Przemyślenia no image

Opublikowany 15 czerwca 2010 | autor Grzegorz Łuczko

21

Etyka a rajdy

Na wstępie muszę się przyznać, że mam na koncie kilka grzeszków, małych nagięć regulaminu i tym podobnych zagrywek nie do końca fair. No dobrze, po co to „nie do końca”, po prostu zagrywek nie fair. Nie będę wchodził w szczegóły, napiszę tylko, że nigdy nie były to wielkie przewinienia. Celem tego tekstu nie jest „polowanie na czarownice”, a refleksja nad uczciwym rajdowaniem. Nikogo nie zmuszam do wyjawiania swoich przewinień, po prostu zastanówmy się nad tym, co to znaczy rajdować fair? Nie przedstawię Wam żadnych wytycznych, a kilka myśli, które posłużą za punkty wyjścia dla dalszej dyskusji. Może uda nam się stworzyć jakiś kanon zachowania fair? Na początek najłatwiejsza kwestia…

Doping.

Dla mnie nie ma tematu, stosowanie dopingu to totalne zaprzeczenie idei dystansu ultra – zmagań z samym sobą, przekraczania granic możliwości i tym podobnych chwytliwych haseł. Tak, to są efektowne slogany, ale przecież w gruncie rzeczy o to nam chodzi, prawda? O poznanie samego siebie – nagięcie naszej struny wytrzymałości pod sam limit. Starty w ultra to wyzwania. Wyzwaniem jest dystans, czas. Konkurencja również jest ważna, ale w znacznej mierze chodzi o konkurowanie z samym sobą. Ultra to swego rodzaju gra z własną psychiką. Czy ta gra byłaby czysta gdybyśmy stosowali jakieś środki dopingujące? Czy nadal przekraczając linię mety czulibyśmy tę dumę, którą czujemy ilekroć uda nam się pokonać trudne zawody? Wątpie.

A co z tymi wszystkimi suplementami, odżywkami itp.? Pamiętacie tę słynną myśl ze Skarżyńskiego? O tym, że gdybyśmy chcieli zaspokoić zapotrzebowanie na witaminy i suplementy, to musielibyśmy co dziennie wcinać wiele kilogramów warzyw i owoców? Tym właśnie Jerzy Skarżyński argumentował potrzebę stosowania witaminowych suplementów w treningu maratońskim (nawet na poziomie amatorskim). Ja sam co prawda łykam co dziennie porcje witaminek (Bodymax Sport), ale nie potrafię powiedzieć czy to w jakimś stopniu mi pomaga. Odżywek i innych suplementów nie stosuję, ale nie dlatego, że uważam, że ich wykorzystanie jest nie fair, a dlatego, że szkoda mi na nie kasy – to raz, a dwa – nie sądze, żebym prezentował na tyle wysoki poziom sportowy, żeby były mi potrzebne. Ciekawe czy znajdą się tutaj jacyś ekstremaliści, którzy nie dopuszczają użycia nawet dozwolonych „wspomagaczy” w postaci odżywek itp. Ja nie mam nic przeciwko.

Tabletki przeciwbólowe.

Ktoś kiedyś napisał (nie pamiętam już czy to było na PK4, czy gdzieś indziej), że używanie tabletek przeciwbólowych to za duże ułatwienie, które sprawia, że w nienaturalny sposób ułatwiamy sobie zadanie. Przyznaję, używam tabletek – w tych kryzysowych momentach, zwykle pod koniec zawodów, gdy zdarzy mi się skasować stopy. 2 tabletki (np. ibuprom max) blokują ból na jakiś czas, który pozwoli mi dotrzeć do mety w dobrej formie, zamiast ślimaczyć się ze skasowanymi stopami (w praktyce wygląda to tak, że dawno już nie musiałem ich stosować, po prostu coraz rzadziej mam problem z odciskami). Ból jest nieodłączną częścią naszych zmagań na dystansach ultra. Czy uczciwe jest więc radzenie sobie z nim za pomocą środków przeciwbólowych?

Generalnie hasło „rajdowanie fair” widzę tak: pokonujemy całą trasę zawodów przestrzegając regulaminu (nawet jeśli regulamin miałby zupełnie irracjonalne punkty, ale biorąc udział w danym rajdzie zgadzamy się go przestrzegać), nie korzystając z pomocy z zewnątrz (napełnienie wody u gospodarza na wsi będzie ok, ale nieformalny support gdzieś w lesie już nie) oraz zmagając się z własnym organizmem bez pomocy niedozwolonych środków (doping itp.). No i teraz pytanie, jak traktować środki przeciwbólowe, czy jako dozwolony wspomagacz, czy jako coś co burzy pewną intuicyjną wizję startowania w ultra. Mam na myśli to zmaganie się z samym sobą w oparciu o silną wolę, mocną psychikę itp.

Mam dość ambiwalentny stosunek do tego tematu, bo z jednej strony zdaję sobie sprawę z powszechności i ogólnego przyzwolenia na stosowanie tabletek przeciwbólowych (sam przecież to robię!), a z drugiej strony jeśli myślę o zupełnie czystym rajdowaniu, to jakoś te tabletki mi zupełnie nie pasują… Co o tym myślicie?

Używanie GPS.

Dwie sprawy. Używanie GPS, podczas gdy regulamin nie zabrania tego oraz używanie GPS (a w zasadzie urządzeń typu Garmin Forerunner, które jedynie pokazują przebyty dystans), podczas gdy regulamin zabrania tego. Generalnie nie lubię GPSów, jestem tradycjonalistą i dla mnie liczy się sama mapa i kompas. Myślę, że tak właśnie powinno wyglądać orientowanie się na rajdach, bo przecież to właśnie nawigacja odróżnia orienterską setkę od tej poprowadzonej po trasie liniowej. GPS po części zwalnia z obowiązku posiadania umiejętności sprawnego namierzania się w terenie, a mi się to ani trochę nie podoba. Często to właśnie wybór lepszego wariantu, czy generalnie ten „orienterski” zmysł decyduje o końcowym wyniku, nie wyobrażam sobie żebyśmy wszyscy biegali zaopatrzeni w GPSy. Stąd też rajdowaniem fair będzie dla mnie używanie jedynie kompasu i mapy.

A co z miernikami odległości typu Forerunner? Przyznam, że sam takiego używam. No i tu znów mam mieszane uczucia, bo z jednej strony dlaczego nie używać tego swego rodzaju „licznika biegowego”, skoro w rowerze mamy zamontowany licznik rowerowy? Dlaczego na rowerze możemy odmierzać odległość, a podczas biegania to już jest nie fair (przy zapisie „używanie GPS jest niedozwolone”, oficjalnie nie mamy prawa używać żadnych GPSów, prawda?)? Przecież zasada działania jest taka sama! Z drugiej strony jednak jeśli myślę o czystym rajdowaniu, to nie ma tam miejsca na żadne GPSy, czy liczniki odległości (ale już w przypadku rowerów nie mam takiego problemu, nie wyobrażam sobie jazdy bez licznika, czyżby siła przyzwyczajenia?).

Idealne wyobrażenie jedno, a rzeczywistość swoje – zabieram Forerunnera na niektóre zawody i nawet jeśli staram się nie wykorzystywać go jako licznika do namierzania się (np. skręć za 400 metrów w lewo – mógłbym dokładnie określić tę odległość, ale staram się tego nie robić), to sam fakt, że widzę upływający dystans jest znacznym ułatwieniem.

Rozdzielanie się przed PK.

Sytuacja – napieracie we dwójkę, Twój partner ma kryzys. Do punktu jest kilometr, później i tak trzeba się wrócić z powrotem. Co robisz? Widzisz, że partner ledwo dyszy, czas ucieka, a Ty masz zapas sił. Biegniesz do PK sam, czy ciągniesz partnera za sobą? Tym opisem chciałem podkreślić trudność tej sytuacji – bo tu nie chodzi tylko wyrachowanie, chęć zaoszczędzenia czasu, złamanie regulaminu, ale i pomoc, ulżenie w trudzie partnerowi. Z jednej strony na szali stawiamy naszą uczciwość, ale z drugiej leży troska o partnera, chęć pomocy. Dodajmy do tego uciekający limit czasu, czy ogólne zmęczenie, z którym wiąże się, jak sam zauważyłem, spadek przestrzegania przez nas zasad fair play. Po prostu człowiek jest już tak zmęczony, że dużo łatwiej podjąć mu tak kontrowersyjną i w konsekwencji nieuczciwą decyzję niż na początku zawodów, gdy posiadamy jeszcze sporo sił. Niestety opisuję to na podstawie własnego doświadczenia. Tu sprawa jest jasna, to jest po prostu zagranie nie fair i tyle. Ciekaw jestem natomiast Waszych doświadczeń właśnie w temacie tego dylematu pomiędzy uczciwością, a chęcią pomocy partnerowi. Mieliście podobne sytuacje?

Podsumowując, myślę, że specyfika rajdowa jest na tyle złożona, że trudno jest ustalić sztywny zbiór zasad, którego wystrzegać się zależy zawsze i wszędzie. Zmienność warunków zmusza do podejmowania często spontanicznych decyzji w stanie skrajnego zmęczenia, stresu i kiepskiej kondycji psychicznej. Niemniej warto zastanowić się nad tym, czym dla nas jest „czyste” rajdowanie, tak żeby w tych trudnych momentach móc odwołać się do tego stanowiska. Czym dla Was jest „czyste” rajdowanie?

Zdjęcie: Monika Strojny


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



21 Responses to Etyka a rajdy

  1. BartekJ mówi:

    To po kolei:

    – Środki przeciwbólowe i itp. Gdzie przebiega granica między odżywkami a dopingiem? Tam gdzie ustaliła WADA? Chyba tak – inaczej będzie tyle definicji dopingu ilu zawodników. Myślę, że na rajdach, większe znaczenie od środków przeciwbólowych mają środki przeciwspaniowe.

    – GPS. Tutaj trzeba po prostu przestrzegać regulaminu imprezy. Jak nie ma zakazu to nie ma zakazu. Jak jest zakaz, to jest i Forerunner to też GPS a nie żaden licznik odległości. Odrobina wprawy w używaniu i nawiguje się niewiele gorzej niż z jakimś bardziej wypasionym odbiornikiem. W regulaminach bywają też różne pośrednie zapisy np. GPS tak, ale bez mapy. Startując akceptujemy regulamin i potem go przestrzegamy.

    – Rozdzielanie się przed PK. Taaa, co innego siedzieć w domu i pisać o przestrzeganiu regulaminu, a co innego być ledwo ciepłym gdzieś na trasie, albo mieć ledwo ciepłego partnera. Najlepiej żeby na punktach z których wraca się tą samą drogą był sędzia. Albo żeby takich punktów było jak naj mniej.

    Jest jeszcze jeden temat którego nie poruszyłeś:
    – Gaszenie czołówek i inne takie działania mające na celu zmylenie przeciwnika. Spotykałem się z opiniami, że to nie fair. Nie zgadzam się. To są zawody i walczymy nie tylko z własnymi słabościami. Na własne potrzeby mam taki kodeks:
    – jak inny zespół pyta się wprost czy mamy jakiś punkt, czy daleko itp. to nie kłamię.
    – jak się nie pytają, to wszelkie uniki i zmyłki dozwolone.
    Oczywiście współpraca kilku zespołów przy czesaniu krzaków w poszukiwaniu PK jest jak najbardziej OK. I jak raz zacznę z kimś współpracować, to potem już przyjazne stosunki jakoś tak w naturalny sposób zostają.

  2. wikiyu mówi:

    1. doping – cóż, zawsze wychodziłem z założenia że jedynym dozwolonym dopingiem jest ten od kibiców, ale to było gdy jeździłem duuużo na rowerze, a gdy po raz pierwszy ruszyłem w setce to … zrobiłem to co Grzesiek i okazało się że bez środków przeciwbólowych to do dzisiaj leżałbym chyba gdzieś pod Bytonią i czekał aż mi stopy dojdą do siebie. Tyle że wtedy po użyciu ich nie miałem już żadnych PK zaliczonych, a tylko powrót do bazy.

    2. GPS – imho tu najlepszą jest formuła harpagana – GPS do nawigacji – NIE; GPS do robienia track`a – TAK. Dla mnie posiadanie GPSa który pokaże nam przebyty dystans to już byłoby duże ułatwienie. Zbyt duże chyba nawet.

    3. Kwestia zostawienia kogoś i wrócenia z punktem – nie wypowiem się, nie miałem takich doświadczeń, a w ciepłym domu nie da się tego chyba zrozumieć.

    4. Przez Bartka poruszona kwestia oszustw innych patroli – wspólne czesanie krzaków ok, gdy ktoś się zapyta o kierunek/odległość do PK też odpowiem zgodnie z prawdą, ale niezbyt lubię jak ktoś idzie za mną np 15 metrów przez spory odcinek między PK, nie podejdzie, nie da zmiany, nie da konsultacji tylko idzie w ciszy z tyłu, jak stwierdzi że zrobiłeś błąd to skręci dobrze, a ty się zastanawiaj. W takich sytuacjach nie widze problemu w tym żeby przyjrzeć się mapie, a potem zgasić czołówkę, zejść na bok, odlać się i … na chama pójść za taką osobą, albo nadrobić drogi czy strzelić gdzieś na azymut. Ot nie lubię takiego cwaniactwa.

  3. jip mówi:

    1. doping odpada! nie warto nawet nad tym się zatrzymywać,

    2. środki przeciwbólowe, zupa chmielowa etc. – skoro stosujemy w normalnym życiu gdy trzeba, to na rajdach też gdy trzeba (jak ktoś przywali za dużo ibuprofenów/paracetamoli to może pożegnać się ze zdrowiem, jak za dużo zaaplikuje doustnie – to zalegnie w trawie),

    3. GPS do trackowania, do liczenia odległości ewentualnie krokomierz – bo to podobnie do liczenia w pamięci no i dosyć „zabytkowe” jak kompas, ale Forerunner to w/g mnie zbyt duże ułatwienie, właśnie szukanie przecinki za 200 m jest często clou namierzania,

    4. podbijanie punktu za kogoś – zależy od tego czy ktoś jest w czołówce, czy na tyle peletonu, ile jest do punktu, czy tworzymy team naprawdę, na ile partner jest uszkodzony etc. – im mniej naginania tym lepiej i lepiej unikać,

    5. gdy ktoś pyta – odpowiadam (no chyba że to bezpośrednia konkurencja, albo gra nie fair), gdy nie pyta – nie (może chce mieć fun z samotnego odkrycia?), gdy widzę, że ktoś jest słabszy albo się gubi – sam wskazuję – przecież ma być wspólny fun, a nie mikael szewc na torze f1, wspólne wymienianie się myślami przy mapie – ok, wspólne czesanie ukrytych wrednie pk – jak najbardziej ok, ale nie na siłę – może ktoś chce sam, a może następnym razem przekona się do bliższej współpracy – jednym słowem nie popieram łatwizny, ale wiem że pomoc tym z tyłu jest potrzebna więc bez przesady, no i wspólna praca jest ok – mimo, że napieramy z założenia samotnie – to jednak jest jakiś team spirit

  4. Ilona mówi:

    1. Doping- zupełnie nie.Bierzemy w tym wszystkim udział z własnej woli,żeby sprawdzić siebie,a nie osiągnięcia firm farmaceutycznych.

    2. Suplementy i odżywki- zazwyczaj mądra dieta wystarcza,ale wszystko zależy od sytuacji. Jeśli ktoś to łyka codziennie na śniadanie w ramach np.podnoszenia odporności, to w dniu startu raczej nie zrezygnuje.

    3. Środki przeciwbólowe- tu nie jestem restrykcyjna, jak kogoś rozboli ząb na 70km, to raczej dużego wyjścia nie ma, ale jak komuś ibupron ma uzupełnić braki w treningu to zupełnie bez sensu

    4.GPS- według regulaminu

    5. Rozdzielanie się przed PK4- z perspektywy fotela to nie fair, ale w praktyce nie mam takich doświadczeń. Praktyka potrafi brutalnie zweryfikować tą fotelową teorię.

    6. Inne- na pewno nie fair jest celowe wprowadzanie innych w błąd poprzez wskazywanie złego zakrętu,podanie nieprawdziwych informacji. Korzystanie z pomocy- miałam już okazję zobaczyć osobę, której rodzina przywiozła jedzenie na parking przy trasie. Przykłady takich nieregulaminowych i nieetycznych zachowań zdarzają się w pracy, w życiu a więc i na trasie.

  5. Mickey mówi:

    Trochę mnie przeraża z jaką łatwością dopuszczacie rozdzielenie się przed punktem. Piszecie co najwyżej że należy tego unikać. Dlaczego należy przestrzegać regulaminu odnośnie GPS a rozdzielanie się już jest ok?

    Dopingowi mówimy nie, suplementy tak bo czemu by nie? To od nas zależy czy napieramy na bułkach czy batonach. Można podnieść kwestię że jednego na suplementy stać a drugiego nie ale nie demonizował bym wpływu suplementów na wynik.

    Krokomierz zamiast GPS teoretycznie tak, ale jakby się zastanowić to przy dużym zmęczeniu liczenie kroków może się popieprzyć a mając krokomierz mamy ułatwienie. Z drugiej strony skoro w rowerze mamy licznik to krokomierz powinien być fair.

  6. Krolisek mówi:

    Dobry temat, choć wpis nie wyczerpuje puli problemów.

    1. Doping – zdecydowanie nie, nie dość, że nieuczciwe, to ryzyko dla zdrowia.

    2. Suplementy i odżywki – czy izotonik to suplement? a magnez w fiolce? Zdarza mi się brać na trasę baton energetyczny, ale nie zauważyłam jakiegoś dużo mocniejszego działania niż zwykłego batona. Teraz przerzuciłam się na ciastka. Taniej i lepiej. Witamin nie biorę.

    3. Środki przeciwbólowe – skoro większość regulaminów podaje je jako wyposażenie obowiązkowe, to co z nimi nie tak? Owszem, mogą pomóc na trasie. Jeśli chodzi o odciski, to sami sobie krzywdy nie zrobimy, ale jeśli to coś ze stawami, to uporczywe kontynuowanie zawodów na prochach jest po prostu niezdrowe.

    4. GPS – niektóre regulaminy go dopuszczają. Myślę, że wprawny nawigator z samą mapą i kompasem pokona GPS-owca szybkością. Bo odpalenie sprzętu i cała zabawa z menu trochę zajmuje. Oczywiście GPS pomaga przy dużej wtopie, ale przy małych wahaniach bieżącej nawigacji jego użycie chyba zajmuje zbyt dużo czasu?

    5. Rozwiązaniem są punkty przelotowe (tak, że optymalna trasa i tak idzie „przez punkt”) albo indywidualne chipy. Myślę, że w przyszłości takie systemy jak sport-ident będą prawie na każdych zawodach i dylematu nie będzie. Staram się nie przeginać w tym względzie, ale zdarza się też presja partnera: „Wleczesz się, to idź wolniej, ja podbiję punkt i Cię zgarnę”, hm.

    6. W błąd nie można wprowadzać. Jeśli ktoś pyta, to odpowiadam. Czasem mniej, czasem bardziej wyczerpująco. To zależy od sytuacji. Miałam taką sytuację na Harpaganie – jadę dość pewnie przez wioskę, znajduję drogę, gdzie skręcam. W wiosce stoją jacyś kolesie, kręcą mapą na wszystkie strony. Na niezbyt grzeczne pytanie „Te, laska, a to dobra droga?”, odpowiedziałam „Dla mnie dobra, a czy dla was, to nie wiem”, kolesie pojechali za mną, ja w las, i faktycznie zrobiłam tak, żeby ich urwać.

    Dodam punkt 7, z mojego punktu widzenia ważny.

    7. Zawody indywidualne, osobna klasyfikacja K i M. Jedne dziewczyny jadą (biegną) same, samodzielnie nawigują. Inne, mocne w łydce, ale kompletnie zielone w nawigacji wiozą się z kimś od startu do mety, nie patrząc nawet na mapę. Zresztą ten problem pewnie nie tylko dotyczy dziewczyn. No i co z tym zrobić? Nikt nikomu nie zabroni łączyć się na trasie. Nikt nikomu nie zabroni współpracy. To jednak jest co innego niż start w parze albo w czwórce. Tam każdy szuka najlepszego partnera i tyle i nawigacja jest po stronie najlepszego nawigatora. W zawodach indywidualnych jest to dyskusyjne. OK, ostatnio sama startowałam w ten sposób na rowerze – z tym, że ja nawigowałam, Marcin był od nadawania tempa. Osobno każde z nas miałoby gorszy wynik – Marcin dużo czasu by stracił na nawigacji, ja jechałabym wolniej. Jednak tutaj współpraca to było „coś za coś”. Jak to w ogóle oceniać?

  7. petro mówi:

    Doping nie – bo mnie nie stać 😉
    A tak serio – w naszym sporcie doping niewiele wnosi. Trzeba sobie uświadomić, że doping farmakologiczny jest pomocą w treningu a nie w samym starcie – nie ma takiej cudownej piguły, która sprawi, że będziemy biegać szybciej – najwyżej, że będziemy mogli skuteczniej i więcej trenować.

    Co do rozdzielania – nie wolno, to nie wolno, ale też wiadomo, że są sytuacje, kiedy oddalamy się od siebie dalej niż na dozwolone np. 100 m. Normalne jest dla mnie to, że partnerzy zostają na drodze a jedna osoba leci szukać nieodległego punktu w krzaki.

    Bartek poruszył problem gaszenia czołówek itp. – to element gry, bezpośredniego starcia – nie chodzi o to, żeby okłamywać przeciwników, tylko żeby im nie pomóc się zorientować – to jak różnica między faulem a zwodem w piłce nożnej.

    GPSy – to już dla mnie wyłącznie kwestia regulaminu danej imprezy – jak ktoś się decyduje startować w danej konkurencji, to zrozumiałe jest dla mnie, że trzyma się jej reguł – inaczej nie ma to sensu.

    W tych kwestiach chyba jednak wszyscy się zgadzamy – zawsze dąży się do optymalizacji – co nie jest zabronione, jest dozwolone. I nawet szacunek dla wysiłku nie zmienia faktu, że w sytuacjach takich, jak w tegorocznym Winter Challenge, kiedy na końcu trasy ekipa się rozdziela, to jest to, mimo wszystko, rażące złamanie regulaminu i trudno ich sklasyfikować. Mimo szacunku za walkę na całej trasie wcześniej.

    Jeśli chodzi o problemy etyczne, to ciekawszym zagadnieniem jest dla mnie zachowanie wewnątrz ekipy (czy to na rajdzie, czy w setkowym tramwaju) – na ile można eksploatować partnera (dowalanie do plecaka ;-), na ile ryzykować jego zdrowiem na przykład, jeśli ewidentnie już nie daje rady albo nie umie czegos wykonać, na ile można podporządkować całą ekipę własnej ambicji i parciu na wynik. Tu jest trudniej, bo więcej jest zmiennych czynników i trudno jasno zinterpretować każdą sytuację.

  8. jip mówi:

    Ilona,
    tak, wprowadzanie w błąd jest nie fair.

    Mickey,
    pomoc przy podbiciu pk – to jakiś team spirit, tylko nie można tego nadużywać, tak to rozumiem, a GPS – czysta elektronika, co do krokomierza to też trzeba na niego uważać, a potem przemnożyć odpowiednio, wyciągnąć wnioski etc., ale fakt, w sytuacji wyczerpania zwalnia nas od kontroli nad liczeniem, sam mam tu zagwozdkę.

    Krolisek,
    dla mnie suplement to uzupełnienie tego co zwykłe, iso to nie zwykła woda więc wychodzi że suplement, a magnez np. pomaga czasem zapobiegać skurczom, suplementy uzupełniają to co tracimy szybciej niż wapń w kościach 😉

    na problem z 7 można spojrzeć szerzej – niektórzy idą sami cały czas, inni np. czteroosobowym teamem od początku, a zawody są indywidualne – tylko czy można im tego zabronić? wg mnie nie, skoro im to pasuje, ale wiem – bywa wkurzające, dlatego najlepiej porównywać się do siebie,

    też nie lubię gdy ktoś niezapowiedziany siada na ogon, no chyba że się spyta.

  9. Krolisek mówi:

    Wprowadzanie w błąd jest oczywiście nie fair. Ale już urywanie się cwaniaczkom poprzez chytre lawirowanie po lesie jest ok. Przy okazji można samemu sobie zrobić niejedną niespodziankę 😉

  10. Jacek mówi:

    „dlaczego nie używać tego swego rodzaju “licznika biegowego”, skoro w rowerze mamy zamontowany licznik rowerowy?”

    Bo to nie jest to samo 🙂 Licznik rowerowy zlicza ile razy obróciło się koło, odpowiednikiem pieszym jest krokomierz, którego chyba na żadnym rajdzie się nie zabrania 🙂


    Ja największe problemy mam z unikaniem rozdzielania się przed punktem – pewnie przez przyzwyczajenie z MnO, gdzie rozdzielać się wolno i często to bardzo pomaga, a umiejętność sensownego rozdzielania się na trasie (tak, aby karta sprawnie trafiła na wszystkie punkty) to główna cecha dobrze zgranego zespołu 🙂 Dlatego bardzo podoba mi się gdy każdy ma swoją kartę, której nie da się przekazać partnerowi – nie miałem jeszcze okazji startować na zawodach z takim systemem potwierdzania, w przyszłą sobotę na MP w rogainingu będę miał okazję się przekonać czy to rzeczywiście działa i czy nadal będzie mi się podobać 😉

  11. Kuerti mówi:

    5. Rozdzielanie się przed punktem – tu jedyne sensowne rozwiązanie to albo chipy, albo karty przymocowane na stałe dla każdego członka teamu. Jip napisał coś o różnych miarach dla końca i początku stawki, a dlaczego tak? Oczywiście rozumiem idee i ją popieram, nie oczekuję od nieco słabszych zawodników, że będą robić całą setkę sami, niech się zabiorą z kimś mocniejszym, potrenują i później poradzą sobie bez pomocy, ale już holowanie się w czubie stawki jest zdecydowanie nie fair. Inna sprawa to jak znaleźć granicę pomiędzy czołówką, a resztą? Kto może sobie ułatwiać życie, a kto nie?

    Mickey napisał:

    „Trochę mnie przeraża z jaką łatwością dopuszczacie rozdzielenie się przed punktem. Piszecie co najwyżej że należy tego unikać. Dlaczego należy przestrzegać regulaminu odnośnie GPS a rozdzielanie się już jest ok?”

    Perspektywa fotelowa. Jeśli ktoś znalazł się w podobnej sytuacji, ten wie jak trudno jest NIE rozdzielić się. To dlatego tak łatwo przychodzi nam akceptacja tych – NIE FAIR – zagrań. Niestety dopóki nie będzie chipów dla każdej z osób w teamie takie sytuacje będą się zdarzać.

    7. Temat jest na tyle złożony, że ciężko przedstawić jakieś sensowne rozwiązanie. Przynajmniej ja się nie podejmuję…

    Jacek,

    Efekt jest ten sam, więc ponawiam pytanie, dlaczego? 🙂 . Dlaczego licznik tak, a gps do odliczania odległości (teoretycznie załóżmy, że służący tylko do tego) nie?

    Petro,

    „Jeśli chodzi o problemy etyczne, to ciekawszym zagadnieniem jest dla mnie zachowanie wewnątrz ekipy (czy to na rajdzie, czy w setkowym tramwaju) – na ile można eksploatować partnera (dowalanie do plecaka ;-), na ile ryzykować jego zdrowiem na przykład, jeśli ewidentnie już nie daje rady albo nie umie czegos wykonać, na ile można podporządkować całą ekipę własnej ambicji i parciu na wynik. Tu jest trudniej, bo więcej jest zmiennych czynników i trudno jasno zinterpretować każdą sytuację.”

    No właśnie, wszystko zależy od sytuacji. Na pewno zespół musi być zgrany, żeby można było wycisnąć z tej słabszej osoby maksimum możliwości, trzeba stale monitorować jej stan fizyczny i psychiczny. Ciekawy temat, na pewno jedna z kluczowych kwestii jeśli chodzi o długie starty.

  12. Jacek mówi:

    „Efekt jest ten sam, więc ponawiam pytanie, dlaczego? 🙂 . Dlaczego licznik tak, a gps do odliczania odległości (teoretycznie załóżmy, że służący tylko do tego) nie?”

    Dla mnie różnica jest taka: GPS pobiera informację z zewnątrz (z satelity), a wszelkie liczniki zapisują tylko informację, którą sam wytwarzasz – obroty koła w Twoim rowerze, kroki, które postawisz. I tę informację możesz na różne sposoby sobie zafałszować (n.p. skróceniem kroku z powodu ciężkiego terenu), po czym sam radzisz sobie ze skutkami błędu – nie masz zewnętrznej weryfikacji, która Cię wtedy uratuje 🙂

  13. hiubi mówi:

    o czym wszyscy wiedzą a nikt nie mówi głośno? Punkt 5 kłania sie. Im dłużej trwa rajd tym bardziej sypie się etyka.
    Zaliczanie punktów przez najsilniejszego w zespole to w naszym rajdowym światku NORMA. Gdy spodziewamy sie bezobslugowego punktu- charaktery zaczynają sie łamać. Na punkt idzie jedna osoba, reszta czeka. Prawie wszystkie zespoly z okolic 5-15 miejsca w rankingu tak robią. sporo tego typu sytuacji zaliczylem osobiście, sporo widzialem u innych. Nie wiem tylko, czy 4 czolowe zespoly też tak mają, bo zwykle są poza zasięgiem mojego wzroku.
    Nie bede pisal o innych, choć niektore historie są całkiem smaczne. napiszę tylko o sobie, bez podania nazwisk partnerów:
    – 30 km do mety, jedziemy rowno z limitem. Nawigator pokazuje mi, którędy mam prowadzić reszte ekipy, a sam jedzie na oddalony o półtora kilometra punkt. Dzieki temu udaje nam się skonczyc w limicie
    – Do punktu brakuje kilometr, ale trudny nawigacyjnie. Dwie osoby idą na punkt, dwie zostają. Czekamy godzinę. Punkt na karcie podbity, ale na sumieniu zostaje duży niesmak.
    Nie mam żadnych oporów przed oszukiwaniem ZUS-u czy Urzedu Skarbowego. Natomiast bardzo źle czuję się, gdy oszukuję ludzi. Nie jest ŻADNYM usprawiedliwieniem fakt, że większość zespołów postępuje identycznie. Oszustwo pozostanie oszustwem. Niestety jestem na tyle zdemoralizowany, że nie potrafię mu oprzeć się.
    na koniec jeszcze jedna historia, tym razem z nazwiskami. Wyzwanie 2008. Przed jednym z punktów rzucam hasło ” Idźcie tą drogą, ja zaliczę punkt i was dogonię” . W odpowiedzi słysze ” Nie, Hiubi, wszyscy pójdziemy zaliczyć ten punkt”. Zespół nazywał się HKS Hades. Kolesie są uczciwi i czesto dostają w dupę od takich cwaniaków jak ja. I to jest cholernie przykre.

  14. Misiek mówi:

    Odnośnie etyki w rajdach moim zdaniem:

    1.Środki przeciwbólowe jeżeli regulamin nie zakazuje i zdrowie pozwala – stosować (ja jeszcze nie zastosowałem, choć zawsze mam bo zalecają aby mieć)
    2. GPS z wbudowaną mapą – bezwzględny zakaz, Forrerunner – dziwię się, że zakazują używania tego sprzętu, pomaga wielu słabszym ukończyć i dzięki temu rajdy się rozwijają. Ja jestem średniozaawansowany i lubię używać go przede wszystkim jako kompasu i podczas dużej wtopy aby się odnaleźć (choć teraz już rzadko, za dużo czasu to zajmuje). Forrerunner moim zdaniem najlepszym wiele nie pomoże ale może się mylę, może ktoś podać przykład jak najlepsi sobie nim ułatwiają nawigacje? Odmierzają odległość między przecinkami, określają wysokość n.p.m.? Nie mają wyczucia odległości z doświadczenia? Poza tym przecież w trudnym terenie forrerunner pokazuje często głupoty.

  15. Marek Makhi mówi:

    „o czym wszyscy wiedzą a nikt nie mówi głośno? Punkt 5 kłania sie. Im dłużej trwa rajd tym bardziej sypie się etyka.”
    To jest dla mnie cholernie intereujące zjawisko.

    Sam zrobiłem sobie taką szramę na sumieniu. Co gorzej, na początku rajdu ofukałem jakiegoś kolesie że jest nie fair że samotnie podbija PK a jakiś czas później zgodziłem się zostać aby partner samotnie odnalazł PK

  16. jip mówi:

    Krolisek,
    urywanie się jest generalnie oki, no chyba że akurat robisz za pilota wycieczki po krętych uliczkach starego miasta 😉

    Kuerti,
    dlaczego różne miary dla tych z końca i początku stawki? po pierwsze nie aż tak różne, po drugie – tym na początku – nie wypada w ogóle, tym dalej – czasem może się zdarzyć, też bez przesady, to ma być wyjątek i to nieduży, po trzecie – to nie są ćwiczenia z cwaniactwa,

    Kuerti, Misiek
    dlaczego Forerunner nie? tak jak napisał Jacek – to ingerencja z zewnątrz i wyręcza z interpretowania mapy, terenu, rzeczywistości, oferuje dokładność nieosiągalną w terenie (oczywiście z założenia, jak każda elektronika także ta może spłatać figle, ale nie chodzimy po lesie by sprawdzać dokładność elektroniki lecz siebie samych), mógłbym powiedzieć: zacznij używać krokomierza to poczujesz w czym różnica 😉 oczywiście gpsa należy jakiegoś mieć na sytuacje zupełnie awaryjne,

    Hiubi,
    czy chodzi o zus, us czy kolegów – jest różnica między zwodem a faulem, no i flagrant faul – te dwa przypadki, które opisałeś przerażają mnie chyba tak samo jak Mickeya sama idea rozdzielania się, jest to chyba szerszy problem – co mnie bardziej interesuje: jakieś tam miejsce na mecie, czy sam rajd i własne realne osiągnięcia?

    Marek Makhi,
    no i jak zawartościowałeś swoje miejsce na mecie i sam udział w rajdzie?
    akurat „to jest dla mnie cholernie interesujące zjawisko”

  17. Kg mówi:

    Podbijanie punktu

    1 Jeżeli punkt nie jako przy okazji jest w jakimś trudnieszym miejscu, zagajniku, skarpie, niedalego od drogi to dozwalam rzucenie roweru i pognanie na piechotę.
    Natomiast jeżeli Daniel Śmieja specjalnie umieścił go na szczycie wzniesienie, który jest ewidentnym utrudnieniem, to należy być tam z rowerem, lub przynajmniej podprowadzić go w okolice szczytu.

    2 Dla mnie fakt, że każdy zawodnik ma swoją kartę znaczy tyle, że jeden nie może polecieć i podbić wszytskie, wszyscy mają go podbijać indywidualnie, albo napewno tam być.

    Jeżeli jedna jest karta, można w ostateczności podjeść dość blisko, 50m i jeden podbija

    3 Nie poruszony fakt torowania. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby był jeden spójny osąd po imprezie kto co zrobił w tym temacie. Nikt sie nie chce przyznać, że Ci drudzy torowali

    4 Jeżeli robi się taki myk, że w parze, jeden biegnie szybciej i podbija, to raz nie wolno tego robić na długie odcinki, powiedzmy do 200m. Po drugie drugi zawodnik, lub zawodniczka, musi w tym momencie przynajmniej stwarzać pozory i kierować się w stronę punktu, chociaż wolno się toczyć. Nie wolno czekać w miejscu, a zabronione jest podążanie już w kierunku następnego punktu!

    5 W zasadzie rodzielanie się w ten sposób często dotyczy przypadków, że punkt jest już widoczny, jeden idzie wolniej i czyta mape, drugi leci go podbić. Z reguły jest to krótki odcinek

    Nie pisze jakie są zasady, raczej jakie powinny być zwyczaje imho

  18. Krzysztof mówi:

    Warto poruszyć jeszcze takie kwestie:
    1. Wspomagacze niezasypiania: począwszy od kawy, poprzez wszystkie te guarany, Red Bulle itp., aż po amfetaminę itp. Jak dla mnie, kawa, guarana i inne zawierające kofeinę dozwolone, Red Bulle nie wiem (na mnie i tak nie działa, a poza tym paskudne w smaku i wydaje mi się, że przy np. dużym odwodnieniu może narobić więcej szkody niż pożytku), wszelkie narkotyki oczywiście zabronione (poza tym od drugiej nocy rajdu są i tak zupełnie zbędne 🙂
    2. Niebranie lub pozostawianie na trasie obowiązkowego wyposażenia. Dużo może się na tym nie zyskuje, ale jednak. Wiem, że niektóre zespoły tak robią. Uważam, że trzeba się dokładnie trzymać regulaminu i jeśli on głosi, że musi być lusterko, wazelina i światło chemiczne, to trudno. Musi być.
    3. Pomoc innym zespołom – obowiązkowa w razie wypadku. Wskazana w razie awarii roweru itp.

  19. Olek mówi:

    Problem rozdzielania się jest moim zdaniem poważny i powszechny, jak słusznie już zauważył Hiubi. I nie chodzi mi jedynie o fakt oszukiwania, tego że słabszy zawodnik może sobie odpocząć etc. Na rajdzie, który odbywał się tej zimy jeden z zespołów zszedł z trasy po tym jak najmocniejszy zawodnik „smignął tylko podbić punkt” i miał dogonić resztę. W efekcie dokumentnie się pogubili, nie mogli odnaleźć ani skontaktować… Nieprzyjemna sytuacja, bo nie wiadomo było czy coś złego mu się nie stało…

    Ja staram się zachowywać odpowiednie odległości zapisane w regulaminach. Zapewne nieraz przekraczam te 50 lub 100 metrów, ale w granicach rozsądku. Myślę, że jeśli obaj zawodnicy widzą PK, który znajduje się np. na dnie zagłębienia, to podbić punkt może już spokojnie jedna osoba. W takiej praktyce nie widzę nic złego. Ale jeśli ktoś na trasie pyta mnie czy nie widziałem jego kolegi, bo „chyba się zgubili” (sytuacje prawdziwe, 2 razy tej zimy), a potem jeszcze podbija sam PK, dzwoni do kolegi i umawia się na spotkanie w miejscu oddalonym o 15 minut to jest to już gruba przesada…

    Zostając przy poszukiwaniach PK – gaszenie czołówek po podbiciu punktu i inne tego typu praktyki mogą wydawać się nieuczciwe, ale jednak bez trudu mieszczą się w worku „rywalizacja”. Wszak nie chodzi o ułatwianie sprawy innym.

  20. Kuerti mówi:

    No i pod wpływem naszej dyskusji Forerunner został spakowany do plecaka zamiast na rękę – podczas ostatniego startu na Grassorze. Z drugiej strony całą trasę (startowałem na 50km) przebiegłem z Piotrkiem Szaciłowskim – o tym również dyskutowaliśmy. Oczywiście, że we dwójkę jest łatwiej, łatwiej się motywować do wysiłku ( w tym przypadku perfekcyjnym motywatorem były dla mnie plecy Piotrka), czy nawigacja nie sprawia tyle problemów (co dwie głowy to nie jedna, raz Piotrek miał lepszy pomysł, raz ja itd.).

    Efekt udało nam się osiągnąć świetny, wygraliśmy TP50 w czasie 7h10. Piotrek później poleciał jeszcze na rower, a ja mogłem napić się piwa 🙂 . Tym samym rozpoczynam swoją dwumiesięczną przerwę w startach – muszę podładować akumulatory, po 12 startach/wyjazdach w tym roku jestem już nieco wypalony. Potrzebuję solidnego treningu, a nie ściemy. Wracam na jesień, mam nadzieję, że jeszcze mocniejszy 🙂 .

  21. Mickey mówi:

    Jeszcze raz gratulacje za Grassora, a dla Piotrka szacun że po 50tce jeszcze tyle punktów na rowerze wyczesał.

    Co do poprzedniego mojego wpisu to nie jest to perspektywa fotelowa. Byłem kilkakrotnie w takiej sytuacji i rozdzielenie nigdy nie polegało na czymś więcej niż wejściu na górkę która jest tuż obok. Tendencje do rozdzielania się (na dłuższe dystanse) zauważyłem np. na Odysei i strasznie mnie to wkurzało. Tu popieram podejście Kaziga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA