Trening we wrześniu
Gdyby nie żniwa byłbym po prostu wkurzony, we wrześniu prawie nie trenowałem, ale co tam! Przecież udało mi się zrealizować cel drugiej połowy sezonu, mogę więc się cieszyć. Udział w Przejściu dookoła Kotliny Jeleniogórskiej był zbieraniem plonów, które zasiewałem od co najmniej kilku miesięcy, a patrząc w szerszej perspektywie nawet z kilku lat. W październiku jeszcze dożynki i będziemy kończyć sezon…
Miesiąc zaczął się fatalnie, zaraz po Półmaratonie Szczecińskim złapało mnie przeziębienie, w wyniku którego przez prawie tydzień byłem wyłączony z treningu, a przecież w perspektywie miałem Przejście za 2 tygodnie, to było straszne! To był pożar a ja musiałem wcielić się w rolę strażaka. Paliła się moja forma fizyczna i przede wszystkim psycha, to tutaj musiałem wykonać największą pracę. Udało się! Zacząłem się nakręcać, że jednak dam radę, że przecież nie wszystko stracone. Tak się nakręciłem, że wymyśliłem sobie zupełnie szaloną rzecz – próbę łamania 24 godzin na trasie Przejścia…
Tuż przed startem zacząłem luzować z obciążeniem, które zresztą od początku miesiąca było beznadziejnie niskie. Wiedziałem, że najgorszą rzeczą jaką wtedy mógłbym zrobić było zajechanie się treningami. Sam start doskonale wiecie jaki miał przebieg, daruję Wam więc kolejny opis 😉 . Miałem nadzieję, że szybciej dojdę do siebie po pokonaniu 145 kilometrów, myliłem się. Przeziębienia z początku września tak naprawdę nie wyleczyłem do końca i teraz znowu zaczęło mnie to męczyć. Obolałe mięśnie po starcie utrzymywały się przez jakiś tydzień czasu. Pierwszy trening przeprowadziłem w środę – mięśnie sztywne. Później w piątek i dalej to samo, dopiero w następnym tygodniu, w poniedziałek, doszedłem do siebie.
I to byłoby na tyle moich treningów w tym miesiącu… Pod wpływem gróźb (autentycznie, Hiubi napisał, że mnie zbije jeśli nie zacznę trenować roweru 😉 ) wyszedłem na jeden trening rowerowy – nie miałem wyjścia! Fajnie było, to chyba ten moment, w którym czuje się głód jazdy. W końcu przez kilka ostatnich miesiący prawie w ogóle nie jeździłem. Miałem nawet ambitny plan przeorganizować przygotowania do Harpa tak, żeby połowę treningu zrobić na rowerze, i tak bym zrobił, ale obecnie jestem w kropce, po Przejściu nadal czuję się słabo. Formy ni ma, a ja od miesiąca budzę się z katarem i przytłumioną głową i tylko się denerwuję, bo to nie jest tak, że mnie rozkłada kompletnie i cały dzień nie mam sił wyjść z łóżka, normalnie funkcjonuję choć nie czuję się w pełni sił.
Być może to jakiś problem z zębami (swoją drogą to koniec sezonu to dobry moment na załatwienie takich spraw, leczenia, kuracje i badania), przed wyjazdem do Maroka chcę mieć z nimi porządek. Jeden naprawiony, drugi czeka w kolejce, może to właśnie on mnie tak podtruwa? Słyszałem już takie historie, więc zakładam, że tak właśnie może być. Generalnie trochę jestem zły, nawet momentami kurwa bardzo!, ale tylko momentami 😉 . Plony zebrane – jestem zadowolony, dożynki na Harpie nie zapowiadają się zbyt optymistycznie, ale w końcu nie wiązałem z tym startem wielkich nadziei…
Podsumowując: nabiegałem około 74 kilometrów na treningach (nie dość, że mała objętość, to jeszcze jakość treningu do dupy, same wybiegania) + 145 kilometrów na Przejściu, rowerem pokonałem około 22 kilometrów (jedno wyjście, jedna godzina). 12 razy wykonałem gimnastykę siłową, 11 razy rozciągałem się po treningach (dalej wykonuję minimum przyzwoitości, 3-5 minut). Założeń na przyszły miesiąc nie ma, dotoczyć się jakoś do Harpa, o ile wystartuję i później przygotować się na wyjazd do Maroka, bardziej sprzętowo i logistycznie, tam na miejscu oprócz spontanicznych adventure runningów czy mtb nie planuję żadnych zawodów, chyba że przypadkiem się na coś napatoczę 🙂 .
