Góry no image

Opublikowany 11 listopada 2007 | autor Grzegorz Łuczko

13

Beskid Niski: Relacja cz. 1

Beskid NiskiZaczęło się jak w kiepskim filmie, po przebyciu 1000 kilometrów w 3 środkach lokomocji z 7 przesiadkami zatrzymałem się na 6 kilometrów od celu. Ostatni stop, którym zabrałem się do Komańczy po prostu wyzionął ducha. Tak zwyczajnie samochód zgasł i więcej nie ruszył. Nie pozostało mi nic innego jak pieszo dostać się na miejsce rozpoczęcia mojej kilkudniowej wędrówki po Beskidzie Niskim…

Dzień 1

Plan był prosty, 5 dni, 200km i przejście Beskidu Niskiego i Sądeckiego. Start w Komańczy, meta w Krościenku. Posługuję się terminologią sportową, ale tak naprawdę to sam nie wiedziałem czego oczekiwać od tego wyjazdu. Z jednej strony chciałem odpocząć trochę od tego wszystkiego, od zwyczajnego życia i pobyć sam, gdzieś tam na „końcu świata”, ale też zmęczyć się, tak jak nie udało mi się to w tym roku na żadnych zawodach. Znowu zagłębić się w tym błogim uczuciu na mecie, gdy po kilkudziesięciu godzinach napierania nagle okazuje się, że nie ma już dokąd iść. Można się zatrzymać i nie ruszać, bo nie ma takiej potrzeby. Takie wewnętrzne rozgrzeszenie, na to żeby przez najbiższych kilka dni nie wymagać od siebie za dużo. Zrobiłeś już swoje, teraz niech inni się męczą!

Beskid Niski

„Kurde, ja tu już byłem”. Przypomniałem sobie mój ostatni pobyt tutaj, 3 lata temu. Mój pierwszy wyjazd w góry. Komańcza. Padający deszcz i kierunek na bieszczadzkie połoniny. Dziś również pada, jest szaro i nieprzyjemnie. Nieśmiało zerkam na wschód, ale moja droga wiedzie w innym kierunku. Wreszcie po 20 godzinach jazdy mogę ruszyć przed siebie. Tam gdzie oczy poniosą. A oczy wypatrywać miały czerwonego. Bo właśnie tym kolorem szlaku miałem poruszać się do końca mojej wyprawy.

Już pierwsze minuty na szlaku ukazały mi cały urok beskidzkiego świata. Deszcz siąpił nieustannie, nieustannie wpadałem w błocko i kałuże, nieustannie śmiejąc się przy tym, bo przecież byłem w drodze. A być w drodze to cudowne uczucie! Pierwsze wyjście na otwartą przestrzeń w okolicach Wahałowskiego Wierchu i świadomośc tego, że przy takiej pogodzie widoków to ja nie będę podziwiał. Za to często będę spoglądał na kompas, który przezornie zabrałem ze sobą. Tak naprawdę to miałem nadzieje podszkolić się trochę w nawigacji na poziomicach. Dlatego też cały czas kontrolowałem rzeźbę, wzgórki i pagórki.

Beskid Niski

Kompas i mapa były faktycznie nierozłącznymi towarzyszami mojej wędrówki, co prawda czerwony szlak jest dośc nieźle oznaczony, ale problemy zaczynają się na otwartej przestrzeni. Wtedy najlepiej kierować się na kierunek i orientować po terenie. W lesie zwykle oznaczenia były bardzo dobre, ale co jakiś czas to tu, to tam znaczków brakło i trzeba było się uważnie rozglądać. Całkiem przyjemny był ten marsz w deszczu, przynajmniej do czasu aż buty zaczęły mi przemakać. Wpadanie całym butem do kałuż prędzej czy później musiało do tego doprowadzić. Na razie jednak nie stanowiło to większego problemu.

Niski jest faktycznie niski! I nawet nie chodzi tu o wysokość bezwględną, ale o sam charakter podejść i zejść. Generalnie stoki są łagodne i tylko w kilku miejscach napieranie mogło sprawić problem. Za to charakter tego masywu jest wyjątkowo upierdliwy, w zasadzie cały czas schodziłem i podchodziłem. Bodaj raz, przez kilka kilometrów zdarzyło mi się wędrować grzbietem, a tak góra i dół, góra i dół…

Pierwszy dzień kończyłem w Rymanowie Zdroju, dobrze już po zmroku. Wiedziałem, że baza noclegowa jest słabym punktem Niskiego i trochę się tego obawiałem, miałem co prawda alumatę i śpiwór i w razie czego mógłbym się przekimać gdziekolwiek, ale nie uśmiechał mi się nocleg pod chmurką w letnim śpiworze… Na szczęście w Rymanowie znalazłem sobie przyjemne lokum u pewnej starszej pani. Co z miejsca poprawiło mi humor, wreszcie mogłem się wysuszyć i odpocząć w cieple.

Dzień 2

Beskid Niski

Obudziłem się o 5 rano i pół godziny później ruszyłem w drogę przez uśpiony jeszcze Rymanów… W górach wszystko wydaje się prostsze. Tak jak i na rajdach. Życie ulega dekomplikacji, wstajesz rano i ruszasz na szlak, jeśli masz siły idziesz, jeśli nie masz – odpoczywasz. Wieczorem kończysz wędrówkę i idziesz spać. Rano powtórka. Tylko tyle albo aż tyle. Cudowna prostota. Może tego własnie szukamy?.. Drugi dzień w pełni ukazał upierdliwość Niskiego. Zresztą owo słowo stało się moim ulubionym na czas pobytu w górach. Beskid Niski jest upierdliwy, powtarzałem sobie raz po raz. Wdrapywałem się na jedną górkę, żeby zaraz z niej zejść i tak przez cały dzień.

W Lubatowej trafiłem na mszę, w końcu to 1 listopad. Ludzi tylu że, nie mieścili się w kościele. Wszędzie pustki, cała ludność zgromadzona tylko w tym jednym miejscu, no i ja. Sam jeden. Ja i oni. Ja z innej bajki. Brudny i spocony z mapą w ręku. Pomyślałem, że to bez sensu. Oni – śmiertelnie znudzeni, stoją i w grobowej atmosferze nie wiadomo za czym. Ja afirmujący życie, oni śmierć. A później wyszło słońce, tak bardzo nieśmiało. Pomyślałem, że przynajmniej dziś będę suchy. Przed atakiem na Cergową wpadłem w błocko po kostki i wszystkie moje nadzieje trafił szlag. Wtedy przyszła refleksja, jak ja wrócę do domu? Przecież nie mam butów na zmianę, ani spodni, a wszystko mam usyfione. Rzeczywistość wyciąga swe macki w najmniej oczekiwanych momentach… Ale co tam, pomyslałem, będzie co będzie, nie czas się martwić i ruszyłem dalej.

Beskid Niski

Minąłem Chyrową i zacząłem wspinać się na Łysą Górę. Pojawiło się trochę prześwitów i wreszcie jakieś widoczki, a nic tak nie napełnia serca wędrowca radością jak piękne widoczki na trasie. Popstrykałem sporo fotek, śpiesząć się żeby przypadkiem jakieś brzydkie chmurki, albo deszcz nie przysłonił mi widoku. Przy zejściu do Kąt postanowiłem, że szarpnę się dziś na dystans 60km. Zaplanowałem nocleg w bacówce w Bartnem. Chciałem trochę podgonić, żeby mieć zapas czasu na kolejne dni. Chcieć a móc to jednak dwie różne kwestie, niekoniecznie powiązane ze sobą. Zaczęło się ściemniać, a na stopach odciski zaczęły skutecznie dokuczać. Pewnie to znacie, podchodzi się z przyjemnością, ale zejście? Jakby kto Wam prasował stopy! Ledwo doczłapałem się do przełęczy Hałbowskiej i byłem zmuszony skorygować swój plan. Do Bartnego miałem jeszcze jakieś 16 kilometrów, w tym tempie to conajmniej 4 a może nawet 5 godzin marszu. Nie chciałem się skasować na amen, dlatego postanowiłem rozejrzeć się za noclegiem.

Do najbliższej wioski kilka kilometrów, a mi wcale nie usmiechało się tam maszerować. Na szczęście nieopodal zauważyłem drewniany szałas. Kolejne 12 godzin to trwanie w półśnie na twardej ławce. Ubrałem na siebie wszystko co miałem i dalej było mi zimno. Dopiero owinięcię się NRCtą zapewniło mi jako taki komfort termiczny (noście ze sobą NRCty!) . O 4 nad ranem „rześki” zrywam się z ławki. Obawiałem się trochę o swoje stopy, ale okazało się, że nie jest tak źle. Co prawda buty miałem wilgotne, ale przynajmniej skarpety wysuszyły się w śpiworze…

Czy udało mi się dojść do Krościenka? A może wymiękłem po drodze? Odpowiedź w drugiej części relacji! 😉

PS. Więcej fotek tutaj.


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



13 Responses to Beskid Niski: Relacja cz. 1

  1. Mały mówi:

    No piknie się to czyta, zawsze mówiłem, że masz talent literacki. Może powinieneś zacząc książki pisać a nie zajmowac się jakimiś rajdami ;P
    Czekam na druga część.
    Pozdro

  2. Kuerti mówi:

    Dzięki Mały, ale z rajdów nie zrezygnuje 🙂 . A książka? Może za 20 lat, jak będzie co opisywać.

  3. Kazig mówi:

    Niezłe błoto na szlakach 🙂 no i ten szałas, podziwiam ludzi, którzy mogą w czymś takim przespać samotnie bez pełnych gaci 🙂

  4. jasiekpol mówi:

    Fajnie, mi się śni tak wędrówka po Karpatach Ukraińskich, ale raczej nie samotna.

  5. Maly mówi:

    Jasiek – Karpaty Ukraińskie są cudowne. Polecam wszystkim którzy lubią długie wędrówki z całym dobytkiem na plecach. Śpisz, gdzie chcesz, palisz ogień gdzie chcesz i rzadko spotykasz ludzi. Ja przez tydzień w Gorganach spotkałem 7 osób (pięcioosobową grupę przewodników beskidzkich i dwoje rosjan). A na Świdowcu przez tydzień widziałem tylko dwie osoby i to pierwszego dnia. 🙂 Staram się jeździć tam przynajmniej raz w roku.
    Pozdrawiam

  6. Kuerti mówi:

    Kazig,

    W relacji tego nie napisałem, ale trochę się bałem. Przynajmniej na początku, bo później to było mi już wszystko jedno, bardziej irytowała mnie za to twarda ławka , co chwila musiałem zmieniać pozycję. Generalnie fajnie było 🙂 .

    Jasiekpol,

    Samotne wyjazdy mi najbardziej odpowiadają. Jest czas na nabranie dystansu, przemyślenie spraw itp. Poza tym z moim podejściem do gór, na które cieniem kładzie się całe to rajdowanie ciężko znaleźć odpowiednie osoby na wyjazd.

    Mały,

    Weź nic nie pisz, proszę Cię 🙂 . Rozpalasz tylko moją wyobraźnię, ja chcę w góry! 🙂 . To taki obrazek, który trzymam w głowie, dzikie góry, natura, swoboda, ogniska i w ogóle 🙂 .

    A co powiedzielibyście na jakiś wspólny wyjazd? Ja planuje Rumunie na długi weekend majowy (zaprawa przed TNFATem 🙂 ). Można by połączyć przyjemne z pożytecznym, zobaczyć trochę świata i potrenować w pięknych okolicach? Jeśli nie Rumunia to może Ukraina?

  7. Mały mówi:

    Hmm, ciekawa propozycja, do rozpatrzenia. Na Ukrainie czuje się jak u siebie, więc tam zawsze z większa chęcią 🙂
    Do pomyślenia.

  8. sebas mówi:

    z tym błockiem lekkie przegiecie 😉 czyzby tak wygladala wiekszosc GSB jesienia? pytam pod katem przeciecia tego pasma mtb, bo moze lepszy bylby wariant szlakiem idacym caly czas wzdluz granicy jesli GSB jest tak grząskawy. na marginesie, szedles na luzie czy bardziej sportowo i porownywales swoje czasy do oficjalnych dla GSB na tym odcinku? – http://www.czerwonyszlak.republika.pl/czasy_przejscia.htm ? ps. miales fuxa bo to byly ostatnie bezsniezne dni w gorach w tym roku 😉 ps.2 mam jakas slabosc do surowych jesiennych krajobrazow

  9. Kazig mówi:

    Pozostaje w nadziei 🙂

  10. Petro mówi:

    W góry, w góry miły bracie, tam przygoda czeka na cię 😉
    Czekam na dalszą część relacji!

    Sebas – na granicznym jest tak samo. Wszędzie jest tak samo…

    Graniczny ma swoje plusy zimą, bo często jest przejechany skuterem przez SG.

  11. Kuerti mówi:

    No to ja powoli będę kombinował z projektem Rumunia 2008, albo Ukraina 2008, jak ktoś będzie chciał się dołączyć do zapraszam!

    Sebas,

    Faktycznie błocka tam pełno, niektóre miejsca ciężko było przejść, jeśli miałbym przenosić rower to bym chyba się popłakał 🙂 . Szedłem chcąc pogodzić w sobie turystę i sportowca, tempo miałem raczej wolne. Co mnie trochę rozczarowało. No ale nie byłem sprzętowo przygotowany na mocne napieranie, no i to mentalne rozdarcie.

    O tym będzie jednak w dalszej części relacji. Potrzymam Was trochę w niepewności, wiem że to okrutne, bo tekst już jest napisany, ale tak ciężko o dobrą treść.. 😉

    A jeszcze co do pogody, faktycznie jak tylko wróciłem z gór to pogoda się popsuła, tzn. zrobiło się zimniej. Za dnia by mi to nie przeszkadzało, ale ten nocleg w szałasie mógłbym okupić czymś gorszym niż tylko przeziębienie (które dopiero teraz jakby mnie puściło..).

  12. Konrad mówi:

    Ukraina i Rumunia 2008 brzmi interesujaca… Masz jakies pomysly skyrunningowe/idioturystyczne?

  13. Kuerti mówi:

    Chyba raczej bardziej turystyka niż skyrunning. Pierwszy raz będe w góach poza granicami naszego kraju i nie chciałbym, żeby to był wyjazd stricte sportowy. Chciałbym porobić trochę fotek, poleżeć na trawie i patrzeć w niebo 🙂 . Ale oczywiście bez przesady, przy okazji chciałbym połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli pomiędzy leżeniem na brzuchu mocne napieranie 🙂 .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA