Darżlub: Przed startem
Po niepowodzeniu na Harpie wreszcie stoję przed szansą żeby się odkuć! Oczywiście żartuje, odkuwać to ja się będę za kilka miesięcy, na BWC. Na Darżluba jadę w celach stricte treningowych – poćwiczyć nawigację i zrobić sobie długi trening nocną porą. Darżlub to nocny rajd na orientację, startuje na trasie ekstremalnej o długości 26 kilometrów. Co ciekawe startować będziemy w odstępach czasowych, co by się tramwaje za szybko nie porobiły. Interesujące, nigdy jeszcze nie brałem udziału w zawodach, które odbywają się w takiej formie.
Zresztą nie tylko odstępy czasowe wyróżniają Darżluba, wyobraźcie sobie, że miejsce i godzinę startu poznamy dopiero w dniu zawodów o godzinie 12 (przez stronę internetową) albo po 15 na dworcu głównym w Gdyni (cholera, który to już raz będę oglądał ściany tego budynku?)! Może dla miejscowych to jakaś atrakcja, element tajemniczości, ale dla przyjezdnych (mi podróż zajmie ok. 8 godzin, licząc od wyjścia z domu) to cholerne utrudnienie. Ale w końcu jadę na trasę ekstremalną, no nie? Dlatego też nie marudzę 😉 .
Zawody te mają mi odpowiedzieć jak wygląda moja forma po 3 tygodniach od początku przygotowań. A te wyglądały mniej więcej tak… Początkowo miałem zamiar robić długie wycieczki biegowe co tydzień – ok. 30km – doszedłem jednak do wniosku, że lepiej nie przeginać i długie marszobiegi robić lepiej co 2 tygodnie, jutrzejszy start wypada właśnie w tym czasie. Poza tym przez ten czas stopniowo wydłużałem wybiegania, na razie biegam od 1h do 1h15min, poza oczywiście sobotnimi dłuższymi treningami (18km i z każdym tygodniem więcej i więcej 😉 ) No i oczywiście roweruje sobie, na razie bardzo delikatnie tylko wyjeżdzając godziny na siodełku.
Wracając do biegania… Tętno opada, prędkości wzrastają, jest dobrze, a przecież jeszcze tyle czasu do Bergsona. Na razie pierwszy zakres robię po ok. 5:35 min/km. Do końca zimy mam zamiar biegać go po 5:00 min/km. Ideałem będzie jeśli na wiosnę będę w stanie zrobić 30 kilometrowe wybieganie w tym tempie, oczywiście w pierwszym zakresie. Za 2 tygodnie wybywam w Tatry na kilka dni, to również element przygotowań do walki na trasie takich górskich zawodów jak Bergson Winter Challenge i Adventure Trophy. W zeszłym roku brakowało mi trochę wcześniejszego treningu w górach… Zresztą niedługo pojawi się mały tekścik Artura Kurka z opisem jak taki trening może wyglądać.
W sobotę nie nastawiam się absolutnie na żaden wynik, jeśli gdzieś pogubię się na amen to nie będę lamentował z tego powodu. Lepiej na zawodach treningowych niż później na ważnym starcie, racja? A u Was co słychać? Może ktoś będzie na Darżlubie? Jeśli tak do zobaczenia na miejscu i powodzenia!
ja będę na trasie bardzo trudnej parówkowej. to tylko 21km, wiec powinno być na miękko 🙂 zobaczymy czy punkty mylne nie będą zbytnio dokuczały. Pozdrawiam!
powodzenia na trasie. pamietaj w momentach zwątpy, ze sa tacy, kt. ci zazdroszcza nawet takiego polozenia 😉
Michał, i jak poszło? Jeszcze nigdy nie nawigowałem z mylnymi punktami, nie brałem udziału w typowych MnO, kapitalna sprawa 🙂 .
Sebas, tak tylko się wydaje, jak przyjdzie kryzys to nie ma zmiłuj 🙂 .
Moja relacja z Darżluba już się pisze, więc niedługo dowiecie się co i jak, a nie było łatwo, oj nie było!
Kuerti, razem z dwoma ziomkami zajelismy 4 miejsce na tej trasie. Podobnie jak u Ciebie, mielismy duze problemy z pierwszym punktem, bo glowna droga nas zmylila. Nikt z nas nie wpadl od razu ze ta droga krajowa jest bardzo swieza i inaczej prowadzą jej zakrety niz na tej starej mapie. Zbyt daleko pobieglismy wzdluz niej.
z innej beczki… dzięki swojemu blogowi stałeś się niesamowicie popularny. Z daleka dało się poznać Twoją osobę i te zachwalane New Balance 🙂
Michał,
Trzeba było podejść, zagadać 🙂 . A co do tej „sławy”, to powiem szczerze, że im blog popularniejszy się staje tym mam coraz większe opory w pisaniu o swoich startach, przygotowaniach itp. Nie lubię być na świeczniku, a tutaj stawiam siebie w centrum zainteresowania, wspaniale gdy mi coś wyjdzie, ale gorzej jak dam ciała jak ostatnio na Harpie 🙂 . Pozdrawiam.
Kuerti,
Nie masz co się obawiać przed pisaniem nowych artykułów! Naprawdę są ciekawe, bo w końcu dzięki nim zdobyłeś popularność. Co do niepowodzeń na rajdach, to każdy je ma. Myślę, że najważniejsze jest po takich porażkach samemu potrafić wyciągnąć wnioski i przy kolejnej próbie starać się być lepszym. Do tego dąży każdy! Tobie udaje się to bezbłędnie, co powoduje, iż artykuły za każdym razem wzbudzają ciekawość, w momencie, gdy na mojej skrzynce pojawia się subskrypcja Twojego nowego postu.
Tak trzymaj!
Pozdrawiam i gratuluję!
Dzięki Michał, zawsze przyjemnie czyta się pochwały pod swoim adresem 🙂 . No i nie pozostaje mi nic innego jak tylko dostarczać jeszcze lepszą treść na bloga…