Kuertiego przypadki no image

Opublikowany 19 października 2008 | autor Grzegorz Łuczko

19

Harpaganowe refleksje

Nie dokończyłem historii. Oprócz pierwszej wizyty w Sierakowicach na wiosnę 2005 roku w tej okolicy bawiłem jeszcze trzykrotnie. Za każdym razem przytrafiała mi się jakaś niemiła przygoda, o wygórowanych ambicjach i bolesnej porażce już pisałem. Po raz drugi to pechowe miejsce przyszło mi odwiedzić kilka miesięcy później. Wybierałem się akurat na krótki rajd przygodowy Gringo – pomyślałem, że skoro rajd jest krótki to może w ramach treningu dojadę sobie do bazy rowerem zamiast tłuc się pociągiem. Jak pomyślałem tak zrobiłem, wysiadłem w Lęborku, wsiadłem na rower i popędziłem w kierunku bazy w-miejscu-którego-nazwy-sobie-teraz-nie-przypomnę-a-nie-chcę-mi-się-sięgać-po-mapę (ta oczywiście była zdecydowanie krótsza 😉 ).

Niedokończona historia. Co takiego stało się w Sierakowicach?

Minąłem Sierakowice i tuż za nimi złapałem gumę. Później drugą, a gdy wydawało mi się, że wszystko już jest pod kontrolą strzeliła opona… Do bazy miałem jakieś 20 kilometrów i nie bardzo pomysł co robić dalej… Nic nie wykombinowawszy ruszyłem pieszo prowadząc bezuzyteczny w tym momencie rower, po 23 byłem na miejscu. Miałem więc swój trening! Po raz trzeci w znajome okolice zawędrowałem na jesień 2006 roku, startowałem wtedy ponownie w Harpaganie, tym razem z bazą w Przodkowie. Dla odmiany od setek wybrałem się na trasę mieszaną, odpowiednio 50 i 100 kilometrów pieszo i na rowerze. No i na tym ostatnim zdarzyło się tak, że trafiłem do lasu w okolicach Sierakowic, miałem szansę na ostatni stopień podium, do mety zostało kilka punktów kontrolnych i nic nie wskazywało, że może mi się coś przytrafić. Przytrafiło… Zgubiłem kartę startową! Gdzieś właśnie w tym pieprzonym lesie przy Sierakowicach! Dopiekła mi ta miejscowość, miałem w pamięci te wszystkie nieszczęśliwe przypadki wybierając się tam po raz czwarty. Dość jednak opowieści.

Przełamana zła – sierakowicka passa

Krótko i na temat – zająłem 14 miejsce z czasem 21 godzin 45 minut. Zarówno miejsce jak i czas daleko poniżej oczekiwań. Jestem zły, niezadowolony i rozczarowany, ale jakoś tak mimo wszystko lekko do tego podchodzę. Bo w sumie? W końcu pokonałem zły urok Sierakowic to raz, a dwa przez całą drogę nawigowałem sam, nawet jeśli na samej nawigacji straciłem kilka godzin to cieszę się z tego, że sobie poradziłem w kilku ciężkich sytuacjach, a to zawsze cieszy. Co to znaczy ciężka sytuacja? To taka sytuacja, w której idziesz w pewnym kierunku i myślisz, że wiesz gdzie jesteś, a po chwili okazuje się, że tak naprawdę to jesteś w jakiejś czarnej dziurze, nic się nie zgadza i musisz się jakoś z tego wykaraskać. Wpadłem kilka razy w taką czarną dziurę i udało mi się z niej wydostać.

O znudzeniu słów kilka

Utwierdziłem się w przekonaniu, że chcę, musze i potrzebuję odpocząć od setek. Wielkopolska Szybka Setka, Przejście dookoła Kotliny Jeleniogórskiej i teraz Harpagan, w przeciągu 3 miesięcy pokonałem trzykrotnie dystans powyżej 100 kilometrów, dla mnie to stanowczo za dużo. Na chwilę obecną setki nie mają dla mnie żadnego magnesu, utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że samo kończenie mnie zupełnie nie pociąga! Totalnie. Nie czułem wielkiej satysfakcji z samego faktu ukończenia Harpagana na 14 miejscu, końcówka dłużyła mi się okropnie. Nie sprawia mi to już przyjemności, osiągnięcie mety stało się czymś oczywistym, czymś pozbawionym tej niepewności i oczekiwania z pierwszych startów.

Na dodatek tego wszystkiego setki są okropnie kasujące. Harpagan zmęczył mnie bardziej niż WSS i Przejście razem wzięte, a przecież teoretycznie to był mój najsłabszy występ! Szkoda mi zdrowia na coś co nie sprawia mi przyjemności. Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało tak bardzo dramatycznie, po prostu czuję pewien przesyt. Jednocześnie staram się zrozumieć czego tak naprawdę szukam w tych pieprzonych rajdach. Pytanie o sens tego, co robimy jest wiecznie na czasie, czasem o nim zapominamy, ale niekiedy wraca ono ze zdwojoną siłą. Harpagan wiele mi wyjaśnił w tej kwestii. Planując plan startów na przyszły rok na pewno uwzględnie te refleksje – nie sądze, żebym wziął udział w więcej niż jednej setce w ciągu roku. Harpagana jednak nie opuszczam, chciałbym w 2009 świętować jubileuszowy – 10 – start! Ale raczej na trasie mieszanej, ktoś musi skrócić monopol Andrzeja Choraba na wygrywanie 😉 . No dobra, przynajmniej chciałbym wreszcie dojechać na metę w limicie czasu – do tej pory na 2 próby ani razu nie udała mi się ta sztuka…

To tyle ode mnie. A jak Wam poszedł sierakowicki Harp?

PS. Zdjęcie autorstwa Agnieszki Walulik.


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



19 Responses to Harpaganowe refleksje

  1. Paweł mówi:

    Takie „czarne dziury” to ja miewam często:)

    A co do Twoich dylematów to może potrzebujesz odpoczynku, urozmaicenia? Pojeździj sobie na rajdy przygodowe, spróbuj triatlonu i pobiegnij maraton. Może po jakiś czasie zatęsknisz za setkami? Może pojeździj sobie za granicę na jakieś ultra? Może po powrocie z Maroka wrócisz oczarowany „zamorskimi” podróżami i w tę stronę zechcesz się rozwijać?

    Jeszcze ten sens. Nie wiem, może masz kryzys bo jeździsz na te setki i lokujesz się w czołówce a jeszcze nigdy nie wygrałeś? Masz uczucie jak byś stał w miejscu? W takim razie wyjścia są dwa: Albo przestać się rozdrabniać na wiele rzeczy i skupić się na setkach tak by je zacząć w końcu wygrywać (wiem że mi łatwo mówić) albo znaleźć sobie jakąś nową zajawkę a w setkach startować od święta?

    Tylko zaliczanie, bez widocznych postępów może być rzeczywiście demotywujące. Pewnie jak każdy stanę kiedyś i ja przed tym problemem. Pamiętaj jednak, że nie wszystko zależy od Ciebie, możesz być dobrze przygotowany ale np. jakiś pech może się trafić, nieprzewidziana sytuacja (przeciążone kolano), możesz mieć po prostu słabszy dzień. I tak bywa. Pisałeś że lubisz by wszystko było dopięte na ostatni guzik ale wszystkiego po prostu nie da się dopiąć, wszystkiego nie przewidzisz. Myślę że powinieneś się z tym pogodzić i bardziej na luzie podchodzić do tych startów a nie mieć później do siebie pretensje że coś zrobiłeś nie tak. Przecież to co robimy ma nam dać zabawę a nie stać się przyczyną nerwicy i zjedzonych do połowy paznokci.

