Marudzimy? Nie!
19:56. Jeśli wszystko układałoby się zgodnie z planem to w tej chwili siedziałbym w pociągu i zmierzał w kierunku Piwnicznej Zdrój. Prawdopodobnie dojeżdzałbym właśnie do Wrocławia. Jak się domyślacie wcale nie cisnę się w przedziale kolejowym a siedzę przy biurku i wstukuje ten tekst do komputera (prawdę mówiąc to nie jest takie oczywiste, w planach miałem pisanie notek na bieżąco z wyjazdu, mam „wszystkomający” telefon z dostępem do internetu 😉 ).
Bardzo chciałem jechać na miniBWC, naprawdę! Pościgać się, a przede wszystkim znowu pobyć trochę w górach. Zdecydowałem się jednak zrezygnować, że tak powiem w imię lepszej sprawy jaką są przygotowania do mojego startu sezonu (a przynajmniej jego początku) czyli Bergson Winter Challenge. Cały poprzedni tydzień czułem się trochę osłabiony, dopiero w tym tygodniu mi przeszło, a trening wreszcie zaczyna przynosić porządane efekty. Przyznaje, że decyzja o rezygnacji z miniBWC nie przyszła mi łatwo. Przemyślałem jednak sprawę i doszedłem do jedynego słusznego wniosku – lepiej teraz odpuścić i przygotować się na 100% do docelowych zawodów niż „załatwić się” wyjazdem i zbierać się później nie wiadomo ile.
Ta decyzja to pokłosie moich przemyśleń na temat cierpliwości. Czasem trzeba odpuścić, żeby mieć z czego przycisnąć później. Z tym „depnięciem” to też może być problem. Do BWC zostało raptem 6 tygodni, to dużo i mało. Dużo jeśli chodzi o przygotowanie biegowe, ostatnimi czasy głównie biegam i za 45 dni to właśnie bieg powinien stanowić moją najmocniejszą stronę. Gorzej będzie natomiast z rowerem, prawie nie jeżdzę, a do BWC zdąże zrobić raptem 400km. To stanowczo za mało! Będzie trzeba napierać z tego co jest… Mimo wszystko jestem dobrej myśli.
Powoli kończy się wpis, a nie napisałem jeszcze ani słowa o Jaśku i Primo, którzy dzielnie zaoferowali się dopomóc mi w treningach. Dzięki wielkie chłopaki za wsparcie! Korzystam z rad obydwu, które zmieniam nieco na swoją modłę, a nad tym wszystkim unosi się bardzo przyjemny duch mobilizacji i wiary, że będzie dobrze. Włączyłem sobie nieco szerszą perspektywę, jeśli coś idzie nie tak to wyobrażam sobie jak mocny mogę być za rok, jeśli tylko przetrwam ten chwilowy kryzys, spróbujcie tej metody, to działa!
Ktoś oprócz mnie przygotowuje się jeszcze do BWC? Jak Wam idą treningi?
PS. Opłaciłem już wpisowe na miniBWC, jeśli ktoś do ostatniej chwili się zastanawia nad startem to z chęcią odstąpie swoje miejsce, za połowę wpisowego, chyba że chętna będzie jakaś osoba komentująca wpisy na PK4 to wtedy miejsce oddaje za friko 😉 .
Nadal czekam na dzienniczek z odbytych treningów za poprzedni tydzień!!
pozdrawiam 🙂
primo
też chciałem jechać na Mini Bergson, ale niestety lecze kolano, poza tym za 2 tyg czeka mnie start w Rajdzie Dolnego Sanu. Świetna strona! Pozdrawiam i mam nadzieje do zobaczenia na jakimś rajdzie. P.S zapraszm do mnie
ja tez trenuje na Bergsona, choc bede startowal w Mixowym skladzie, wiec chyba nie musze sie tak przykladac;) Na Mini choc bym chcial to nie wystartuje, bo siedze na Socratesie w Genui i pozostaje mi bieganie po okolicznych gorach:)
Do zobaczenia na starcie
TomekK
Primo, jeszcze chwila, jeszcze momencik 🙂 .
Jacek, dzięki. Imponująca lista wyjazdów w góry, też bym tak chciał! Mieszkasz gdzieś na południu?
Tomek, to chyba zależy od partnerki 😉 . Tak z ciekawości to ile kilometrów przebiegłeś/przejechałeś od początku listopada?
na trening mtb przed bergssonem idealnie pasuje twoja Puszcza Bukowa. pewnie, ze zrobisz mniej kilometrow niz na szosie, ale w terenie kazdy km liczy sie podwojnie. z kim startujesz w bwc?
Kuerti czy Ty program piszesz ?? Czy jedynie wklepujesz dane, że tak długo Ci schodzi ??
Sebas, faktycznie tereny w sam raz pod BWC. Postaram się tam zrobić choć jeden długi trening. W planach mam jazdy od 40 do 60km, a na tydzień/dwa przed BWC coś dłuższego, może stówka?
Primo, byłem nieco zajęty, a teraz jeszcze musiałem sformatować kompa, już podsyłam 🙂 .
Tutaj sa spore przewyzszenia. Rower mam dopiero od stycznia jezdze nim zamiast autobusu. basen i sciana wspinaczkowa jest po drugiej stronie miasta i do gory wiec sam dojazd tam to dla mnie trening.No i robie raz/2 razy w tygodniu dluzsze wybiegi, chcoc czasem trudno to nazwac biegiem, bo pod gore raczej mi bieganie nie wychodzi, za to w dol owaszem;) takze bez szalu
A partnerka fakt, jest twarda:)
pozdrawiam
Niestety nie mieszkam na południu (Białystok). Wtedy na pewno by było łatwiej, a tak niestety, ale wszędzie gdzie ładnie to daleko.