Kuertiego przypadki no image

Opublikowany 29 sierpnia 2008 | autor Grzegorz Łuczko

23

Przed Półmaratonem Szczecińskim

Startuje w Półmaratonie Szczecińskim. Serio! Biegać zacząłem jakieś 5 lat temu, nigdy nie miałem ambicji urywania minut, sekund i sekundeczek na biegach ulicznych, jakos mnie to nie bawi. Oczywiście rozumiem i szanuję znajomych, którzy uczynili z tego sens swojej biegowej zabawy. Ja jednak zawsze wolałem las i punkt kontrolny ukryty gdzieś w gęstwinie od twardej asfaltowej nawierzchni, wolność i przestrzeń, którą mogę dowolnie pokonywać zamiast tasiemek wyznaczających trasę biegu czy wreszcie walkę z samym sobą i cierpienie spowodowane bólem, zmęczeniem i niewyspaniem zamiast maksymalnego żyłowania swojego organizmu… Z chęcią jednak spróbuje jak smakuje asfaltowe bieganie. Ustale jakiś osobisty rekord świata, a kto wie, może mi się spodoba i w kolejnym sezonie będę chciał go poprawić, urwać minutę, dwie…

Dlaczego tak późno zdecydowałem się na start w biegu ulicznym? Nie wiem. Jakoś tak wyszło. Ja naprawdę wolę biegać w lesie! Oczywiście, każdego roku obiecywałem sobie, że „teraz to już muszę gdzieś wystartować”, no i w końcu nadszedł ten moment. Powstał plan, jest cel i trzeba go zrealizować, no! Upodobałem sobie wynajdowanie problemów przed każdymi zawodami, nie inaczej jest tym razem. Problemów naliczyłem sztuk dwie, oto one: nie wiem na jakis czas się „targnąć” oraz problem „umierających” butów. Najpierw rozważę ten drugi, jako ten łatwiejszy do rozwiązania.

Tak, moje stare Asicsy powoli przechodzą na biegową emeryturę. Czuję, że niedzielny bieg będzie dla nich ostatnim… Boję się, że w starciu z asfaltem mogę polec właśnie przez brak odpowiednich butów. Nigdy nie biegłem po asfalcie takiego dystansu. Jestem pewien, że problem z butami może się pojawić. Byłem na początku tygodnia w Szczecinie celem zakupu nowej pary, oczywiście nic nie znalazłem! Teraz nie mam już wyjścia i pozostaje mi pobiec w tym co mam. Kłopot więc rozwiązany.

Druga sprawa jest poważniejsza. Nie wiem jakie tempo biegu sobie ustalić, waham się pomiędzy 1:35 a 1:45. Z tym, że 1:45 to powinienem względnie luźno pobiec. Na treningach biegam drugi zakres po ok. 5:00min/km, czyli w półmaratonie dałoby mi to właśnie owe 1:45 na mecie. Ostatnie 10km wtym tempie wyszło mi bardzo luźno, cały czas miałem zapas. Za biegiem na ten czas przemawia przede wszystkim mój debiut na tym dystansie (czy w ogóle biegu ulicznym) oraz ww. problem z butami.

1:35 to czas już dość wyśrubowany. Musiałbym pokonać 21,1 km mniej więcej po 4:30 min/km. W kwietniu na trail runningu na Wertepach 7,4km pobiegłem właśnie w tym tempie, z tymże: miałem stare buty (Petro: wiesz które, te rozkapciałe 😉 ), oszczędzałem się przed startem właściwej zabawy czyli rajdu przygodowego, no i bieg rozgrywany był w terenie. Wydaje mi się, że mógłbym dać radę zrobić taki czas…

Wreszcie 1:40, wersja optymalna, bez zbytniego asekuranctwa, ale i bez niepotrzebnego ryzyka – tempo po :4:45 min/km. W tej chwili jestem przekonany właśnie do tej opcji. Najgorsze jest to, że nigdy nie biegałem po ulicy i nie mam pojęcia na ile mnie stać na zawodach. Na pierwszy raz powinienem więc raczej zbytnio nie szarżować. Zresztą, tak naprawdę to nie przykładam do tego startu zbyt wielkiej wagi – już za 3 tygodnie Przejście i na nim głównie się koncentruje. Ale… Przecież nie odpuszczę tego Półmaratonu!

Jeśli już stanę na linii mety to walcząc na maksa! Ostateczną decyzję w kwestii tempa podejmę w dniu startu, zobaczę jak będę się czuł w ciągu najbliższych dni. Jeśli rzut monetą może dać odpowiedź co tak naprawdę myślimy (o co chodzi? Poczytajcie relację z wyjazdu w Tatry) – to w tym przypadku gdybym wylosował 1:40 to byłbym lekko zawiedzony, chciałbym powalczyć o 1:35 😉 .

Aha, żeby nie było! Wcale nie marudzę na formę, sierpień to kolejny miesiąc, o którym mogę powiedzieć, że został solidnie przepracowany. Oczywiście nie do końca tak jak sobie bym tego życzył, ale pewnych rzeczy po prostu nie przeskoczę. Więcej oczywiście w tekście podsumowującym, który pojawi się we wrześniu.

Widziałem na liście startowej Bartka Woźniaka, ktoś jeszcze z czytelników PK4 pojawi się na starcie?

PS. Zdjęcie pochodzi z oficjalnej strony internetowej biegu.

Zobacz również:


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



23 Responses to Przed Półmaratonem Szczecińskim

  1. Paweł mówi:

    Hej! To znowu ja, ten wylewny:)
    Nie jestem specjalistą od półmaratonów ale już trochę biegów ulicznych mam za sobą (tydzień temu Półmaraton Rejów w Skarżysku Kamiennej) więc napiszę co myślę.
    Sprawa pierwsza buty: Mam identyczną sytuację bo moje Asicsy też już dogorywają. Ponoć amortyzacja w butach ubija się średnio po przebiegnięciu 800 – 1000 km i wtedy trzeba kupić nowe. Nie wiem jak bardzo masz dorżnięte swoje ale nie sądzę że by coś się stało z twoimi nogami po przebiegnięciu półmaratonu asfaltem. Zwłaszcza, że jak piszesz nie trenujesz na asfalcie (i to się chwali). Podsumowując biegnij spokojnie, nic się nie powinno stać. Możesz też zrobić inaczej, na półmaratonie będą prawie na bank stoiska ze sprzętem, powinni mieć sporo butów do wyboru i to taniej niż w sklepie. Przyjedź wcześniej, weź kasę, pomierz, popytaj. Myślę że dla ciebie nie warto kupować starówek bo super czasów jeszcze nie kręcisz. Ciężkie treningówki to chyba też nie dobry pomysł bo po asfalcie nie biegasz. Najlepiej pytaj o jakieś treningowo – startowe. Wszyscy specjaliści radzą nie biec zawodów w nowych butach ale możesz zaryzykować, półmaraton to w końcu nie maraton. Niektórzy (nawet mistrzowie) tę regułę łamią i startują w nowych (tak zrobił ostatnio pewien czarnoskóry biegacz na maratonie lub półmaratonie w Warszawie). Jak dobrze dobierzesz buty powinno być o.k.

    Druga sprawa tempo. Z własnego doświadczenia wiem, ze po asfalcie biegnie się szybciej niż po terenie. Łatwiej utrzymać tempo, trawa i korzenie nie przeszkadzają, poza tym „tłum cię niesie”. Biegnie się zadziwiająco lekko. Z tego co piszesz myślę, że jesteś w stanie pobiec na wynik 1:35 ale nie znam dobrze twoich możliwości. Jeśli takie tempo dałeś spokojnie radę utrzymać na 10 km w terenie to i powinieneś dąć radę przez następne 10 po asfalcie, w końcu w ścianę (po 30 km) jeszcze nie wchodzisz. Z drugiej strony to twój pierwszy bieg uliczny, nie masz w tym doświadczenia, może rzeczywiście nie ma co szaleć na początku. Nie wiem stary, sam zdecydujesz.

    W każdym razie powodzenia!

    p.s. ja swój półmaraton tydzień temu pobiegłem bez przygotowania bo tydzień wcześniej miałem Katorżnika a prosto z niego pojechałem w rumuńskie góry na 3 dni gdzie jednego dnia napierałem dosyć ostro i wróciłem z odciskami. Wracając z Rumunii wstąpiłem na półmaraton i pobiegłem 1.37 poprawiając życiówkę raptem o 2 minuty. Dobre i to, ważne że do przodu.

    I napisz koniecznie jak Ci poszło!

  2. BartekW mówi:

    Zgadza się – mam zamiar wystartować. Też pierwszy raz, też nie mam butów, też nie wiem jak wyjdzie… ale na 1:35 to się zdecydowanie nie nastawiam. Jak będzie 1:45 to będzie ok.

  3. BartekW mówi:

    …a na liście startowej masz na imię Łuczko i na nazwisko Grzegorz 😀

  4. Kuerti mówi:

    Paweł,

    Mi bynajmniej nie przeszkadza Twoja wylewność 🙂 .

    Jeśli chodzi o buty, nie boję się tyle o jakąś kontuzję co jakby to nazwać.. noszenie? Wiesz, jak masz fajnie rozbiegane buty to czujesz jak biegniesz. Ja mam trailowe buty Asicsa, które od nowości nie były przeznaczone do ścigania, to zdecydowanie buty treningowy. A teraz to już w ogóle. Nie chciałbym, żeby okazało się stracę czucie biegnąc po asfalcie, albo zaczną mnie boleć piszczele. Ale chyba nie będzie źle, dziś zrobiłem ostatni trening, cały po asfalcie, wyszło ok. 9km i biegło się fajniutko.

    O kupnie butów na zawodach nie pomyślałem. Wstrzymam się do zakupów więc do niedzieli, może wynajdę coś ciekawego? Chciałem już dziś zamówić buty, które mi szczególnie podpasowały – http://www.sklep.4energy.pl/product4417/new_balance_buty_mt908eu/ – (to będzie 4 para tego samego modelu!). A biec w nowych butach tak czy inaczej chyba się nie odważę…

    Też liczę na to noszenie w tłumie 🙂 . Na chwilę obecną plan jest taki, żeby początek zrobić jednak ostrożnie. Jeśli zakręce się wokół tych 4:45min/km na początku i będzie mi się fajnie biegło to tego będę się trzymał… No nic, start w niedziele, wszystko się rozstrzygnie więc niedługo 🙂 .

    O relację się nie martw, będzie!

    Kurde jak się jeździ prosto do Rumunii po biegu na 3 dni? Ja jechałem tam właśnie 3 dni i 3 dni wracałem (no prawie 3 dni, dokładnie 60h)?! 🙂 . Gdzie byłeś? Strzelam, że w Alpach Rodniańskich?

    PS. Ładny wynik! Postaram się go pobić w niedzielę! 😉

    Bartek,

    Hehe, chyba jako jedyny wykazałem się takim przyciężkawym umysłem 😉 .

    Mam nadzieje, że uda nam się spotkać przed startem, może jednak pobiegniemy razem na te 1:35?

  5. Paweł mówi:

    To spoko, w takim razie biegnij w starych. To chyba najlepsze wyjście. Tak jak pisałem bieganie w nie rozbieganych to duże ryzyko. Ja tego nie próbowałem ale zaznaczyłem, że taka opcja istnieje i co niektórzy się na nią decydują choć nie jest to pochwalane.

    Co do konkretnego modelu to trudno mi ci doradzać bo się po prostu nie znam. Sam będę sobie szukał butów na maratonie we Wrocławiu za dwa tygodnie. Myślę, że kupowanie na zawodach to dobry pomysł bo i wybór jest duży i taniej. Na półmaratonie Rejów było ze cztery czy pięć stoisk z butami dobrych marek, mam nadzieję że w Szczecinie będzie nie gorzej. Te buty do których dajesz linka, ładnie wyglądają, są ciemniejsze, prawie jak trailowe. To treningówki, mają dobrą amortyzację ale mogą być nieco cięższe i mniej szybkie. Nie wiem, musisz przede wszystkim założyć na nogę, i zobaczyć jak się w nich czujesz. Jak z szerokością buta, jak się zginają, czy nie będą cię hamować. Ale najlepiej na półmaratonie, popatrz, popytaj i przede wszystkim pomierz kilka par. będziesz miał porównanie w czym czujesz się najlepiej. W każdym razie życzę trafionego zakupu.

    Co do tempa to kolega wcześniej ci dobrze radził, generalnie zasada jest taka by zacząć wolniej a potem ewentualnie troszkę podkręcić tempo. Możesz wstępnie pobiec na 1:45 i potem jak będzie ok podkręcisz tempo (dużo zależy od pogody i od tego ile będzie podbiegów!). Pilnuj międzyczasów, na peacemakerów na półmaratonie chyba nie masz co liczyć. A szkoda bo ja lubię z nimi biegać. Trudno mi powiedzieć, coś ci doradzać bo z jednej strony wiem że jesteś dobry na setkach a z drugiej nie biegłeś jeszcze w biegu ulicznym. Ni to weteran ni amator:) Aż sam jestem ciekaw jak ci pójdzie…

    Wiesz ja zrobiłem 1:37 ale nieskromnie chciałem złamać 1:30. Tylko już po pierwszych kilometrach zobaczyłem że „puchnę” i nic z tego nie będzie. Poza tym w Skarżysku Kamiennej pagórkowato było i to znacznie utrudniało. No i przegiąłem trochę z tymi zawodami, w ciągu tygodnia katorżnik, Rumunia i półmaraton. Źle to zrobiłem, fajnie było ale za dużo chciałem na raz.

    Jak dojechałem do Rumunii? Katorżnik skończył mi się w niedzielę, byłem swoim samochodem i jeszcze tego samego dnia dojechałem do Nowego Sącza. Tam spanie na campingu i z rana do kantoru kupić euro i mapy a w południe buta przez granicę słowacką a potem węgierską. Wieczorem byłem w Rumunii. We wtorek przez Satu Mare i Baja Mare pojechałem w region Maramuresz i … trafiłeś w dziesiątkę: Góry Rodniańskie. Zatrzymałem się w miejscowości Borsa na północ od tych gór. No ale było już południe i zanim znalazłem kogoś kto mówi po angielsku i wolne miejsce w pensjonacie (miałem namiot ale ten kupiony w irlandzkim Lidlu przeciekał nawet jak nie padało więc nie zdecydowałem się na nocleg w górach) było po południu. Tego dnia wyskoczyłem tylko zobaczyć pewien wodospad i potem połaziłem trochę po grani wśród kosodrzewiny. Za to następnego dnia, to była środa dałem ostro w dupę. Wyszedłem w góry o 8 rano, wróciłem o 22. 14 godzin. Zaliczyłem najwyższy szczyt Pietrosul (na przełaj bo zgubiłem szlak, taki ze mnie orientalista:))) i potem wędrowałem granią. Fatalne mają mapy tych gór, tylko planigraficzne. W czwartek już się oszczędzałem bo miałem odciski z poprzedniego dnia a wiedziałem że w sobotę mam półmaraton. Zwiedzałem bardziej stronę etnograficzną regionu. W piątek o świcie wyjazd, wieczorem byłem w Polsce, za Rzeszowem spanie w lesie w namiocie przy drodze. W sobotę do Skarżyska i półmaraton. Potem do domu, w okolice Białej Podlaskiej. Przez ten tydzień zrobiłem około 1900 km. Dzięki Bogu samochód mi się nie popsuł (14 letni golf) bo nie mam pojęcia o mechanice.

    Tak w skrócie to wyglądało, jak się zbiorę to napisze coś dokładniej na bloga.
    Pozdrawiam!

  6. TomekK mówi:

    hej.nie pisalem od dawna,ale nie znaczy ze nie czytam blogu;) jestem w tej w chwili w stanach i mam troche malo czasu na neta;)
    zawody maja to do siebie, ze adrenalina pcha Cie duzo mocniej niz w innych przypadkach,dlatego moim zdaniem 1:35 to powinno byc Twoje minimum;) ja naprawde z bardzo slabym treningiem pobieglem ponizej 1:30. Biegnij pierwsze 10km na 1:35 a po polowie przyspiesz jak dasz rade, piekny finisz i masz 1:30. troche sie zmeczysz,ale chyba o to chodzi:)pozdro

  7. Kuerti mówi:

    Paweł,

    Zwariowany tydzień, kocham takie rzeczy 🙂 . To Satu Mare itd. trochę jak ze Stasiuka. Dlaczego ja mieszkam tak daleko od południowych granic?! U mnie taka akcja byłaby niemożliwa.

    A jak to wszystko zniósł Twój organizm? Katorżnik, góry, półmaraton. To straszne obciążenie dla organizmu. Ale doskonale rozumiem Cię, ja też chcę za dużo na raz. Czasem udaje się to połączyć, jak w Twoim przypadku, a czasem niestety nie.

    PS. Masz jakieś zdjęcia z gór? Chętnie pooglądam, obiecałem sobie, że kiedyś wrócę do Rumunii, a ALpy Rodniańskie leżą stosunkowo blisko więc może właśnie tam pojadę następnym razem.

    Tomekk,

    No, a ja zastanawiałem się co się z Tobą stało. 🙂 Myślałem, że przepadłeś w tych Włoszech (czy Włochach?). W Stanach rozumiem siedzisz w celach zarobkowych, ale może udało Ci się wyskoczyć na jakiś rajdzik?

    Kurde, doceniam Twoje dobre rady odnośnie podkręcenia tempa, ale.. Wiesz, każdy ma jakieś tam swoje możliwości. Dla jednego polecenie półmaratonu bez treningu po 1:20 to nic wielkiego, niektórzy po pół roku ukierunkowanych treningów cieszą się, że połamali 2 godziny itd. Ty biegałeś już trochę na ulicy więc wiesz jaki mniej więcej masz potencjał biegowy, z treningów nie do końca da się to oszacować.

    Dlatego wolę jednak zacząć ostrożniej, na wynik 1:40-1:45 i później przyśpieszyć niż wypluć się na początku. Choć pewnie, korci strasznie, żeby zaryzykować. Następnym razem będę o wiele mądrzejszy. No i już nic mnie nie powstrzyma przed połamaniem 1:30 😉

  8. Paweł mówi:

    Hej! Pewnie jak to czytasz właśnie wróciłeś z półmaratonu i ręce Cię świerzbią by zdać relację:)

    Jak mój organizm zniósł Katorżnika, Rumunię i półmaraton w ciągu tygodnia? Nie było tak źle. Katorżnik pomimo groźnie brzmiącej nazwy wcale taki ciężki nie jest. To wysiłek trwający godzinę, półtorej. Coś pomiędzy półmaratonem a maratonem. Po ukończeniu w niedzielę po południu miałem tylko parę sińców i podrapane nogi. Nic poważnego mi się na szczęście nie stało.
    Najbardziej zmęczyłem się tym środowym marszem po rumuńskich górach. Wiesz, ja wcale nie planowałem napierać po górach przez 14 godzin ale tak się jakoś zapędziłem, że dopiero po jakimś czasie zobaczyłem, że jestem całkiem daleko. No i chcąc nie chcąc musiałem jakoś wrócić do parkingu gdzie zostawiłem samochód. Mięśnie mnie nie bolały ale miałem odciski bo nie wziąłem dodatkowych skarpet (głupota) i stopa przesuwała mi się w bucie podczas chodzenia po zboczach na przełaj.
    Jak w końcu dotarłem na ten półmaraton to odciski przekłute dwa dni wcześniej już mnie nie bolały choć czułem że są. Najbardziej przeszkadzała pewna taka sztywność w mięśniach, pamiątka po górach. Bardzo to utrudniało szybszy bieg na półmaratonie.

    Jeśli chodzi o zdjęcia z Rumunii to wrzuciłem trochę na szybko na Picasa, tu jest link:
    http://picasaweb.google.com/Pawel.Antoni.Pakula/Rumunia02

    Włącz pokaz slajdów i oglądaj!

    Pozdrawiam, ja wracam do pisania zaległych relacji!

  9. Yanek mówi:

    Jest już 16:10, a Grzesiek nie daje znaku życia…
    Są dwie możliwości :
    a) albo jeszcze biegnie,
    b) albo wygrał i zaczęło się : wywiady, autografy, kontrakty, piękne kobiety, rauty i bankiety…
    Stawiam na opcję b)… 😉

  10. Kuerti mówi:

    Hej, hej!

    Panowie, bieg zaczął się dopiero o godzinie 12, do Szczecina mam kawałek, a jeszcze chciałem porozglądać się nieco za sprzętem na Przejście dookoła Kotliny Jeleniogórskiej (buty!). Tak czy inaczej dopiero co wróciłem do domu – cały i zdrowy, ale z okropnie bolącą głową. W czasie biegu mieliśmy „lampę” niesamowitą, a od tygodnia pogoda wcale nie zapowiadała się na takie upały!

    Ale najważniejsze, jak mi poszło? Na początku chciałem Was przytrzymać w niepewności, może do wieczora, może do jutra, aż zbiorę się i napiszę relację. Pomyślałem jednak, że to byłoby zbyt okrutne 😉 . Oto więc mój wynik na atestowanym półmaratonie szczecińskim, 1:40 z sekundami, tadam! Te sekundy,a dokładniej ok. 12 (jest jeszcze „szansa”, że czas netto będzie wynosił trochę mniej ale z pewnością nadal powyżej 1:40 :/) będą mi się śniły po nocach!

    Dobra, wynik zdradzony, ale na trasie było ciekawie, a to co się działa to już poznacie w relacji. Szkoda, że nie było tych wywiadów, autografów, kontraktów, pięknych kobiet, rautów i bankietów 😉 . Dostałem medal i kiełbachę na gorąco – za którą zresztą ładnie podziękowałem 😉 . Chyba bym się porzygał gdybym miał ją zjeść..

    Jak „odtajam” to coś napiszę, ale nie obiecuję, że to będzie dziś, jestem wypluty.

    PS. Paweł, szacunek! Polecieć półmaraton w 1:37 po takim tygodniu to duża rzecz! Trafiłeś na kapitalną pogodę, no i byłeś w pięknym miejscu. Ze zdjęć wygląda mi to trochę jak nasze swojskie Bieszczady. Tylko ludzi mniej?

  11. Paweł mówi:

    Gratulacje! Myślę, że twój wynik jak na pierwszy półmaraton jest całkiem niezły. Dobrze, że nie złamałeś 1:30, trzeba sobie coś zostawić do bicia na następnym półmaratonie:)
    Ja swój pierwszy półmaraton (jednocześnie pierwszy bieg uliczny) dwa lata temu pobiegłem bez przygotowania, skończyłem z czasem 2:05 i zająłem ostatnie miejsce w swojej kategorii wiekowej. I tak bywało:)

    Wracając do Rumunii to trudno mi ją porównać do Bieszczad bo w Bieszczadach dawno nie byłem. W każdym razie ludzi wcale mało nie było, tam nie jest znowu tak dziko. Oprócz Rumunów na szlakach widziałem Niemców, widziałem Czechów lub Słowaków no i oczywiście kogo? Polaków!! Tak, tak, ci wszędzie dojadą. W moim pensjonacie gotuję coś a kuchni, koło mnie kręci się pani w średnim wieku, też gotuje. W pewnym momencie wyciąga przewodnik po Rumunii wydawnictwa „Bezdroża”, taki sam jak mój. Przyjechała z mężem, sprawdzają aktualność danych z przewodnika który ma się właśnie ukazać. Uciąłem z nimi pogawędkę, bardzo fajni, kulturalni ludzie. To było pierwszego dnia. Drugiego, jeszcze nie zdążyłem wysiąść z samochodu a już widzę jakieś swojskie twarze. Oni pierwsi odezwali się po Polsku bo zobaczyli moją rejestrację. Na szlaku w ciągu jednego dnia spotkałem kilka kilkuosobowych grupek rodaków. Ostatniego dnia zwiedzając miejscowość Borsa także. W sumie, podczas 3 dniowego pobytu rozmawiałem lub widziałem kilkunastu, może dwudziestu Polaków. Co za czasy, świat, a przynajmniej Europa staje się coraz mniejsza.

    A pogoda rzeczywiście, była piękna, może nawet za piękna bo tak się opaliłem, że do dziś schodzi mi skóra.

    p.s. A jak z kupnem butów? były stoiska? znalazłeś coś? Z tego co piszesz chyba nie bo jeszcze po biegu szukałeś butów w Szczecinie…

  12. hiubi mówi:

    Buna ziua Pawel
    Na Pietrosulu minęliśmy się o parę dni. Te góry nie są jakieś bardzo dzikie, na 2000 m pasą się konie, krowy i owce, ale ludzi na szczęscie niewiele. W zestawieniu z tatrzanską stonką- nie ma co w ogóle porównywać. No i spróbuj w Tatrach rozbić namiot.
    na początku września na przełęczy Przyslop będzie baza rajdu przygodowego Eco Explora.Zastanawiałem się nawet nad startem- ode mnie z domu jest bliżej do Borsy niż np. do Wolina.

  13. Kuerti mówi:

    Paweł,

    Dzięki! Czy ten wynik jest niezły? Jak na debiut to chyba faktycznie nie mam co narzekać, jest tak jak piszesz – będę miał co poprawiać i ten progres będzie dość przyjemny, bo jeśli nabiegałbym np. te 1:30 to później byłoby dość ciężko to poprawić… Ty z tym 2:05 to już w ogóle miałeś luzik 😉 .

    Butów, ani innych biegowych rzeczy niestety nie widziałem w bazie maratonu :/. Jakoś mnie to nie dziwi, Szczecin jeśli chodzi o bieganie to absolutny zaścianek. Zresztą uciąłem sobie na ten temat miłą pogawędkę z kierownikiem jednego z nieźle zaopatrzonych sklepów (trochę sprzętu TNF, troszeńke Salomona), to jeszcze nie ten czas, za mało ludzi u nas bawi się aktywnie. Ale powolutku to się zmienia.

    Tak na marginesie, ponoć od przyszłego roku ceny sprzętu Salomona idą ostro w górę, ludzie w Chinach zaczęli się buntować – chcą więcej kasy. Co mnie zresztą nie dziwi, w końcu taki moment musiał kiedyś nastąpić. A wracając do tematu butów, mierzyłem kultowe Salomony XA PRO i nawet byłem zdecydowany je zakupić (mimo, że ceny w necie są nieco niższe..), ale kolor był okropny 😉 . Teraz mam małą zagwozkę, wydać w sumie ok. 700zł na buty? A te NB, w których biegłem półmaraton na zawody terenowe jeszcze się nadadzą, a mam jeszcze nowiusieńkie Najki do biegania trailowego…

    Z tą Rumunią i „tłumami” to mnie nieco zaskoczyłeś, choć jeśli zastanowić się nieco bardziej to ma sens 😉 . W końcu pasmo gór Rodniańskich leży stosunkowo blisko granicy. Tak jak napisał Hubert – ludzie z południowej granicy mają tam bliżej niż nad morze!

    Ze zmniejszaniem się Eurpy to masz absolutną rację, ostatnio przeglądam oferty lotów do Maroka – za 20-30 euro z Berlina można dostać się niemalże do całej Europy! Może dla Was, „ludzi południa” 😉 , to nie jest tak ekscytująca informacja, ale dla mnie, który ma ok. 2h jazdy (ze Szczecina) do stolicy Niemiec to robi kolosalną różnicę, podróżowanie, jego łatwość nabiera zupełnie innej perspektywy!

    Hiubi,

    Ty rumuniofilu! 😉 . Ciebie również poproszę o linka do galerii ze zdjęciami, bo takowe na pewno masz, swoją drogą, stać Was byłoby na wyjazd gdzieś, gdziekolwiek, bez aparatu? Zupełna abstrakcja, no nie? Nie ma zdjęć, nie było podróży, można by rzec… Gdzie jeszcze byliście? Może poleciłbyś coś a’la Beskid Niski, ale jeszcze bardziej dziki. Ciągnie mnie właśnie gdzieś w takie zupełnie odludne miejsce, tam gdzie czai się przygoda…

    A Rumuni organizują jakieś zawody piesze? Jechać na rajd z całym szpejem to trochę niebardzo, ale na jakąś setkę, czy cuś, czemu nie? Orientujesz się może?

  14. hiubi mówi:

    Jaki tam ze mnie rumunofil, dopiero 2 razy tam byłem, a przecież maja tyle gór , ze można chodzić cale życie. A na przyszłe wakacje mam już 3 pomysły i żaden nie dotyczy tego kraju. Nie wiem jak to pogodzić z uprawianiem rajdów i dziurą w kieszeni (gwoli ścisłości ostatnia 9-ciodniowa podróz zmieścila się w 500 zł).
    zdjeć na razie upublicznić nie potrafię, bo nie umiem obslugiwać Picassy, a Ewy tydzien nie będzie i mi nie pomoże. Może za jakiś czas wrzucę parę na DolnySan.
    Co do zawodów pieszych- nic o takich nie wiem. Rajdy przygodowe można znaleźć ze strony zespolu Nomad.
    „Tłumy” w Górach Rodniańskich to średnio co dwie godziny 4-6 osobowa grupa. za to jexdzi tam cała Europa: Polacy, Węgrzy, Niemcy, Czesi i oczywiście Rumuni też. Pod Pietrosulem odrobinę więcej ludzi, ale nieprzesadnie. najbardziej ekstremalnym przeżyciem była drobna awaria samochodu. zerwał się pasek do alternatora. Pan mechanik zmieniając pasek przy okazji urwał cały alternator i jakoś tak nagle traumatycznie się zrobiło. Jakoś to pospawał na tyle ze dało radę dojechać do Polski, ale potem trzeba było wymienić cały alternator. Pan w sklepie z częsciami powiedzial”650 zł” i zrobiło się dramatycznie. Dobrze że znalazłem używany na złomie.
    A jak chcesz pojechać w dzikie góry- polecam Beskidy Skolskie. Niewysokie- do 1200 m, ale za to z bardzo niewyraźnymi ścieżkami. Strasznie się tam naprzeklinałem, bo okoliczności przyrody bardzo dały nam się we znaki.

  15. Paweł mówi:

    Buna ziua Hiubi!

    No widzisz, kolejny przykład na to, że nas Polaków jest wszędzie pełno:) Ja też widziałem pasące się konie i krowy na 2000 metrach, nawet jakieś gospodarstwa blisko były. Czy mniej ludzi niż w Tatrach? Pewnie tak acz ja w Tatrach nie byłem chyba od dzieciństwa, od kilku lat słyszę o tłumach w Zakopanym i okolicach więc jakoś mnie tam nie ciągnie.
    No i fajnie że można sobie namiot rozbić w górach nad jeziorkiem pomimo że to park narodowy. Słyszałem jednak że ma się to zmienić, ponoć mają ograniczyć swobodną turystykę w tamtejszych górach. Nie dziwię się, jak by coraz więcej ludzi obozowało gdzie chciało zaraz byłby tam śmietnik.

    Nie wiem czy miałeś dobre mapy ale ja miałem fatalne, jakiś orientacyjny plan tylko. Zgubiłem szlak idąc na Pietrosul, przedzierałem się przez gęsty las, potem jakieś zwalone skały i w końcu najgorsze – kosodrzewiny. Te niewielkie drzewka dały mi nieźle w kość. Po paru godzinach doczłapałem w końcu na szczyt od zachodniej strony.
    Później jeszcze raz zgubiłem ścieżkę. Na planie była ale w rzeczywistości była ledwie widoczna. Z czasem znikła i doszedłem do takiej gęstwiny kosodrzewin, że nie zdecydowałem się przedzierać. Wróciłem tracąc na tym dobrze ponad godzinę.

    Rajd fajna sprawa ale ja jeszcze na rajdy nie jeżdżę, nie mam teamu, nie mam roweru a nawet jak bym miał to jeszcze cienki jestem na dwóch kółkach. Mam pytanie takie samo jak Grzesiek: Słyszałeś może o jakichś setkach na orientację za granicą (niedaleką granicą oczywiście:) ? W Polsce są dosyć popularne ale czy tylko my się w to bawimy? Wcześniej czytałem że Ukraińcy czegoś próbują….

    Grzesiek:
    te moje 2:05 w półmaratonie to ja zrobiłem kompletnie bez przygotowania, miałem sporadyczne treningi od niedzieli do niedzieli po kilka kilometrów. Na zawodach pobiegłem w dżinsowych spodenkach i z komórką w kieszeni. Na 18tym kilometrze byłem zielony ze zmęczenia, myślę że otarłem się o zawał serca;) Ostatnie trzy kilometry pokonałem marszobiegiem. To nie był dla mnie luzik:)
    A żeby zejść poniżej 1:30 to już trzeba troszkę potrenować. Mnie się nie udało złamać, będę jeszcze próbował, może w końcu się uda.

    Co do butów to zaskoczony jestem, że nie było stoisk. Jeżdżę na różne maratony i półmaratony i zawsze jakoś są. Dziwne. Na Salomonach się kompletnie nie znam, nigdy nie miałem prawdziwych rajdowych butów, dotychczas te parę setek które mam na koncie przebiegłem w biegowych. Jestem zielony w tej sprawie.

    Czy w Górach Rodniańskich są tłumy? Aż tak dosadnie nie chciałem powiedzieć, jest trochę ludzi, sporo obcokrajowców. Dla mnie te góry nie wydały się dzikie bo po prostu nie widziałem tam mniej ludzi niż wtedy gdy chodziłem po wzgórzach Irlandii (góry Wicklow, Mournes). W irlandzkich górach i w Rumunii było podobnie a przecież Irlandia to zachód i cywilizacja. Jeśli chodzi o fotki to niestety nie dam linka do zdjęć z Irlandii bo nie miałem wtedy cyfraka tylko zwykłego zenita i mam nieposkanowane negatywy:/
    Aparat to jednak super rzecz na wyprawę, ja tam bez niego się już nie ruszam:)

    Pozdrawiam!

  16. Kuerti mówi:

    Hiubi,

    Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zapytał: a co to za plany? 🙂 . To rozdarcie, o którym piszesz to straszna rzecz. Oczywiście można starać się to jakoś pogodzić. Ale nie oszukujmy się, albo jest się dobrym w jednym albo się rozmienia na drobne. Choć pewnie taki Paweł Dybek mógłby realizować się na wielu płaszczyznach, ale ja żeby powiedzmy odnosić jakieś tam sukcesy (sukcesiki?) w rajdach to musiałbym się skoncentrować tylko na nich. No ale kurde, jak tu nie pojechać do takiej Rumunii czy w inne ciekawe miejsca?

    Beskidy Skolskie? Pierwszy raz słyszę, gdzie to jest?

    Paweł,

    Z tą łatwością 2:05 chodziło mi o pobicie tego rekordu, a nie samą trudność/łatwość biegu na taki czas. Dla niewytrenowanej osoby taki wynik to pewnie większy wysiłek niż moje wczorajsze 1:40.

    Nie rzuciły mi się w oczy żadne stoiska ze sprzętem, ale nie rozglądałem się. Szybko się zawinąłem z miejsca mojej kaźni 😉 .

  17. Paweł mówi:

    Aha, to Cię nie zrozumiałem, sorry:)
    Fakt, miałem potem co bić, i fajnie było. Przy każdym następnym starcie zakładałem sobie poprawę czasu o około 10 minut i plan wykonywałem. Z uśmiechem i pamiątkowym medalem wracałem do domu. W ostatnim półmaratonie już mi się taki progres nie udał ale troszkę czas poprawiłem (2,5 minuty) i to się liczy.
    A poniżej 1:30 to już tak pięknie nie ma, tam poprawa czasu o minutę lub dwie już jest sporym sukcesem. Tak sobie myślę teoretyczne.

    p.s. To skoro półmaraton był Twoim pierwszym biegiem ulicznym to teraz czas na …. MARATON !!!
    Czyż nie? A może po tym pierwszym biegu zniechęciłeś się do asfaltu i z góry wytyczonej trasy?

  18. Krzysztof mówi:

    Paweł, ja też właśnie wróciłem z Rumunii – Gór Rodniańskich, Maramureszu i Bukowiny. Też byłem w Borsy, też przy tym wodospadzie 🙂
    Może nawet się widzieliśmy – ale chyba byłem tam parę dni wcześniej niż Ty. Świat faktycznie jest mały 🙂

  19. Paweł mówi:

    Krzysiek,

    No to nieźle by było jak byśmy się tam przypadkowo spotkali i zgadali, że jeździmy na te same rajdy i czytujemy te same blogi:) Ach, niedługo to trudno będzie gdzieś wyjechać by nie spotkać sąsiada, będzie tak jak miał Adaś Miałczyński z „Dnia Świra” gdy wyjechał nad morze:))

    Pozdrawiam!

  20. hiubi mówi:

    Krzysztof
    We wtorek 15 po południu wyszliśmy z Borsy na pietrosul i powolutku (plecaki) posuwaliśmy się na wschód. W piątek 15 doszliśmy na Ineu i zeszliśmy na wieczór do Statiunei. po drodze minęliśmy 2-3 ekipy z Polski. Może minęliśmy się gdzieś?
    Grzesiek
    Beskidy Skolskie częściej sa nazywane Brzeżnymi i leżą w Beskidach Lesistych. Jak dobrze poszukasz to znajdziesz je np. pod takim linkiem http://pk4.pl/2008/02/23/raport-z-ukrainy-cz-1/

  21. hiubi mówi:

    Przepraszam, wyszliśmy z borsy we wtorek 12 sierpnia

  22. Krzysztof mówi:

    Wtedy byłem jeszcze w Polsce; wyjeżdżałem dopiero 16 sierpnia pociągiem z Wawy do Baia Mare, a w Statiunea Borsa byłem jak dobrze pamiętam 22 sierpnia, a następnego dnia nocowaliśmy w schronisku na przełęczy Przysłup. Także minąć się nie mogliśmy, ale było blisko 🙂

  23. Kuerti mówi:

    Paweł,

    Gdybym inaczej sobie zaplanował jesień to na pewno wziąłbym udział w jeszcze jakimś biegu – mimo wszystko spodobało mi sie, nie na tyle, żeby np. rezygnować z rajdów ale jako miły przerywnik, czemu nie?

    Maraton na pewno prędzej czy później będzie trzeba przebiec. Może gdzieś na wiosnę? Nie wiem tylko czy znajdę czas, chciałbym postartować wtedy głównie w rajdach przygodowych…

    Do wszystkich,

    A co Was tak przyciągnęło w ten rejon? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaNotification; TRANSFER 1.695676 bitcoin. Go to withdrawal =>> https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=21d4e963c38c85daff7d9ab6094465a6& 9chzgl – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTicket- SENDING 1.494334 BTC. Verify >>> https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=0bf2f203a8ce64c16776f4eb29b38323& 0ayajo – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaNotification; Operation 1,925849 BTC. Next > https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=d349172c7ec0f21056478d487e8cf233& 3zarmq – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownika+ 1.579962 BTC.GET - https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=274be67cc674761e044f3a79ea25ef4f& azfe2y – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA