Trening w czerwcu
Jak pamiętacie, w zeszłym miesiącu wybrałem się na poszukiwania idealnych obciążeń treningowych, jak pewnie się domyślacie mój plan spełzł na niczym. Czerwiec zacząłem od wprowadzenia 4 tygodniowego makrocyklu, który miał mnie przygotować do startu w Grassorze. Tu również poniosłem porażkę. Generalnie, kiepska treningowa passa trwa w najlepsze. Niestety…
Początek jednak nie wskazywał na to, wręcz przeciwnie. Wreszcie zacząłem regularnie i z planem w ręku wykonywać kolejne treningi, forma rosła jak na drożdzach aż przypałętało się jakieś przeziębienie – tygodniowa absencja wyeliminowała mnie z gry. Nie wystartowałem ani w Grassorze, ani nie pojechałem w Tatry. W tym momencie zaczynam kolejny makrocykl, tym razem ma mnie przygotować do startu w Wielkopolskiej Szybkiej Setce. Ale to nie ten miesiąc, wracając do czerwca.
Plan wyglądał tak:
Pn. – wolne
Wt. – 11km bieg
Śr. – 12-14km bieg, w tym 30-40 minut BC2
Cz. – 1h rower
Pi. – 10km bieg, w tym siła biegowa
So. – 1h30 rower
Ni. – 1h30-2h bieg
Razem od 6 do 8 godzin treningu na tydzień.
Przypadkiem poeksperymentowałem z siłą biegową. We wtorek trafił mi się mała „zabawa” z paletami. Wniosłem na 2 piętro 50 stosunkowo ciężkiego materiału, pokonując jednorazowo kilkadziesiąt stopni. Cała praca zajęła mi ok. 40 minut. Byłem chwilę po treningu biegowym i poczułem nagły przypływ siły. Prawie wbiegałem na górę z tymi paletami, a w dół lekko truchtałem, jednym słowem zrobiłem sobie dodatkowy trening. Starałem się wchodzić szybko i na samych palcach, łydki mocno pracowały w tym czasie. Nie czułem zbyt wielkiego zmęczenia, nawet dzień po czułem się ok. Choć nie zupełnie wypoczęczy, nawet zastanawiałem się czy nie zrezygnować z wieczornego treningu, jednak z godziny na godzinę czułem się coraz lepiej i zadecydowałem się wykonać trening. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy okazało się, że ni stąd ni zowąd biegnę 20 sekund szybciej na kilometr niż poprzedniego dnia! Czułem niesamowitą siłę w nogach i spore rezerwy.
W kolejnych dniach ten postęp utrzymał się (tempo spadło o kilka sekund na km, ale nadal szybciej niż przed treningiem „paletowym”) a ja zacząłem się zastanawiać co się stało? Czy tak podziałało na mnie targanie palet czy po prostu regularny trening zaprocentował? Myślę, że to pierwsze, bo nigdy mi się nie zdarzyło na kolejnym treningu pobiec tak wyraźnie szybciej. Na pewno sposób jest wart wypróbowania, ale tylko na własną odpowiedzialność! W lipcu postaram się wypróbować ten trening kilkukrotnie – zdam relację czy to rzeczywiście działa. Was też proszę o jakieś informcje, jeśli podejmiecie się „paletowego” wyzwania!
Standardowo już na rower nie było czasu i nie zanosi się, żebym przez najbliższe tygodnie takowy znalazł. W czerwcu wykręciłem zaledwie 120 kilometrów (czyli połowę tego, co niektórzy robią podczas jednego weekendu), z buta zrobiłem ok. 160 kilometrów. Co mnie również niezadowala, chciałbym żeby każdego miesiąca licznik zatrzymywał się na liczbie grubo ponad 200 a najlepiej ok. 250 kilometrów. Żeby tak się stało potrzebuję ok. 6 godzin tygodniowo, co nie jest problemem – problem to przerwy, które co jakiś czas mi się przytrafiają.
Na szczęście wraz ze wrostem ogólnej kondycji kolejne przerwy mają mniejszy wpływ na moją formę. Dla przykładu powrót po 10 dniowej przerwie przy okazji wyjazdu do Rumunii był prawie bezbolesny, to samo po ostatniej chorobie – prawie nie poczułem, że przez tydzień czasu nie trenowałem. To w ogóle ciekawy temat, na który postaram się kiedyś więcej napisać.
Jeszcze słowo na lipiec… Nie będzie lekko! Czasowo będę stał beznadziejnie, nie mam pojęcia jak zmieszczę nawet tych kilka godzin treningu tygodniowo, oj nie będzie lekko, nie będzie!
A co u Was słychać?
PS. Fotka autorstwa Lee Smethurst.
Zobacz również:
- Trening w maju – „Początek mojego Wielkiego Planu, który jeszcze nie ma ustalonego Wielkiego Celu, na razie więc obieram kierunek na Mniejszy Cel – poszukiwanie optymalnych obciążeń”
- Trening w kwietniu – „Kwiecień to nie był dobry miesiąc. Stoję przed koniecznością zrewidowania moich założeń na ten sezon…”
- Trening w marcu – „Cały plan szybko poszedł w łeb i niestety muszę ten miesiąc uznać za stracony pod względem treningowych.”
KUERTI sorry że tu ale po prostu poczta wychodząca mi nie działa. Na razie leczę zerwane kolano w pobliskich winiarniach no i odpoczywam. Od jutra jadę bliżej Włoch no i zobaczę co i jak.
Pozdrawiam
Bart
ps. Twoją pocztę otrzymuję.
Bardzo ciekawy plan, trenując pod setkę wydłużył bym obowiązkowo niedzielne wybieganie do 30 – 35 km i raczej nic bym nie zmieniał z tego schematu. Pamiętaj jednak raz na 4 tygodnie warto robić tydzień odpoczynkowo – rekreacyjny. Obciążenia w tym tygodniu zjechałbym na 80 %.
BC2 ewentualnie stosował bym naprzemiennie z treningiem tempowym typu 10x500m p. 500m trucht, lub jak ktoś mocniejszy 6-8x 1000m p. 500m. Choć czy to potrzebne w treningu do setki (może dla trenowania charakteru?)????
Ja planuje być na WSS na trasie rowerowej, potem spływ Drawą a w sierpniu planuje przejście GSB w o. 14 – 16 dni. Czyli Kuerti coś jak Twoje palety, siła biegowa 14 jednostek treningowych z rzędu 🙂
Pozdrawiam
Misiek,
Zdecydowanie przydałoby się wydłużyć wybiegania, zdaję sobie z tego sprawę, ale jakoś ciężko mi to idzie, gdy już zwiększam kilometraż to przytrafi się jakaś przerwa itp.
Te naprzemienne treningi to w tym samym tygodniu czy raz na tydzień bc2 a w następnym jakaś tempówka?
Spotkamy się więc na WSS, szkoda że nie na trasie, no ale zawsze coś 😉 . U mnie z formą raczej nie będzie zbyt ciekawie, nie mam teraz za bardzo czasu na treningi. No ale po co forma na setkę? 😉
Kuerti,
jeśli chodzi o zwiększanie kilometrażu to już tak jest, że zapominamy przy tym o należytej regeneracji (masaże, sauna, basen, okłady lodem ,solanki itp.) a jak sprawdziłem na sobie bez tego do kontuzji jeden krok. Dlatego podjąłem decyzje o ucieczce z biegania w biegach ulicznych do rajdów i krossów.
Misiek,
Gdyby zawsze to było takie łatwe, ale czasem po prostu nie ma czasu, albo dostępu do takich regeneracyjnych ułatwień. Ja osobiście stosowałem tylko solanki, właśnie z braku dostępu do innych form.
Tylko z powodu kontuzji „uciekłeś” w teren? Dla mnie bieganie po asfaltach jest zbyt przewidywalne, za mało w tym przygody. Nigdy mnie nie ciągnęło do biegów ulicznych.