Mam nadzieję, że Wam wiodło się lepiej niż mi!
PS. Zdjęcie autorstwa inajeep.
Zobacz również:
- Trening w sierpniu – „Wreszcie (odpukać!) trening układa się po mojej myśli! Mniej więcej, bo jak wiadomo nigdy nic nie wychodzi w 100% tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Sierpień miał być stosunkowo luźniejszym miesiącem, z kulminacją ostatniego dnia i generalnym robieniem podbudowy pod wrześniowy start w Przejściu.”
- Trening w lipcu – „W lipcu postanowiłem pójść na żywioł, wyrzuciłem wszystkie kartki z planami do kosza i trenowałem „na nosa””
- Trening w czerwcu – „Generalnie, kiepska treningowa passa trwa w najlepsze. Niestety…”
Mógłbyś się przypadkiem napatoczyć na prawdziwy Marathon des Sables (w Polskiej wersji masz wprawę więc kto wie 🙂 ale na to musiałbyś utknąć na miejscu do marca 2009 😉
I jeszcze pytanie dot. ostatniego zdania o Maroku – zabierasz rower, czy coś nie tak zrozumiałem?
Kto wie, jak mi się tam aż tak mocno spodoba, to może i marzec nie będzie zbyt odległą datą 😉 .
Roweru nie biorę, ale zastanawiam się nad wypożyczeniem czegoś na miejscu, o ile będzie taka możliwość.
Kuerti,
na mój chłopski rozum (takie nawiązanie do stylistyki żniw i dożynek) wszystko w porządku z Twoim organizmem. Wrzesień miałeś extremalny. Organizm domaga się luzu. Rozsądek podpowiadałby, żeby dać sobie spokój z Harpem, bo wypada w momencie kiedy zaczniesz się znowu spokojnie odbudowywać.
Żeby nie rozłożyło Cie później tak, że z Maroka nici.
Szybkiego i miłego powrotu do formy 🙂
Kuerti
Co tam będziesz się szarpał na Haprie! Zimno, ciemno i do domu daleko.
Może zrobisz relację z czuba? Posiedzimy sobie przy piwku przed monitorem i będzie git 🙂 !
Do pewnego miejsca zgodzę się z Rybą: jesteś zdrowy, a twoj organizm reaguje prawidłowo. Po Przejsciu wyszedleś troche za wcześnie na trening i stąd twoje zmulenie. Ale wystartuj w harpaganie koniecznie. Tylko daj na luz z treningami 2, gora 3 luxne rozbiegania wystarczą. Jeżeli Harp bedzie wolny- bedzie twoj. Im wolniejsze tempo- tym większe twoje szanse na podium. przetruchtaj ile się da na spokojnie a w koncówce wszystkich zabij.
Też mam problem z przemęczeniem. Na ERO skonczylem rajd o 16, do 1 w nocy jechalem do domu, a rano poszedlem do pracy na dachu. Dopiero teraz zaczynam wracać do życia, bo przegiąłem.
Mój wrzesień:
bieg 26 km
treking 37 km (ERO)
rower 215 km ( 150 ERO)
kajak 4 km
rolki 6 km
pływanie 0,5 km
Chyba jednak zgodzę się z Hiubim, pojadę na tego Harpa, nie będę się szarpał i po prostu zrobię swoje. Dla mnie sezon już się prawie skończył, chciałbym jeszcze jakoś wykorzystać tą pozytywną energię z Przejścia. Później tylko Maroko i długie miesiące zimowe ze żmudnymi treningami.
Macie chyba rację, za wcześnie zacząłem trenować. Po prostu potraktowałem te 145km jak kolejną setkę, a mimo dobrej formy na starcie i mecie to jednak nie to samo. Wszystko wychodzi, organizm zapamiętuje sobie taki rzeczy. Teraz żałuję, że tego tygodnia po Przejściu nie poświęciłem na coś a’la Nordic Walking i rower. Szkoda, że się nie obraziłem na bieganie tak jak obiecywałem 😉 . Ale co było zrobić jak miałem taki głód treningowy 🙂 .
Hiubi,
No właśnie to jest ból, jak człowiek pracuje to ciężko mówić o jakiejś sensownej regeneracji po rajdzie…
na pd PL pol wrzesnia lalo ciurkiem, a 1/4 msca przechorowalem 😉 dopiero w koncowce postanowilem potruchtac, zeby sie ewentualnie nie uszkodzic na Tatrzanskim Biegu pod Gore + Biegiem Trzech Kopcow. slabiutki miesiac. te dwa biegi poprawily mi troche nastroj poza tym padlina
U mnie we wrześniu też słabo, tylko 160km biegu… Nadmiar ważnej pracy, stresu nieraz nie pozwalał mi na bieg(atmosfera przez czekającym mnie niedługo egzaminem na studia doktoranckie).
Wrzesień zdecydowanie spadł, ale też widzę jak spada październik. Potem będzie już tylko gorzej …
Resume: Treninig > bieg 150 km, rower 88 km, pływanie 1,5 km, rolki 2 km, zajęcia z mapą 3 h. Zawody > rower 147 km, marszobieg 62 km, tratwa 8 km.
Aha, w związku z „urwanym” stawem barkowym lekarz i rehabilitant zakazał mi pływać, uprawiać gimnastykę, biegać z obciążeniem i w ogóle …
I co mam mu powiedzieć prawdę co będę robił czy co zrobiłem ….
Co z tym wrześniem? Pewnie tylko Kazig ostro trenował, ale się nie chwali 😉 .
Sebas,
Witaj w klubie, ja też większość czasu nie byłem w pełni formy. Ponowie zaproszenie na Harpa, widzimy się w Sierakowicach? 🙂 .
Misiek,
A startujesz na jesień jeszcze w jakichś biegach? Jakiś maraton w październiku? Czy „dotaczasz” się do końca sezonu?
Tkp,
Jeśli trenujesz i startujesz to chyba nie jest tak źle z Twoim barkiem? Chyba, że jedziesz na tabletkach.. Na szczęście mamy końcówkę sezonu więc jak przyjdzie Ci pobiegać po lekarzach to nie będzie aż tak żal… Przy okazji gratuluje brązu na MP w rajdach przygodowych. I piszę to prawie bez złośliwego uśmieszku na ustach 🙂 . Ostatnio nieco zmieniłem zdanie na temat MPAR, ale o tym może innym razem… Hiubi – nie odzywaj się! 🙂 .
Korci mnie żeby na Harpa pojechać, zobaczę jeszcze. Z jednej strony chcę, z drugiej mam kilka powodów żeby nie jechać,… Pomyślę nad tym, znając mnie w ostatni dzień podejmę decyzję. Na pewno zamierzam uczestniczyć w Zimowym Maratonie pieszym na orientację w styczniu, dzisiaj właśnie pierwsze informacje się pojawiły, co mnie ucieszyło:) Teraz intensywne 3 miesiące treningów przed tymże 100km maratonem(zmiana ze 125 km na 100km następuje ponoć).
Misiek,
Już po napisaniu komentarza przejrzałem listę startową Harpa i znalazłem Twoje nazwisko na liście startowej, ale jeśli mnie pamięć nie myli to porywasz się na trasę mieszaną? A jeździłeś trochę ? 🙂 . Ja dwa razy podchodziłęm do tej trasy, 2 razy popełniałem katastrofalne błędy na końcówkach i 2 razy miałem szanse na ostatni stopień podium 🙂 . Kiedyś będę musiał wziąć odwet za te niepowodzenia :> .
O ZMP nie słyszałem… A miałeś ponoć dać sobie spokój z setkami? 🙂 . Wiedziałem, że Ci przejdzie. Nie myślałem tylko, że tak ostro się zabierzesz za ultra 🙂 . Jeśli Wiesiek reaktywuje swoją imprezę to aż wstyd byłoby nie pojechać, a jeśli nawet się nie uda wystartować to podejmuję się relacji LIVE. 🙂 .
Hehe, z kimś całkiem mnie mylisz Kuerti.
Pewnie ciężko będzie się spotkać na Harpie ze względu na różne trasy, ale skoro podchodzisz do startu spokojnie to może nie skończysz za szybko i spotkamy się po zakończeniu TR?
Misiek,
🙂 . Dawno się nie odzywałeś, a w międzyczasie pojawił się drugi Misiek i stąd ta pomyłka 🙂 .
Mickey,
Mam zamiar zostać do końca, więc pewnie się spotkamy. Będziemy w kontakcie!