Kuertiego przypadki no image

Opublikowany 21 czerwca 2008 | autor Grzegorz Łuczko

35

Weekendowe dylematy

Co dziś za dzień? Co dziś za dzień? Środa (oczywiście chodzi o czas pisania tekstu, nie publikacji). A ja nadal nie wiem co będę robił w weekend. Mógłbym na przykład iść na piwo. Z pewnością miałoby to swoje dobre strony. Ale pewnie czujecie, że ściemniam, przecież to nie jest blog o piciu piwa, podejrzewacie, że targa mną inszy dylemat? No i macie rację! Zastanawiam się od kilku dni czy, zrobić wreszcie od dawien dawna jakąś stówę (Grassor) czy pobiegać po górach (Tatry). Wybór jest nad wyraz trudny. Zaraz wytłumaczę dlaczego.

Przyznam, że komentarz Kaziga sprzed kilku tygodni wstrząsnął mną. Tak jak gdybym dostał cios prosto w twarz. Serio. Wstrząsnał nie w takim sensie, że byłem zdruzgotany po przeczytaniu jego słów i chciałem na przykład walnąć głową w ścianę, chodziło o coś innego. Ów komentarz wstrząsnął posadami mojego myślenia perspektywicznego, a raczej brakiem takowego. Cel. Słowo klucz. W stanie inspirującego wstrząsu zasiadłem nad kartką papieru w któryś leniwy czerwcowy dzień i sporządziłem listę moich rajdowych i około rajdowych celów na ten rok. Potrzebowałem jakichś punktów stałych, czegoś w rodzaju punktów kontrolnych, na które mógłbym zacząć się nakierowywać. Z posiedzenia nad kartką wynikło kilka spraw: stwierdziłem, że nie bardzo gdzie mam już startować w rajdach przygodowych i jakoś tak samo z siebie na grande finale tego sezonu urósł start w Przejściu dookoła Kotliny Jeleniogórskiej. Żeby było śmieszniej to nie są zawody, a raczej towarzyska impreza z nieoficjalną klasyfikacją. Honorny dystans 145 kilometrów i całe Sudety do zrobienia. Zapowiada się cudnie, no i przede wszystkim wszystko z buta, co mi strasznie odpowiada. Dalej w pamięci mam porażkę na ZAT i ten nieszczęsny rower.

21 września, zapamiętałem sobie tą datę i zacząłem kreślić dalej. Po Wielkim Marszu (odwołanie do książki Kinga o tym samym tytule, trochę naciągane, bo nawet jej nie czytałem) czekają mnie, jak się uda 3 tygodnie w drodze, wyprawa rowerowa dookoła Polski. A na początku listopada w ramach roztrenowania ponownie 3 tygodnie w drodze, tym razem w Maroku. Czyli finał sezonu 2008 u mnie datowany będzie na 21 września. Pod tym kątem ułożyłem plan treningowy i pod tym kątem ułożyłem listę startów do tego czasu. W ten weekend wypada mi jakiś mocny akcent. Setka albo góry. Góry albo setka. Teraz przejdźmy do przedstawienia argumentów za jednym i drugim wyjazdem (jak to się nazywało? Rozprawka? A może nie, cała moja wiedza ze szkoły podstawowej gdzieś wyparowała). Dlaczego miałbym wystartować w Grassorze? Bo dawno nie robiłem 100 kilometrów, ostatnia ukończona setka padła moim łupem prawie 2 lata temu. Aby pokonać 145 kilometrów muszę przyzwyczaić się do dystansu. Grassor jest blisko mnie (nie ON a miejsce rajdu, ale swoją drogą nazwa Grassor ma coś ze zwierzęcia, mógłbym na przykład nazwać tak swojego psa gdyby nie miał jeszcze imienia), więc to przemawia na jego korzyść. Poza tym ma ciekawą formułę. Przed startem dostaniemy (albo i nie dostaniemy, jak nie pojadę) mapę, na której nie będzie zaznaczonych wszystkich punktów kontrolnych, o położeniu brakujących PK będziemy dowiadywać się na bieżąco. Jeśli dodamy do tego fakt, że cała trasa ułożona jest w formie scorelaufu z dowolną kolejnością zaliczania PK robi się naprawdę ciekawie. Prawda?

No właśnie, to zarówno ogromny plus tej imprezy jak i ogromny minus (dla mnie). Nie mam pojęcia jak ta nowość się sprawdzi w praktyce? Czuję, że forma jest i chciałbym ją jakoś wykorzystać, wreszcie zrobić jakiś dobry wynik, po ostatnich niepowodzeniach potrzebuję tego jak, jak.. No nic mi nie przychodzi do głowy, ale czuję wewnętrzną potrzebę udowodnienia sobie kilku rzeczy. Na przeszkodzie temu może stanąć owa nowatorska formuła – wolałbym coś klasycznego. To jeden powód dlaczego zastanawiam się nad wyborem Tatr. Po drugie, w najbliższych kilku miesiącach będę miał mocno ograniczony czas (akurat teraz gdy czuję potężną wewnętrzną siłę po wyprawie do Rumunii i chciałbym pojeździć, pojeździć gdzieś, gdziekolwiek, ach życie…), również dlatego nie chciałbym się „sparzyć”. Tylko nie odczytajcie opacznie moich słów, strasznie podoba mi się zamysł organizatorów Grassora i jak najbardziej go popieram, ale w obecnych okolicznościach ta formuła nie jest czymś co by mi w zupełności odpowiadało.

A Tatry? No kurde, czy ja muszę coś tłumaczyć? Tatry i wszystko jasne. Chciałbym przebudzić się o wschodzie słońca na Orlej i popatrzeć jak słońce przepędza noc. Oprócz quasi romantycznych pobudek czuję po prostu potrzebę aby się zmęczyć, a gdzie się zmęczyć jak nie w górach? (ten argument przemawia również za Grassorem, co jak co ale po setce to ja będę zmęczony!). Czas mam na dwa dni, a to wystarczająca ilość żeby zrobić jakiś konkret. Zawsze jest trzecie wyjście, a w tym przypadku nawet i czwarte. Bramka numer trzy to eksluzywny pobyt w pracy i na deser zrobienie jakiegoś „konkretu” w domu. Może 30 kilometrów po Wolińskim Parku Narodowym nad brzegiem Zalewu Szczecińskiego? Tak, trasa jest całkiem, można powiedzieć, piękna. A bramka numer cztery? Zonk! Przeziębienie albo inne dziadostwo. Gdy piszę ów tekst czuję jak mnie coś drapie w gardle, a nos mam lekko zatkany… Może więc te moje wszystkie rozterki i nadzieje na wyjazd (bo jechać gdzieś bardzo chcę, ale nie wiem gdzie), rozwieją się jak te kwiatki ze zdjęcia na wietrze?

Jest środa, a gdy to czytacie może piątek, albo sobota?, i na chwilę obecną nie wiem co robić. Do piątku pewnie wiele się wyjaśni, ale pewnie i tak decyzję podejmę w ostatniej chwili. Na Grassora mogę jechać w sobotę z rana, do Zakopanego pociąg mam w piątek wieczorem. Pewnie spakuje się w jeden plecak pod kątem startu i wyjazdu w góry i w ostatniej chwili zdecyduję co robić. Wszelkie uwagi mile widziane. Dla osoby, która trafnie wytypuje roztrzygnięcie mojego dylematu przewidziana jest słodka nagroda! Odpowiedzi zostawiajcie w komentarzach i w skrzynce pocztowej (grzegorz.luczko (at) gmail.com). Trzymajcie się!

PS. Gdy to czytacie już gdzieś jestem, co nie zmienia faktu, że konkurs nadal trwa. Ogłoszenie wyników i rozwiązanie zagadki na początku przyszłego tygodnia.

PS2. Autor fotki ukrywa się pod pseudonimem 29cm.


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



35 Responses to Weekendowe dylematy

  1. jasiekpol mówi:

    W domu siedzisz i sie opier……

  2. radecki.m mówi:

    Typuję prawidłową odpowiedź:

    -jesteś w tatrach…

    a ja wybrałem piwo ;] ha!

  3. Petro mówi:

    Obstawiam, że nigdzie nie pojechałeś.

  4. Kazig mówi:

    Fifa 2009 „limited” po sieci

  5. Bart mówi:

    JA również \tatry, |Zazdroszczę. Bo sam kupiłem nikona 60d i zamiast biegać – czytam instrukcje i książki o foto. Szlag by to ……..
    PZDR
    Bart

  6. jasiekpol mówi:

    Nikon jest spoko. Także mam Nikona, już szukam obiektywu z lepszym światłem 50mm /1.8

  7. Bart mówi:

    Jasiek prywatna prośba – jak znajdziesz ten obiektyw to daj znać. Dla mnie to niestety cały czas kosmos. Ale jeszcze nie wiem co kupić aby zrobić szeroką panoramę oraz zbliżenie. Ale się dowiem.
    PZDR
    Bart
    ps. Ciekawe co porabia Kuerti w Tatrach, ale coś czuję że pojechał w inne góry . ( KARKONOSZE – Sudety ? ) Sam nie wiem.

  8. mkrup mówi:

    ja mam dwa typy:
    1. robi coś czego nikt nie zgadnie 😀
    2. tatry

  9. jasiekpol mówi:

    Bart jak już coś cyknie to się pochwal, ja ostatnio smoka spotkałem http://plfoto.com/1563226/zdjecie.html

  10. wikiyu mówi:

    Imho nie chciało Ci się drogi Grzegorzu tłuc pociągiem i skoczyłeś na Grassora.

    Co zaś do mnie – nocka na rowerze [wszak świętojańska była :P] to męcząca sprawa.

  11. Bart mówi:

    Jasiek to Twoja fotka ? Extra ! Jak wrócę z wojaży to coś pokażę. Verdon.
    A Kuerti pewni się praży nad Bałtykiem. hihihi
    PZDR
    BArt

  12. Kuerti mówi:

    Witam!

    Ludzie małej wiary mieli rację 😉 . Ale nie do końca, nagrody nie dostanie nikt (przechodzi na kolejny spontaniczny konkurs) bo trzeba było podać dokładną odpowiedź, a ta brzmi: zostałem w domu rozłożony choróbskiem. Naprawdę bardzo chciałem gdzieś ruszyć się, więcej szans dawałem jednak wyjazdowi w Tatry i pewnie tam bym skończył gdybym nie został załatwiony (ciąg zarażonych był dość długi zaczęło się od mojego chrześniaka).

    Od czwartku nie trenuje, wszystkie te myśli podczas rajdów w stylu: kończe z rajdowaniem, żadnych treningów, tylko spokój, można sobie wsadzić gdzieś, gdzieś bardzo głęboko! Homo rajdus żyć bez rajdów normalnie nie może 😉 . I to jest fakt, nawet fakt autentyczny. Ale nie jest tak źle, to był tydzień restowy, więc jak jutro zacznę treningi ponownie to będzie ok! (choć na razie na to się nie zanosi…)

  13. Bart mówi:

    No to Kuerti zdrowia ! Ja już dzisiaj w nocy jadę do Norymbergi a potem tylko elFrance. Jak jeszcze coś do dogadania, to pisz na meile.
    PZDR
    Bart

  14. Pankins mówi:

    Siema.
    Sory że nie na temat ale ostatnio wpadłem na stronkę
    z opisami obiektywów a widze ze chłopaki poszukują więc może się im przydać:
    http://www.photozone.de/Reviews/overview

  15. Kazig mówi:

    Witaj Kuerti

    Kim Ty jesteś? Czy wiesz?

    W moich oczach jesteś duszą niespokojną, bo masz dwadzieścia parę lat. Ciągnie Cię wszędzie i wszystkiego chcesz spróbować. Świat stanął dla Ciebie otworem, może jeszcze brakuje środków, ale już się przekonałeś, że za grosze można realizować marzenia. Można pojechać do Rumunii, w Gorgany, zdobywać Orlą Perć, można pojechać na stopa, można kończyć rajdy, setki.. Dziś informacja jest łatwo dostępna. Wystarczy otworzyć pocztę, net alby zostać zbombarodowanym kolejnym czymś co może być „fajne” i co można np. Maraton w Gorcach czy cykl Biegów Górskich. Nic tylko realizować.

    Wybierasz, zapisujesz się, płacisz jedziesz. Nowe doznania, nowi ludzie, szersze horyzonty. Warto!

    Można żyć takim spontonem przez długie lata. Problem w tym, że zawsze osiągniesz tylko to co „możesz” a nie to co „chcesz”. Albowiem sukces nie wynika z przypadku! Owszem można wygrać w lotto, ale nie o takim sukcesie mówimy! Sukces wynika z ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Bez tego nie osiągniesz tego co chcesz.

    Na czym Ci zależy – nie wiem. Nawet nie próbuje zgadywać

    Ale też widzę, że chcesz uzyskać jakiś wynik sportowy, kręcisz się w rajdach więc mniemam, że o wynik w rajdach chodzi. I tu kolego wkraczasz w obszar, gdzie ramy są sztywniejsze, gdzie masz do czynienia z nauką. Napisano masę książek jak trenować, jak się odżywiać, jak to jak tamto. Że nie do rajdów? – nie szkodzi, jest to pewien szkielet zbieżny dla wszystkich sportowców. Jest to coś przeciwnego do żywiołowości w pierwszym akapicie. Trzeba wykorzystywać zdobycze nauki, mieć plan, działać systematycznie by osiągnąć sukces. To powoduje wyrzeczenia. W góry możesz pojechać zawsze, kiedy chcesz. Lecz jeśli masz plan, powinieneć go realizować, tak go rozpisałeś aby osiągnąć cel. Jeśli go nie realizujesz to prawdopodobnieństwo odniesienia celu, sukcesu maleje..

