Kuertiego przypadki no image

Opublikowany 5 grudnia 2009 | autor Grzegorz Łuczko

30

Miesiąc przygotowań za mną

Jeszcze nie ułożyłem sobie planu startów na kolejny rok – czekam aż zapełni się kalendarz. Mam w głowie oczywiście pomysł na główne „danie” 2010, ale na razie nie chcę jeszcze o tym pisać, żeby nie zapeszyć. Zdradzę jedynie, że chodzi o cholernie wymagające ultra poza granicami naszego kraju, termin – jesień 2010. Na razie tyle. Więcej napiszę za jakiś czas.

Waga nadal stoi w miejscu. A jeśli spada to nieznacznie i na krótko. Przestałem się tym jednak przejmować. Po prostu robię swoje, wychodzę na treningi. Biegam. Jeżdzę (nie, nie na rolkach, to info dla Kaziga). Trenuję dość spontanicznie – i pewnie część z Was mnie za to skrytykuje. Sam zresztą poleciłbym komuś trening celowy, dobrze przemyślany i takie tam klasyczne banały. Nie chodzi o to, że to się nie sprawdza, tak trenują najlepsi i oni jeżdzą na Olimpiady i Mistrzostwa. U mnie jednak na przestrzeni lat każdy rozpisany plan sypał się w gruzach. Czasem wszystko szło gładko przez 2 miesiące, czasem kilka tygodni, a czasem tydzień czasu.

Komplikacje to coś czego nie lubimy, ale fakt jest taki, że trzeba przygotować się na ich pojawienie się. Mniejsza o ich naturę i przyczyny, problemy były, są i będą. Amen! Nie planuję więc długoterminowo. To „więc” jest zupełnie niepotrzebne bo sugeruje jakoby przyczyną tego stanu rzeczy były pojawiające się k0mplikacje – po co planować skoro i tak każdy plan w mniejszym bądź większym stopniu się sypie? Ale to też nie jest tak, bo może po prostu te moje plany były i są kiepskie? Nie potrafię radzić sobie z trudnościami, które pojawiają się na drodze, zamiast elastycznie modyfikować plan rezygnuje z niego zupełnie i zaczynam od nowa. Z „lepszym” planem. Może właśnie tak jest?

Planowanie to sztuka. Wygląda na to, że nie opanowałem jej w pełni. Z drugiej strony tak patrząc na to nasze rajdowe podwórko to kto z nas z roku na rok czyni zauważalne postępy? Bądźmy szczerzy wobec siebie, proszę. Tak naprawdę większość z nas tkwi w jakimś stałym punkcie, który z roku na rok wiele się nie zmienia. No dobra, przyznaję, napisałem to tylko (nie tylko…) dlatego, żeby się podbudować, że nie tylko mi nie wychodzi. W porządku, wstęp marudy już mamy za sobą, można wykreślić ten punkt z planu tego wpisu!

Nie chcę demonizować tego trenowania na czuja. Nie chcę bo ostatnio sam tak robię, przecież nie będę sobie dowalał, no nie? Sytuacja wygląda tak, treningi zacząłem 26 października – do Nocnej Masakry, pierwszego startu w nowym sezonie miałem dokładnie 8 tygodni i kilka dni. Idealnie! 2 pełne miesiące spokojnego treningu. Dlaczego akurat Masakra? To nie jest rajd, na który się szczególnie spinam. Zupełnie! Jadę tam by spotkać się ze znajomymi, ponapierać po lesie i sprawdzić jak wygląda moja forma po 2 miesięcznym okresie wprowadzającym. Dokładnie w tej kolejności.

Miałem rozpisany plan w ładnym notesie. Trenuję 5 razy w tygodniu, do tej pory tylko raz nie zrobiłem tego 5tego treningu. Reszta się zgadza. Ale już szczegółowych wytycznych nie trzymam się tak sztywno. Bo co z tego, że zapiszę sobie w planie – 40 minut krosu, jeśli w danym dniu jestem totalnie wymęczony i nie mam sił na taki mocny akcent? Albo nie mam dostępu do mojej pętelki krosowej? To specyficzny trening, który wykonany musi być w konkretnym miejscu. Żongluję więc tymi akcentami, zamiast siły biegowej robię mocne przebieżki w lekko nachylonym terenie, zamiast krosu biegam fartlek (super sprawa!). Tylko z rowerem nie mam problemów – po prostu tłukę asfalt.

Trzymam się jednej zasady w tym nowym sezonie – robię co tydzień długie wybiegania! Bez wymówek, mam już za sobą – 18 -20 -30 -20 – 45 – 20km wykonane w kolejnych tygodniach. Do tego dokładam jeden mocny akcent w tygodniu (kros albo fartlek, ewentualnie drugi zakres) ooraz wybieganie z przebieżkami/siłą biegową. Roweru staram się robić przynajmniej 2 godziny 2 razy w tygodniu. Rzadko się rozciągam, nie robię gimnastyki siłowej. Niestety. Planuję do tego wrócić, ale na razie mi to zupełnie nie wychodzi. Nie poddaję się oczywiście i będę nadal próbował. Efekty? Nie spektakularne lecz zadawalające. Nie mam szybkości, wszystko robię wolno, ale mam za to wytrzymałość. Nie jest dla mnie problemem zrobienie tych 20 czy 30 km wybiegania (w formie marszobiegu) czy kilku godzinna jazda na rowerze.

Spokojnie sobie trenuję i czekam na rozwój wypadków. Nie przejmuję się tym, że na razie nie realizuję konkretnego treningu pod jakieś konkretne super zawody. W moim przypadku wiele jeszcze mogę zdziałać właśnie takim spokojnym i systematycznym treningiem. Kiedyś napisałem, że to naprawdę fajnie obserwować swoje postępy, które uwidaczniają się z treningu na trening i na tym właśnie koncentruję się obecnie. Małymi kroczkami, spokojnie do przodu. Nie ma pośpiechu!

A co u Was słychać?

PS. Obrazek nie ma związku z tekstem ale… czy zawsze te zdjęcia muszą mieć jakiś związek?! 🙂


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



30 Responses to Miesiąc przygotowań za mną

  1. borman mówi:

    Też mam problem ze ścisłym trzymaniem się planu treningowego.
    Jeśli już miał mi „wypaść” jakiś dzień to starałem się ( dobre sobie 🙂 ) aby to nie był dzień z mocnym akcentem. Natomiast gdy wypadło mi kilka dni lub nawet tydzień, to nigdy nie zaczynałem od nowa lub z nowym planem, kontynuowałem trening i realizowałem go zgodnie z kalendarzem.

    Teraz też trenuję „spontanicznie”, choć staram trzymać się jednej reguły: poniedziałek – wolny, wtorek – szybkość, czwartek – tempo, sobota – zabawa biegowa, niedziela – długie wybiegania.
    Generalnie, wygląda to tak, że wtorki tłukę np trening 60 sekundowy, lub np 4x4x800, albo 3×1600, konfiguracja zależy od nastroju :). Jeśli mam ochotę na dłuższe bieganko to wybieram się na 5 – 10km (pierwszy zakres) z całą masą przebieżek.
    W czwartki (lubię czwartki 🙂 ), katuję się tempówkami – 5,8,10 km, oczywiście dystans zależy od nastroju (złe to, ale co mi tam). Czasami rezygnuje z tempówki i wybieram fartlek.
    Sobota to czas na zabawę, lub trening siły biegowej. Możliwości jest 101 😉
    Niedziela. Tak, niedziela to kilometry, masa kilometrów: 20,35,25,30. Jeśli mam ochotę na więcej np. 40,50 to wtedy rezygnuję z biegu ciągłego na rzecz marszobiegu.
    Reasumując niedziela to czas wycieczek biegowych.
    Pozostałe dni tygodnia, to czas krótkich regeneracyjnych rozbiegań.

    Bywa tak, że nie trzymam się tej reguły. Miksuję dni, wymieniam wtorki z czwartkami, soboty z wtorkami ect. Ogólny treningowy galimatias.
    Rasowy plan treningowy wprowadzam na 8-12 tyg przed startem. BPS realizuję możliwie jak najdokładniej, 100%. W tym okresie nie ma miejsca na kompromisy.

    Uff, to tyle.
    Pozdrawiam.

  2. Kuerti mówi:

    Borman,

    Jeśli wypadnie mi z planu kilka dni to oczywiście nie przekreślam tego wszystkiego co zrobiłem do tej pory. Miałem na myśli dłuższe przerwy bądź okresy rwanego treningu, wtedy faktycznie zdarza mi się powiedzieć sobie: „OK, to czas się wziąć w garść i zrobić coś konktetnego”.

    Również mam jasno określone ramy:

    poniedziałki wolne, wtorki to owb1 + przebieżki/sb, środa to rower, czwartek szybkie bieganie, piątek do tej pory wolne, ale obecnie zastanawiam się nad włączeniem kolejnego dnia treningowego, sobota rower no i niedziela z długim bieganiem.

    Mój trening jest spontaniczny o tyle, że na bieżąco dozuję sobie długość i intensywność treningu. W piątek miałem w planach 2h roweru, ale stwierdziłem, że lepiej odpocznę i w sobotę wydłużę trening do 3h. Tak też zrobiłem, a dziś robię tradycyjną już 20tkę biegiem.

    Piszesz o BPSie i ścisłej realizacji planu, czyli przygotowujesz się do imprez stricte biegowych, tak? Na tym poziomie, na którym jestem obecnie (czyli dość niskim) nie bardzo potrafię sobie wyobrazić sensowny BPS pod kątem rajdów.

    Dajmy na to w czerwcu startuję w rajdzie czwórkowym na 300km, czyli BPS wypadłby mi jakoś na początku kwietnia (8tygodni), tylko co w tym BPSie robić?

    Ostatnio przy okazji dyskusji o triatlonie pojawiło się takie mniej więcej zdanie: „triatlon nie wybacza błędów, natomiast rajdy pozwalają ukryć braki w przygotowaniu”, no i dokładnie to wynika z mojego doświadczenia. Myślę, że na chwilę obecną naprawdę nie wielu ludzi w Polsce jest na takim poziomie wytrenowania, żeby przeprowadzenie klasycznego BPSu miało taki sam skutek jak np. w maratonie biegowym.

    Pomijając już przygotowanie kondycyjne wydaje mi się, że z rajdami problem jest taki, że na szybkość pokonania trasy nie składa się tylko sama wydolność, ale i forma partnerów z zespołu, warunków pogodowych (które mogą skrajnie utrudnić zawody, choćby deszczowa pogoda w górach), problem ze sprzętem, odporność na sen, kiepska nawigacja (albo wybór kiepskiego wariantu, który możemy wykonać bezbłędnie, ale co z tego skoro przez sam wybór tracimy cenne minuty czy czasem godziny?), no i sam fakt długości trwania takiego rajdu.

    W końcu jest różnica pomiędzy utrzymaniem wysokiego tempa przez 3 czy 4 godziny a tym co się dzieje podczas 30 godziny i wcale nie mówię tutaj tylko o uszkodzeniach mechanicznych (obtarcia, odciski, problemy z żołądkiem, przegrzanie, wychłodzenie itp.), ale i problemach z utrzymaniem wysokiej formy psychicznej, takiego wewnętrznego parcia do przodu, dociskania, szukania rezerw.

    Pamiętam swój start w półmaratonie, to była męka, wysokie tętno, bieg na granicy możliwości, wiedziałem jednak, że jeszcze kilka/kilkanaście minut i będzie po wszystkim. Podczas rajdy ciężko o wykrzesanie z siebie maksa jeśli wiemy, że do mety zostało nam zamiast kilkunastu minut kilkanaście godzin.

    To taka luźna dygresja 🙂 . Nie chcę zniechęcać ludzi do rajdów, chciałem tylko zauważyć, że trudniej w nich o specjalistyczny trening tak dobrze rozpisany jak w bieganiu.

  3. borman mówi:

    Fakt. Rajdy to specyficzna dyscyplina.
    I nie ma tutaj zastosowania konkretny plan treningowy.
    Ale jest na pewno kilka patentów które można zebrać w jedno i trenować/wdrażać/ulepszać indywidualnie oraz w teamie w okresie przedstartowym.
    To taj jak z ćwiczeniami antyterrorystów.
    Trening w grupie mający na celu przygotowanie i radzenie sobie z ewentualnymi sytuacjami… 🙂

  4. jasiekpol mówi:

    Ja sie nie spinam z planem, 2x w tygodniu basen, 2x rower, 2xbieg i dzień przerwy. Stosuje jedynie micro i makrocykle. Micro trwa 3 tyg , a makro 9 tyg i tak każdy tydzień się ma objętościowo
    1- 25%
    2- 33%
    3- 42% Całości mikrocyklu, i tak samo się to przedstawia z makrocyklami 3-tygodniowymi.

  5. Adamo mówi:

    Ja niestety obijam sie…o ile 7-8 godz/tydzien mocnej gimnastyki silowej+rozciaganie mozna nazwac obijaniem 🙂 Ale nie mam wyboru jesli chce w koncu zaleczyc kontuzje. I mam nadzieje, ze podazam w dobra strone.
    Nigdy nie lubilem sily i sprawnosci (ale wtedy kiedy trenowalem solidnie robilem ja zima systematycznie) az w koncu ona mnie musiala polubic 🙂
    Fajne w niej jest to, ze robi sie dosyc szybko postepy chyba ze to ja bylem tak mocno zapuszczony.

    Co do planow to mysle, ze Borman to najlepiej opisal. Mimo wszytsko jest to trening zaplanowany bo planujemy rowniez mozliwosc jego modyfikacji 🙂
    W triathlonie czy maratonie bez BPSu sie nie da.
    To tak jak najlepszy tort, ktory zostanie podany bez polewy, wisienki itp. Wszystko na nic. Wiekszosc trudu wlozonego w jego przygotowanie bedzie zmarnowane

    Jak moze moim zdaniem wygladac BPS do rajdu?
    Mysle, ze podobnie jak do maratonu ale z zalozeniem, ze akcenty nie sa szybkie – moga zostac zastapione interwalowymi podbiegami/podjazdami. Za to bez zadnych krotkich interwalow ewentualnie tempa w zakresie WB2/WB3 jesli ktos tego nie robil wczesniej.
    Uwazam ze pomimo iz wysilek jest czysto w zakresie tlenowym to ostry podjazd albo krotki odcinek biegowy moze nie przygotowany organizm „zamulic kwasem mlekowym”. Duze znaczenie ma tez posmakowanie intensywnosci dla psychiki.

    Luzowanie wynosi min 2 tyg gdzie musimy wyraznie zejsc z objetosci. Tutaj nie musimy sie bac straty szybkosci zas musimy uwazac aby byc w pelni wypoczetym.

    Kuerti,
    Troche mnie dziwi, ze tak mocno zwiekszasz objetosc z tygodnia na tydzien. Rozumniem idee kilku podokresow startowych ale mimo wszytsko musza byc one nalozone na spokojny roczny plan.

  6. rocha mówi:

    A ja tłukę kilometry, robię sprawność, pływam. Rower na razie odpuszczam z powodów kręgosłupowych.
    Zarzuciłem w tym sezonie długoterminowe plany i zacząłem pracę u podstaw. Technikę biegu zmieniłem po sygnałach ostrzegawczych płynących z achillesów i całego podudzia. Wzmocniłem odbicie ze śródstopia, choć dalej ląduję na pięcie.

    Skrupulatnie notuję, co i jak nabiegałem, zastanawiam się nad wyborem celów na przyszły rok.

    Jaki jest najlepszy BPS do rajdów?
    Trzy tygodnie leniuchowania po mocnym starcie ultra.

  7. hiubi mówi:

    Nie ma BPS do rajdów, przynajmniej w klasycznym rozumieniu. Trzeba trochę poluzowac treningi i tyle. 2 – 3 tygodnie przed rajdem dobrze wystartowac w innym, trochę krótszym i zrobić go bez spinania się. Metoda startowa jest najskuteczniejym BPS-em.
    Moj trening- na razie cztery jednostki w tygodniu, swobodne wybiegania do 20 km po 6 minut/kilometr, powoli za każdym razem zwiększając tempo. Dystans tygodniowy 40 – 50 km. Jedna jednostka to tempówki 10 x 500 m. Za dwa tygodnie zacznę powoli dokladać rower.

  8. Kuerti mówi:

    Ciekaw jestem jak w ostatnich tygodniach wyglądał trening byłych triatlonistów przygotowujących się do startu w Abu Dhabi Adventure Challenge? Na razie zdecydowanie górą są rajdowcy.

    Widzę, że większość z Was zgodziła się ze mną w sprawie tego nieszczęsnego BPSa, ale z drugiej strony myślę, że na pewnym etapie/poziomie wytrenowania i doświadczenia ten okres bezpośredniego przygotowania może mieć rację bytu. Tylko forma takiego BPSa będzie zupełnie inna niż np. w maratonie. Pamiętam jak kiedyś Speleo startowało gdzieś w Nowej Zelandii, na odcinkach pieszych mieli do przejścia jakieś potężne dżungle – w takich warunkach ciężko o bieg, ale spodziewając się takich trudności można sobie po potrenować wcześniej w domu. Jak? Nie wiem, może przedzierając się przez jakieś krzaczory w lesie na azymut 🙂 . Taki to chyba byłby ten nasz rajdowy BPS…

    Zrobiłem wczoraj 20km wybiegania, a teraz lekko będę luzował przed Masakrą. Po starcie planuję odpocząć ze 2 dni i zrobić sobie mały obozik kondycyjny w czasie świąt. 🙂 . Natłuc tych kilometrów na zaś 🙂 .

    Adam,

    Wbrew pozorom nie zwiększam tak bardzo tego obciążenia z tygodnia na tydzień. Czasem tylko wypadnie mi dłuższy przelot pieszy czy dłuższa jazda. Reszta treningów rośnie stopniowo. Kieruję się samopoczuciem.

  9. Petro mówi:

    1) Co to jest BPS?
    2) Widzieliście na pewno artykuł o treningu Mai Włoszczowskiej – chłopcy i dziewczęta, może Wy się przetrenowujecie, skoro trenując (jak wynika z artykułu) po godzinę, dwie dziennie można pojechać na Olimpiadę.

  10. rocha mówi:

    BPS – Byle Pobiec Szybko – czyli ostatni moment przed startem, gdy zawodnik w panice kombinuje coby tu zrobić, żeby poprawić kondychę.

  11. Adamo mówi:

    BPS jest cholernie wazny. Jakim cudem zdaza sie ze zawodnik A ktory regularnie na treningach ma gorsze wyniki od zawodnika B moze wygrac z nim na zawodach.
    Mnie samemu nie raz udalo sie ograc w ten sposob kumpli.
    „Udalo” mi sie tez nie wcelowac i skopac zawody 🙁
    Kazdy chyba zna tez pojecie „Mistrza Treningu” 🙂

    Co do Mai to jest to okres przygotowawczy a ma ona przed soba jeszcze miesiace ciezkiego treningu. Jakby zaczela za ostro to by sie zajechala. A do tego chyba cos pomylili z liczeniem w tym artykule
    Co do BPS warto poczytac o BPS w triathlonie:
    http://biegajznami.pl/forum/viewtopic.php?t=29929

    Co do rajdow to myle, ze mozna sie posilkowac BPS dla ultr biegaczy. Np tych biegajacych slyne etapowe ultra w Grecji.

  12. Petro mówi:

    A, ten BPS to jak te porady w Mens Health przed sezonem plażowym?
    Co do Mai – może ja jestem nie na czasie, ale do marca to kolarz chyba powinien wykonać kupę pracy siłowej teraz i objętościowej w międzyczasie. Po marcu to sezon zaraz i wtedy już raczej długich ciężkich treningów nie będzie robiła. To kiedy je Twoim zdaniem robi?

  13. hiubi mówi:

    Petro- widziałem ten artykuł. Dziennikarz przekonywal czytelników, że to jakaś straszna katorga, ale z rozpiski wynikało, że Włoszczowska wcale nie trenuje ciężko. Nasza czołówka rajdowa na pewno trenuje ciężej, o takiej Justynie Kowalczyk w ogole nie wspominająć.
    Nie rozumiem jak trenując godzinę -dwie dziennie można zdobywać medale.

  14. memor mówi:

    hiubiu – moim zdaniem nie można, a w artykule podano jedynie fragment planu treningowego, z którego i tak nic nie wynika.

    Tutaj dobrym przykładem jest trening Justyny Kowalczyk – 5-7 godzin dziennie

  15. Adamo mówi:

    Dobra, przeanalizujmy artykul:
    „W pierwszym wyścigu wystartuje 13 marca, do tego czasu przejedzie na rowerze ponad 70 godzin”
    Ale mamy tez napisane:
    „Liczby za 2009 rok są imponujące. W sumie Maja przejechała 11500 km. Zajęło jej to 280 godzin. ”
    Troche dziwne bo wychodzi 41km/h srednia. Nawet jesli duzo jezdzi z kolarzami na szosie to i tak cos nie pasuje. Dlatego takie artykuly nalezy czytac miedzyslowami.

    A od stycznia do marca zdazy narypac kilometrow. Sprawdzcie kiedy sa MS w XC MTB.
    http://news.bikeworld.pl/rower/artykul/4825/UCI.przedstawi%C5%82o.kalendarz.MTB.2010/
    czyli przelom sierpien/wrzesien
    To co ma teraz juz rypac i forme zrobic na marzec?
    Tym bardziej ze pierwszy PS to
    24-25.04: Puchar Świata XCO #1, Dalby Forest, Wielka Brytania
    a MP:
    17-18.07: Krajowe czempionaty

    XC MTB trwa nie dluzej niz 2 godziny a czesto i mniej np:
    http://www.rower.com/archiwum.php?art=3306
    Trenerem Mai jest Andrzej Piątek ktory zachwala na okladce ksiazki „Biblia treningu kolarza gorskiego” tresci w niej zawarte. Pisze tez ze postepuje bardzo podobnie.
    A tam jak byk autor pisze ze w MTB raczej nalezy robic sporo specyficznych treningow o duzej intensywnosci zamiast zapieprzac i byc ciagle zmeczonym.
    „Nie liczy sie jak ciezko i ile trenujesz ale jak jestes szybki na zawodach”.
    Jest tez tam jak byk napisane ze:
    @grudzien jest wlasnie spokojny i ogolnorozwojowy szczegolnie w naszym zimnym klimacie
    @sa rozne kategorie/priorytety zawodow i 13 marca to Maja wcale nie musi miec najwyzszej formy bo MS sa pozniej i podobnie zadna inna zawodniczka tez nie szykuje max formy bo inaczej nie dociagnie do MS. Nie przeszkadza to jednak w tym ze nadal wygrywaja zawodniczki z top listy.
    @jest tez pewien sposob liczenia obciazenia jako:
    intensynosc x objetosc wiec liczenie na godziny nie ma sensu bo np. 1 godzina porzadnych podjazdow = sie 3 godziny rozjezdzenia.

    Do tego w kolarstwie bardzo czesto stosuje sie metode startowa!!! maratonczyk robi 2-3 maratony a kolarze od wiosny jezdza prawie co tydzien do jesieni.

    Petro,
    BPS to wcale nie porady z kolorowego czasopisma dla niedzielnych sportowcow!!!

    Jakos jak patrze w swoje zapiski i w przyklady wszelakich planow treningowych zawsze widze charakterystyczne przeplatanie sie w cyklu rocznym objetosci/intensywnosci.
    W triathlonie/dualthlonie tez jest szereg startow i w okresie startowym od kwietnia zamiast dlugich wybiegach wchodzily wb3 zamiast wb2 i interwaly zamiast wb3. Ale dopiero przed MP nastepowalo najwieksze luzowanie – wlasnie bps czy tez tapering.
    Fakt, ze dopiero od jakiegos czasu wiem, ze nazywa to sie BPS a od calkiem niedawna ze „tapering” 🙂
    nie zmienia faktu, ze kazdy zawodnik dyscyplin wytrzymałościowych od lat „mowi proza” parafrazujac Moliera – „Mieszczanina szlachcicem”

  16. hiubi mówi:

    Jak by nie liczyć- wyjdzie, ze jeździ średnio godzinę dziennie i ze nie robi wiecej niż 40 km dziennie.
    Cenię ją za medale. Lubię za to że ładna, a i na niegłupią wygląda. Ale ten trening na katorżniczy nie wygląda.

  17. Kuerti mówi:

    Tutaj fajne porównanie na forum biegajznami.pl

    http://biegajznami.pl//forum/viewtopic.php?t=30173

    Jeśli te dane o treningi Mai są prawdziwe to faktycznie MAŁO tego treningu! Nawet jeśli trzymamy się złotej zasady Friela (żeby na treningach się nie zajeżdzać) to jak na profi zawodniczkę liczba godzin wychodzi po prostu śmieszna.. no tak, przecież tyle trenują amatorzy!

    Inna sprawa czy trening musi być koniecznie „katorżniczy”? Jeśli nie jest, a dziewczyna ma wyniki to nie cenimy jej już? Pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie artykuł o Justynie Kowalczyk i jej dosłownie katorżniczym treningu, te 280h Mai to pikuś.

    To wszystko to są jednak dywagacje na temat informacji, które przeczytaliśmy w jakimś tekście. Wydaję mi się, że dalsze deliberowanie nad tym kto ciężej trenuje nie ma sensu – nie mamy przed sobą dzienniczków treningowych, nie wiemy jak to dokładnie wygląda.

    Zastanowić się natomiast możemy nad tym czy zawsze cieższy trening przyniesie więcej korzyści? Jeśli my (rajdwocy, biegacze, triatloności, rowerzyści) mamy swoje złotego grala to podejrzewam, że jest nim złota zasada na idealne obciążenie jakiemu musimy poddać swój organizm aby wycisnąć z niego maksa. Jak dużo i jak mocno trenować?

    Ile to jest dużo, ile to jest mało?

  18. Petro mówi:

    Adamo,
    1) Wiem, co to BPS, żartowałem.
    2) Idąc Twoim tokiem rozumowania, to wspomniana Justyna Kowalczyk też startuje w zawodach nie dłuższych niż 2 godz. Czyli co, jakby zrestowała, to by szybsza była? A wygląda na to, że na rowerze spędza więcej czasu niż Maja. I startuje co tydzień trzymając formę od jesieni do wiosny.
    Poza tym MTB to jednak techniczna konkurencja – zjazdy itp. Jak można to wytrenować nie jeżdżąc na rowerze?
    Ja, tak jak Memor, przypuszczam, że Maja trenuje znacznie więcej, tylko artykuł był do dupy.

    Kuerti,
    jestem święcie przekonany, że dla nas, amatorów wśród amatorów, to i tak jest dobrze, jeśli w ogóle trenujemy. I, najkorzystniej jest trenować to, w czym jesteśmy najsłabsi a nie żyłować swoją jedyną mocną stronę – to w kontekście AR głównie. To może prowadzić do największego progresu w tej dyscyplinie.
    A katorżniczy trening dla amatora, który jeszcze robi coś innego poza sportem, to pomyłka dla masochistów. Trzeba zachować rozsądek, żeby nie walić potem głową w klawiaturę w pracy z przemęczenia i być w ogóle w stanie wyjść na trening następnego dnia.
    RIP czyli Resting Is Priceless. Albo jakoś tak. 😉

  19. Adamo mówi:

    Ja wlasciwie wierze tylko w 11500 km zapisanych w dzienniczku w sezonie 2009. A jak widac lapie sie w to jeszcze silownia, basen, narty, bieganie, stretching zapewne…
    Porownujac do Kowalczyk to Justyna podobno jest wlasnie tytanem pracy. No i narciarstwo biegowe to jednak inna dyscyplina-podobno zawodnicy maja najwiekszy ze sportowcow VO2max. W MTB jest chyba wiecej techniki, rwania, zmiennego tempa.

    Chyba cala zabawa polega na tym, ze w tym dennym artykule przedstawiono tydzien z poczatku okresu przygotowawczego albo wrecz wprowadzajacego 🙂
    A jak kazdy wie bywaja makrocykle ktore w stosunku to najlzejszego sa 3-4 razy bardziej obciazajace. A moze nie wliczono km ze startow?
    Co do kilometrażu to tez nie ma prostego przelicznika. Jedni wola rypac km a inni interwaly/sile-tutaj km wyjdzie duzo mniej.
    Ci drudzy moga miec nawet o 1/3 do 1/2 mniejszy kilometraz i mimo wszytsko wygrywac.
    Maja ma 26 lat a to mimo wszytsko nadal mlody wiek jak na kolarke/kolarza. Ma jeszcze kupe czasu na katowanie sie.
    A wszytsko przez idiotyczny tytul kiepskiego artykulu…

    I najwazniejsze-nie liczy sie ile potu sie wylalo ale jaki wynik uzyskalo sie.
    I taka jest idea ksiazki „Biblia…” o ktorej Piatek pisze:
    http://www.bukrower.pl/biblia04.php
    Coraz bardziej doceniam Friela i niecierpliwie czekam na ksiazke o triathlonie. Polecam bo Friel daje swietny przepis na cegly, cement i plany budowy a od nas zalezy jak zbudujemy forme.

    p.s. Zobaczcie tez co napisal Jasiekpol-wydaje sie, ze sie teraz obija 😉 a z tego co nieraz pisal to ma niezle biegowe wyniki

  20. Paweł mówi:

    Mnie cholera stopa trochę boli bo po Kaliszu za szybko wróciłem do treningów i dodatkowo zwiększyłem objętość. Błąd. Teraz truchtam sobie od czasu do czasu, próbując się nie przemęczać. Wczoraj pierwszy trening nawigacji od dłuższego czasu. Tylko 2 razy się zgubiłem. Nie jest źle 🙂

  21. jasiekpol mówi:

    Ja to pierdole BPS, co będzie to będzie, wystarczy jeden „wielbłąd” i po bps, robie swoje, na zawodach też.

  22. Krolisek mówi:

    Hm, a ja nie wiem co to BPS, możecie mnie oświecić, jeśli mi się to w ogóle może do czegoś przydać. Trochę sobie biegam (mam ultra prosty plan), roweru nie liczę bo to środek lokomocji. Nie mogę doczekać się wiosny, kiedy znowu zacznę chodzić na kajak i rolki. Teraz z rolkami lekka lipa, chyba że zrobi się taki „suchy mrozek”. Myślę o łyżwach, ale to jednak nie to samo i logistycznie trudniejsze od rolek. Chodniki u nas na wiosce nie zamarzają aż do postaci lodowiska. 😉

  23. Janek mówi:

    Odnośnie treningu Mai to z ciekawości wysłałem jej maila z zapytaniem – może odpisze i zakończy dywagacje. Zainteresowanym jej osobą polecam rozmowę w radiu TOK FM (http://bi.gazeta.pl/im/5/7321/m7321265.mp3) lub wideo z wywiadem (http://wyborcza.pl/pacewicz/0,0.html). U Pacewicza, Maja mówi, że ma 250 dni w roku na zgrupowaniach – jeśli średnio dziennie trenuje 2h to już daje 500h! Przy 12000km daje to 48km dziennie z sensowną średnią.

    Ja na ten sezon zaplanowałem 450h – robię trening wg. zasad periodyzajci opisanych przez Friela (http://spreadsheets0.google.com/ccc?key=thkerJGOfujgZHp5cFk-lig&hl=pl). Dziś siłownią zacząłem drugi tydzień okresu przygotowawczego. Zabaczymy jak w praktyce wyjdzie moje planowanie – w zeszłym roku było całkiem nieźle. 😀

    PS
    Kuerti, pytałeś kto w AR się rozwija i robi postępy… moim zdaniem w tym sezonie bardzo dużo się nauczyłem i zrobiłem naprawdę niezły postęp. Zaczynałem sezon na krótkim Zimowym Rajdzie 360, a kończyłem na czwórkowej trasie 200km Rajdu 360 :)! Patrząc na moje cele na sezon 2010 zakładam podobny postęp na przyszły rok. Już nie mogę się doczekać z jakim czasem skończe półmaraton warszawski. 😉

    Natomiast jako Niezła Korba na początku sezonu wstawialiśmy 4 osoby, a na Wyzwanie oddelegowaliśmy 10! Ha! Oczywiście nam jest łatwiej, bo przygodę z rajdami zaczeliśmy dopiero niedawno.

    PPS
    Postęp zrobili też Nawigatorzy (np. porównując ARWC 08 i 09). I Magda Ostrowska-Dołęgowska też się systematycznie rozwija – startuje w coraz dłuższych imprezach… No już nie bądź takimi pesymistą! Ty też się rozwijasz – np. publicznie przyznałeś się do trudności z jazdą na rolkach. 😉 Żartuje. Zaliczyłeś zawody zagraniczne i to nawet podium! Nie narzekaj!

  24. Janek mówi:

    „Cześć Janek!

    Dziennikarz się pomylił. Miesięcznie trenuję 40-50 godzin, więc rocznie (listopad wolny) bedzie ok. 500 (mam tu na myśli wszystkie formy treningu)

    Pozdrawiam,
    Maja”

  25. sebas mówi:

    Wniosek nasuwa sie sam, Wloszczowska trenuje mniej, za to intensywnie

  26. Adamo mówi:

    Czyli Maja trenuje wedlug Friela 🙂

    Krolisek,

    Wchodzac w okres startowy rezygnujemy z dlugich wolnych treningow na rzecz ktorszych ale intensywnych. Oczywiscie jesli zrobimy to szybko to forma nam szybko wystrzeli ale bedzie krotkotrwala.
    Dlatego na poczatku rezygnuje sie z dlugich wybiegan, pozniej jeden z treningow wb2 zastepuje sie wb3 aby na koncu zostawic wylacznie wb3 + interwaly. Oczywiscie nadal sa treningi regeneracyjne i sila. Zas BPS to ostatnie zluzowanie ok kilu tyg przed glownymi zawodami. Kiedy intensywnosc w sezonie jest najwieksza a objetosc/kilometarz ok 50% maksymalnej.
    Tutajciekawy link do BPS w MTB
    http://bikeboard.pl/index.php?d=porady&g=37&art=3179

  27. Marek mówi:

    Ja nie mam super dokładnie rozpisanego planu. Generalnie ćwiczę w systemie 2 dni ćwiczeń dzień przerwy.Co trzeci dzień siłownia, biegać staram w obydwa dni treningowe, basen średnio co trzeci dzień ale często w obydwa dni. Staram się teraz położyć nacisk na basen, celem nauki kraula. Oczywiście zdarzają mi się odstępstwa od założeń np: dziś powinienem być na siłowni; biegać i pływać a byłem tylko na siłowni. Odstępstwa są losowe jak ten dzisiejszy i zaplanowane jak ten w tą niedziele bo w sobotę spędziłem godzinę na siłowni a zazwyczaj spędzam 40 min potem godzinkę jeździłem na szosie zrobiłem spokojną strefę zmian w domu i wyszedłem na 3h biegu a wieczorem szalałem na koncercie u znajomych w knajpie do 3 nad ranem.(bez %)
    Może i ja się na olimpiadę załapie, w listopadzie ćwiczyłem 28h17min. Prawię 10h mniej niż październiku.

  28. jasiekpol mówi:

    Ja dziś 2 treningi, 10 biegu i 1500 pływania, i coraz bardziej się przekonuję że zawsze jestem przygotowany do startu 😉 Jakoś go przeżyje.

  29. Krolisek mówi:

    Adamo, dziękuję za rozjaśnienie 😉

  30. Kuerti mówi:

    To ja też się pochwalę.. z dzienniczka wychodzi mi ok. 35 godzin.. kurde sporo, a cały czas wydaje mi się, że się obijam…

    Ciekawe jakie efekty przyniesie ten trening na Masakrze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA