wszystko za życie” Seana Penna? Główny bohater wybrał drogę właśnie zamiast rodziny i kariery. Jego wybór był totalny. Co mi się nie podobało i czego nie jestem w stanie powtórzyć. Rezygnacja z rodziny to również dla mnie zbyt duże wyrzeczenie. Kariera? Nie dbam o to. Bliższy mi jest w tym elemencie Glowacz i inni, którzy poszli własną ścieżką.
Nie jestem ekstremalny w swoim postępowaniu, uznaje kompromisy, szukam i staram się wybierać drogę środka.
No i tym samym PK4 ostro zmeandrował w stronę psychologii i filozofii. Dobrze, że już niedługo Adventure Trophy 😉 . Ale chyba coś jest na rzeczy, że dyskusje na tematy „życiowe” cieszą się taką popularnością. Może to jest jakaś cecha immanentna takich ludzi jak my? Owo rozdarcie, którego zwyczajni śmiertelnicy nie doświadczają. I nie dooszukiwałbym się tutaj żadnej elitarności, po prostu „ten typ tak ma!”.
Chyba myslimy bardzo podobnie w tej kwestii. 🙂
Trzeba miec odwage cywilna i przyznac, ze robimy w zyciu rzeczy ponad standardowe. Jak patrze na zycie moich znajomych, to maja zdecydowanie mniej zmartwien (odpadaja wszelkie dylematy w stylu kupic kurtke z gore, czy czesci do rowera, a moze kase na wyjazd no i te w stylu weekend z dziewczyna, czy w gorach) ale co to za zycie…studia, praca, klub, studia, piwo, praca, piwo. 🙂 A potem jakie sie ma wspomnienia? Kto dalej puscil pawia na imprezie?
Ja jak rzygam, to przynajmniej w romantycznej scenerii- na decku, pod zaglami i rozgwiezdzonym morzem a nie pod stol w lokalnej tanzbudzie. 😀
Mysle, ze zdecydowanej wiekszosci brakuje pokory i dlatego potem na juwenaliach rzucaja nozami, wywracaja auta i gwalca (patrz dzisiejsze wiadomosci).
Nie wiem w sumie o czym tak naprawde napisalem,(za duzo skrotow i uproszczen) ale moja potrzeba wygadania sie zostala chwilowo zaspkojona. 😀
Co do obranej „zyciowej taktyki” juz kiedys pisalismy i zdecydowanie podtrzymuje- ekstremalnym poswieceniom mowie stanowcze nie.
No właśnie bo o to chodzi, żeby za x lat jak się już spojrzy w przeszłość, żeby było co wspominać. A co tacy typowi „imprezowcy” mogą wspominać?
Sądzę, że Rumunia to był idealny trening przed ZAT, lepszego chyba nie można sobie wymarzyć, tylko pozazdrościć… Teraz pozostaje Ci jedynie przyzwyczaić pupę do siodełka i będzie git 🙂
ciekawi ludzie piszą 😉
ciekawe wątki studenckie Ci ludzie piszą 🙂
… no to dalej pije pifko =P
Karola,
Witam na PK4!
Taka mała uwaga do czytających a nie komentujących, śmiało dodawajcie swoje uwagi! Ja tworzę główną oś PK4, ale to właśnie Wasze komentarze nadają tej stronie kapitalną wartość!
A teraz już odpowiedź na komentarz 🙂
Chyba masz rację, to był dobry trening. Przede wszystkim jednak mentalny, przełamałem pewne swoje bariery, a na ZAT potrzebna będzie mocna psycha.
Pamiętam jak na BWC Petro strasznie marudził na problemy okołopupowe 😉 . Ja wtedy byłem jako tako wyjeżdzony i nie miałem z tym problemów, teraz pewnie obaj będziemy syczeć z bólu, no ale twardym trza być!
Mariusz,
Jedno piwko jeszcze nikomu nie zaszkodziło 😉 . Luzowanie przed Kieratem? 🙂
Jedno nie zaszkodziło… ale pokusiło na drugie 😉
Kierat Kierat? TAK!! – i na łamach PK4 zobowiązuje się iż nie powiem po 50km – że mi się już dalej nie chce napierać (argumentując np. – odcisk mam, a że ambicja zaspokojona… to dalej nie lecę). Także słowo się rzekło i walczę do końca!
w kwietniu przygotowania mojej ekypy przebiegaly sinusoidalnie ze wskazaniem na obnizanie sie amplitudy w kierunku zera, 3tyg leczenia prostego czworki+odnawianie urazu, moja Zawodniczka deliberowala z kolanem, grudy, panie grudy, no ale mam nadzieję, że powalczymy o zlamanie granicy 70:00h. rok temu zlamalismy 80:00h – 78.5h ;). pozostaja nam w tym tygodniu kajaki na Wisle dla przypomnienia jak sie trzyma wioslo, poza tym koniecznie kilkugodzinne rozchodzenie podeszw. plusem jest to, ze popedalowalismy po Beskidach co nieco. nie odpuszczaj, spotkamy sie w Wisle za tydzien z hakiem 😉
ps. ciekawi mnie stopien komplikacji nawigacji na zacie w swietle slow Romana, tym bardziej, ze przytopilismy multum czasu wlasnie na bledach z mapa rok temu, prawie nas to kosztowalo 2 razy wylot z limitow czasu 😉
ps2. a jakkolwiek glupio to zabrzmi, bede sie radowal juz z samego staniecia na linii startowej w Wisle, jeszcze w grudniu straszyli mnie, ze nie bede normalnie chodzil bez operacji st.skokowego po glebie, w styczniu nie bylem w stanie przebiec bidnego 800m…
ps3. chyba mozesz zalowac po Romanii, ze nie bedzie w tym roku tatrzanskiego treku na AT 🙂
Pragnę sprostować komentarz mojego Zawodnika Sebasa. Otóż jest w rewelacyjnej formie. Drużyna jest jak zawsze zwarta i gotowa, i doprawdy nie wiem skąd Zawodnik ma takie dziwne pomysły z tym łamaniem granicy. Wpisowe gwarantuje nam 79h napierania i zamierzamy ten czas wykorzystać! 😉
Mariusz,
Próbuje właśnie zorganizować relację na żywo, wiem że trochę późno się za to zabieram (przed Skorpionem udało się za 5 dwunasta 😉 ), ale wcześniej byłą Rumunia i w ogóle.. Może więc znów wcielisz się w rolę szalonego reportera? Przysłużysz się biedakom, którzy zostali w domu (albo czekają na ZAT 😉 ) i dostaniesz dodatkową mobilizację.
Szanowni Zawodnicy 🙂 ,
Podoba mi się to, co napisała Karola, płacimy tyle kasy więc trzeba korzystać na maxa! 🙂 .
Sebas gratuluje powrotu do zdrowia, a ono przecież jest najważniejsze, jak już staniecie na linii startu to wszystkie problemy zejdą na dalszy plan, pozostanie tylko napierać do kolejnego PK…
Mam nadzieje, że wreszcie uda nam się spotkać na żywo, oby to było miłe spotkanie już na mecie! (oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spotkać się wcześniej 🙂 ).
PS. Jeszcze tylko zapytam o warunki w Beskidach na rower? Ostatnio trochę przysmażyło, może więc obejdzie się bez błocka?
Czy w takim razie, jesli zostalem szczesliwym laureatem znizki na wpisowe, to jestem rowniez zobligowany do ukonczenia trasy w 50% czasu, czyli 40h? 😀 Bynajmniej, nie pogniewalbym sie za taki wynik…
Jak ostatnio bylem w Beskidach, to jezdzilem po lydki w blocie. Mam nadzieje, ze sie to nie powtorzy, bo chyba niestety nie bedzie mnie stac na tarcze do przodu przed ZAT. ;( W ogole moj rumak wola o pomste a nie o 150km po gorach.
No, ale jak sie nie ma co sie lubi, to sie kradnie co popadnie. 😛
A co do pogody, to musi byc klara- nie ma innej mozliwosci.
Pozdrawiam!
Adam,
😀 .
W rzeczy samej, po 40 godzinach siłą zdejmą Cię z trasy. Biznes jest biznes, wszystko musi się zgadzać 😉 .
Nasze rumaki powinny się zaprzyjaźnić, mój też częście spogląda ku niebu niż w las. Po BWC coś mi się stało w piaście, i nadal to „coś” trwa, a teraz nawet nie mam czasu się tym zająć.
Martwi mnie ta dobra pogoda, która od dłuższego już czasu nas tak rozpieszcza, przecież w końcu musi ją szlag trafić! Ja wstępnie nastawiam się najgorsze… Polecam przed ZATem przeczytać relację Kshyśka z Ukrainy, może aż takiego hardcoru nie będzie, ale wolę przynajmniej mentalnie być przygotowany…
Ja wlasnie obejrzalem na napieraju spot
Primal Quest ’08.
To nie jest dla ludzi… 500 mil, 10 dni non stop, 30 000m przewyzszenia.
Ja pier***e!!! Wytlumaczcie mi prosze, jak czlowiek moze to wytrzymac?! To nie przechodzi przez moj prog
pojmowania swiadomosci.
Ci ludzie na jakiejs amfie jada, czy koksie, albo jak?
Milego poniedzialku!
PS Relacja z Ukrainy tez ostra. Z reszta jak przeanalizowalem z kolega trase ZAT, to stwierdzilismy, ze jest bardzo komfortowo ulozona- praktycznie miedzy kazda zmiana dyscypliny jest przepak. Nie trzeba bedzie gratow na garbie wozic.
Jeszcze nie miałem okazji obejrzeć tego filmiku.. No ale te 10 dni limitu to chyba ułatwia nieco sprawę. Na pewno i tak jest mega ciężko, ale czasu jest sporo na ukończenie.
Ja nawet nie analizowałem trasy ZAT :). Nawet nie wiem kiedy jest start, pewnie na początku przyszłego tygodnia się spakuje i pojadę, bez ciśnienia. Ale może tak będzie lepiej? W zeszłym roku się napinałem i nic z tego nie wyszło…
w Beskidach sa rejony, gdzie troche blota nadal jest (>1200m npm), sa rejony gdzie jest w zasadzie sucho. wsio zalezec bedzie od pogody bezposrednio przed AT (polecam ci na podbudowe psyche foto nr 1 z poczatku kwietnia z B.Niskiego 😉 http://ghetto-freeriders.blog.pl/komentarze/index.php?nid=13502953)
przed startem trzeba sie spotkac, bo nawiazujac do relacji z ukrainy, nie wiadomo jak bedzie na mecie 😉
Fotka robi wrażenie 🙂 .
No ale będzie co będzie, mi to w sumie wsio ryba, i tak będę jęczał na rowerze, może więc lepiej jeśli będzie więcej pchania?
Odezwę się jeszcze na mejla w sprawie jakiegoś spotkania na ZAT.
pisz, moj emil sebas[malpiszon]interia kropka pl , trzeba sie spotkac przed odprawa tech., potem wszyscy beda sie slinic nad mapami (my tez)
Kuerti a od nas przybiegł Sylwek Gruba, czapka z głów, za niego trzymałem kciuki chociaż bezczelnie sprzedał moje spodnie!!! I świat wydaje się taki piękny i ludzie jakby lepsi.
Pozdrawiam
i respect dla all players
Bart
Komentarz Barta tyczy się relacji LIVE z Kieratu.
Bart, trzeba było mówić, że masz swojego człowieka na Kieracie. Wciągnelibyśmy go w relacje! 😉 . Koledze gratuluję, bo to nie był łatwy rajd.