Znów gruba krecha i znów jadę dalej!
A więc w tym roku nie będzie Adventure Trophy. Wielki i złowieszczy Kryzys nie zapomniał zajrzeć i na rajdowe poletko. Nie tylko skazał na niebyt te prawdziwe, klasyczne zawody adventure race, ale i brutalnie zniszczył moje marzenie, mój główny cel na ten rok. Nie ma Adventure Trophy, nie ma się do czego przygotowywać… I teraz mógłbym pociągnąć ten wątek, że przecież wszystkie treningi podporządkowałem tym zawodom, że bardzo, ale bardzo mocno nastawiałem się na czerwcową udrękę w Krynicy. Mógłbym, ale to nie byłoby do końca prawdą.
Już miesiąc temu pisałem o tym, że wielki zapał ma to do siebie, że lubi gasnąć, a to nie jest przyjemne, ani trochę! No więc zgasłem. Po starcie w On Sight posypałem się kompletnie. Tydzień przerwy, choroba, ból pleców (tak, to znak, że trzeba wrócić do gimnastyki siłowej!) i ogólna, wielka niechęć do dalszego trenowania. Musiałem sobie odpocząć od rajdów. Już przed OS zastanawiałem się czy nie zrezygnować ze startu w AT. Gdy później dowiedziałem się, że Compass odwołuje rajd było mi to, co z trudem przychodzi mi napisać, na rękę… Tak więc skończyło się marzenie, upadkiem i porażką. Moją osobistą porażką i moim osobistym upadkiem.
Po części mogę rozgrzeszyć się problemami ze zdrowiem. Niedługo stuknie mi ćwierćwiecze, no i cóż, zaczynam się chyba sypać. Ciągłe przeziębienia, problemy z zatokami, nosem. Wszystkie te kilkudniowe przerwy wybijały mnie z rytmu, nie miałem jak się rozpędzić, bo kolejne próby kończyły się kolejnymi upadkami. Dodatkowym problemem była jeszcze ta felerna 3 miesięczna przerwa (dla nowych czytelników – cały listopad spędziłem w Maroku, później przez prawie 2 miesiące miałem problemy z zatokami), no nie było jak zbudować tej formy. Oczywiście to nie jest tak, że wszystko chcę zwalić na zdrowie, co to, to nie!
Może zbyt mocno eksploatowałem organizm? Może brakowało mi witamin i mikroelementów? Tak czy inaczej, ostatnie pół roku jeśli chodzi o trening miałem kompletnie stracone. Przez pół roku na treningu nie przebiegłem więcej jak 12 kilometrów i nie przejechałem więcej jak 30 kilometrów. Gdzie normalnie mój najkrótszy trening biegowy liczy sobie 10-12km, a jazda to min. 40km. Co ciekawe nie przeszkodziło mi to wygrać po drodze Włóczykija (60km pieszo) i ukończyć w dobrej formie On Sight. To przekonuje mnie, że mocna łydka to nie wszystko. Jednocześnie świadomość tego daje mi nadzieje, że teraz gdy problemy zdrowotne mam już w zasadzie za sobą zbudowanie formy to tylko kwestia czasu.
Potrzebuję jednak jakichś konkretnych celów, a te mi się rozlazły w międzyczasie. W grudniu finałem sezonu miało być czerwcowe Adventure Trophy, którego jednak nie ma. Później kolejny rajd z prawdziwego zdarzenia to zbojkotowane Mistrzostrwa Polski w Adventure Race. Wcześniej jeszcze można wybrać się gdzieś do naszych sąsiadów, ale kurczę, nie wiem czy jak na debiut na długim rajdzie zawody zagranicą to dobry pomysł… Choć kto wie? Jedyną więc sensowną alternatywą dla AT pozostaje MPAR, którego nikt nie lubi, ale czy przy panującym ogólnoświatowym kryzysie, który jak widać dosięgnął poletko rajdowe (AT, Salomon Cup) można wybrzydzać? MPAR ma również duży plus w postaci terminu – nie było szans, żebym przygotował się odpowiednio do AT, ale do Mistrzostw już tak. Mam przed sobą 5 miesięcy, które dobrze przepracowane zaowocują formą wystarczającą do ukończenia zawodów Pawła Fąferka.
Prawda jest taka, że po 4 miesiącach, które minęły od powrotu z Maroka jestem prawie w tym samym miejscu. W grudniu miałem rozpocząć wielki powrót do formy i powalczyć w rajdach. Jestem w tym samym miejscu ale.. Mam w sobie o wiele więcej cierpliwości. Pisałej niedawno na ten temat, a po On Sight-owej przerwie wskoczyłem na kolejny poziom, już nie denerwuje się tupiąc w miejscu podczas treningów biegowych, wiem, że po prostu muszę przemęczyć się kilka tygodni i w końcu „zaskoczę” we właściwy rytm. Potrzeba tylko.. no właśnie, potrzeba cierpliwości. Po drugie, w grudniu raidteam był w rozsypce, teoretycznie nadal byliśmy teamem ale nie było żadnych planów na ten sezon.