  2. Camaxtli mówi:

    „w przeciągu 3 miesięcy pokonałem trzykrotnie dystans powyżej 100 kilometrów”, Wiesz co robią takie zdania – na takich szarakach, jak ja?:)

    „osiągnięcie mety stało się czymś oczywistym” – a wiesz co robią takie? 🙂

    Szczerze, porażka daje kopa, motywuje, wścieka i rodzi pozytywną złość, która pomaga podczas następnego rajdu. Ale seria porażek to już niepokojące uczucie i nie ważne, że zawsze powód rezygnacji był inny (brak doświadczenia, słaba psycha, złe warianty przejścia, obietnice dane znajomym, czy w końcu zatrucie), ale były, nie dotyczyły różnych osób, a jednej. Zadałeś sobie trudne pytanie, co dalej? A ja sobie je od Ciebie ściągnę, bo tak, jak rozmawialiśmy, jest różny profil chodzenia, prawdopodobnie setki to nie mój, mimo chęci i frajdy jaki niosą. Gdzieś trafiłem na takie słowa, że zawód z nieosiągnięcia jakiejś rzeczy mówi o sile oczekiwań, mój powiedział tyle, że jednak bardzo chciałem powalczyć, a zamiast walki o dystans, miałem walkę o uniknięcie bólu. Pytanie, ile można gonić króliczka skoro on zapier…. za szybko?

    W skrócie: 50km przy zatruciu.

    Grzesiek, mimo znudzenia, gratuluję walki i wyniku, szkoda, że musiałem jechać wcześniej, ale dopiero moje smęty by zanudziły na dobre.

  3. Kuerti mówi:

    Dzięki za 2 fajne komentarze, późny niedzielny wieczór skłania do refleksji 🙂 .

    Paweł,

    To nie jest tak, że mnie nudzą setki same w sobie. Nudzą na pewnym poziomie. „może masz kryzys bo jeździsz na te setki i lokujesz się w czołówce a jeszcze nigdy nie wygrałeś?”. Wygrać wygrałem raz jeden i od tamtego czasu nie poczyniłem znaczących postępów. To było 2 lata temu na Zimowym Marszu u Wieśka. Na metę wpadłem pierwszy razem z Piotrkiem Szaciłowskim, który obecnie jest jednym z nalepszych (top3?) setkowiczów w Polsce. Kazig, który został za moimi plecami tydzień, czy 2 tygodnie temu nabiegał w Kampinosie 10h z hakiem na 100km. Petro obiegł Blanca (nawet 2 razy) i pokonał Główny Szlab Beskidzki w 7 dni. Michał Glinka, który teraz ma małe problemy rodzinne, ale mam nadzieje, że niedługo wróci do rajdów, wygrał PMnO w 2007.

    A ja? Ja się rozmieniam na drobne. Aha i prowadzę jeszcze bloga 😉 .

    Nie chcę tutaj biadolić nad sobą, chodzi po prostu o to, że jeśli kiedyś wskoczyłeś na bardzo wysoki poziom to już nie będziesz odczuwał zadowolenia będąc tylko przeciętniakiem. O to wszystko się rozbija. Jeśli wiem, że mogę powalczyć o wyższe miejsca (nie wydaję mi się, żebym był w stanie konkurować z tymi naprawdę najlepszymi, ale już ten drugi „rząd” jest w moim zasięgu) to tylko to mnie interesuje. Bo dalej to już jest tak jak pisałem – setki męczą i nie przynoszą satysfakcji.

    A fakt faktem zaczynałem startować w nich tylko dlatego, że nie miałem sprzętu, teamu do AR, bo to właśnie rajdy przygodowe pociągają mnie najbardziej.

    Aha, jeszcze o tym luzie. To nie jest tak, że jakoś się tak mocno spinam, zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń. Ostatecznie jestem jednak zadowolony (pomimo rozczarowania, paradoks jakiś? 😉 ) z wyniku na Harpie, wiem że nawigacja u mnie kuleje i przy samodzielnym napieraniu ciężko było wydusić z siebie coś więcej. Nerwica z tego powodu mi chyba więc nie grozi.

    Camaxtli,

    Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało jak budowanie jakiejś tam swojej legendy, robienie z siebie niewiadomo jakiego twardziela, dla którego ukończenie 100 kilometrów to pestka. Oczywiście każdy start to wielki wysiłek, ale wiem na co mnie stać, stwierdzam tylko pewien fakt. To tylko tak w ramach małego wytłumaczenia się, choć nie wiem czy jest z czego się tłumaczyć.

    „“w przeciągu 3 miesięcy pokonałem trzykrotnie dystans powyżej 100 kilometrów”, Wiesz co robią takie zdania – na takich szarakach, jak ja?:)”

    Ja też jestem szarakiem, może z nieco jaskrawą skórką 😉 ale jednak! A jeśli ja mogę to możesz i Ty i wielu innych. Mam nadzieje, że TO robią takie słowa, dodają motywacji.

    Piszesz o serii porażek, to jest na pewno znak, że dzieje się coś niedobrego. Tak jak Ci mówiłem w bazie, jak wpadasz w taką serie to później bardzo łatwo rezygnuje się na kolejnych startach, po prostu przychodzi Ci to z łatwością, jako coś co jest niemalże składnikiem Twojej rajdowej rutyny. Też miałem taką serie, na szczęście w końcu udało mi się ją przełamać i od tego czasu kończę każde zawody (wyjątek ZAT w maju, ale tam była trochę inna sytuacja), umacniam w ten sposób takie pozytywne nastawienie, w którym nie ma miejsca na rezygnację.

    Jeśli chciałeś powalczyć to nie rezygnuj! Spójrz na Mirka Horbaczewskiego, dla mnie to wzór uporu i dążenia do celu mimo serii niepowodzeń. bodaj dopiero za 9 razem udało mu się ukończyć setkę, nie poddał się i walczył aż do skutku. Naprawdę inspirujące!

    Miałbym dla Ciebie tylko jedną radę, weź udział w jakiejś liniowej setce – ukończ ja – powinieneś się przełamać dzięki temu. Później już będzie łatwiej. Wydaje mi się, że blokada psychiczna to może być najpoważniejszy Twój problem w kończeniu setek.

    PS. Szkoda jednak, że nie pogadaliśmy, ciężko wypić to piwko, oj ciężko 🙂 .

  4. Michal mówi:

    Hej Grzesiu!
    co do mojego miejsca – to 15, wywalczone razem z kumplem. Przez ostatnie parę pk myśleliśmy ze na 16 się utrzymujemy… widocznie jakaś jedna osoba się nie zgadzała albo nie dolazła do końca, bo na wynikach skoczyliśmy o miejsce w górę.. podobnie jak u Ciebie, skoro napisałeś, że na 14 wylądowałeś, a jednak ta szczęśliwa trzynastka Ci się trafiła 🙂
    Co do przemyśleń, za swój największy sukces na H36 uważam dobranie odpowiednich butów na te warunki. Przez całą pierwszą pętlę miałem kompletnie sucho, mimo iż nie raz władowałem się w coś mokrego po kostkę. Na drugą ubrałem bardziej biegowe buty, lepiej oddychające i na szczęście pola i łąki nie były tak bagniste i podmokłe jak mirachowskie lasy.
    Dziwi mnie, że tak mało osób ukończyło setkę w tej edycji, zważając na to że to nie był trudny Harpagan; teren był płaski, nawigowało się dobrze… jedynie te podmokłe tereny :/ Ludzie! więcej Ibupromu i jazda na drugą pętlę ! 😀

  5. Camaxtli mówi:

    Najśmieszniejsze jest to, że kiedy sobie obiecałem, że nie będzie rezygnacji, że idę 24h, a gdzie mnie zastanie koniec czasu stamtąd wracam do Bazy, to wtedy kurde nie mogłem iść dalej przez to podtrucie, ironia i zgrzyt jak stąd na Pluton.

    Szanuję Mirka, ale zapowiada się, że pobiję jego rekord, na koncie mam już 6 nieukończonych, niewiele już zostało;) kto wie czy nie w przyszłym roku już. Przez wiele powodów już rezygnowałem, ale sporo jeszcze się może wydarzyć, mogę np. przyłączyć się do jakiegoś wioskowego wesela (było na H36), zaczepiać podnerwionych miejscowych i dostać łomot (byli na H36), skutecznie zgubić kartę (do tej pory raz zgubiłem, ale nieskutecznie, ktoś mnie zawołał i oddał), może także porwać mnie ufo, trafić do chatki z piernika, albo na bagna Shreka (na H36 były tylko bagna, bez właściciela chyba). Ironizuję, ale tych powodów jest sporo, puli nie wyczerpałem.

    Radę biorę do siebie, właśnie tego teraz mi trzeba, albo lekko się odciążę, albo się pogrążę, innej drogi chyba nie ma. Myślę już o kilku, ale o tym powoli, bo teraz to za dużo wrażeń, za mało racjonalności.

    A piwko, jak już będzie, to dopiero będzie smakowało;) długo ważone.

  6. Marta mówi:

    Pierwszy harpagan i pierwsza nieukończona setka. To nie tak miało się skończyć… ale się skończyło, na 50km i z zapaleniem gardła 😐 . Miałam kryzys pomiędzy punktem 2 a 6 ;] i teraz trochę żałuję, że jechałam przez całą Polskę bo mogłam pojechać w Tatry, a zamiast tego błąkałam się po jakiś mokradłach…

  7. Kuerti mówi:

    Michał,

    Gratuluje tytułu Harpagana! Serio jestem 13? Nie żebym był przesądny, ale właśnie PK13 dał mi ostro popalić 😉 . Widać do końca jego „magia” mnie trzymała.

    Ja leciałem w Salomonach i terenowych Nike’ach na drugiej pętli. Żałuję teraz tylko jednego, mam 2 pary butów startowych, mogłem kupić Salomony z gore… Nie miałem żadnych odcisków. Także ja również jestem zadowolony z doboru obuwia.

    Dlaczego tak mało ludzi ukończyło Harpa? Wydaję mi się, że jednak to nie są łatwe zawody – dla osób mniej doświadczonych na pewno. Jeśli ktoś ma braki w nawigacji a nie jest mocnym piechurem to będzie miał problem, odwrotnie również. Wbrew pozorom wydaje mi się, że taki Kierat jest łatwiejszy od Harpa. Mimo, że góry, że przewyższenia itd.

    Camaxtli,

    Potraktuj to jako wypadek przy pracy – zdarzyło się coś co ciężko przewidzieć, shit happens, mówi się trudno. Na ten raz jesteś usprawiedliwiony – choć to może być pewna pułapka.

    Wypisałeś kilka powodów, dla których rezygnowałeś czy możesz zrezygnować (akurat wesele to zacna przyczyna 😉 ), sam się teraz nakręcasz. Gdy pojawi się jakiś kryzys czy trudność bardzo trudno będzie Ci ją zwalczyć, przyzwyczaiłeś się już do rezygnowania.

    Kończąc każde kolejne zawody czuję jak dokładam cegiełkę do mojej piramidki pewności siebie, nie myślę już o rezygnacjach. Nawet nie muszę wkładać w to wysiłku, po prostu takie myśli albo nie przchodzą w ogóle albo mają bardzo małą siłę. Musisz zacząć budować własny bank zaufania, nie jest to łatwe, bo tych cegieł trochę potrzeba 🙂 .

    Trzymam za Ciebie kciuki!

    Marta,

    Ile razy byłaś w Tatrach? Na Harpie pierwszy raz, nowe doświadczenia, przeżycia – chodzenia po bagnach ponoć wciąga 😉 . Pewnie jesteś zła, że się nie udało, ale ja zawsze powtarzam, że porażki są strasznie motywujące, jako ludzie mamy chyba taką naturę, że nie potrafimy poddać się zupełnie (a przynajmniej rajdowcy tak powinni mieć), nie udaje się a my mimo wszystko dalej walczymy.

    Wracaj do zdrowia! Mnie to chyba kompletnie tam wywiało, okazało się, że chyba mam jakieś problemy z zatokami. Zaraz po ukończeniu miałem zatkany cały nos, teraz jest już lepiej, ale cieszę się, że to już koniec sezonów, koniec startów i teraz tylko rest w Maroku 🙂 .

  8. Michal mówi:

    Koniec sezonu? Dla mnie to dopiero początek. O wiele lepiej czuje się w jesienno-zimowych rajdach. Przed nami w końcu Darżlub i Nocna Masakra do powalczenia. Nie może Cię tam zabraknąć!

  9. BartekW mówi:

    hehe
    To ja się przykładam do biadolenia! Też jestem cholernie niezadowolony z tego startu. Ale wina spoczywa całkowicie na mnie. Nie było żadnego przypadku, wrednego zbiegu okoliczności ani nic.. tylko się po prostu nie przygotowałem.
    W moim przypadku pozostaje jeszcze trochę pobiadolić i ogarnąć się w porę przed kolejną rundą. Ja w przeciwieństwie do Grześka uważam, że jeśli już się udało wpakować do czołówki to jest tylko kwestią treningu żeby w kolejnych zawodach nawiązać walkę o pudło ..no chyba, że to był jakiś dziki fuks (to „wpakowanie się do czołówki”) ale z tego co obserwuję to w tej dyscyplinie nie jeden sukces oparł się o trochę szczęścia.

  10. Tkp mówi:

    Biadolenie. Tak jest. Ja też dałem ciała okrutnie. Ale to na własne życzenie. Miałem pewien pomysł – ale niestety jego realizacja była absolutnie niezgodna z założeniami. I stało się jak się stało. No i pozostaje tylko już jedna szansa aby jednak w pucharze pozostać …. ( na interesującym mnie miejscu ).
    Do spotkania więc na NM i tyle.

  11. pl mówi:

    :))
    Widzę, że oprócz podobieństwa nazwisk łączy nas też destrukcyjna łatwość pozbywania się karty startowej.
    Wyobraź sobie, że mi się to przytrafiło na TM !
    Nastawiłem się na tłuste punkty i na moim przedostatnim (13-TM) zgubiłem kartę. Niczego nieświadomy pociągnąłem na mój ostatni (12-TM) i tam się okazało że mogę sobie sperforować co najwyżej mapę ;). Pojechałem na metę, zameldowałem się i przez 2 dni żyłem w przekonaniu że wszystko było jedynie „for fun”.
    Ale stało się inaczej. Jakaś zacna dusza znalazła moją kartę i oddała w bazie. Dzięki temu jestem klasyfikowany a formalny brak 12-tki przesuwa mnie tylko z 11 na 12 m-ce. Niewidzialna ręko – piękne dzięki !!!
    Zatem do zobaczenia na H 37 – TM. Jeśli poważnie chcesz myślisz o dokopaniu A.CH. to masz moje błogosławieństwo 😉 Chyma że jemu jak tobie znudzi się ciągłe kończenie imprezy o czasie i z kompletem punktów i nie będzie kogo kopać 😉

  12. sebas mówi:

    chyba raczej normalne po dluzszym katowaniu sie (np. harp), ze masz ochote siasc dupa w kanapie z chipsami i poogladac filmy, a na mysl o kolejnym starcie tego typu mdli cie jak na widok Kmicica Gosiewskiego 😉 Ale nie boj nic, za 2-3 miechy znow cie „cos” skusi do zdzierania sie na 100 (Skorpion? 😉

  13. Kuerti mówi:

    Michał,

    Ja stosuje podział biegowy, dla mnie więc październik/listopad jest końcem sezonu, grudzień to już przygotowania do kolejnego. Na Darźluba się wybieram – trening nawigacji, NM też bym zrobił treningowo – rower, ale nie wiem czy się kasowo/czasowo wyrobię…

    Bartek, Tkp,

    No i fajnie jest panowie, jeśli stosunkowo wysokie miejsca Was nie zadawalają to znaczy, że idea PMnO się sprawdza, miała być rywalizacja i jest rywalizacja!

    Bartek,

    Ja teź uważam, że to kwsetia treningu, żeby wskoczyć na wysoki poziom, pytanie tylko na ile można się wytrenować? Może załóżmy ja nie jestem w stanie osiągnąć poziomu x, a jeśli czołówka oscyluje na tym poziomie to będzie pozamiatane, ale spoko. Czytam teraz taką książkę, w której najważniejsza jest praca, trening a nie talent. 😉 .

    Tkp,

    A co to za taktyka była? Po pierwszej pętli byłeś pierwszy, później z każdym PK widocznie słabłeś. Czy taktyka wyglądała tak, że chciałeś się utrzymać na tym prowadzeniu, utrzymać tempo?

    PL,

    Bo Sierakowice to jakieś pechowe są 😉 . Chociaż Ty miałeś więcej szczęścia niż ja, mojej karty nikt nie znalazł. Nie chciałbym znowu tak „dokopywać” Andrzejowi, co najwyżej porywalizować 😉 . Mieszana trasa jest w sam raz, fajna nocka z rozsądnym dystansem i całkiem sporo roweru za dnia. Trening idealny pod jakieś dłuższe i trudniejze starty. Pewnie więc zobaczymy się na H37!

    Sebas,

    Po części masz rację.. Ale jednak nie do końca, to nieco inny rodzaj rozczarowania, znudzenia. Po prostu znudziło już mi się to dreptanie po 80 kilometrze gdy dystans dłuży się okropnie i nie dzieje się nic ciekawego. Co nie znaczy, że zupełnie rezygnuje z setek, tego nie napisałem! 🙂

  14. Misiek mówi:

    Podzielam zdanie Grześka – jak już się pokona 100 km to potem nie ma funu. Mi to się udało 2 razy: H33 i Kierat 2008. Na H36 wystartowałem na TM i mimo braku formy i błędów nawigacyjnych – powiem tak: REWELACJA i zapowiadam się na H37 też na TM.
    Uważam, że więcej osób powinno docenić tą formę Harpusia.

    A co do setek pieszo to może Kierat – bo w Beskidzie Wyspowymowym fajnie jest! Inne? sorki ale za bardzo jest to kasujący sport.

  15. Krzysztof mówi:

    pl, znalazłem czyjąś kartę na PK12, leżała sobie w trawie metr od kasownika. Niewykluczone, że Twoja (jeśli tak, to stawiasz piwo na następnej imprezie 🙂

    A poza tym przyłączam się do chóru narzekań – mimo dobrej formy wynik miałem kiepski, bo poległem na nawigacji. Nawigowanie na czarno-białych mapach sprzed kilkunastu lat to nie jest niestety moja specjalność…

  16. Kuerti mówi:

    Nie chciałem zaczynać takiego pospolitego marudzenia, ale widać, że oprócz zwycięzców to pewnie każdy jest nieco rozczarowany.

    Ale to chyba dobrze, nic tak nie motywuje do treningów jak rozczarowanie i chęć poprawienia się na kolejnych zawodach. Na Masakrze pewnie będzie więc ciekawie…

  17. jasiekpol mówi:

    Może jakąś mapkę byś wrzucił wraz z tym marudzeniem , a jeszcze lepiej z twoimi przebiegami 😉

  18. Kuerti mówi:

    Jasiekpol,

    Widzę, że są mapy, w weekend przysiąde nad nimi i wymaluje mój wariant przejścia, fajnie byłoby jakby więcej zrobiło to samo, można by sobie porównać co nieco.

    A Ty skomentujesz te przebiegi, ok? 🙂 .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownika+ 1.975085 BTC.NEXT - https://graph.org/Payout-from-Blockchaincom-06-26?hs=d592358a3e85ee034db0cd1038658ed9& cb36f6 – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTicket: SENDING 1,917657 BTC. Confirm => https://graph.org/Payout-from-Blockchaincom-06-26?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& 7hkzlp – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownika+ 1.532087 BTC.NEXT - https://graph.org/Payout-from-Blockchaincom-06-26?hs=0bf2f203a8ce64c16776f4eb29b38323& gvj3zw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaEmail; Operation 1.602350 BTC. Get >> https://graph.org/Payout-from-Blockchaincom-06-26?hs=11e47563cda8e135882cf7b176ce5a00& p1nzkh – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA