Trening w sierpniu
Ostatnio kolega od wodnych skojarzeń (Ryba) zaproponował ilustrację do relacji z mojej walki na trasie półmaratonu szczecińskiego, reagując tym samym na moje małe zaniechanie w tej kwestii. Obiecuję poprawę! Przed Wami nieco francuskiej elektroniki z pod znaku shoegaze (ja też nie wiedziałem o co chodzi ale ponoć tak to się właśnie nazywa). Nie wiem czy Wam się spodoba, ale mnie zawsze pozytywnie nakręca ten kawałek. Może na wszelki wypadek przygotujcie buty biegowe przy komputerze 😉 ? Zespół M83 w utworze „fields, shorelines and hunters” .
Sialalala! Jak fajnie trenuje się, sialalala! Grunt to cieszyć się treningiem!
Wreszcie (odpukać!) trening układa się po mojej myśli! Mniej więcej, bo jak wiadomo nigdy nic nie wychodzi w 100% tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Sierpień miał być stosunkowo luźniejszym miesiącem, z kulminacją ostatniego dnia i generalnym robieniem podbudowy pod wrześniowy start w Przejściu. Rzeczywiście tak było!
Zacznijmy jednak od minusików. Na początku miesiąca trafiłem na chwilowy dołek, we wtorek zrobiłem lekki trening zakończony przebieżkami, biegało mi się po prostu cudownie, co z tego skoro następnego dnia czułem się fatalnie, najgorsze, że nie miałem pojęcia dlaczego? Zrobiłem 2 dni wolnego i jak gdyby nigdy nic wróciłem do treningów. Po osłabieniu nie było ani śladu, a ja do tej pory nie wiem co się stało. Nie ruszyłem roweru, niestety. Obiecałem 100km i wiecie, co? Taka publiczna deklaracja cholernie mobilizuje! Co jakiś czas myślałem sobie, „ej stary, wsiadaj na rower bo brakuje ci jeszcze x kilometrów do limitu!”. Niestety z braku czasu i położenia nacisku na bieganie (nie chciałem rezygnować z treningu biegowego na rzecz pokręcenia na rowerze) udało mi się zrobić jedynie 55 kilometrów. No nic, tej jesieni to na rowerze ja już nie pojeżdzę chyba…
To tyle spraw, które mnie lekko zdenerwowały. Choć tak naprawdę ta 2 dniowa przerwa pomogła potrenować mi elastyczność w podejściu do treningu, to ogromnie ważna rzecz, którą charakteryzują się naprawdę doświadczeni zawodnicy, trzeba wiedzieć kiedy odpuścić! Mi jeszcze sporo brakuje w tym względzie… Generalnie zacząłem wprowadzać pewne zasady do mojego trenowania. Zasady, reguły czy wzorce postępowania. I tak, już od ponad miesiąca prowadzę dziennik treningowy, zapisując w nim najważniejsze cyferki z danego treningu (kilometraż, tętno, czas itd.) oraz, może nawet powinienem to zapisać na pierwszym miejscu – mam wreszcie rozpiskę treningów na kilka tygodni naprzód. Opracowałem sobie harmonogram treningów mniej więcej do końca sezonu, czyli startu w Harpaganie w połowie października. Kazig na pewno się ucieszy, a ja tylko potwierdzę, tak, warto wiedzieć dziś co będziesz musiał zrobić na treningu za tydzień, miesiąc itd. Super sprawa!
Dalej. Kontynuuje wykonywanie gimnastyki siłowej (mam już gotowy tekst na ten temat, taki bezradnik połączony ze studium przypadku, leniwego przypadku 😉 ). Miałobyć 12 sesji? Było! Raz jedyny nie zrobiłem jej w planowanym dniu, byłem tak zmęczony, że nie miałem sił robić tych przeklętych ćwiczeń z 6 Weidera (ja nie ćwiczę z takim zaangażowaniem jak kolega na filmiku ;). Przesunąłem więc sesję na kolejny dzień. Grunt to elastyczność. Nie da się ukryć, że widzę efekty po tych połtorej miesiąca wykonywania GS, wzmocniłem mięśnie, czuję pod warstwą tłuszczyku (niewielką bo niewielką ale kaloryfera nie widać 😉 ) power, że się tak wyrażę. Jeśli ktoś chce sprawdzić jak to działa to niech zrobi sobie jakąś mocną siłę biegową zanim rozpocznie robić GS, po kilku tygodniach poczujecie różnicę, wreszcie mnie nic nie rwie w plecach ani w brzuchu przy robieniu skipów czy na podbiegach.
Pod koniec miesiąca wziąłem się też za gimnastykę rozciągającą – na razie po każdym treningu wykonuję ją przez… 3 minuty. I wcale sobie teraz nie żartuję! Filozofia kaizen to to się nazywa. Więcej w obiecanym tekście. Najważniejsze, że… nawet te śmieszne 3 minuty robią różnicę! Poważnie! Spróbujcie sami, nie oczekujcie cudów, ale po kilku razach zauważycie zmiany. Dobra, dość tych gimnastyk! Przejdźmy do sedna, czyli biegania!
Spójrzmy w dziennik... W miesiącu sierpniu nabiegałem 240 km, co daje już całkiem konkretną liczbę. Średnio wychodziło mi ok. 50 kilometrów na miesiąc. Na co składało się przede wszystkim długie niedzielne wybieganie – ok. 20 km. To chyba mój największy sukces treningowy, wreszcie robię długie wybiegania! W sierpniu, łącznie z półmaratonem w ostatnią niedzielę miesiąca, 5 razy biegałem po ok. 2 godziny! Na tydzień przed startem zabrałem ze sobą plecak obciążony kurtką i 2 bidonami. Tak wyekwipowany (a z czasem coraz cięższy) robił będę te długie wybiegania – wszystko pod kątem startów w rajdach, w końcu tam nigdy nie biegamy na lekko. Trzeba się więc hartować. Oprócz tych długich treningów porobiłem nieco siły biegowej i drugiego zakresu. Po starcie w półmaratonie wiem, że brakło tych właśnie szybszych treningów.
Mniej więcej w połowie miesiąca wpadł mi w ręce stary numer „Biegania”, znalazłem tam fajny artykuł o przygotowaniach do maratonu. Były nawet jakieś plany i co rzuciło mi się w oko to niska objętość proponowanych treningów. Np. taki trening, 6km rozbiegania i 8 x 80 metrów rytmy. Mało? No właśnie. Pomyślałem sobie jednak, że coś w tym jest. Teraz biegam więc według tego planu, robię trochę mniej kilometrów ale staram się, żeby ten trening był wartościowszy. Zresztą, trenuje śmiesznie mało – od 5 do 6 godzin tygodniowo. Fakt, nie jeżdzę na rowerze w ogóle, a to nabijałoby godziny. Ale chcę przez to powiedzieć, że wcale nie trzeba trenować nie wiadomo ile, żeby zrobić jakiś fajny wynik. Choćby te 15 godzin na Wielkopolskiej Szybkiej Setce czy 1:40 w półmaratonie. Nie mówię oczywiście, że to super wyniki.
Zawsze miałem takie przekonanie, że muszę dużo trenować, żeby osiągnąć jakiś wysoki poziom, a okazuje się, że z tych śmiesznych 5-6 godzin można już coś tam nabiegać, a przecież mógłbym jeszcze więcej wycisnąć z siebie z tego kilometrażu. To pewnego rodzaju wyzwolenie od nabijania objętości, a przecież tak robiłem na wiosnę i wyników nie miałem wcale lepszych! Nie ilość więc a jakość!
Tym optymistycznym akcentem zakończę i poproszę Was o podzielenie się uwagami na temat Waszych treningów. Ile kilometrów pokonaliście w minionym miesiącu i czy Wasz trening jest wartościowy, czy koncentrujecie się przede wszystkim na nabijaniu kilometrów a wszelkie gimnastyki, siły biegowe zostawiacie sobie na „lepsze czasy”?
PS. Zdjęcie autorstwa AndreaNicole.
Zobacz również:
- Trening w lipcu – „W lipcu postanowiłem pójść na żywioł, wyrzuciłem wszystkie kartki z planami do kosza i trenowałem „na nosa””
- Trening w czerwcu – „Generalnie, kiepska treningowa passa trwa w najlepsze. Niestety…”
- Trening w maju – „Początek mojego Wielkiego Planu, który jeszcze nie ma ustalonego Wielkiego Celu, na razie więc obieram kierunek na Mniejszy Cel – poszukiwanie optymalnych obciążeń”
Chciałbym miec czas nazrobienie tylu kilometrów co ty…
Co do zmniejszenia objętości, a za to wzmocnienia jakosci treningu- od paru miesięcy probuję tak robić. Jak do tego dodac niewielkie przerwy miedzy startami- maksymalnie półtoramiesięczne- daje zupełnie przyzwoitą formę.
teraz ważna kwestia i kubelek zimnej wody: czy ty naprawde chcesz zaistniec w rajdach? bo jeżeli tak, to jednak wsiądź na rower.
Hiubi dobrze powiedział, do 23-ciej zrobię więcej km na rowerze niż Ty w miesiąc 😉 Ciężko jest
Hiubi,
5-6 godzin w tygodniu to naprawdę nie jest dużo. Chyba, że rzeczywiście masz totalnie zajęty czas, ale nie chce mi się wierzyć, że nie możesz wstawać każdego dnia trochę wcześniej i zrobić w tym czasie trening. W większości przypadków to kwestia motywacji i zorganizowania się. Nie lubię nadużywać zwrotu „nie mam czasu”.
Czy ja chcę zaistnieć w rajdach przygodowych? No pewnie. Ale.. Na jesień przez najbliższe kilka lat nic nie zrobię konkretnego, a jednak wysłużę się tym zwrotem – nie mam czasu, a nie jestem tak zmotywowany i nie mam sił żeby tak sobie ułożyć dzień, żeby zmieścić np. 2 sesje w tygodniu po 2 godziny jazdy (minimum przywoitości dla roweru?). Ok, mógłbym ale wtedy musiałbym tylko pracować i trenować, totalnie bez wolnego czasu. Nie stać mnie na takie poświęcenie.
Zobaczymy jak sie powiedzie mój plan koncentracji na AR na wiosnę. Może nic z tego nie wyjdzie i będzie trzeba zwrócić się w kierunku setek? Tylko co wtedy z podtytułem „rajdy przygodowe” w tytule strony? 🙂 .
Kazig, do czego Ty się tak przygotowujesz, że po nocach na rowerze jeździsz? 🙂 .
Aha, jeszcze o tej przyzwoitej formie. Dokładnie Hubert, nawet niewielkim kosztem da się przygotować zupełnie niezłą formę. Nie powalczy się co prawda o najwyższe lokaty ale można być zadowolonym z wyników.
Grzesiek
2 lata temu byłeś równy z młodymi Navigatorami i Crisolami. Gdzie dziś są oni, a gdzie ty?
Masz talent i jestes pracowity, a mimo to zamiast iść do przodu sportowo stoisz w miejscu.
nie mozesz wygospodarować 2 razy dwie godziny na rower? jeden trening biegowy mniej i już masz trochę czasu. zamiast 2 x dwie godziny zrób 2 x 20 minut, ale takie zebyś na koniec spadal z roweru. W ten sposób zrobisz moc. Raz na miesiąc zamiast 2 godzin przejedź 4 i zrobisz wytrzymałośc. a przynajmniej poprawisz to w czym jesteś kiepski. bo biegać potrafia już wszyscy. Żeby się poprawić musisz zrobić postep w tym w czym jesteś slaby.
Hiubi,
Szpila za szpile 🙂 . Masz rację, nie będę ściamniał, że nie. Problem chyba w tym, że ja zdecydowanie wolę bieganie i jeśli przyjeżdzam po pracy zmęczony to mam siłę, żeby iśc jeszcze pobiegać, bo to mnie odpręża. Podczas gdy w tym samym momencie wyjście na rower jawi mi się obowiązkiem i katorgą.
Poza tym przywołani przez Ciebie Navigatorzy poszli jednak mocno w stronę rajdów, ja się nieco rozmieniam na drobne (rajdy,góry,podróże). Bynajmniej nie w tym negatywnym kontekście, ale jednak to sprawia, że nie mam z nimi szans nawiązać równej walki. Co więcej mogę powidzieć, mam zamiar ostro przepracować zimę i na wiosnę zawalczyć na rajdach przygodowych, na pewno mocno będę się „spinał” na Bergsona, startuję czwarty raz i wreszcie wypadałoby zrobić jakiś fajny wynik..
No to jeszcze trochę pociągnijmy ten temat
🙂
Jestem przekonany, że z tym rowerem się mylisz. Spójrz na społeczeństwo, przecież jest zupełnie odwrotnie. Większość ma rower i jeździ zupełnie rekraacyjnie, dlaczego? Bo to odpręża. To właśnie z bieganiem jest problem, to pospólstwo męczy..
Jazda no rowerze jest fajna, pod warunkiem, że ma się rower, który się lubi. To po pierwsze,
Po drugie na rowerze też można jechać te sławetne owb1, włączasz młynek na 80 i jedziesz prawie bezboleśnie.
Tylko Kuerti trzeba spróbować, bieganie też na początku bolało
Mnie np. tu w Warszawie bolało, że muszę po ciemku jeździć, ale jak przejedziesz paręnaście razy taką trasę to boisz się znacznie mniej
Rajdy bez roweru nie istnieją, na rowerze trzeba jeździć latami, aby wykształcić odpowiednio włókna mięśniowe, tego nie zrobisz przez jedno lato, a sezon na rower właśnie się kończy
Kazig,
Społeczeństwo społeczeństwem, a jednostka jednostką. 😉 . Ciężko się mylić jeśli chodzi o osobiste odczucia, tak mam i koniec kropka.
W pozostałej części zgadzam się z Tobą w zupełności. Choć nieco mnie przerażają te „lata na rowerze”, no ale nie ma nic za darmo.
A Ty nadal nie odpowiedziałeś na pytanie, do czego się tak przygotowujesz? Bo, że cieszysz się adventure to za mało, sam przecież mówisz, żeby mieć jakiś plan, a nie wierzę, że bez jakiegoś celu chciałoby Ci się jeżdzić wieczorami, biegać po Pilskach i robić te wszystkie inne dziwne rzeczy 😉 .
Kazig, sezon mtb trwa caly rok 😉 na polnocy PL mozna jezdzic praktycznie okragly rok w terenie
nie będziemy się spierać, wyjście na rower jest wtedy po prostu utrudnione
Wsiadanie na rower np. po wigilli jest raczej skazane na porażkę, co innego jak ktoś jeździ cały rok, to przełknie i to w miare bezboleśnie
Kuerti wzywał tu do ujawnienia ile kilo zrobił każdy w sierpniu, ale jakoś nikt się nie kwapi z odpowiedzią, tylko każdy dla zamydlenia oczu pisze że lubi jeździć rowerem 😉
W taki razie ja się odważę :
195 km marszobiegów z naciskiem na marszo, w tym 100 km na zawodach i ok 15 km canicrossu czyli biegu z psem Bubą ( przzygotowania do zawodów na 5 km w październiku ). Słabo, ale w połowie miesiąca było 0 km z powodu kontuzji nogi. Pozostałe czyli rolki + rower + kajak + canyoning + wspinaczka skałkowa + skoki spadochronowe + pływanie + łyżwy = 0 km. W AR raczej nie poszaleję ;).
O jakości swojego treningu za mało wiem żeby coś powiedzieć. Na razie to raczej tylko kilometry, w miarę posiadanego czasu i bez konkretnego planu. Ale to spory postęp w stosunku do ostatnich 15 lat, podczzas których łączny przebieg wyniósł 0 km.
Lepiej żeby tego nie przeczytał szef teamu:
– bieg 33 km
– rower 40 km
– treking z dużym plecakiem 70 km
to i tak mój najmocniej przepracowany sierpień w życiu;)
U mnie w sierpniu: 230km biegu, rowerkiem jeden raz w weekend zrobiłem sobie wycieczkę 200km do znajomych. Jestem zadowolony z tegoż miesiąca:)
No właśnie panowie (panie też zachęcam do chwalenia się swoimi „przebiegami” treningowymi) mieliście napisać ile km nabiliście! Naprędce zmontowałem mały wykresik i w tej nieoficjalnej klasyfikacji prowadzę 😉 . Na załączonym rysunku widać dokładnie kto ile nabiegał i kto jakie łydki ma, Hiubi buły prawie nie ma, bo za mały przebieg zrobił, do nadrobienia za miesiąc 😉 . Wiem, że obrazek jest okropny, talentu brak niestety. Może więc ktoś namaluje ładniejszy?
Czekam na dane od Kaziga, ale może być problem, skala obejmuje tylko 250km. Najwyżej dorysuję go bez głowy 😉 . Może ktoś jeszcze weźmie udział w zabawie?
Yanek,
Grunt to zrobić pierwszy krok. Ty zrobiłeś ich w tym miesiącu ponad 200 tysięcy… Wszystko jest możliwe, jak mawiają mądre głowy od bardzo mądrych spraw. W canicross bawi się mój kolega teamowy z raidteamu, jakiś czas temu został nawet brązowym medalistą Mistrzostw Świata w dogtrekkingu! Tutaj link do relacji: http://raidteam.pl/content/view/26/1/lang,pl/
Kazig,
W gruncie rzeczy wyjśc na trening po wigilii to bardziej kwestia osobistego podejścia do spraw wiary.. ale ok. to chyba nie odpowiednie miejsce na takie dyskusje (tak na marginesie: ja nie miałbym z tym problemu 😉 ).
Kuerti,
Dogtrekking? Nie miałem pojęcia o takiej zabawie. To jedna z tych ciekawszych form napierania. Bardzo ciekawe. Nie pokazuję żonie i synowi, bo suszą mi ciągle głowę o psa i mieliby już koronny argument. „Widzisz! Pobiegałbyś sobie z pieskiem.”
Trochę dziegciu do mainstreamu: zawsze mnie to złości (choć przyczyna jest oczywista) jak celebrujemy dwudzieste któreś miejsce na świecie polskich piłkarzy, a cisza np o takim brązowym medaliście MS w Dogtrekingu. Żeby już nie zrzędzić:
TRENING W SIERPNIU:
146 km OWB1 97%, WB2 3%. Elemnt nie zaliczny do akcentu: rower 32 km
Na pudło się nie załapie ale Kuerti narysuj mi duuużą klatę.
HIUBI i tak jest hiroł. Wytrenował największą bułę i tera wystarczy, że ją popieści od czasu do czasu.
a ja sie pochwale moim nowym nabytkiem. kupilem za smieszne pieniadze suunto t6, ktory wedlug producenta bedzie za mnie myslal w sprawach treningowych:))) roweru tu nie mam, biegam w kratke ale i tak jest zajebiscie:) ja sie przygotowuje to samotnego ataku na aconcague jak to cos komus mowi:) pierwszy atak zeszloroczny, nieudany. pozdro
Ryba,
A może pies w zamian za częstsze starty i treningi to nie takie złe rozwiązanie? Przy okazji spróbowałbyś nowej dyscypliny…
PS. Mainstream jest do dupy, mówiąc bez ogródek.
PS2. Obrazek zaktualizowany, chyba przesadziłem nieco z tą klatą? 🙂
TomekK,
A ta śmieszna kwota to ile?
Aconcagua to taki wąż? 😉 . Kiedy planujesz atak? No i dlaczego ostatnio Ci się nie udało rok temu?
tzn smieszna jak na normalna cene tego urzadzenia w polsce. dalem 170$ czyli ok 350zl. to mniej wiecej tyle co udany wieczor na kelnerskiej zmianie:)
jade do argentyny na przelomie stycznia i lutego. jak wszytsko pojdzie po mojej mysli to plauje tam jeszcze jeden stricte biegowy cel,ale o tym kiedy indziej:)
btw,zapisalem sie na maraton nowojorski,ale poniewaz jest tam losowanie, nie udalo mi sie dostac na jedno z 35tys miejsc startowych:( nastepnym razem…
wiadomo kiedy jest bergson 2009?
pozdro
Ej Tomek, nie szalej tak, bo zacznę Ci zazdrościć 😉 . Okazuję się, że nagle wszyscy ciągną do tej Ameryki Południowej (Bart, Petro, teraz Ty). O ten cel biegowy nie będę Cię pytał, bo pewnie i tak nie odpowiesz, no nie? 🙂
A ile osób zgłosiło się do MN? Tam zdaje się trzeba mieć jakieś minimum czy dopuszczają wszystkich?
Z BWC 2009 opcje są dwie: 23 lutego do 1 marca albo od 2 do 8 marca. Ja obstawiam tą pierwszą opcje.
Tak sobie spojrzałem na sierpniowe dokonania treningowe i wyszło mi: 145 km biegu, 225 km roweru, 10 km rolek, trening z mapą w terenie ca 8 h. Poza tym był jeszcze wyjazd w słowacką Fatrę gdzie wyszło mi w trzy dni 16 h marszu po górach i 6 h roweru. No i zawody: rower ca 125, kajaki 10, rolki 18 i marszobieg 42. Niby sporo, ale jednak szczególnie treningi rowerowe to była wielka zabawa a nie wysiłek, a biegi tylko w połowie zaawansowane.
A w sprawie psa. To jest tak miałem jednego psa to codziennie rano robiliśmy 5 km i było git – nawet nauczył się biegać… Niestety odszedł … Następna jest suczką – ale chyba nawet przewyższa umiejętnościami biegowymi poprzednika. Niestety pojawiła się druga towarzyszka dla niej i trening stał się trudny jeśli nie niemożliwy. Żeby było ciekawiej jest już i trzeci obywatel psi i z treningu jest dupa. Pozostał tylko ( albo aż ) trening nazywany GS i GR ….
Mianowicie trzy pieski łącznie ważą ok 170 kg i jak trzymam je na smyczy a każdy chce gdzie indziej jest wesoło …………
Tkp,
Ile km Ci dorysować? 🙂 . Bo wyszło Ci tego wszystkiego całkiem sporo, trochę biegu, trochę gór i start na zawodach. Jeśli ktoś będzie szukał odpowiedzi jak trenować do rajdów to niech spojrzy na Twój opis – dostanie odpowiedź. Czyli wszystkiego po trochu, i treningu na codzień, wyjazdów w góry i zawodów.
W sumie zrobiłeś 400 kilometrów na rowerze (sumując to chyba tak wyjdzie), ile Twoim zdaniem to nie zabawa, albo jaka intensywność to nie zabawa?
Kurczę, z tymi psami to chyba teraz tylko jakiś zaprzęg? 🙂 .
Przez psy – albo tak sobie to tłumaczę objawiła się kontuzja sprzed stu … lat. Jako że pieski okrutnie ciagną to i bark zaczął mnie okrutnie nawalać. Po i innych wyczynach nie zdzierżyłem i udałem się na usg. Okazało się że mam rozpołowiony staw barkowy …. Pani stwierdziła że teraz to już nawet na operację się nie nadaje.
To i co mam zrobić? Ciekawosta, no nie!
Tkp,
Uuuuu, ała! A ja się wkur…zam, że od tygodnia nie trenuje bo przeziębienie mnie trzyma i całą moją formę trafił szlag, ale widzę, że niektórzy mają gorzej. Ale z drugiej strony, jeśli nie nadajesz się na operację, to co? Może samo przejdzie? Wracaj do zdowia, tak czy inaczej!