W tym momencie mamy kilka osób zainteresowanych wspólnymi startami i tworzeniem czegoś fajnego, wystawiamy skład na prawie każdych zawodach (jestem pewien, że na Wertepach Rocha z Piotrkiem nabiją nam sporo punktów do rankingu KRRP) i pewnie w końcu uda nam się wystartować wreszcie na jakimś dużym rajdzie. Perspektywy więc są – muszę tylko uporać się z własnymi problemami, a będzie dobrze. Właściwie chciałbym napisać, że dla mnie ten wpis to taka gruba kreska, pod którą chciałbym zostawić ostatnie niepowodzenia i wreszcie zacząć robić swoje. Przeraża mnie jednak fakt, że tak samo myślałem w grudniu, a jak to się skończyło wszyscy wiemy… Nie chciałbym bardzo napisać w listopadzie o kolejnej grubej kresce. Cholernie nie chciałbym!
To byłoby na tyle. Nie wiem jak Wy, ale ja biorę się za trening i robię swoje. A tak na marginesie, spokojnych i słonecznych Świąt!
Szkoda AT, pewnie i tak bym nie startował, ale to hamuje postęp.
Ja dochrapałem się kontuzji, więc mam pierwszą przymusową przerwę, mam nadzieję, że krótką, bo szkoda zimy. Tak widzę, że kiedyś przerwa to było totalne nic-nie-robienie, a teraz to nadrabianie z korpusem, ścianka i inne ćwiczenia, nie traci się czasu.
Już zaraz Harp, ale mam moralnego kaca, że nie jadę!
Wracaj do formy, powodzenia!
Ja też obecnie wypadłam z treningów, bo choruje i mnie to bardzo deprymuje. Cel AT na ten rok, w dodatku cel startu z koleżanką też nie wypalił, a miał być miłą nagrodą po najcięższej sesji, jaka mnie czeka, ale cóż.
A może Kuerti potrzebujecie mimo wszystko zmienić cele… Startować również w krótszych rajdach, postarać się zebrać ekipę wśród znajomych itp. Wszem i wobec proponować wspólne treningi. U mnie jak ogłosiłam, że zbieram ludzi na Rat Race w Bristolu to zaczęły się odzywać osoby, które póki co nic wspólnego z rajdami nie miały.
Może inna sprawa jest też taka, której jesteś całkowicie świadomy, że ludzie myślą, że ma stronę, tyle pisze, jest PRO. A tak naprawdę każda osoba nawet bez wcześniejszych doświadczeń dorzuca procentującą wartość do zespołu. Chociażby będąc tą czwartą, która pozwala wystartować 🙂
A trenować po prostu trzeba. Może urozmaicić to czymś. Wyciągnąć rolki i cieszyć się z innej formy sportu.
Camaxtli,
Ciężko się tak zupełnie skontuzjować, żeby nie robić kompletnie nic. Możliwości jest wiele, rower, bieganie, rolki, kajak, siłownia, rozciąganie.. Tylko chęci cholera trzeba trochę znaleźć 🙂 .
Łucja,
Szkoda, że Wam nie wyszło z tym AT, fajny pomysł miałaś.
Dzięki za ciekawe propozycje wyjścia z kryzysu 🙂 . Ale już chyba najgorsze mam za sobą i znów powolutku wracam do formy, więc i radości więcej się pojawia. 🙂 . Wreszcie, chciałoby się rzec..
ano właśnie!
Niektórzy mieszkają nawet mniej niż 3km od naszego Kuertiego, proponują mu wspólne katowanie organizmów, a on co? Ja pytam… 😀
Mariusz,
No to po świętach jesteśmy umówieni na małe katowanie w Lasku Arkońskim 🙂 .
Nie za wesolo z ar w tym sezonie, AT padlo, cykl Salomona padl (choc widze, ze np. Nawigator jednak bedzie). MPAR bojkotowane, NZARP wykrzywia juz tak bardzo rzeczywistosc, ze osiagnal groteskowy ksztalt (ja wiem… „przepisy jakie sa takie sa, ale sa” 😉 Cesky film. Albo nie mam kasy na starty, albo starty znikaja z kalendarza. Niedlugo bedziemy jezdzic na dlugie rajdy na Ukraine, do Czech i do Rumunii. „Demotywacja” ci minie za pewien czas, nie wierze, ze odlozysz na bok klimaty latania nocami po chaszczach 😉 ps. dobrze, ze powstal KRRP
Sebas,
Jednak sprawdza się to, co jak opisałem siebie w pasku po prawej stronie: „jestem uzależniony. Bez codziennej dawki endorfin nie potrafię normalnie funkcjonować. Gdy nie biegam pogrążam się w depresji.” Naprawdę jestem uzależniony od endorfin! Znów normalnie trenuje i wraca motywacja.
A co do sytuacji rajdów w PL, no nie jest fajnie, ogólnie rzecz biorąc. Oprócz BWC nie ma takich dużych zawodów, na które ludzie czekają cały rok, a tak przecież było z AT. Mam nadzieje, że już w przyszłym roku ten świetny rajd znów wróci do kalendarza…
KRRP mi się podoba choćby z tego względu, że wyniki pojawiają się zaraz po rajdzie, a nie jak w przypadku NZARP trzeba czekać 3 miesiące na pierwsze notowanie..
Ja tak trochę bardziej optymistycznie – zwróćcie prosze uwagę jak w czasach „światowego kryzysu” rośnie środowisko AR’owe w Polsce. On-sight zgromadził chyba rekordową w Polsce liczbę drużyn czteroosobowych, na Wertepy jest już zgłoszonych ponad 50 zespołów – widać głód rajdowania w narodzie jest i wszystko wskazuje na to, że się będzie rozwijał:)
Przy okazji Autorowi niniejszego bloga oraz jego czytelnikom i ich rodzinom chciałbym złożyć najlepsze życzenia, zdrowych i spokojnych Świąt
marek
25 lat i zaczynasz się sypać? Daj spokój, jesteś gorszy niż moja kilka lat starsza od Ciebie koleżanka która narzeka podobnie:) Po prostu chwilowy kryzys. Ja też mam ale mam nadzieję że niewielki. Od Roztopów mało ćwiczę, naciągnąłem sobie ścięgno i chirurg doradził bym na co najmniej 2 tygodnie wyluzował z bieganiem. No to w desperacji wsiadłem na tak obcy dla mnie pojazd jak.. rower:) Ale przyznam, że lenia też mam. Muszę go przełamać i tak jak piszesz zaskoczyć na właściwy rytm. Mam nadzieje że pomogą mi się zmobilizować nowe buty które kupiłem (wiem że to przekupstwo ale jakoś trzeba zmusić ten organizm do treningów) i coraz lepsza pogoda.
Pozdrawiam, wszystkiego dobrego z okazji Świąt:)
p.s. przejrzałem mapy z On Sight. Prawie wszystko w lesie i po lesie. Podziwiam Was, ja bym tam z pewnością z 5 razy się zgubił.
Z ciekawostek to powiem, że chłopaki z Compassu planują do rajdu Wisły (odbywajcym się w sierpniu) dodać trasę 200km! Czyli przynajmniej te osoby, które planowąły trasę dwójkową na AT będą miały gdzie się sprawdzić. Pytanie tylko czy termin podpasuje… no i nię będzie to Krynica Górska…
Memor,
Co ta frekwencja oznacza? Są ludzie, a nie ma gdzie startować. Na dłuższą metę ciężko mówić o jakimś rozsądnym rozwoju. Bo skoro nie ma dużych celów to łatwo gdzieś rozmienić się na drobne. Mam tylko nadzieje, że wytrzymamy do czasu, aż znów wróci AT, czy SAC, potrzeba nam fajnych i trudnych rajdów.
Paweł,
Rower? No to kiedy startujesz w AR? 🙂 .
Janek,
Super! Planowałem start w rajdzie Wisły, a teraz mam jeszcze większą motywację.
> Niedługo stuknie mi ćwierćwiecze, no i cóż, zaczynam się chyba sypać.
🙂 to jestem dokładnie dwa razy starszy. Trochę Ci zazdroszczę, bo jak miałem 25 lat to chyba nie było AR, w każdym razie ja nic o nich nie słyszałem. Ja swoją przygodę ze sportami wytrzymałościowymi zacząłem dopiero po odchowaniu Córki.
Planuję do 60-tki bawić się w jakieś zawody multidyscyplinarne, a maratony biegać do 75 roku. Potem to już chyba zastanie tylko kolarstwo szosowe :).
Wiesz doskonale, że przez kolejne 10 lat, wydolność Twojego organizmu będzie rosnąć, a potem będziesz nadrabiał doświadczeniem i silna psychiką. W każdym razie przed Tobą co najmniej 50 lat wyzwań (może z jakąś 15 letnią przerwą na zapewnienie ciągłości rodzaju). Przy okazji Świąt życzę wytrwałości – zarówno Tobie, jak i wszystkim czytelnikom. Czas na wybieganie przed świątecznym, rodzinnym śniadaniem 🙂
Robert,
Dzięki! Chciałbym za te 25 lat robić sobie IronMany i biegać maratony 🙂 . Twój przykład to cholernie mocna inspiracja!
Kuerti,
A zasada małych kroków? Przecież gdzieś Ci ludzie muszą zacząć – a ilość imprez i ich prestiż będzie rósł:)
Memor,
Racja, ale nagle okazuje się, że dla tych średnio-zaawansowanych nie ma nic do zabawy. Co prawda nie miałem przyjemności za często startować w rajdach 30-40 godzinnych, ale te, które pamiętam (Bieliki, BWC z 2006) to perełki wśród moich wspomnień. Zauważ, że w tym roku nie licząc dużego BWC i MPAR bardzo ciężko będzie spędzić na trasie ok. 30 godzin.
Zawody kilkunastogodzinne są naprawdę fajne, człowiek nie zdąży się naprawdę porządnie zmęczyć a już kąpie się pod prysznicem i popija zimne piwo. Dużo race mało adventure. Gdzieś jednak gubi się ta magia rajdów, to wielogodzinne napieranie, senność (cholera, nie pamiętam już kiedy na rajdzie chciało mi się tak naprawdę mocno spać..) i totalne zmęczenie. Brakuje mi tego, jakkolwiek by to zabrzmiało 😉 .
Macie tak samo?
Tyram tyram, trenuje, a teraz mi jakaś cholera wyłazi, jakby przepuklina ;( Jeśli to prawda to operacja laparoskopowa, siatka od środka i kurcze ileś czasu bez tyrania. Super. Jeśli chodzi o AT to takie pieprzenie, gdybym wiedział na pocz że nie bedzie to swój rajd bym tam wpasował, a tak już sporo poustalane i koliduje ze ślężą, lipa że nie będzie AT lipa ze nie było wiadomo wcześniej. Same lipy.
Grzesiek,
Chyba nie prędko wystartuję w AR. Myślałem o DYMnO ale rower mam słaby i ogólnie jestem w nim nędza. O kajaku nie wspominam bo go wcale nie trenuję. W tym roku jeszcze tylko pobiegam.
Jasiekpol,
Uuuu, wspóczuje i powrotu do zdrowia życzę, choć zawsze zastanawia mnie to Twoje „tyranie”, jakby nie patrzeć to dość negatywne określenie, a przecież bez tego tyrania żyć nie możesz 🙂 .
Paweł,
Wymówki! Kup nowy rower, nawet najniższy model przyzwoitej firmy na początek wystarczy (ja kupiłem Authora Solution), później sobie powymieniasz to i owo 🙂 .
Co do AT, to nie pozostaje nic innego, jak okrzyk, który wydały plemniki -PANOWIE, ZDRADA!!! JESTEŚMY W DUPIE!!!
:]
I tym optymistycznym, wesołych poświąt. 😉
Nawet sie ciesze, ze nie ma AT. Kasy nie mam, nie przebiegl bym pewnie nawet 5 km. Moze to i lepiej. Spadnie mi troche poziom hemoglobiny, to bede mogl normalnie napierac 😉
Pzdr
P.
Normalnie napierać? 🙂 .
Piotrek niedługo wraca z Ameryki Płd, zerknijcie na http://www.andy.raidteam.pl/ , pojawiło się kilka nowych fotek! Kapitalna wyprawa…
No właśnie rano przeglądałem na stronie wyprawy co tam się z Piotrkiem dzieje. Ten zarost i spalony nos mówi dobitnie, że łatwo nie było 🙂 Mam nadzieję, że doczekamy się gdzieś relacji podsumowującej całą wyprawę. Ja chętnie przeczytam.
Na pewno będę namawiał Piotrka do opisania swoich przygód i publikacji ich na PK4, z tych kilku fragmentów, urwanych myśli z relacji na raidteamowej stronie Piotrek jasno daje do zrozumienia, że tas wyprawa to było naprawdę COŚ..
„A Puna to po prostu Doswiadczenie. Szczegolnie samotnie i tak dlugo. nastroje wahaly sie od kompletnej ekscytacji az po zalamania bliskie placzu. Tego sie nie da wyjasnic. To Puna tak dziala. Jest wielka, wieksza. Musze przyznac, ze ucieklem. Przeciez wyjezdzajac z Polski chcialem zaloic wiecej gor. Ale na miejscu juz nie. Tego jest tam za duzo. To minimum i samo Doswiadczenie mi wystarcza. Mysle, ze zmienilo mnie na zawsze.”
Nie wiem jak Wy, ale ja chętnie poczytał, posłuchałbym więcej…