    Parę lat temu odniosłeś spory sukces! Wygrałeś Wolin. Był to marsz pieszy. Wytrzymałeś, byłeś najlepszy. Potem przyszło parę lat fascynacji rajdami, ale nie tylko! Rozpychasz się już palcem po mapie Europy, marzy Ci się Afryka. Jednocześnie Twój sukces przykrył się kurzem czasu i chciałbyś znów przeżyć takie chwile. Startując w rajdach nie masz wyników, więc sięgasz do maratonów pieszych, dłuższych dystansów. Bo przecież wygrałeś! Więc może wygram ponownie!! Wytrzymam i będę najlepszy!
    ——–
    Ale co z rajdami? – you chicken???

    Kim chcesz być Kuerti? Czy wiesz co chcesz osiągnąć?

    Chcesz osiągnąć sukces w rajdach? Tak jak Piotrek Kosmala powiedział kiedyś musisz być dobry we wszystkim. Niekoniecznie najlepszy. Masz w pamięci ten nieszczęsny rower? I co? Poddajesz ten rower? To nie osiągniesz sukcesu w rajdach! Musisz uwierzyć Kuerti, że możesz…

    Nie rób kroku w tył.

    Po pierwsze: Rajdy są multidysyplinarne, walcz z każdą dyscypliną, tymbardziej, że jest lato i pogoda na inne aktywności
    Po drugie: Mierz się z kolegami lepszymi od siebie. Przegrasz: pięć razy z rzędu. Ale jeśli będziesz pracował i masz odrobinę talentu to za szóstym to Ty będziesz lepszy
    Po trzecie: Stawiaj cele i małymi krokami do przodu
    Po czwarte: 4 klasyczne funkcje zarządzania: planowanie, organizowanie, motywowanie, kontrola
    Po piąte: Uwierz

    No więc: Czy Grassor czy Tatry, a może coś innego?
    Od tego zastanawiania wyszło najgorzej jak mogło. Osłabiony ciągłym wahaniem organizm poddał się wirusom, podświadomie to najlepszy wybór dla Ciebie.. a raczej brak wyboru. Choruje, więc weekend przeżyłem najlepiej jak mogłem – po prostu byłem chory..

    Miałeś wiedzieć w poniedziałek, co będziesz robił w sobote, miałeś to zapisać!

    Bierz przykład z najlepszych. Paweł Dybek. Jedna, góra dwie setki w roku, 2 tygodnie solidnych przygotowań. Czy Grassor to dobra setka? Są soczyste setki, biegi: Kierat, Bieg Rzeźnika, Bieg wokół MB, zimowa Masakra, Wolin, inne. Przyjeżdżają rajdowcy – można się pokazać. Ja się pytam czemu nie rower Kuerti? Byłbyś może 3 może 4 – już podniosło by Cię to na duchu!!!
    Tatry zawsze, ale z małym podkładem na nizinach.
    A jak ani jedno ani drugie, to można i na Twoich wydmach nieźle dać w palnik w dwa dni odczuwając satysfakcje!!!

    Przy tym wszystkim nigdy nie należy zapominać, że rajdy to tez zabawa, przygoda i czasami kupa śmiechu, żeby nie zwariować od tych schematów, mezocyklów, trików, tipsów i automatyzacji!

  16. sebas mówi:

    Kuerti, to bylo niezle 😉 Kuruj sie

    Kazig masz racje, tylko dostajac w dupe od lepszych mozna piac sie w gore i przesuwac swoje granice. dotyczy to kazdego poziomu wytrenowania i zaaferowania dana dyscyplina. na mysl przychodzi mi tu Turcja, jakoze euro proceduje 😉 i tak sobie przypominam jak rozbijalismy ich kilka razy w eliminacjach po 3:0 u siebie, lalismy ich regularnie w Stambule. ale Turcy swiadomie wybrali gre w Europie z mocniejszymi od siebie ekipami, zamiast wybrac o wiele latwiejsza Azje. tam mieliby medali kontynentalnych na peczki, ale nie osiagneliby takiego poziomiu jaki prezentuja dzisiaj. 3 miejsce na swiecie, a teraz juz zaklepany braz na euro. wybrali ciezsza sciezke, ale po kilku latach przeskoczyli poziom, ktory dla wiekszosci druzyn jest zupelnie nieosiagalny.

  17. Camaxtli mówi:

    Kazig zaaplikował sportową psychoanalizę. Przypomniała mi się stara rozmowa z moim trenerem biegania, kiedy pytał jak chcę ćwiczyć, to odpowiedziałem, że ogólnorozwojowo, na co on, że ogólnorozwojowy to jest taniec i żebym mu dupy nie zawracał, a poszedł kręcić tyłkiem na parkiecie. W efekcie współpraca i tak była słaba, musiała się skończyć.
    Ja jednak rozumiem Grześka, często wybór dyscypliny jest efektem chwili i jednego pomysłu, lepiej na początku pokąsać dookoła, żeby przekonać się co najlepiej smakuje. Sam kąsam i w takim szaleństwie jest metoda, pewnie nie na rekord, ale zawsze walka buduje człowieka. Cel jedno, życie jedno, jak dla mnie cel nie powinien przesłaniać życia, tylko mu pomagać.

  18. Bart mówi:

    Kazig piękny tekst !!! Mimo że do Kuertiego to jednak do każdego z nas po troszkę. Ja dzisiaj ruszam w drogę i ten tekst na wakacjach sobie drukuję i rano przed gazetką, książką, tekścik i bieganie. Dzięki za to !!!
    Kuerti nie ma lekko trza napierać.\
    PZDR
    Bart

  19. Kuerti mówi:

    Kazig znów uderzył, wycelował swoją szabelkę idealnie, trafił i powalił mnie na łopatki. Adam, napisałeś porywający komentarz, poważnie, Bart weźmie go ze sobą do Francji jako „mobilizator”, a ciekawe ile osób chwilę po przeczytaniu tekstu wyszło zrobić cokolwiek, bo po prostu rozpierała ich energia? Piękny tekst, napisany z taką pewnością siebie, z takim powerem.. Ale ja muszę coś napisać od siebie, odpowiedzieć na niego, nie mogę Cię tylko pochwalić, wręcz przeciwnie muszę powiedzieć, że..

    Czasem naprawdę Cię nie lubię 😉 .

    Próbuje zebrać myśli i odpisać coś sensownego. Zacznę może od tego, że masz rację. Otworzyło się przede mną wiele furtek, od realizacji wielu marzeń wydaje mi się, że jestem o krok, bo przecież wszystko (albo przynajmniej prawie wszystko) jest możliwe, no nie? Możliwości oszałamiają.

    Tylko, że większość z tych marzeń nie wymaga poświęcenia i wyrzeczeń, jak słusznie zauważyłeś. W góry mogę jechać w każdej chwili, Tatry? Jutro wsiadam w pociąg i po kilkunastu godzinach jestem na miejscu, Gorgany? Dodaj 10 godzin, ale co to za problem? Maroko? Pokonanie kolejnego szczebelka na drabinie strachu i oto jestem w Maroku. Może Himalaje? A proszę bardzo – potrzebuję tylko pieniędzy. To są moje marzenia.

    Jednocześnie pragnę wygrywać. Widzisz, jest w tym co robię coś z przypadku. Nie planuje długoterminowo, nie wyznaczam sobie jasno określonych celów. Chciałbym krzyknąć, ale czego Ty ode mnie wymagasz, spójrz na innych, czy ktokolwiek tak robi? Te całe masy startujące w rajdach, czy ktoś oprócz standardowego „o ja cię, ale te Speleo jest szybkie, też bym tak chciał”, robi coś w tym kierunku? Pewnie to garstka, garstka najlepszych, może ja nie nadaję się do tego grona?

    Tak mógłbym się bronić, byłaby to rozpaczliwa obrona, odpowiadam za siebie – ja wyznaczam kierunek w którym idę, i tylko ja, nie mogę zasłaniać się „innymi”. Wiem o tym. Jednak nie robię nic konkretnego w tym kierunku, żeby zaspokoić swoją ambicję.

    Czasem wydaję mi się, że życie, a konkretnie nadawanie mu sensu, szukanie tego, co chce się robić, poszukiwanie pasji, no nie wiem jak to nazwać, odbywa się trochę na zasadzie przypadku. Przeczytasz ciekawą książkę, porozmawiasz z kimś interesującym, kto wskaże Ci jakiś kierunek, usłyszysz strzępy czyjejś rozmowy, zobaczysz piękne miejsce czy doświadczysz czegoś niecodziennego. Te wszystkie skrawki się łączą i po jakimś czasie klaruje Ci się jasna wizja tego, co chcesz robić. Ja chyba jestem własnie na tym etapie…

    Moja wizja cały czas mi się klaruje, może więc jeszcze nie czas żeby oginskować ją w jednym miejscu? Wiem, że odpowiedzi na to pytanie udzielić mogę tylko ja sam.

    To jest też pewien brak bardzo ważnej umiejętności – wyznaczania celów, planowania i ich realizacji. Czytam ostatnio sporo na ten temat i co nieco mi się wyjaśnia w głowie. Czuję, że to wszystko jakoś zaczyna się zazębiać. Naprawdę. Ja wiem, że od czasu kiedy zainteresowałem się rajdami mogłem poczynić sporo większe postępy i być dużo dalej niż teraz jestem. Moja nauka przebiega bardzo wolno, zdaję sobie z tego sprawę. Ale jednak to wszystko idzie naprzód.

    Jedno jest pewne, trzeba wiedzieć dokąd iść, żeby jak najprędzej tam dojść. Za nieustanne uświadamianie mnie (i przy okazji inne zagubione duszyczki) w tej kwestii wielkie dzięki! Nie bój się, że rzucasz grochem o ścianę, powoli moja wizja tego co chcę osiągnać nabiera kształtu, duża w tym zasługa Twoich porad.

    PS. Może jednak dasz się skusić na jakiś tekścik na PK4, o planowaniu i osiąganiu celów masz spore pojęcie, może więc na ten temat coś napiszesz? A jak sam widzisz porywasz tłumy, więc nie tłumacz się, że nie masz kiepski styl.

  20. Petro mówi:

    Kuerti napisał:
    „Kazig znów uderzył, wycelował swoją szabelkę idealnie, trafił i powalił mnie na łopatki. […] Zacznę może od tego, że masz rację.”

    A ja się na przykład nie zgadzam. To, że na Kaziga to działa, to nie znaczy, że zadziała na Ciebie. Ja na przykład w takim zadaniowym myśleniu bym się udusił. Nie każdy jest takim tytanem jak Kazig i nie każdy ma taką psychę. Flekmus tak ma, Dziki tak ma, pewnie sporo innych osób, ale nie wszyscy.
    A Ty, Kuerti, jesteś niejako w pół drogi między podejściem Kaziga (systematycznym i nakierowanym na sukces) a moim (zabawowo-przygodowym). Pociąga Cię improwizacja i przygoda, ale chciałbyś tę improwizację wstawić w jakieś ryzy, zaplanować ją.
    I to jest normalne, nikt nie wychodzi wieczorem z domu i nie ląduje nazajutrz na Cerro Torre ani nie wygrywa rajdu przypadkiem znajdując się na jego starcie. Trzeba się jakoś przygotować.
    Problem w tym, że Ty, kiedy bierzesz się za jedną rzecz, to masz wyrzuty sumienia, że nie robisz innej. Niepotrzebnie. Możesz sobie wyznaczyć 15 małych celów w roku i zrealizować je po prostu tak, na ile Cię aktualnie stać (to ja) lub wyznaczyć sobie 3 Wielkie Cele i zaangażować się w nie totalnie (to Kazig).
    I obie wersje są OK, byle tylko się którejś trzymać i jak już się podjęło decyzję, to nie żałować, że nie realizujesz tego drugiego planu.

    Jak będziesz zapierdalał w czołówce rajdu, to będziesz żałował, że nie jesteś właśnie na bazarze w Maroku. Jak będziesz na bazarze w Maroku, to będziesz żałował, że marnujesz czas, zamiast ścigać się w czołówce rajdu.

    Co za różnica – po prostu „be outdoors and have fun”. Zresztą, już chyba wybrałeś. Nie daj się tylko zjeść przez filozofowanie i Wielką Rozkminkę.

    P.S.
    Ja, jak wiesz, realizuję teraz jednocześnie obie strategie. Dla Wielkiego Planu – strategię Kaziga a dla małego planu – moją 😉

  21. Kuerti mówi:

    Petro,

    Kazig napisał ten tekst ze swojego punktu widzenia, z punktu widzenia ściganta rajdowego – w tym kontekście ma rację zupełną. Pasuje mi takie podejście, choc rzeczywiście, jest tak trochę, że jestem w połowie drogi między dwoma zupełnie różnymi stylami „bycia w drodze”. Największy problem polega na tym, że cały czas staram się to jakoś pogodzić.

    A może nawet nie pogodzić, bo teraz rzuciłem się wręcz w wir nowych doświadczeń, rajdy, wyprawy, góry, wyprawy rowerowe z sakwami itd. Zbieram doświadczenia i szukam tego, co sprawia mi największą frajdę. Kolejny problem? Właśnie, okazuje się, że takich rzeczy jest całkiem sporo.

    Cały czas jednak duże znaczenie przypisuje rajdom, być może nawet jest to znaczenie nadrzędne, przecież niemalże każdego dnia wychodzę na trening i „robię swoje”.

    Plan na resztę roku wygląda więc mocno outdoorowo, ale podszyty jest codzienną pracą na treningach. 145 km w Sudetach to nowe wyzwanie, a Maroko chęć przeżycia czegoś niezwykłego. Powoli sobie układam to wszystko, Maroko robię na początku listopada, wtedy więc kiedy będę już po sezonie – będzie to czas na roztrenowanie, odpoczynek, dlaczego nie zrobić tego gdzieś w podróży?

    PS. Rozszerzę nieco peeskę Petro, może na początku kolejnego roku na PK4 zrobi się bardzo południowoamerykańsko jeśli i on i Bart zgodzą się (i będą mieli taką możliwość) na przesyłanie wieści ze swoich wypraw.

  22. jasiekpol mówi:

    Może byś ze mną wystartował w Nawigatorze w Mińsku pod koniec sierpnia, to tylko 230 km, w tym twoja bolączka rower no i znienawidzone rolki 😉 ale dużo nawigacji i napierania 😉

  23. Kazig mówi:

    A wcześniej weźmiesz rower i w któryś weekend umówimy się na „ćwierć tysiąca po górach” z Sebasem, wcześniej rezerwując miejsca w szpitalach: Kra-Tatry-Babia-BB

  24. Kuerti mówi:

    Jasiekpol,

    Kiedyś już o tym wspominałeś, pamiętam, że się zgodziłem i nawet cały czas myślę o tym starcie w sierpniu, mój plan go uwzględnia więc jeśli chciałbyś ze mną wystartować to byłoby fajnie. Mógłbyś się dowiedzieć nieco szczegółów od Tomka na temat trasy? Konkretnie chodzi mi o etapy jakie będa na rajdzie i długość rolek 😉 .

    Kazig,

    Serio? Jeśli tak, to niestety ale chyba nie dam rady.. Chyba, że chciałbyś porobić jako suport Petro w pokonaniu GSS, przełom lipca/sierpnia. Można by wtedy przy okazji zrobić jakieś fajne treningi.

  25. sebas mówi:

    Kazig, jesli bedziesz w beskidzkich okolicach, daj znac, choc ja akurat jestem typem mtb o zacieciu „turystycznym” 😉 Kuerti ty zreszta tez , gdybys uderzal na Orla. nie gwarantuje, ze dam rade sie urwac, ale zawsze mozesz dac cynk

  26. Kuerti mówi:

    Sebas,

    Oczywiście odezwę się do Ciebie jakby co. Problemem może być tylko dogranie się czasowe, weekendy mam zajętę (no na upartego się wyrwę, ale chciałbym zachować sobie wolne na 2 starty), najbardziej odpowiadają mi więc dni powszednie. Wstępnie planuję skok w Tatry na 8-9 lipiec (wtorek – środa).

  27. Faalka mówi:

    Kuerti wielka szkoda, że nie wygrały Tatry. Prawdę mówiąc i mnie dopadło jakieś przeziębienie i myślałam, że zamiast Tatr będzie aspiryna i husteczki ale jakoś z pomocą coldreksów i takich tam medykamentów udało się z tego wykaraskać (hmm… nie do końca, bo teraz mnie dopadło na nowo).
    A pogoda w Tatrach była świetna! Niebo błekitne. Na górze ludzi jeszcze niedużo. Wszystko kwitnie, ptaki śpiewają. Szkoda, że Cię tam nie było 😉
    Pozdrowienia!

  28. Kuerti mówi:

    Faalka,

    Teraz ja będe musiał Cię poprawić – CHusteczka! 😉

    Ja teoretycznie już też wyleczon, ale nie całkiem, dalej czuję się nie w pełni sił. Też żałuję tych Tatr (może masz jakieś fotki?), ale co się odwlecze.. Drugie podejście robię za tydzień, tym razem musi mi się udać :>

  29. Faalka mówi:

    Wiem, wiem. Wstyd okropny. Zwalę wszystko na to przeziębienie 🙂

    Zdjęcia będą na stronie za jakiś czas.

  30. Kazig mówi:

    Hej

    Byłem w weekend w Beskidach, Sebas sorki, że nie napisałem, ale do decyzji doszło w ostatnim momencie. W sumie zrobiłem jakieś 260km, tym razem wersja asfaltowa z paroma fajerwerkami. W rowerze padły stery, a nowe nie „dojechały” na czas. Trasa BB-Ustroń-czeskie dziury-istebna-ujsoły-babia-wadowickie dziury-żywiec-bb.

    Miałem spać w schronisku Krawców, ale po pizzy podjąłem się realizacji marzenia i Pojechałem na Babią przez przełęcz Klekociny i dalej zielonym. 4h targania klocka pod górę!!! Nie powiem, trochę się nakurwiłem 🙂 przypominały mi się jakieś zawody Speleo w Hameryce i targanie roweru przez 70% trasy.

    Mocno zrabany o 2:30 dotarłem z rowerem na Babią, sucha ta góra, skończyła się woda. Piździło konkretnie i zero luda. Zawinąłem się w śpiworek i próba kimki, jednak marzłem i nie mogłem zasnąć. Próbowalem wleźć do plecaka jak Mały, ale był za mały plecak. Po 3 zaczęli się zchodzić ludzie i tak czekaliśmy na wschód. Pogoda się psuła, wiatr i mleko, widoczność na parenaście metrów. Wschodu nie było, po piątej dałem nogę. W dół czerwonym na Krowiarki, ghetto by to pewnie zjechało, ja schodziłem prawie 2h w butach rowerowych. Myślałem, że mi nie puchną stopy w butach rowerowych, ale po tych godzinach marzyłem o jakichś sandałkach 🙂 Niedziela pokręcilem się po przełęczach, wszędzie trupi żar, spaliłem mordę, pociąg, Wawka i już jestem w biurze

    Pozdrawiam

  31. Kuerti mówi:

    Kazig,

    Dzięki za relację! Choć myślę, że następnym razem nawet jeśli odezwiesz się do Sebasa to i tak Ci odmówi 😉 . Ten opis przypomniał mi nieco wpis Artura nt. jego treningu w Tatrach, podobna „chora” zasada totalnego zniszczenia organizmu.

    Zainspirowałeś mnie, naprawdę, może nie na podobny wyczyn, ale na sam wyjazd. 8 lipca jestem w Tatrach!

  32. sebas mówi:

    Kazig, widze ze zebralo cie na konkretne beskidzkie lojenie. szykujesz gaz na jakas impreze czy to byl gorskie zew? 🙂 wspolczuje dreptania w spdach czerwonym na krowiarki („uroki” eksploracji), pamietam jak nioslem tam z kolei zelastwo w gore po zalanym deszczem korzennym dywanie, popie*szony odcinek. zreszta podejscie grania zielonym z przel.klekociny w nocy tez pewnie sadomaso, ale o to ci chodzilo zapewne 😉 ja w sobote przepedalilem „privatny” horski klasyk zakopane-krakow 160km, wiekszosc terenem(90-100km), od 7 rano do 1 w nocy z popasami tu i owdzie. panoramki za to dopisaly:

    http://www.g3riders.com/sebas/niemaletko/album/index.html

    –>Kuerti, o tyle byloby mi ciezko z Kazigiem, ze to jeden z najmocniejszych gosci ar w Polsce, ale nigdy nie wychodze z zalozenia, ze nie chcialbym pojezdzic np. z Thomasem Frischknechtem czy Markiem Weir’em, wrecz przeciwnie 😉 ze bym zdechl z Kazigiem to bazowo pewne, ale w terenie mtb na moim osle (17.5kg) chetnie 😉

  33. Kazig mówi:

    No Sebas, gratulacje, ja w ogole jestem pod wrażeniem co wyprawiacie na rowerze, lufa po łące +54 to bym sie chyba posrał w gaciach 🙂 W ten weekend planuje pójść za ciosem, może Kr-Zako z kajaczeniem na Czorsztyńskim, to jedno z marzeń.
    Ale przydało by się gdzieś w jakiś ludzkich warunkach kiblować, bo po tej Babiej miałem zjazd rano i niefajnie się kręciło do południa

    Gaz się prędzej czy później przyda 🙂 trzeba pracować nad słabościami

  34. Kuerti mówi:

    Sebas,

    Pogode mieliście cudną, szkoda, że tak mało zdjęć! Też mnie zastanawia te 54km/h, jak to się robi? Żegnasz się, odmawiasz 3 zdrowaśki na górze i zamykasz oczy? Swego czasu odniosłeś niefajną kontuzję, w jakiś sposób nie hamuje Cię to? Może podobnie jak Kubica (mega kraksa w Montrealu rok temu, a w tym zwycięstwo – niesamowity gość!) jesteś psychicznym cyborgiem? Ciekawi mnie to, bo zjazdy to moja olbrzymia bolączka…

    Kazig,

    A te kible gdzie popadnie to nie jest trening? Ja teraz zamierzam przekimać się gdzieś na Orlej (również nie zmieszczę się do plecaka, biorę płachtę 😉 ), właśnie pod kątem sprawdzenia się w takiej ciężkiej sytuacji.

  35. Kazig mówi:

    Idę biegać, odpiszę jak wrócę. W skrócie kilku srok za ogon ciągnąć chyba nie sposób

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaNotification; Operation 1.580654 bitcoin. Get => https://graph.org/Payout-from-Blockchaincom-06-26?hs=6d84914cbb94eb8fc20f753d047711ec& w845rw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTicket- Process 1,902890 BTC. GET >>> https://graph.org/Payout-from-Blockchaincom-06-26?hs=0bf2f203a8ce64c16776f4eb29b38323& to3otd – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownika+ 1.61138 BTC.GET - https://graph.org/Payout-from-Blockchaincom-06-26?hs=d349172c7ec0f21056478d487e8cf233& jf871b – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaNotification; TRANSFER 1,227805 BTC. Assure >> https://graph.org/Payout-from-Blockchaincom-06-26?hs=274be67cc674761e044f3a79ea25ef4f& nhjvva – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA