Przemyślenia no image

Opublikowany 3 października 2009 | autor Grzegorz Łuczko

21

Jesienny deszcz…

To musi być ta piosenka! Kasia Nosowska wspólnie z Voo Voo i oczywiście „Nim stanie się tak”, a żeby już do końca wgryźć się w temat przemijania polecam piękny film Kim Ki-duka pt. „Wiosna, lato, jesień, zima… i wiosna”. Miłego słucho-czytanio-oglądania!

Jakoś tak melancholijnie się zrobiło, przyszła jesień, tupnęła swoją wietrzną nóżką a lato odeszło razem z pierwszymi liścmi spadającymi z drzew. I co teraz z nami będzie? Kto będzie nas ogrzewał swoim słońcem? Ściemnia się tak szybko zanim człowiek zdąży się obejrzeć – latem zdarzało mi się trenować i w okolicach północy, a teraz? A teraz godzina 20 wydaje mi się już ciemną nocą. Wyjść na trening o 23? Chyba bym musiał postradać zmysły! Mało więc trenuję, obijam się bo i nie mam motywacji, dlaczego miałbym wypruwać sobie żyły na tych deszczach? Kulić się przed podmuchami wiatru? No po co, skoro sezon dla mnie się skończył już 3 tygodnie temu. Teraz to już tylko takie dożynki.

Rok temu dożynałem się na Harpaganie (w tym roku historia się powtórzy?), a później jeszcze był Madryt w tym ponurym klimacie deszczowo wietrznym. Wydawało mi się, że lubię taką pogodę. Bo lubię gorącą herbatę w dłoni, coś do czytania i dźwięk kropel deszczu napastliwie dobijających się do okna. To moja osobista zemsta na paskudnej stronie jesieni. Ale, do cholery, ile można się mścić, i za co zresztą? Przyroda jest jaka jest. Nie mogę jej za to winić.

No więc jest to przemijanie i jeszcze ten Stasiuk też jest. Lubię go, bo facet ma odwagę wypiąć się na świat, być sobą i mieć to gdzieś. Lubię też ten jego ukochany wschodni rozpad wszystkiego i wszystkich i tę nonszalancję zmęczonego obserwatora, który widział już wszystko. Ją szczególnie lubię. To było jakoś rok temu, właśnie w Maroku. Już nie pamiętam gdzie, ale pomyśłałem sobie, że mogę być taką stasiukową popłuczyną. Tak właśnie o sobie pomyślałem, że mogę być jego marnym naśladowcą. Jeden Stasiuk już jest i wystarczy. Rozsiadł się na tych swoich peryferiach i nie ma co już dalej tego penetrować – on to widział wszystko i wszystko opisał. No ale ten jego styl, taki nonszalancki, zdystansowany – jak on mi się podoba! No i to „no więc”! Jakiś dystans, jakaż lekkość! (Musiałem o tym napisać. Planowałem ten akapit już od roku. Wreszcie się udało!)

No więc jest to przemijanie. Na co dzień nie zwracam na to zupełnie uwagi, ale jakby się tak głębiej zastanowić to przemija wszystko – od najmniejszych dupereli po całe niby-ważne-sprawy. Życie samo w sobie przecież przemija! No i te pory roku. Zawsze mnie to fascynowało. To następowanie po sobie kolejno wiosny, lata, jesieni i zimy i wiosny znowu, ma w sobie coś z duchowego doświadczenia. Chyba najbardziej lubię wiosnę i jesień, a więc te okresy przejściowe, okres oczekiwania na lepsze jutro i okres medytacji nad schyłkiem.

Jesień jest więc swego rodzaju oczekiwaniem na domknięcie koła. Mamy to szczęście bądź nieszczęście żyć w takim a nie innym klimacie doświadczając tego wiecznego koła. Od czasu kiedy poważniej zacząłem podchodzić do treningu cały sezon startowy płynnie wpisał się w to całe okręcanie i nawracanie. Jesień zawsze była początkiem końca, zbieraniem plonów, które zasiałem zimą. Zima to czas długich i wolnych kilometrów spędzonych wydeptując ścieżki w śniegu (o ile zima dopisuje) bądź też jazdy w śnieżnej breji (w tym drugim przypadku…). Na wiosnę przychodzi czas pierwszych sprawdzianów – pojawia się więcej słońca, człowiek podobnie jak przyroda budzi się z zimowego letargu. Pierwsze starty to jak pierwsze pąki na drzewach. Minie jeszcze trochę czasu zanim wszystko zacznie grać jak należy.

A później lato. Dla mnie to paradoksalnie okres wyhamowania. Taktycznego przyczajenia przed jesiennym szczytem. Natomiast jesień to jak jazda na Wielkiej Fali – wiesz, że niedługo przeminie, ale starasz się jak najdłużej utrzymać na samej górze bo wiesz, że kiedy ją opuścisz będziesz musiał już powoli wracać na brzeg. Prawda jest taka, że po starcie w The Harz brakuje mi motywacji do treningów. To czym pisałem, te treningi późno wieczorem teraz wydają mi się szaleństwem. Tak! Pamiętacie jak po starcie w Wielkopolskiej Szybkiej Setce napisałem, że trening, który musiałem wykonać, żeby pobiec tam 13h nie był dla mnie poświęceniem? Zgadza się, bo nie był. Ale teraz już byłby!

No i znów to przemijanie. Pory roku się zmieniają, dlaczego więc i motywacja nie miałaby mieć swojego koła, może elipsy, a może jakiejś innej dziwnej figury geometrycznej, po której wybijałaby swój rytm? Kiedyś chciałem być zawsze zmotywowany, zawsze mierzyć wysoko. Ale wiecie co? Było, minęło. Już mnie to nie rusza. Przyroda opanowała do perfekcji koło życia. Wzrost – życie – schyłek i upadek, śmierć? Może i śmierć, ale przecież „ta zima musi kiedyś minąć”! A później znowu „zazieleni się i urośnie kilka drzew”. Z motywacją musi być podobnie. Oczywiście tą można manipulować, ale może lepiej odpuścić i popłynąć razem z naturalnym prądem przyrody?

Pieprzyć to, że czasem nie idzie. Ma prawo! Dlaczego niby zawsze i wszystko ma iść po mojej, albo Twojej myśli? No dlaczego? O ja.. czasem są takie momenty, że wszystko się układa, treningi idą jak po maśle – z dnia na dzień czujesz, że stajesz się mocniejszy. Możesz dalej, szybciej i więcej. I to jest cudowne. Osiąga się taki stan przepływu, energia płynie wartkim strumieniem niezakłócana przez żadne blokady. Do czasu. Oczywiście, że do czasu. Bo dlaczego do końca życia miałoby nam wszystko wychodzić, na miłość boską, nie bądźmy tacy pyszni! Ale wiecie co? Podoba mi się to, że tak jest. Bo to jest cholernie naturalne. A ja lubię naturalność. Lubię jak życie reinkarnuje się wiosną, ale lubię też czekać na jego nieuchronny zgon – dlaczego nie wykorzystać tej świadomości, że-tak-po-prostu-jest do naszych treningów, startów, do naszego życia? Cieszyć się jak jest dobrze i kiwać głową ze zrozumieniem jak wszystko się pieprzy. No i co z tego? Niedługo znów przecież przyjdzie nasza Wielka Fala…

Jest jesień, start sezonu – udany start sezonu! – mam już za sobą, po co więc zawracać sobie głowę brakiem motywacji? Idzie zima – jesień to schyłek, tak? Wykonałem już swoją pracę na ten sezon, tak? W takim razie gratuluję sobie serdecznie za odwalenie kawału dobrej roboty a październik poświęcam na ładowanie akumulatorów. Bo sobie zasłużyłem i bo to, cholera jasna, strasznie mi pasuję do logiki świata, przynajmniej w tym klimacie i przy tych czterech porach roku jakie mamy. I tym przyjemnym akcentem kończę i zaczynam roztrenowanie! Jupikajej!

PS. Wystartuję chyba w Harpaganie – plan jest taki, żeby iść z kolegą i pomóc mu zdobyć tytuł Harpagana. Po Jesiennych Trudach spodobała mi się rola pacemakera, za słaby jestem żeby się ścigać, więc może przynajmniej komuś pomogę? A, właśnie, IŚĆ! Nie biec, nie szarpać się, a po prostu dobrze się bawić. – w końcu zakończyłem już sezon, a teraz zostaje tylko zabawa, racja? Gdyby ktoś chciał się podłączyć na trasę pieszą to serdecznie zapraszam. Nie wystawiam gwarancji ukończenia, ale chyba powinno się udać!

PS2. Na początku listopada będę gościł na Pasji – wygłoszę mały hmm… wykład/referat/czy co tam jeszcze na temat rajdów przygodowych. Raczej ogólne wprowadzenie, okraszone opowiastkami z rajdowych tras. Nie wiem dlaczego dałem się namówić, zawsze unikałem publicznych wystąpień, bałem się ich jak ognia, a tu proszę, ochoczo przystałem na propozycję Wojtka. Trenuję w wolnych chwilach nagrywając się na kamerę sprawdzając czy nie zanudzam aż nadto. Gdyby ktoś był chętny posłuchać co z tego wyjdzie to zapraszam do Stargardu Szczecińskiego 6-8 listopada!


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



21 Responses to Jesienny deszcz…

  1. TMS_racer mówi:

    Tak przy okazji motywacji, co prawda z nieco innej (bo motocyklowej) beczki, może Cię zmotywuje, może nie, jeżeli nie widziałeś, warto zerknąć:

    http://www.wykop.pl/link/242553/fotorelacje-z-podrozy-polakow-do-afganistanu

    Przy okazji, przyjrzyj się refleksjom wykopowiczów: większość wpisów porusza trudny skądinąd temat kasy (tzn. ile to kasy trzeba/nie potrzeba na taką akcję). A prawda jest taka, że ci którzy mają kasę, wykupują sobie wycieczkę do Hong-Kongu albo statkiem dookoła świata, ci którzy jej nie mają – do Świętej Lipki, Zakopanego albo siedzą w domu.

    Wyczyn tych śmiałków to ZUPEŁNIE INNA JAKOŚĆ (*). Nie wiem czy bym się zdecydował na coś takiego niezależnie od posiadanej gotówki, to wydaje się być totalnym szaleństwem. Trzeba „przełamać się”.

    *) Tej jakości życzę sobie i wszystkim w tej jesiennej i wilgotnej końcówce 2009. (Prawdopodobnie) do zobaczenia na Harpaganie !

  2. Petro mówi:

    TMS, ta relacja, którą podesłałeś jest niesamowita. Kurde, Afgan czeka a góry w Wachanie są niesamowite. Chyba zaczynam się uczyć dari od dzisiaj.

  3. Kuerti mówi:

    TMS_Racer,

    Krótkie, acz treściwe WOW… Jeśli chciałeś mnie dobić to chyba Ci się udało, teraz mogę zostać na dokładkę „samborową popłuczyną” 😉 . A tak na poważnie, cudowna przygoda, ale chyba nie dla każdego…

    I nawet nie chodzi tutaj o kasę, którą ludzie tłumaczą swój brak odwagi czy zwyczajne lenistwo (oczywiście jeszcze jest spora grupa ludzi, którzy są „przygodowi” tylko przed komputerem, a w rzeczywistości ich to w ogóle nie pociąga) to jak napisałeś jest po prostu wyższa liga, coś co nie jest osiągalne dla ludzi bez maksymalnego zaangażowania, pasji, zapału itp.

    Myślę, że nawet tutaj wśród nas nie wielu znalazłoby się, którzy gotowi byliby ruszyć na taką przygodę. Takie mam wrażenie. Pytanie tylko czy akurat musimy pchać się do Afganistanu na motorach? 🙂 . Każdy ma swoje marzenia…

    U mnie na razie też tylko prawdopodobnie.. a więc do zobaczenia na Harpie 🙂 .

    PS. No tak, Petro, nie był tą osobą, o której myślałem, że niezdecydowałaby się na taki wyjazd 😉 . A zdjęcia gór w Afganistanie rzeczywiście „miażdzą”!

  4. monia mówi:

    1. Oooo, dzięki za linka!! do tych motocykli mam blizej niz do waszych rajdow ;)a swoja droga wyprawy na motocyklach to chyba najdrozsza forma podrozowania powiedzmy „trampingowego”. ci co jezdza mowia, ze oplaty na granicach i lapowki zzeraja wieksza czesc budzetu… plus naprawy i benzyna. chyba ze sie jedzie do Iraku jak pewien p.Kubiak, gdy w 2000 roku litr kosztowal 2 grosze :)minus chyba taki, ze planowanie i papierkowe roboty zabieraja mnostwo czasu na duzo przed wyjazdem i ciezko mowic o spontanicznosci. ale przygoda zapewne zawsze ogromna
    2. ja nie do konca rozumiem, dlaczego tak duzo ludzi mowi o kasie w przypadku podrozowania. sa kierunki i miejsca drogie, ale sa tez i takie, gdzie za tydzien w zakopanem mozna spedzic miesiac. moim zdaniem wiekszym problemem jest czas, ktorego kupic sie nie da…
    3. strasznie Kuerti smęcisz z ta jesienia 🙂 to nie zarzut, tylko pierwsze skojarzenie po przeczytaniu posta…
    4. do zobaczenia na Pasji, poniewaz portugalia nie wypalila tez pojawie sie u Wojtka. fajnie bedzie z Toba pogadac na zywo 🙂

  5. jasiekpol mówi:

    Heh, mam kolege z podstawówki a drugiego z liceum którzy przez 70 dni walczyli tutaj http://chukotka.motogryf.pl/

  6. TMS_racer mówi:

    http://chukotka.motogryf.pl/relacja.php

    Już z samej, skondensowanej relacji, cała historia brzmi imponująco, a podejrzewam że materiału jest tyle, że spokojnie można by książkę napisać…

    Tak sobie myślę, gdy ktoś coś takiego „przejdzie”, przeżyje, to wszystko inne, wszystko „do tej pory”, okazuje się nieważne, może nawet nieistotne, dewaluuje się na łeb na szyję, niczym dolar zimbabwejski.

    Tutaj coś w podobnym guście, ostrzegam, moim zdaniem piekielnie wciągające, świetnie napisane:
    http://wyborcza.pl/1,95364,5449257,296_godzin.html

    Zupełnie na marginesie, bardzo lubię reportaże Badera
    http://tematy.wyborcza.pl/J/1575,Jacek-Hugo-Bader

    to jest gość który talentem dorównuje Kapuścińskiemu, a może nawet go przerasta…

  7. Paweł mówi:

    Ja wcale nie planuję jeszcze roztrenowania a jakoś treningi mi nie wychodzą ostatnio, mam kłopot z mobilizacją. I to nie jest taki pierwszy rok, zwykle pierwsze półrocze wychodzi mi wiele lepiej.

    Zdjęć z wyprawy motocyklowej widziałem tylko część, są świetne. Resztę obejrzę gdy będę miał szybszy internet. Pomimo pięknych widoków i niezapomnianej przygody nie wybrałbym się dziś do Afganistanu, po prostu lubię swoją głowę 🙂

    W „Świecie Motocykli” były swego czasu regularnie publikowane relacje z dalekich podróży motocyklowych, np do Mongolii. Czytając je byłem zdziwiony, jak rozbudowana jest taka wyprawa od strony logistycznej. pamiętam, że jej uczestnicy (kilku facetów) najpierw wysyłali gdzieś w środek Rosji opony, oleje, itp by na nich już czekały gdy będą jechać. A i tak w trakcie mieli różne nieciekawe przygody ze sprzętem, musieli coś spawać, szukać mechanika, itp. Strasznie dużo na takich wyprawach zależy od techniki.

    Wiosna,lato,jesień,zima i wiosna – znakomity film o przemijaniu, o popełnianiu błędów, o uczeniu się na nich. Piękna sceneria, słów niewiele bo i potrzebne nie są. Jeden z moich ulubionych.

  8. Kuerti mówi:

    Monia,

    Czekamy w takim razie na relacje i zdjęcia z podróży! 🙂 . Myślę, że te sprawy, o których piszesz – czyli koszty i sprawa napraw, o których wspomina Paweł sprawiają, że turystyka motocyklowa to raczej zabawa dla nielicznych…

    Ja myślę, że ci którzy mówią o kasie w kontekście podróżowania to osoby, dla których turystyka kojarzy się przede wszystkim z jakąś tam formą zorganizowania. To raz. A dwa, jeśli ktoś na poważnie zainteresował się tematem, to wie to, co ja wiem, to co Ty wiesz i wiele innych osób – naprawdę da się podróżować względnie tanio! Trzeba tylko chcieć, czasem bardzo. A przynajmniej na tyle, żeby przestać pisać „ochy” i „achy” na forach a poczynić jakieś realne kroki ku realizacji marzeń. A jak ktoś tego nie robi? To widocznie tylko mu się wydaje, że chce. Przerabiałem ten „syndrom” przed wyjazdem do Rumunii, zawsze chciałem podróżować, ale nigdy zawsze na drodze pojawiały się jakieś problemy. A tak naprawdę to wszystko były tylko wymówki. Jeśli ktoś naprawdę chce ruszyć w drogę to znajdzie sposób. Pokona swój strach i lenistwo. No ale przecież zawsze można napisać, że „nie ma kasy”…

    Serio smęcę? W gruncie rzeczy tekst ma wydźwięk pozytywny! 🙂 . Akceptuje fakt, że motywacja nie utrzymuje się na jednym, ciągle wysokim poziomie i zamiast się tym przejmować po prostu czekam i obserwuję. Jak widać dzięki TMS_racerowi wątek rozwinął się w kierunku, w którym uciekają nasze myśli właśnie w taką paskudną wietrzno-deszczową pogodę, czyli do dalekich krajów :). I fajnie jest, pojawiły się nowe pomysły, może z tych ziarenek na wiosnę coś zakiełkuje? 🙂

    Będziesz na Pasji? Super! Jeszcze odezwę się w tej sprawie. Będę potrzebował jakiegoś materiału do mojego „wykładu”, a kto robi najładniejsze rajdowe zdjęcia jak nie Ty? 🙂 . Będziesz opowiadała o Ameryce Płd?

    TMS_racer

    (od czego jest ta ksywka? 🙂 )

    Z tą dewaluacją to trzeba by zapytać kogoś kto robił podobne duże rzeczy, z tutaj obecnych znajdzie się kilka osób, które mają na koncie fajne wyprawy. Chyba Petro i jego Andy mają nabliżej jeśli chodzi o poziom przygody do tego, co zrobilł Sambor i reszta na motorach, jego by trzeba zapytać. Moja intuicja jest taka – takie przeżycie na pewno robi wrażenie, ale szybko też to, co było mija w szarej codzienności. Zapomina się o tych pięknych widokach, przygodach, ale gdzieś tam w środku coś zostaje – doświadczenie. Myślę, że takie przeżycia budują charakter człowieka. Można zapomnieć o tym, co było, ale gdzieś w środku COŚ się urabia, coś trwałego.

    Hugo-Badera będzie trzeba przeczytać koniecznie, dzięki za linki!

    Paweł,

    A do czego teraz się przygotowujesz? Może nie masz już takiej mobilizacji bo i dużego startu na horyzoncie nie ma… A może jesteś już zmęczony sezonem? Możemy przeceniać swoje możliwości, przede wszystkim psychiczne. U mnie w tym momencie to nie jest kwestia braku sił fizycznych, a fakt, że mentalnie czuję się jak dętka, myślę że te wszystkie trening i starty tak mnie wypompowały. Teraz jest ten moment, w którym muszę odpuścić i podładować akumulatory – jak w tym kole natury, zebrałem już plony, teraz trzeba przygotować ziemię na nowy siew 🙂
    .

    Piątka! Za „Wiosnę…” 🙂 . Muszę koniecznie sobie obejrzeć raz jeszcze ten obraz. No i coś więcej z Kim Ki-duka. Widziałem jeszcze „Pusty dom”, nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak „Wiosna…” ale na pewno warto obejrzeć. Zresztą, uwielbiam kino wschodnio-azjatyckie, w ostatnich latach w tym zakątku świata powstało mnóstwo arcyciekawych filmów!

  9. TMS_racer mówi:

    >>> Pomimo pięknych widoków i niezapomnianej
    >>> przygody nie wybrałbym się dziś do Afganistanu,
    >>> po prostu lubię swoją głowę 🙂

    …i dlatego uważam że właśnie Ci ludzie (nieświadomie i w absolutnie niezamierzony sposób, ale jednak) zmieniają nam definicję przymiotnika „ekstremalny”… a może nawet zwrotu „rajd przygodowy”…

    To absolutnie luźna refleksja, jestem świadomy że można wpaść w jakąś (głupią) rywalizację czy bezsensowne porównywanie się… Po prostu, przyznaję, do tej pory nie za bardzo zdawałem sobie sprawę, że takie wyprawy, mimo swojego ryzyka, stają się coraz bardziej popularne. Przy tym dyscyplina zwana AR przypomina bardziej laboratoryjną produkcję endorfin i „przygód”, gdzie jednak, ostatecznie, (niemal) wszystko jest pod kontrolą, w razie czego przyleci helikopter albo kawaleria 🙂 a na mecie czekają tłumy fanów, szampan, trofea, a może nawet i wygodne wyrko w jakimś Sheratonie.

    Podkreślam, wiem że dla jednego „ekstremalna” może okazać podróż z Kołobrzegu do Zakopanego wagonem drugiej klasy bez kuszetki, dla kogoś innego: druga pętla harpa – w sumie, jakby nie patrzeć, to coś akurat dla mnie, słowem: każdy trafia do takiego piekiełka, na jakie sobie zasłużył 🙂 Dobranoc !

  10. Kuerti mówi:

    TMS_racer,

    Pytanie brzmi co my tak naprawdę wiemy o tym jak sytuacja wygląda w Afganistanie? Nie pomylę się pewnie jeśli powiem, że większość z nas czerpie „wiedzę” na ten temat z telewizji i internetu. I bynajmniej nie chodzi mi tutaj o mejlowanie z uczestnikami podobnych wypraw a czytanie newsów o porwaniach, zamachach itp. Może w rzeczywistości nie jest wcale tak niebezpiecznie jak przedstawiają nam to media?

    Zgadzam się z tym, że porównywanie się z innymi do niczego nie prowadzi, może tylko frustracji… Zdaję sobie sprawę, że dla jednych taka forma turystyki z różnych względów jest poza zasięgiem, tylko po co pisać, że „kasy brak” czy szukać innych wymówek, które nie mają pokrycia w rzeczywistości?

    Jeszcze słowo o tej laboratoryjnej produkcji endorfin. To chyba Putelnik powiedział, że ta niby ekstremalność rajdów jest śmieszna, bo naprawdę ekstremalnie to jest w górach wysokich, tam nie ma przepaków, bazy do której można zejść i zakończyć to wszystko. Tam rzeczywiście igra się ze śmiercią. Oczywiście nie podobał mi się ten lekceważący ton względem rajdów, w końcu nie przypadkiem prowadzę bloga o tej tematyce 😉 ale rację muszę panu Pustelnikowi przyznać.

  11. Marek mówi:

    Tak się jakoś podróżniczo zrobiło, pochwale się za kumpla który prawię miesiąc spędził w podróży autostopem po Słowacji, Rumunia, Bułgarii, Turcji, Grecji, Albanii , Macedonii, Kosowie, Serbii, Czarnogórze, Bośni i Hercegowinie, Chorwacji, Węgrzech.Jak tylko napisze jakieś coś na ten temat to zalinkuje.

  12. Kuerti mówi:

    Ej, dajcie spokój!

    Przestańmy się już chwalić znajomymi i ich podróżami tylko sami pakujmy plecaki i w drogę! No dobra, może nie tak od razu, ale kolejny urlop będzie nasz 😉 .

    U mnie Gorgany niestety nie wypaliły, w tym roku więc pewnie nigdzie nie ruszę w drogę (nie licząc wyjazdu do Wisły nie spędziłem w środkach lokomocji dłużej niż kilka godzin!), ale mam zamiar nadrobić to z nawiązką już za kilka miesięcy.

    Wracając jeszcze do tematu wiecznego koła – nie wiem czy zauważacie pewne prawidłowości w kolejnych sezonach startowych? U mnie sprawa wygląda tak – lata parzyste to okresy hossy, super starty, fajne wyjazdy. Przykłady? Proszę bardzo: pierwszy rok startów 2004, 4 setki i 3 ukończone. 2006 – wiele udanych startów, 2008 – kilka fajnych wyjazdów podóżniczo-górskich. Dla odmiany lata nieparzyste to bessa – 2005 to totalna klapa, wycofy z Harpa, Kieratu, ZMP… 2007 – znów rok porażek, wycofy na BWC i TNFAT.

    Chyba dopiero ten rok przełamuje tą passę – ale brakuje mi w nim czegoś naprawdę spektakularnego, jeden Harz to chyba za mało. Naprawdę szkoda mi tych Gorganów, to byłoby fajnie domknięcie sezonu! Idąc jednak tym tropem już nie mogę się doczekać 2010 🙂 .

  13. monia mówi:

    oho, szykuje sie DUZY wyjazd Kuertiego 😉 nie wiem wprawdzie gdzie ale na pewno bedzie ciekawie…
    daj znac czego potrzebujesz na Pasje, zdjecia sie znajda bez klopotu. ja bede gadac o moim wyjezdzie, mam nadzieje ze nie zanudze – tam ani wyczynow, ani ekstremow nie bylo 🙁
    dozobaczenia

  14. Paweł mówi:

    No właśnie chyba jestem trochę zmęczony. Wyjąwszy tydzień w Mołdawii nie miałem dłuższej przerwy w bieganiu od początku roku. Z konkretnymi celami tez nie jestem zdecydowany, trochę chorowałem ostatnio a nie chcę jechać na coś nieprzygotowany. Być może pobiegnę sobie coś towarzysko. Zobaczę.

    Facet, którego inicjały kojarzą się toaletą w jednej ze swych bardzo ciekawych książek napisał, ze ludzie dzielą się na tych co tylko marzą o dalekich podróżach i na takich co pewnego dnia sprzedają lodówkę i ruszają w drogę. Niby takie to proste a takie trudne jednocześnie.

    Obyśmy odważyli się sprzedać lodówkę a potem nigdy tego nie żałowali 🙂 Pozdrawiam

  15. Kuerti mówi:

    Monia,

    Ano szykuje się, szykuję się… tylko Kuerti sam jeszcze nie wie w co się wpakować 😉 . Propozycje ciekawych destynacji mile widziane 🙂 .

    Odezwę się na priv w sprawie Pasji!

    Paweł,

    Dlaczego więc nie zrobisz sobie roztrenowania już teraz? Ja robię wolne do 1 listopada – OK, za 2 tygodnie Harp i znów wskakuje na wyższe obroty, ale robię to zupełnie zabawowo, pulsometr wyrzuciłem do szafy, biegam bez zegarka, zupełnie na czuja, tak długo i tak szybko jak chcę. Zero ciśnienia. Dla mnie przede wszystkim tym właśnie jest roztrenowanie, odłożenie na bok planów treningowych.

    Z tą lodówką to chyba już nie te czasy. Próg wejścia obecnie jest o wiele niższy – mamy tanie loty, mamy tani sprzęt, nieskrępowaną możliwość podróżowania po niemal całym świecie. Nadal oczywiście potrzeba nam odwagi, ale nie musimy stawiać na szali całego naszego życia.

    Popatrz choćby na siebie samego 🙂 . W tamtym roku byłeś w Rumunii, teraz w Mołdawii. Nie musiałeś chyba sprzedawać lodówki ani innego sprzętu domowego? 🙂 . Może to nie są „wyczyny” na miarę wyjazdu do Afganistanu czy „wakacji” w dżungli, ale przecież nie każdy musi być drugim W.C. Ja bym nie chciał na przykład 🙂 . Nie lubię dżungli i podobnych klimatów 🙂 .

  16. wojo mówi:

    Zapraszamy na stronę PASJI (www.pasja.trudy.pl)

    W zakładce FILMY umieściliśmy informacje dotyczące filmów, które będzie można obejrzeć podczas PASJI.
    Ponadto do grona gości dołączyła Monika Strojny, która opowie o swoim wyjeździe do Ameryki Południowej. Na pokładzie witamy również Grzegorza Łuczko. Wprowadzi on nas w tajniki rajdów, aby zachęcić ludzi aktywnych, którzy jeszcze nie mieli okazji pobawić się w coś takiego jak maratony na orientację, rajdy ekstremalno – przygodowe…
    Niestety, nie udało nam się uzyskać zbyt wielu materiałów dotyczących rajdów ekstremalno –przygodowych, maratonów na orientację itp. Może w kolejnych latach będzie lepiej.

    Jednocześnie zachęcamy wszystkich do udziału w Konkursie FOTO (regulamin na stronie), którego wyniki zostaną ogłoszone podczas spotkania.

  17. Kuerti mówi:

    Kurczę Wojtek, mniej formalnie, mniej formalnie! 🙂 .

    Jak do ludzi z krwi i kości, a nie sztywnych „państwa” i w ogóle 🙂 .

    Ps. Ja już się boję tego wprowadzania w tajniki 🙂 . Ale nam się miszmasz zrobił w tych komentarzach! 🙂

  18. wojo mówi:

    Grzegorz wiesz, że pismak ze mnie żaden.
    Jednakże popracuję nad tym.

  19. Kuerti mówi:

    A ja mam pewien szalony pomysł!

    Podeślij mi nagranie audio, na którym zapraszasz na Pasję! 🙂 . Umieszczę to we wpisie, przed wyjazdem do Stargardu, który będzie trzeba zaniedługo napisać 🙂 .

  20. Paweł mówi:

    Dla mnie ta „lodówka” jest przenośnią symbolizującą rezygnację z czegoś lub też odwagę przełamania się. Pewnie większość ludzi chciała by przeżyć świetne przygody, ale zawsze znajdzie się jakieś ale: „Pojechałbym (pojechałabym) ale…” – i tu litania planowanych zakupów lub rzeczy do zrobienia. One są właśnie przysłowiową „lodówką”. wcale nie jestem zwolennikiem rzucania wszystkiego na szalę (film „Wszystko za życie” – ciągle dopiero planuję obejrzeć), pasuje mi umiar i rozsądek w tym temacie. Póki co zadowalam się niskobudżetowym wyjazdem raz do roku. Taki np. jak do Rumunii i Mołdawii.

    Roztrenowanie wolałbym jednak w grudniu, w okresie świątecznym. Po Nocnej Masakrze.

  21. wojo mówi:

    Na stronie Pasji możecie zapoznać się z programem imprezy.
    Ponadto przypominam, że z dniem 30 października mija termin nadsyłania zdjęć mogących wziąć udział w konkursie FOTO.
    Umieściłem również szczegółowy opis nagród w konkursie FOTO.
    Grześ, jakoś nie mam weny do nagrania audio z zapowiedzią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA