Porady no image

Opublikowany 27 czerwca 2008 | autor Grzegorz Łuczko

17

Koszty rajdów ekstremalnych w Polsce cz.1

Ile? Dużo! Bardzo dużo! Albo, studnia bez dna. Założę się, że na pytanie o sumę pieniędzy jaką rocznie przeznaczasz na swoje hobby odpowiesz właśnie na pierwszy, albo drugi sposób. Bo faktycznie rajdy ekstremalne to taka studnia bez dna jeśli chodzi o finanse – ciężko się z tym sforumułowaniem nie zgodzić – tylko co to znaczy w rzeczywistości? Przyznam się, że ja sam nigdy specjalnie nad tym się nie zastanawiałem. Może po części dlatego, że wolałem nie wiedzieć i żyć w błogiej nieświadomości. Mogę więc tylko przypuszczać, że sumy, które „pakuję” w rajdy są naprawdę spore. W poniższym tekście chciałbym wreszcie sprawdzić jak spore są to pieniądze. Skoncentruję się na rajdach przygodowych i maratonach pieszych, ale na marginesie napiszę kilka słów na temat wydatków szeroko pojętego outdoorowca, który nie tylko samą ekstremą żyje.

Wpisowe

Wypatrujemy swojego celu w kalendarzu niczym wytrawny myśliwy, gdy już upatrzymy naszą „zwierzynę” przyjdzie nam skompletować drużynę, rozpocząć treningi i opłacić wpisowe… A te bywa dość spore. Oczywiście najlepiej płacić jak najwcześniej – niektóre zawody (choćby BWC) mają 3 kolejne terminy, po których opłata wzrasta dość zauważalnie. Start w tegorocznym Zamberlan Adventure Trophy (trasa speed) kosztował 500 złotych od zespołu, o ile zdecydowaliśmy się na udział przed 30 kwietnia, po tym czasie nasza kieszeń stałaby się lżejsza o 125 złotych (do podziału na dwóch zawodników). Przyjemność uczestniczenia w tych największych zawodach w Polsce to wydatek rzędu 200-250zł na osobę (krótka trasa) i od 300 (ZAT) do około 1000 zł (Bergson Winter Challenge)! Sporo tańsze są krótsze rajdy: od 50 do 100 zł „na głowę”.

Przy zawodach typu adventure racing „setki” wypadają niezwykle blado ze swoimi sumami dochodzącymi do ok. 50 złotych za start. Nawet jeśli nie zapłacimy na czas to czeka nas stosunkowo niewielka dopłata w wysokości kilkudziesięciu złotych, warto jednak pamiętać, że w skali roku z takich właśnie dopłat można uzbierać całkiem pokaźną sumkę.

Spróbujmy teraz prześledzić hipotetyczny rozkład startów hipotetycznego zawodnika, pana X. Załóżmy, że pan X startuje w 2 dużych rajdach i 4 mniejszych, krótkich wyścigach. Niech będą to kolejno: BWC i ZAT oraz 2 odsłony Pucharu Salomona, jeden rajd z cyklu ZHP NONSTOP oraz jakieś niezrzeszone zawody – rajd Adventura. Suma opłat: 200zł (BWC) + 250zł (ZAT) + 200zł (2x Puchar Salomona) + 50zł (ZHP NONSTOP) + 100zł (Rajd Adventura) = 800zł. Przy założeniu, że potencjalny zawodnik startuje na trasach masters ta suma wzrośnie do 1650zł! (założenie: opłata startowa za BWC Masters to 1200 euro, przyjąłem, że to około 1000zł na osobę). Jednym słowem starty na mastersach to już nie przelewki. Ale jeśli przyjrzeć się dokładniej tym wyliczeniom, to widać, że lwią część naszych wydatków zabiera zimowy BWC, który jest jedną z eliminacji do rajdowych Mistrzostw Świata.

„Setkowicz” wyda znacznie mniej pieniążków. Załóżmy, że potencjalny zawodnik zapisze się na 6 imprez, na które wyda 300-350zł.

    Koszty:  

  • speed – 800 zł
  • masters – 1650 zł
  • setki – 300-350zł

Porada: Wpisowe opłacaj jak najwcześniej! Zapłacisz mniej i nie będziesz musiał później na ostatnią chwilę robić przelewów albo tracić czasu na stanie w kolejnce w biurze zawodów przed startem.

Dojazd

Opłatę mamy już z głowy, teraz czas dojechać na zawody. Do dyspozycji mamy w zasadzie dwa środki lokomocji: pociąg i samochód. Większość zawodów w jakich do tej pory startowałem odbywała się w terenach przyjaznych pociągom (wyjątki np. Karpacz), co nie zmienia faktu, że pociąg nie jest najwygodniejszym środkiem transportu – zabranie się z tą całą masą sprzętu to nie lada wyzwanie! Uczniowie i studencji mają to szczęście, że obowiązują ich zniżki (37%) dzięki czemu w każde miejsce w Polsce można dostać się za mniej niż 50zł (problematyczne mogą być połączenia kombinowane w stylu – osobowy + TLK + osobowy i na to wszystko bilet na rower, który liczony będzie 3 razy!). Tam i z powrotem daje to ok. 100zł. Niejako tradycyjnie już na maratonach pieszych można liczyć na zniżki 50% dla każdego uczestnika bez względu na wiek. Nie mam pojęcia dlaczego ten proceder nie rozpowszechnił się na rajdach przygodowych, taka zniżka znacznie obniża koszty. Podsumowując, przeciętnie na podróż pociągiem (tam i powrót) wydamy od 50 do 100 zł (założenie: nie mieszkam „rzut beretem” od miejsca startu, tylko podróż zajmuje mi kilka/kilkanaście godzin). „Bezzniżkowiec” zapłaci 75-150 zł. Nie traktujcie tych danych jak wyroczni – to jedynie przybliżone liczby, choć pewnie nie odbiegające za bardzo od rzeczywistości.

Jeśli nie pociąg to samochód. Jeśli nie liczyć dyskomfortu kierowcy to wszyscy są zadowoleni 😉 . Na miejsce startu można dostać się względnie szybko i bez zbędnych problemów związanych z przewozem dużej ilości sprzętu. Wzrastają za to koszty. Ciężko oszacować w tym przypadku koszty, wszystko zależy od odległości, cen paliwa, tego ile nasz samochód pali oraz liczby osób, które pojadą razem z nami. Wybierzmy jakieś średnie wartości: do pokonania mamy 300 kilometrów, paliwo kosztuje 5 zł (cena ON z wczoraj: 4,69; przyjąłem 5 złotych z dwóch powodów – ceny stale rosną to raz, a dwa z pewnością wypalimy nieco więcej niż sobie zakładamy) a nasz samochód pali 6 litrów na 100 kilometrów, na razie jedziemy sami. Tam i powrót wyniesie nas 180zł. Nie jest to więc suma porażająca, a dodając kolejne osoby robi się bardzo atrakcyjna w porównaniu do pociągu. Przy 2 osobach: 90zł, przy trzech: 60zł. 400 kilometrów to odpowiednio: 240zł/120zł/80zł. 500 kilometrów: 300zł/150zł/100zł.

Wróćmy do pana X, który opłacił już wpisowe a teraz podlicza ile wyniesie go transport na zawody. Problematyczne jest oszacowanie odległości jakie będzie musiał przebyć, założę więc, że kolejne zawody to odpowiednio 300/400/500 kilometrów do pokonania. I tak, pociągiem takie wojaże kosztować go będą ok. 450 zł (50 + 75 + 100 zł x 2) ewentualnie ok. 650 zł (75 + 100 + 150 x 2), natomiast samochód spali paliwa za ok. 720 zł (90 + 120 + 150 zł x 2). W tym przypadku można oczywiście kombinować z liczbą osób, dzięki czemu znacząco można zbić koszty. Poza tym, nie uwzględniłem tutaj samochodów na gaz, tutaj również „czają” się ewentualne oszczędności.

Zawodnicy maratonów pieszych poniosą podobne koszta. Odpadnie im za to wielki problem z przewozem rowerów i reszty rajdowego szpeju.

    Koszty:  

  • pociąg – 450-650 zł
  • samochód – 720 zł

Porada: Zbieraj ludzi na wyjazd samochodem, im więcej Was jedzie tym tańsza podróż (ale mniej wygodna).

Na tym zakończmy na dziś rozważania na temat kosztów uczestnictwa w rajdach ekstremalnych w Polsce – dość już uzbierało się tych pieniążków żeby przyprawić nas o zawrót głowy. Podliczmy dotychczasowe szacunki – zawodnik startujący na krótkich trasach wyda od ok. 1250zł (dojazd pociągiem) do ok. 1500zł (dojazd samochodem). „Masters” pożegna się z sumą z przedziału od ok. 2100 zł (powiedzmy sobie szczerze, że dojazd pociągiem na długą trasę to już wyzwanie samo w sobie) do ok. 2400 zł. To równowartość ok. 2 tysięcy piw z Biedronki 😉 . Jednym słowem kupa kasy!

Chętnie posłucham Waszych opowieści o rajdowych kosztach, ile wydaliście na wpisowe i dojazd w tym roku na zawody? Jeśli macie jakieś wątpliwości co do moich obliczeń to śmiało je zgłaszajcie, nie obrażę się 😉 .

Koniec części pierwszej.

PS. Autorzy fotek to, kolejno: mtsofan i siuloon.

Zobacz również:


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



17 Responses to Koszty rajdów ekstremalnych w Polsce cz.1

  1. Misiek mówi:

    Koszty dojazdów i startowe to nic!

    Sprzęt to dopiero wydatek, że nie wspomne o tym jak on szybko się zużywa (bo i trenować trzeba).

    Jednak najgorsze w tym wszystkim jest to bombardowanie reklamami, testami, nowościami sprzętowymi; ciężko jest z tym sobie poradzić i wmówić sobie – tak mam wystarczający sprzęt, braki trzeba nadrabiać treningiem.

    Wracając do puszek piwa, chętnie już żadnej nie wypije abym tylko mógł pojechać jeszcze na choćby jeden rajd.

    Pozdrawiam
    Misiek

  2. Kuerti mówi:

    Misiek,

    Do sprzętu jeszcze dojdziemy 🙂 . Problem w tym przypadku polega na tym, że w przypadku wpisowego i dojazdu można łatwo określić koszty to w inwestycjach sprzętowych jest tak jak mówisz, ciężko znaleźć tę granicę (przykład: kupiłem wczoraj koszulkę oddychającą New Balance’a za 130 złotówek – poprzednia za HiMountain kosztowała 40 złotych i teraz robi jako rezerwa). A jeśli już przeliczamy koszty, za rok bez startów miałbym z 10 takich koszulek…

    Napisałeś:

    „Wracając do puszek piwa, chętnie już żadnej nie wypije abym tylko mógł pojechać jeszcze na choćby jeden rajd.”

    Jakaś kontuzja czy po prostu wyżej stawiasz przyjemność płynącą z samoudręczania się nad picie piwa? 🙂

  3. Yanek mówi:

    Misiek napisał : Jednak najgorsze w tym wszystkim jest to bombardowanie reklamami, testami, nowościami sprzętowymi; ciężko jest z tym sobie poradzić i wmówić sobie – tak mam wystarczający sprzęt, braki trzeba nadrabiać treningiem …

    A ja mam dokładnie odwrotnie – nic mnie nie rusza ( żadna reklama ), mam minimalistyczne podejście do kwestii sprzętu. Jestem ortodoksyjnie odporny na nowości – głównie dlatego że drażnią mnie te wszystkie opisy typu Super Hiper Profi Slim Fast Original Easy Heavy Duty System ( a potem okazuje się że chodzi o to że sznurówka ma na końcu skuwkę, żeby się nie strzępiła… ). Jedyne co może mnie zachęcić do zakupu nowości to konkretne polecenie przez osobę do której mam zaufanie.
    Ale zdaję sobie sprawę że z moim podejściem do wydatków na sprzęt przeginam w drugą stronę… Oj, trzeba będzie wyskoczyć z kasiorki w najbliższym czasie :-).

    Z wyliczeniami Kuertiego jak najbardziej się zgadzam. Może w punkcie transport nie do końca – ja to mam cholera wszędzie daleko :-).

  4. Mały mówi:

    Ty piszesz tylko o radjowaniu w Polsce – a weź teraz postaw Pana X w roli zawodnika zespołu który często odwiedza inne kraje np. zawodnika Speleo 🙂 – tam dopiero są ogormne koszty :/

  5. Misiek mówi:

    Kuerti,

    co do picia piwa, ja po prostu nie lubie przeliczać na bowary. Lubię piwo ale uważam, że świat bez niego byłby do zniesienia…

    Także warto wydać kaskę na rajdy.

  6. jasiekpol mówi:

    Skasuj ten post bo jak żona zobaczy to nici ze startów w rajdach 😉 Co do sprzętu to 3 najważniejsze rzeczy według mnie to rower, buty biegowe i plecak, reszta do ogarniecia za psie pieniądze. Sprzęt sam nie napiera. Opłaty za wpisowe i transport – no tego nie przeskoczymy niestety.

  7. Kuerti mówi:

    Yanek,

    Mnie reklamy również nie ruszają. Zdaję się na opinie innych ludzi, najlepiej znajomych (dlatego sam staram się recenzować na PK4 to, co sam użytkuje i to się sprawdza). Zgodziłbym się z Jaśkiem, jest jakaś tam podstawa, na którą trzeba wydać porządne pieniądze. A resztę można z czasem wymieniać. Ja właśnie tak robię. Ostatnie przykłady: długa koszulka z Lidla za 30 zł – długa koszulka Crafta za 100 zł, krótka koszulka noname za 40 zł – koszulka New Balance za 130 zł (potworne pieniądze woła sobie ten New Balance).

    Ten sposób się sprawdza, nie drenuje tak kieszeni, tak jak miałbym to wszystko wydać za jednym razem. Na pocieszenie dodam, że niedługo na PK4 będzie mały konkurs z bardzo przydatnym komplecikiem do wygrania 😉 .

    Mały,

    Piszę tylko o tym o czym wiem, może któryś z naszych eksportowych zawodników pokusiłby się o podobne zestawienie kosztów, albo przynajmniej komentarz na ten temat?

    Moja uwaga jest taka, że oprócz w zasadzie Speleo, które jeździ regularnie zagranicę to jednak nasze teamy nie są stałymi gośćmi na niepolskich imprezach. Powiedzmy jeden start w roku to nie jest dużo, a można go podpiąć pod rodzinne wakacje. Dwie pieczenie na jednym ogniu? 😉

    Misiek,

    Ciekawy punkt widzenia, o którym może w następnej części coś napiszę. Znów jest mowa o kompromisach, ach to życie.. No bo jeśli bardzo nam na czymś zależy to jesteśmy gotowi zrezygnować z innych rzeczy, rajdy są naszą pasją? OK, rezygnujemy np. choćby z tego picia piwa w większych ilościach, jeśli te pieniądze możemy wydać na jakiś sprzęt. Podoba mi się takie podejście, tylko trzeba znaleźć umiar, żeby np. nie sfiksować kompletnie w jedną stronę.

    Jasiekpol,

    Przed prawdą nie da się uciec 😉 . Fakt jest taki, że nasze hobby jest cholernie drogie. Tych wpisowych i transportu przeskoczyć się nie da, chyba że mielibyśmy jakiegoś sponsora, ale dla wielu to marzenie ściętej głowy.

    Troszkę nie zgodziłbym się z Twoim „szkieletem” sprzętowym, plecak można dostać za stosunkowo niewielkie pieniądze, a służył Ci będzie przez wiele lat. Rower ok. Buty jako jednostkowy wydatek też są do przełknięcia, ale jeśli ktoś biega choćby te 50km/tydzień to ten wydatek będzie musiał powtarzać 2 razy do roku. Dla mnie właśnie buty są najgorszym (pod względem wydatków) elementem sprzętu.

  8. Misiek mówi:

    Kuerti,

    znaleźć umiar między rajdami a pozostałymi aspektami życia… Ciężko, ja się czuje nałogowcem. Jednak daje jeszcze radę, znam natomiast z retrospekcji, że dziewczyna biegaczka odmawia swojemu chłopakowi pójścia na wesele jego najlepszej kumpeli bo za 2 tyg. ma maraton 🙂 To już chyba przegięcie, a może nie bo większość jej znajomych (biegacze nałogowcy) uważa, że dobrze robi gdyż ich zdaniem zakłóca to rytm przygotowań i może spowodować np. + 5min na mecie tego maratonu.

    Sportowcy = nałogowcy.

    Taka jest prawda!

  9. Kuerti mówi:

    Misiek,

    Zacząłeś ciekawy temat, który aż się prosi o rozwinięcie.

    Wydaję mi się, że jednak rajdowcy są mniej nastawieni wynikowo niż typowi biegacze. A wynika to (tak przypuszczam) z podziału jaki funkcjonuje w bieganiu, mamy przecież zawodowców i amatorów, ci drudzy chcą być profi, bo mają idealne wzorce. Przecież na maratonach biegają między nimi, mają z nimi ciągły kontakt. W rajdach jest inaczej, w Polsce nie ma czegoś takiego jak zawodostwo – wszyscy jesteśmy w mniejszym lub większym stopniu amatorami.

    Poza tym, bieganie jest proste – liczy się czas, wynik, nie ma tutaj nic ponadto, po prostu biegniesz ile sił w nogach i tyle. W rajdach znowu jest inaczej, czas oczywiście jest ważny, ale jest jeszcze przygoda, ekstremalne doznania (innego rodzaju niż np. „ściana” w maratonie), to wszystko sprawia, że nasza dyscyplina jest bardziej żywiołowa, bieganie jest ułożone.

    Stąd wnioskuje, że takie przypadki, który przytoczyłeś zdarzać się zdecydowanie częściej będą w klasycznych dyscyplinach (bieg,rower) niż w rajdach. Nie chciałbym oceniać czy ta decyzja, którą podjęła ta dziewczyna (btw, zrobiła życiówkę?) była słuszna czy nie. Ja również czuję się nałogowcem, podobnie jak Ty. Poniekąd więc jestem sobie w stanie wyobrazić jakie motywacje nią kierowały. Pytanie tylko czy w pewnym momencie nie przekracza się tej cienkiej czerwonej linii, pomiędzy pasją, hobby a zwyczajnym życiem? Może czasem stajemy się niewolnikami naszego hobby?

    Nie wiem, to dla każdego sprawa indywidualna. Co nie zmienia faktu, że każdy na to pytanie sobie powinien odpowiedzieć sam…

  10. Bart mówi:

    Panowie co do kosztów to brak to najważniejszego ! Koszt czasu !!! Taak tak – w pracy brak pracy – możne tłumaczyć odpoczynkiem ale ale … dwie godziny dziennie potem skonanie…no nie wiem. 2. Koszt rodzinnego czasu – tu raczej już bez wymówek. Jest to zawsze dwie – dwa – obozy w życiu. Jest kasa nie ma czasu ( to Ci z rodzinami – czyli również ja ) no i druga nie ma kasy jest czas. A teraz nowa grupa – trenująca….swoje przyszłe partnerki – uwaga trening powinien przebiegać w dwóch kierunkach – pierwszy to przygotowanie kondycyjne – do dłuższych rozstań. Drugi to przygotowanie mentalno – psychiczne – dla rozstań z gotówką. No i proszę się nie załamywać !!!! Ponoć trening czyni mistrza.
    I tym wakacyjnym akcentem pozdrawiam z słonecznej Prowansji.
    PZDR
    Bart

  11. Krzysztof mówi:

    Piwo liczyłeś po 1,20??? To chyba lekkie przegięcie… Poza tym porównywanie jakiegoś chłamu z sieci która wyzyskuje pracowników z najlepszymi (i najdroższymi) rajdami nie jest fair 🙂
    Weźmy więc do porównań jeśli nie Guinessa, to przynajmniej Tyskie albo Żywiec, po 2,50 zł. Wtedy wychodzi tylko 960 piw i tyle to ja jestem gotów odpuścić 🙂

    Bart, zwróciłeś uwagę na zdecydowanie niedoceniany a kluczowy aspekt treningu pod AR. Ileż to startów nie doszło z tego powodu do skutku!

  12. jasiekpol mówi:

    Tak się zastanawiam czy na pomorzu wszyscy śmigają na benzyne lub ropę ??? Ja śmigam na gazie i przejechanie w trasie 100km kosztuje mnie 17 zł. Wiec jeśli jedzie 2 osoby to jest tak jak pociągiem ze zniżkami studenckimi 😉

    Bart
    Można jeszcze inaczej trenować swoje połówki, ja namawiam już od roku żonę na wspólny start i treningi. W tym tyg. kupujemy drugi rower 😉

  13. Kuerti mówi:

    Jedno mnie zastanawia, dlaczego jakaś połowa dyskusji na PK4 zawsze rozwija się w jakimś niezamierzonym kierunku? 😉 . Ktoś rzuci jakąś myśl i już lecimy na inne tory. No ale jeśli posty są ciekawe, a są! więc nie ma problemu.

    Bart,

    Koszt czasu, tak.. Rodzina, tu chyba nie ma wątpliwości, że stawiamy ją na pierwszym miejscu. A praca? No kurde, tu miałbym wąpliwości, czy poświęcać się dla pracy kosztem życia, pasji? Ja ze swojej strony nie za bardzo mogę coś tu powiedzieć, dopiero zaczynam pracować względnie na stałe. Dlatego chętnie posłucham Waszych opinii.

    Krzysztof,

    Faktycznie, przecież nie będziemy pić byle czego 😉 .

    Jasiekpol,

    Gdzieś tam w nawiasie jest uwaga o gazie. U mnie na ropie wychodzi to 25-30zł na 100km, różnica więc spora.

  14. sebas mówi:

    na tym tle nie mniej ciekawie prezentowaloby sie zestawienie wydatkow „poczatkujacego rajdowca”, ktory kompletuje sprzet przed swoim pierwszym startem – od bike (+spd) z mapnikiem i kompasem, przez rolki, buty biegowe, plecak i kije, moze nawet na wlasnym wiosle i kapoku z camelbakiem skonczywszy ;), nie zapominajac o horrendalnie drogiej odziezy technicznej. w kwestii „suchych” kosztow udzialu w usrednionych przez Kuertiego „4 rajdach rocznie”, brakuje dodatku w postaci wyzywienia na tego typu 3 dobowa trase. wiem, ze sprawa dosc indywidualna i ciezka do precyzyjnego okreslenia, ale moze dojsc pewnie od 100 do 200pln. poza tym pojawiaja sie „ukryte” koszty typu awaryjny zakup ramy przed BWC, dlatego mysle ze i tak twoje szacunki Kuerti sa realistyczne, ale w zabarwieniu lekko optymistycznym.

    dla przykladu koszt startu/pobytu mojej 2osobowej ekipy na zacie wyniosl 1300pln, z doliczeniem wydatkow sprzetowych przekroczyl 2000pln. wydatki sprzetowe sa „ponadczasowe” i zwroca sie w dalszej perspektywie czasu, ale rzucam tu konkretny przyklad z tego sezonu. ar nie jest tanie niezaleznie od tego na jaka skale popatrzymy – miedzynarodowa (np. Speleo), krajowa- semi Pro (np. Kuerti), krajowa-amatełr (np.ja).

    faktem jest, ze za koszt wpisowego na zacie mozna biec maraton krakowski, sprobowac sil na eksplorisie i powloczyc sie na kieracie…

  15. Kuerti mówi:

    Sebas,

    Słuszna uwaga, z tymże o reszcie kosztów będzie w kolejnej części 😉 . Kupno sprzętu to osobny temat, w tym tekście chciałem skupić się tylko na tych kosztach najgorszych, czyli na tych, które ponosić będziemy.. hmm do końca naszych rajdowych dni. Bo ze sprzętem jest tak jak mówisz, raz zainwestowana kasa to sprzęt na x lat (chyba, że mówimy o butach itp.).

    2 tysiące na ZAT? Kupa kasy! Mnie start kosztował jakieś 600zł co i tak małym wydatkiem nie jest, w końcu mógłbym za to opłacić 12 Kieratów czy innych setek. Przydałby się jakiś sponsor 😉 . Może ktoś ma w tym temacie jakieś doświadczenia i zgodziłby się je opisać na PK4?

  16. jasiekpol mówi:

    Skończyliśmy właśnie z Simonem komisyjne testowanie naważonego przez siebie piwa. Minam, ale rajdowania za to bym nie oddał, niezależnie od kosztów. Jedziemy razem 13 lipca na orlą perć, zaczynamy w poniedziałek. Są jacyś chętni ????????????

  17. Kuerti mówi:

    Jasiekpol,

    Aj! Tydzień wcześniej i jadę z Wami, 18 lipca startuję w Wielkopolskiej Setce i nie bardzo pasowałoby mi ganiać po Tatrach na początku tygodnia przed startem..

    Może przydałoby się zrobić jakąś małą tablicę ogłoszeniową, ostatnio każdy się ogłasza z propozycją wyjazdu. Musiałbym tylko pomyśleć jak to zrobić…

    PS. Jasiek piszę o tym piwie 😉 .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA