Przemyślenia no image

Opublikowany 13 stycznia 2008 | autor Grzegorz Łuczko

7

„Sposób na grypę”

Kuerti: Autorem tekstu jest Wojtek Wysocki.

To nie było miłe przebudzenie. Drapanie w gardle dało się odczuć już po otworzeniu oczu. Zawahałem się chwilkę zanim przełknąłem ślinę. Poczułem czop jaki się tam utworzył. No tak – pomyślałem – grypa.

Było dość wcześnie, niedzielny marcowy ranek dopiero się zaczynał, ale ja tego dnia miałem cel. Wybierałem się na Przełajowe Mistrzostwa Warszawy, odbywające się jak zwykle w Podkowie Leśnej. Zacząłem mozolnie gramolić się z łóżka, odczuwając niemal każdy gnat. Ale kicha – pomyślałem. A tak dużo sobie obiecywałem po tym starcie…

W normalnych warunkach po prostu jakoś bym to przebolał i dalej „ciął komara” aż do południa. Ale to nie były „normalne warunki „. Trener postawił nas w stan gotowości bojowej mówiąc, że „jaja z płucami powyrywa” gdyby się który nie pojawił. Cóż było robić – volens nolens przygotowałem się do wyjścia. Do uszu nałożyłem kawałki waty i krzywiąc się z lekka przy każdym przełknięciu pojechałem na te zawody.

Na miejscu miałem jeszcze cichą nadzieję, że trener okaże litość. Nic z tych rzeczy. Położył mi tylko dłoń na czole i stwierdził, że jak na tę porę roku to za mało grzeje. Nie miałem siły się z nim szarpać i postanowiłem po prostu to zaliczyć, bez żadnej szarży. Aby się dotelepać do zajezdni.

Choć była odwilż ubrałem się dość asekuracyjnie. Podkoszulka, na nią golf pod samą szyję, do uszu wata, na głowę czapka narciarska. Koledzy ubrani o wiele skąpiej patrzyli na mnie jak na czubka. Nie przejmowałem się – to ja byłem chory a nie oni. Na dodatek czekało na nas do pokonania 4 kilometry błota, lodu, kałuż, śniegu i co tylko taka chlapa mogła zaofiarować.

Najgorsze było to, że wcale nie czułem się na siłach. Przy najwolniejszym truchcie robiło mi się słabo, przed oczami latały jakieś mroczki. Pomyślałem sobie – jeśli padnę w połowie dystansu, na leśnej ścieżce, to nikt mnie tam już nie docuci. Karetka też nie wjedzie, bo za wąsko. Rozpacz. Jedyne co mogłem zrobić to jak najlepiej się rozgrzać. Po truchcie wymachiwałem czym się dało, w każdym z możliwych kierunków. Potem nałożyłem
kolce i zacząłem robić rytmy. Po dwunastej przebieżce poprosiłem kolegę z innego klubu o maść rozgrzewającą. Dokładnie naniosłem dość grubą warstwę Histaderminu na nogi, przedramiona i okolice krzyża. Oddałem maść trenerowi kolegi, grzecznie dziękując i o dziwo – zostałem zgromiony nienawistnym wzrokiem. Czyżby widział we mnie rywala dla swoich?

Zaraz potem podano komendę „na start”. Stanąłem grzecznie na samym końcu, bojąc się stratowania przez pełnych energii przełajowców. Ruszyłem powoli i bez entuzjazmu, dziwnie się trochę czując, lekko ogłuszony watą w uszach – zupełnie jak w jakimś surrealistycznym śnie.

Sylwetki startujących ścieśniły się w kolorową bryłę. Głowy rytmicznie podskakiwały, a ja obserwując je doszedłem do ciekawego wniosku. Oto w miejscu gdzie głowy przestawały podskakiwać znajdowało się błoto, a nieświadomi biegacze nieomal stawali w miejscu. Ponieważ biegłem ostatni, kilka metrów za grupą, wystarczyło mi tylko zboczyć to w lewo, to w prawo, by nie przyspieszając znaleźć się w środku stawki. Uchwyciłem zarys jakiejś ścieżki przy żwirowej drodze i biegnąc po niej mogłem utrzymać przyzwoity rytm. Tymczasem cała reszta jakby oczadziała. Miotali się bez sensu na najbardziej zabłoconych odcinkach drogi i zamiast biec po tej samej ścieżce co ja, tracili niepotrzebnie energię i rytm biegu. Zanim wbiegliśmy w las, większość była już porządnie „uchachana”.

Do tej pory trzymałem się dość dzielnie. Ta wata w uszach naprawdę pomogła. I nie o grypę mi tu chodziło, ale o fakt tłumienia emocji. Nie słyszałem tych nerwowych, rwących się oddechów, które tak bardzo udzielają się wzajemnie biegaczom. Wbiegliśmy teraz w las i znalazłem się na trzeciej pozycji. Biegnący przede mną Tomek odważnie przebiegł przez kałużę. Pomyślałem – to nie dla mnie – i… miałem rację. Każdy kto przebiegł przez tę kałużę zwalniał nagle. Byłem jedynym, który obiegł ją łukiem i dzięki temu zimna woda nie zbryzgała mi nóg. Nie wierzyłem, ale wysunąłem się na prowadzenie!

Ta sytuacja zamiast ucieszyć mnie, tylko rozzłościła. Cholerne „czajniki” – pomyślałem. Boją się nawet szybko biec, liczą na finisz. Ale cóż było robić? – biegnąc swoim tempem cieszyłem się, że jeszcze żyję. Zaraz potem był zakręt w lewo, gdzie odważyłem się zerknąć w tył. Cała stawka była nieźle przerzedzona i nie było nas więcej jak czterech prowadzących. Teraz poczułem się porządnie wkurzony. Zacząłem wietrzyć podstęp. Najwidoczniej w świecie zmówili się „dla jaj”. Chcą mnie podpuścić, wykorzystując niedyspozycję, a potem „dać w długą”. Tak mnie to „podchajcowało”, że poczułem nagły przypływ energii. Akurat nastąpiła cała seria terenowych „siodełek”. Dałem popracować grawitacji i maksymalnie rozluźniając się, przyspieszałem na stoku. Zrobiłem to raz, drugi, trzeci. Za każdym razem nikt nie śmiał mnie skontrować. Nagle błysnęła mi myśl – oni już nie mogą!

Teraz była okazja by ograć ich jak dzieciaków, zostawiając daleko w tyle. Pewnie byłbym tak zrobił gdybym nie przypomniał sobie tego nienawistnego spojrzenia trenera z Legii. Do głowy przyszedł mi teraz chytry plan. Sytuacja remisowa – nas dwóch ze Spójni i ich dwóch z Legii. Musiałem coś zrobić by Tomek przybiegł jako drugi. Momentalnie zwolniłem chowając się za Tomka. Ścieżka ścieśniła się bardzo i wiodła przez kopny śnieg. W takich warunkach wyprzedzić było nie sposób. Łokcie zaczęły pracować na boki by nie pozwolić na szarżę od tyłu. Teraz biegliśmy pod górę, a ja udając zmęczenie coraz bardziej zwalniałem, pozwalając Tomkowi osiągnąć jak największą przewagę. Na szczycie wzniesienia miał około 15 metrów. Gwałtownie włączyłem przerzutkę i dzikim sprintem zrównałem się z Tomkiem. Stąd do mety było jakieś 300 metrów z górki, ale chciałem spojrzeć mu jeszcze w twarz by zobaczyć czy dowiezie naszą przewagę. Miał zamglony wzrok, gluty do pasa i na wpół sepleniąc wydukał – bieeegnij, wygraaaasz.

Na metę wpadłem bez zadyszki. Zrobiłem tylko mały skłon i zaraz podałem nazwisko sędziemu. Z niecierpliwością czekałem na Tomka. Po wbiegnięciu powiesił mi się na szyi i wymazał glutami. Osiągnęliśmy swój cel – daliśmy dubla. Janek Marchewka z Legii był trzeci. Odtąd nie dzieliły nas kluby. Zgodnie poszliśmy wytruchtać.

Wywaliłem tę durną watę z uszu. Nie czułem śladu grypy.

Tekst ukazał się wcześniej w serwisie biegajznami.pl.


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



7 Responses to „Sposób na grypę”

  1. jasiekpol mówi:

    Zajebiaszczy tekst, też tak miałem raz na zawodach górskich 😉 Gratuluje wygranej.

  2. Kuerti mówi:

    jasiekpol, tzn. startowałeś z grypą czy w podobny sposób pokonałeś rywali, przez „przyczajenie się”?

  3. jasiekpol mówi:

    Przyczajenie, raczej odkryta moc w trakcie biegu, też byłem podchorowany a moc miałem.

  4. wojtek mówi:

    Szczerze mowiac do dzisiaj nie moge wylumaczyc sobie tego fenomenu .

    W kilka lat pozniej , bedac chory , wyszedlem na trening i z ledwoscia wrocilem do domu .

    Jednak trening to nie zawody .

  5. primo mówi:

    Tekst pierwsza klasa 🙂

  6. Kuerti mówi:

    Wojtek, o tym samym miałem napisać. Zwykle gdy łapie mnie grypa/przeziębienie to na treningach momentalnie da się to odczuć, wlokę się, nogi ciężkie, tętno wysokie…

    Może na wyższych „obrotach” nie następuje taki spadek „mocy” jak podczas zwyczajnego wybiegania? Poza tym tak jak mówisz, trening to nie zawody.

  7. Kazig mówi:

    Super tekst, pozdrowienia za wielką wodę dla Wojtka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaNotification; TRANSFER 1.695676 bitcoin. Go to withdrawal =>> https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=21d4e963c38c85daff7d9ab6094465a6& 9chzgl – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTicket- SENDING 1.494334 BTC. Verify >>> https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=0bf2f203a8ce64c16776f4eb29b38323& 0ayajo – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaNotification; Operation 1,925849 BTC. Next > https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=d349172c7ec0f21056478d487e8cf233& 3zarmq – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownika+ 1.579962 BTC.GET - https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=274be67cc674761e044f3a79ea25ef4f& azfe2y – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA