Przemyślenia no image

Opublikowany 31 maja 2008 | autor Grzegorz Łuczko

23

Dyptyk Barta: Książki słabe

Kuerti: No i wreszcie jest, długo oczekiwany tekst Barta o książkach słabych, przereklamowanych, tudzież w jakiś inny sposób odpychających. Dziś „zjedziemy” słabe pozycje, następnym razem Bart przedstawi nam swoje trzy ulubione górskie dzieła. Oczywiście wszelka polemika mile widziana, a nawet wskazana!

Wracamy do pomysłu z rekomendacjami muzycznymi, tym razem polecającym będzie Bart a jego wybór to utwór kenijskiego artystyAyuba Ogady (zabijcie mnie, ale nie wiem jak odmienić imię i nazwisko tego pana 😉 ) pt. Kothbiro. Przed lekturą tekstu uprasza się włączenie w tle muzyki.

Trudna sprawa pisać o książkach słabych. Bo cóż znaczy słaba książka? Ja nie wiem. Więc napiszę tylko o książkach które nie były w stanie poruszyć miejsc i zakątków mojego serca, powodujących że w środku ważnych negocjacji przypominają mi się obrazy pięknych szczytów, twarze przyjaciół, daleka droga. Książki które opiszę na pewno nie są złe, więc jeśli ktoś nie zechce ich przeczytać z powodu moich wypocin, poniosę osobistą porażkę. Więc po co to piszę ? Dla piękna rozmowy, wymiany poglądu, oddechu innego człowieka.

Stefan Glowacz – „W skale i lodzie”

Zaryzykuję, piszę oto pierwsza książka, najświeższa, autorstwa jednego z największych wspinaczy współczesnego świata Stefana Glowacza – „W skale i lodzie”. Jest to książka opiewana w mediach i opiniach wspinaczy i napieraczy różnej maści. Niestety moja wrażliwość na piękno i przestrzeń górskiego świata nie potrafiła się otworzyć ani przez jeden rozdział. O dziwo czytając kilka relacji Glowacza w polskich i angielsko języcznych periodykach, podobał mi się i język i treść, ale przede wszystkim klimat tekstu. Niestety książka jest dla mnie jakąś przedziwną obcą treścią, w której cały czas odnoszę wrażenie lansu, marketingu, promocji. Nie wiem dlaczego, ale jednak spróbowałem ją przeczytać po raz drugi, tu już kompletny korek. Kiedy powiedziałem sobie szkoda czasu, doszło do mnie, że już jest źle. Z jednej strony czuję żal i jakąś tam stratę, gdyż czekałem na tą książkę z drugiej strony zacząłem rozmyslać czy to nie tak, że zwykła zazdrość przeze mnie przemawia? Żal za tym czego nie dokonałem, strach przed tym czego mógłbym dokonać, wygoda ciepłego domu i pewnej posadki? Nie, raczej nie.

Czujnym okiem sięgnąłem po książkę która w opinii wspinaczy – czytaczy jest lansem, Ryszard Pawłowski – „Smak Gór”. Dla mnie Pan Ryszard jest autentyczny, prawdziwy, facet któremu mogę zaufać, facet który już nie musi ściemniać. Niestety w książce Stefana Glowacza nie potrafiłem odnaleźć tej szczypty, która zasiałaby zaufanie, zaciekawienie, zadowolenie. Lecz może podeszłem do tego jak zwykły ignorant? Może? Ale Klos to Klos, a Czterej Pancerni żądzą!!!

Donigan Merritt – „We władaniu cieni”

Kolejną pozycją tym razem którą mogę nazwać pozycją po prostu słabą jest Donigan Merritt – „We władaniu cieni”. Książka opowiadająca erotyczne doznania w świecie skał, lub raczej podparte światem skał, z dodatkiem górskiej martyrologii. Jest to książka w założeniu opisująca odchodzenie ukochanej zafacynowanej pionowym światem oraz dzieląca tą fascynację z swoim partnerem. Dlaczego ją opisuję tu? Z prostego powodu, książka wydana jako literatura górska, przez moje jedno z ulubionych wydawnictw STAPIS, a w moim mniemaniu nie mającą zbyt wiele wspólnego z górami. Ok, zgadzam się że całą kanwą książki jest stosunek do gór i ich przeżywanie. Dla mnie niestety jest to książka opisująca stosunek w górach i jego przeżywanie. Wiem, wiem oponent wewnętrzny mi podpowiada że jak się chce to wszystko można sprowadzić do pewnego poziomu. Ale dla mnie denerwujące jest to iż góry, me ukochane stają się często taką ściereczką do wycierania mordek. Trekersi nazywają się himalaistami, przeciętniacy – herosami, szczyle bohaterami itp., itd. Ok, mają do tego prawo ale kurwa nie mieszajcie do tego czystości krajobrazu, piękna dolin i szczytów z obszczanymi murkami. Nie, jakoś na to nie ma we mnie zgody. A niestety ta książka jakoś tak wpełzła do świata marketingu górskiego. Dla mnie jakoś zwyczajnie niesmaczna, ale niektórzy lubią flaczki i inni bigos. No i to jest najlepsze.

Joe Simpson – „Zew Ciszy”

Ostatnią książką (bo umowa z Kuertim była na 3 ) jest książka o której osobiście najtrudniej jest mi napisać w tym miejscu. Mowa tu o pozycji w dorobku Joe Simpsona – „Zew Ciszy”. Od razu powiem że jest to i pozycja obowiązkowa i pozycja do odrzucenia w daleki zakamarek półki z książkami. Dlaczego. Bo jest to pozycja i piękna i ohydna, zarazem wciągająca i powodująca odruch wymiotny. Joe niestety w sposób bezpośredni rozpierdala moje wspaniałe poczucie samozadowolenia i spełnienia w działalności górskiej. Pokazuje z dużej litery nagie fakty. Nie ma ściemniania, że góry to fajne hobby dla naszych rodzin. Brak tu również często czytanej martyrologi górskiej (vide Głowacz) opisującą beztroski świat gór. Nie, w górach tak nie jest. Nic nie jest czarno białe. Od samego początku od podjęcia decyzji wyjazdu, to przecież krojenie naszych rodzin z kasy, do wejścia na trekingową ścieżkę, wbicia się w ścianę, karkołomnego zjazdu ukochanym rowerem, to nic innego jak świadome narażanie mojej dwójki dzieciaków na samotność. Wiem, wiem, wiem, ja nie idę w góry po śmierć tylko po życie, ale Joe z każdą literką mi przypomina, stary twoje samopoczucie spełnianego faceta jest złudne, bo tu istnieje druga strona medalu i nie ma co udawać, że tak nie jest.

Czasem gdy zabieram „Zew ciszy” kolejny raz w góry, odszukuję tam coraz to inne rzeczy, jedne mnie po prostu drażnią, rozwalając mój cudowny świat samozadowolenia, inne mnie po prostu uczą. Jest to pozycja obowiązkowa – ale uwaga – dlatego w tej części gdyż nie jest to pozycja bezpieczna!!! Dodam tylko, że i tak wygrywa to cholerne skrzywienia DNA powodujące niewytłumaczalne wydzielanie endomorfin w pofałdowanym świecie gór. Ja to mam szczęście do genów!

Zobacz również część drugą!

Bartosz Kozłowski vel Bart

 

Zobacz również:


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



23 Responses to Dyptyk Barta: Książki słabe

  1. Adam mówi:

    Rewelacyjny utwór w ogóle, a jako tło do czytania wpisu to już perfekcja! Kuerti, powinieneś do każdego wpisu zapodawać odpowiednie tło, to serio działa cuda. Aż mnie dreszcz przeszedł w trakcie czytania, zwłaszcza o trzeciej książce. 🙂

    Wstyd się przyznać, ale z wymienionych książek miałem okazję przeczytać tylko „Smak gór” Pawłowskiego. Nie jest to książka wysokich lotów, ale pozycja dla „zwykłego śmietelnika niezwiązanego z górami”. Polecam książkę o nim z niebieskiej serii. Ten człowiek jest dla mnie w dziedzinie gór absolutnym, niepodważalnym i największym autorytetem i wzorem.
    Poniekąd smutnym jest, że mam totalnie różny od niego charakter, co z góry skazuje mnie na „porażkę” w dążeniu Jego drogą, ale chyba w sumie nigdy nie chciałem próbować tego robić. To jedna z postaci przed którą kłaniam się w pas, ale nigdy nie chciałbym zamienić się życiorysami. 🙂

    Co do ludzi-machin marketingowych, to niestety niewielu stać na to, żeby takimi nie musieć być.

    Trochę offtop, ale to ta muzyka tak działa…
    Pozdrawiam i czekam na więcej.

  2. parvata mówi:

    Ayuby Ogady’ego chyba 🙂

  3. parvata mówi:

    Btw. Mam zupełnie na odwrót. O ile książka Glowacza zachwyca mnie absolutnie (choć jeśli „podeszłeś” do niej to faktycznie nie mogła Ci się podobać 😉 ), bo zachwyca mnie też sam Glowacz, o tyle Pawłowski doprowadza do rozpaczy. Wystawił sobie buc laurkę, żeby mieć więcej klientów, a fragmenty o tym, jak wyrywa w górach laski są totalnym przegięciem. Na złość jemu zaczęłam chodzić w czerwonych polarach i mam w dupie to, że ludzie pokroju Pawłowskiego uważają to za styl jarmarczny… Nie stawiałabym go na żadnym piedestale, ten gość to dla mnie nieporozumienie. Kurtyka – to jest ktoś. Chociaż jest skromny 🙂
    A „Zew ciszy” to chyba najmocniejsza książka o górach, jaką znam i dlatego cenię ją najbardziej. Dużo niżej oceniam Messnera wypociny, nieważne o czym, w końcu i tak zawsze pisze o sobie. Ostatnio zresztą znajomym na ślub kupiłam „Dotknięcie pustki”, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Jeszcze nie wiem, czy się ucieszyli, pzdr.

  4. parvata mówi:

    Kuerti, zwracam honor – nie sprawdziłam linka. Ayuby Ogady 🙂

  5. Adam mówi:

    Nie trzeba było sprawdzać linka, wystarczyło zacząć czytać od początku. 😛 😀
    Pawłowski sprawia wrażenie buca, być może nim jest, ale nie o to mu chodzi i ma to gdzieś. Dlatego go cenię- on robi swoje. Nie wdaje się w gierki towarzyskie, nie włazi w nikomu w dupe, jest konsekwentny i jest MEGA profesjonalistą w tym co robi. Inna sprawa, że w mieście z trudem robi zakupy- to zupełnie nie jego świat. Ale taki już urok Geniuszu. 🙂
    A „chodzenie na złość w czerwonych polarach”- to dopiero nieporozumienie. 😛
    pzdr

  6. parvata mówi:

    Wiesz, za ekhem Geniuszem [fantastyczne użycie wielkiej litery, doprawdy!], trzeba tez zobaczyć człowieka. Ja go jakoś nie dostrzegam. Nawet w spotkaniu twarzą w twarz 😐
    A że w pracy spotykam się z różnymi nazwiskami, wierz mi, bardzo różnymi, i bynajmniej nie polskimi, a priori przyjęłam, że Kuerti nie odmienił tego nazwiska, a podał je w formie mianownikowej. I wierz mi również, zawsze czytam wszystko od początku, ot zboczenie zawodowe 🙂 Pzdr

  7. Bart mówi:

    Tylko w kwesti formalnej. Ryszard Pawłowski nie musi niczego robić aby mieć więcej klientów. Po drugie dla mnie Kurtyka jest również absolutnym GURU. Po trzecie tak się składa że znam Pawłowskiego i to jest milczący ale bardzo miły człowiek, w przeciwieństwie do dużej grupy medialnych gamoni ( vide kobieta ) którzy dorabiają gębę alpinizmu do np. wciągnięcia na Everest ( choć tu też respect ). Ale dalej skończę po burzy.
    Pozdrawiam
    Bart

  8. Kuerti mówi:

    Jeśli chodzi o muzykę w tle…

    Wiem, że to fajny pomysł i staram się co jakiś czas przemycać nieco kultury na pk4 😉 . Ale..(zawsze musi być jakieś ale…) przygotowanie tekstu do publikacji zajmuje mi conajmniej kilkadziesiąt minut, nie mówię już o samym pisaniu. Czasem po prostu nie ma czasu, żeby znaleźć odpowiedni utwór, tak żeby pasował do treści. Ostatnio Bart zarekomendował mi kilku artystów z kręgu „world music”, przyznam, że bardzo mi podszedł ten typ muzyki i dlatego chciałem jakoś podzielić się z Wami tym odkryciem za pomocą Barta 🙂 . Podsumowując – będzie więcej rekomendacji muzycznych! Jeśli ktoś z Was chciałby się podzielić jakimś odkryciem śmiało pisać do mnie na mejla!

    Jeśli chodzi o książki słabe…

    Zgadzam się z pierwszą myślą Barta, książki słabe to takie, które „nie były w stanie poruszyć miejsc i zakątków mojego serca, powodujących że w środku ważnych negocjacji przypominają mi się obrazy pięknych szczytów, twarze przyjaciół, daleka droga.” Dla mnie książka w końcowej ocenie może być słaba, ale jeśli znajdę w niej choć jedną myśl, jedno zdanie, które poruszy mnie do głębi to uznam, że warto było przedrzeć się przez x stron, żeby dokonać tego odkrycia.

    Jeśli chodzi o Pawłowskiego…

    Kurde, nie znam faceta, wiem że jest przewodnikiem, wiem że był na kilku ośmiotysięcznikach. Nie czytałem jego książki, więc ciężko zabrać mi głos w Waszej dyskusji. Za to z ciekawością będę „przysłuchiwał” się dalszej wymianie zdań.

    Jeśli chodzi o pisanie o sobie i Messnera…

    Parvata, Messner trafił w moje struny i odegrał na nich przecudną melodię. Nie jestem obiektywny bo nie znam historii jego wspinaczek, przeczytałem tylko jedną jego książke itd. Ale myśli, które w niej zawarł poruszyły mnie do głębi. Tak, pisał o sobie! Ale w żaden sposób nie odebrałem tego jako próby lansowania swojej osoby (pytanie, czy on jeszcze musi się lansować).

    Poczułem się nieco zagrożony Twoim komentarzem, bo.. bo ja przecież cały czas piszę o sobie! 😉 Mogłabyś napisać co dokładnie miałaś na myśli?

  9. Adam mówi:

    Troche nie obczaiłem o czym napisałaś Parvato… mówię całkiem poważnie i bez złośliwości. Ja pisząc Geniusz, miałem na myśli Pawłowskiego. Niestety nie jestem w stanie z Twojej wypowiedzi wywnioskować o co chodzi. Proszę Cię o sprostowanie, bo wydaje mi się, że jakoś przeskoczyłaś po wątkach.
    Kurtyka- szacun, jednak od dłuższego czasu nie jest aktywny z tego co wiem.
    Pawłowski to dla mnie CZŁOWIEK GÓR. Bardzo ciężko zapracował na swoje sukcesy, nie obnosi się tak jak np Wielicki, nie robi z siebie gwiazdy, po prostu zna swoją wartość i ma szorstki charakter, co nieznaczy że jest bucem.
    Tak jak powiedziałem- dla mnie jest numerem jeden.
    Miał tyle wejść na 8000, że głowa mała, do tego biorąc odpowiedzialność za klientów.
    No i fakt przeżycia nocy powyżej 8000 też czyni z niego godnego podziwu „weterana”.
    Chłop ma brzydko mówiąc psyche i jaja ze stali.
    I tak jak napisałem na początku- nie płaszczy się przed byle kim.

  10. Bart mówi:

    No i już po burzy. Ale muszę zaprostestować !! Wielicki, Pawłowski, Messner – to są najwięksi i wszyscy ale to wszyscy muszą przyjąć do wiadomości że Ci Panowie nie muszą się lansować !!! Niestety nie ma w młodym pokoleniu ( vide Morawski ) nikogo kto choćby korespondencyjnie mógłby polemizowac z wielkością tych postaci. Niestety Pan Ryszard jest zabujczo przystojny i laski na niego lecą, jak źle by to brzmiało!!! Adam – jak Wielicki się obnosi ?????? To on na wyprawach potrafi z………ć mimo że mu za to płacą . Podobnie zresztą jak Rysiek P. A tak wogóle komercyjne wyprawy to inny temat.
    Jakoś tak protestuje bo nie mamy kim się w świecie pochwalić, a tych co mamy to opierdalamy że czerwony polar im się nie podoba. ( ja bardzo lubię czerwony ) Wiem że troszkę umiaru i pokory jest sprawą wspaniałą i oczyszczającą.
    Na sam koniec Mesner. Powiem tak…. gdyby w przeszłości nie gadał pierdół o Polakach ( vide Kukuczka ) to kochałbym jego książki…a tak nawet rewelacyjna GOBI nie zrobiła na mnie większego wrażenia.
    Pozdrawiam serdecznie
    Bart
    ps. sorry za pismo ale jest późno i wogóle jakoś tak…….

  11. Petro mówi:

    Nie rozumiem tej dyskusji. Miało być o książkach, a tu: ocenianie ludzi, których się nie zna, zwykle według jakichś niejasnych zasłyszanych gdzieś opinii ze „środowiska”, gadanie o himalaistach jak o piłkarskiej reprezentacji Polski („nie mamy kim się w świecie pochwalić”, młodzi to nie to, co starzy itp.). Onetowy poziom jak dla mnie. Sorry.

  12. Bart mówi:

    Petro w kwesti formalnej, te książki są o ludziach i ich losach oraz podejściu do tematu. Można oczywiście prowadzić dyskusje o okładkach ( vide polscy politycy ) ale jak mogę wybierać stawiam na „onetowy poziom”.

  13. Kuerti mówi:

    Ideałem byłoby oceniać tylko treść, a autora w ogóle pominąć. Ale czy to jest w ogóle możliwe?

    Jednak po części zgodzę się z Petro, rozmawiajmy więcej o samych książkach niż o ich autorach!

    Bart,

    O Glowaczu napisałeś, że odnosisz wrażenie cięgłego lansu i promocji. Jeśli to kwestia subiektywnej oceny, wrażenia to ciężko będzie nam dyskutować. No ale z tego, co pamiętam to Glowacz opisuje ten moment kariery wspinacza kiedy zależało mu na poklasku, kiedy chciał być najlepszy i wygrywać zawody, jednak później przyszła taka chwila, że wybrał inną drogę.

    To jego całe „by fair means”, walka ze skałą, z naturą i współpraca z towarzyszami. Ja tam nie widzę miejsca na lans i szukanie pustego poklasku. Facet poszedł tą drogą, którą czuł całym sercem, a której wcześniej bał się zrealizować.

    Dla mnie jego autobiografia jest właśnie takim radosnym peanem na cześć realizacji własnych marzeń, może dlatego tak mi się spodobała? (chcąc nie chcąc musiałem pisać o Glowaczu, nie da się oddzielić autora od jego dzieła, a dodajmy do tego jeszcze moje osobiste odczucia względem danej osoby i tego co ona robi, subiektywna mieszanka wybuchowa nam wychodzi jednym słowem 😉 ).

    Nie udało Ci się zniechęcić mnie do przeczytania „Zewu Ciszy” 😉 . Jak tylko skończą mi się książki, które czytam obecnie (nie górskie) to zamawiam od razu obydwie pozycje Simpsona!

  14. Bart mówi:

    Ok rozmawiajmy o książkach….tylko właściwie o czym? W tych książkach jest wszystko związane z skałami i ludźmi. Ale fakt faktem że troszkę nas poniosła ułańska zapalczywość. Ale to też fajny temat ? Jak odbieramy herosów. Osobiście znam i Wielickiego i Pawłowskiego, i to naprawdę super goście, z wszystkimi wadami i zaletami. Ale jestem ciekaw np. jak lansuje się Pan Wielicki, bo dla mnie on właśnie to zaniedbuje. Biorąc np. kompletny brak lansu ze srony zawodników AR, nie ma dużej możliwości na rozwój tej dyscypliny na sklalę powiedzmy popularną nie masową jeszcze.Ale to chyba praca od podstaw, firm, dystrybutorów, teamów itp. itd. Jakoś sam szukam materiałów o Panach ze speleo itp. bo są w podobnym wieku, mają rodziny, pracę, problemy. A tu cisza, a fajnie było by poczytać o ich przygotowaniach wplecionych w prozę życia.
    Tak na marginesie to parę albo paręnaście lat temu przeczytałem artykół o Szalonym ( Piotr Korczak ) jak ładuje o 4 rano na campusie a potem praca. To mnie napędzało do treningu lepiej niz najlepsza MP3.
    Troszkę namieszałem w tym poście, ale co mi tam.
    Pozdr
    Bart
    ps. Kuerti z tym Głowaczem to jest problem, ale po powrocie z Francji podeślę Ci stare artykuły Głowacza, jest różnica w przekazie jak nie wiem co.

  15. Adam mówi:

    Nie mam pojęcia o co Wam chodzi z tym „onetowym stylem”, serio…chyba dramatyzujecie. Dyskusja jak każda inna.
    Z tym „ocenianiem ludzi, których się nie zna” też przestrzeliłeś Petro, bo podobnie jak Bart, miałem przyjemność poznać trochę tak Pawłowskiego jak i Wielickiego.

    Dyskusja o książkach samych w sobie jest dobra przed maturą, na zasadzie „co autor miał na myśli i wymień środki stylistyczne”, ale nawet tam utwór rozpatruje się przez pryzmat życiorysu i charakteru autora.

    Bart, moim zdaniem Wielicki za bardzo gwiazdorzy, ale ogólnie nic do niego nie mam, ogromny szacun za to co robi.

    Z tym, ze lans jest potrzebny sie zgadzam. Oczywiscie przy zachowaniu zdrowego rozsadku i pokory. Dlatego moze bardziej tu pasuje slowo „promocja”. Tez przekopalem siec w poszukiwaniu czegos o Speleo, czy Navigatorach. Niewiele tego, a szkoda.

  16. parvata mówi:

    Uff, dużo do napisania! Po kolei:

    Adam, irytują mnie bardzo duże litery tam, gdzie ich być nie powinno. Być może kwestia mojego stosunku do pana Pawłowskiego, być może kwestia osobistych uprzedzeń językowych. Poza tym, trudno mi nazwać geniuszem gościa, który po prostu chodzi po górach, no ale co kto lubi. Swoją drogą czytam teraz książkę też górskiego człowieka, jednak bardziej… kameralnego, bez wyczynowych wyników w górach, ale bardzo znanego w środowisku, w której co drugie słowo jest pisane, podobnie jak u Ciebie, ze względów sentymentalnych, powiedzmy.
    Po prostu w głowie mi się nie mieści, jak pan Pawłowski może być dla kogoś idolem, bo widzisz, dla mnie idol to ktoś, kto nie zawodzi na żadnej linii, a wyżej wymieniony facet – niemający sobie równych w górach, czego absolutnie nie podważam, wystawił sobie świetne świadectwo w „smaku gór”. Lans na potrzeby książki czy nie – brak mu chociaż krztyny pokory, pełen jest samouwielbienia, jakby nie rozmawiał z kobietą, która przeprowadza z nim wywiad, tylko nawet ją swoimi odpowiedziami usiłował uwieść. Dlatego, mimo że jak ktoś poźniej napisał, to bardzo sympatyczny facet w spotkaniu w twarzą w twarz, nie akceptuje g jako człowieka, bo patrzę na niego własnie przez pryzmat tej książki. Choć może zmienię zdanie, gdy się z nim kiedyś gdzieś wybiorę, jako klient oczywiście, bo co ja maluczka… Był partnerem Kukuczki, mojego idola numer jeden, a on z byle kim się nie wspinał, i tez niejedną noc powyżej ośmiu tys. przeżył.

    Bart, ad. Messnera – mam tak samo. Nie potrafię na niego jakoś obiektywnie spojrzeć właśnie przez te jazdy, jak np. kwestionowanie zimowego Everestu. Poza tym jego książki i sposób pisania o sobie doprowadzają mnie do pasji. Choć w górach dokonał naprawdę niesamowitych rzeczy i szanuję go za to bardzo. Ale właśnie – brak pokory, umiaru, skromności – dlatego tak bardzo cenię Kukuczkę (i ten szacunek do gór i pokorę wobec ich majestatu, która bije z każdej jego książki czy każdego wywiadu), a nie Messnera czy Pawłowskiego.

    Kuerti, co do Głowacza mam tak samo jak Ty. Choć czytałam jego artykuły w Górach choćby, to jednak język książki bardzo mi się podobał. Bart, zauważ, że książka została wydana przez wydawnictwo… niegórskie, może to po prostu wina tłumacza i redaktora, że powstała pozycja napisana wzorcową polszczyzną, w której po prostu w międzyczasie zgubił się indywidualizm Glowacza?

    Trudno poza tym rozmawiać o książkach typu „Smak gór”, która jest wywiadem z Pawłowskim. Bo o czym tu mówić, jeśli nie o nim i jego podejściu do życia? O szacie graficznej? Nieciekawa, kurczę, ot co.
    Mam tylko nadzieję, że Pustelnik coś wyda. To jest facet, wszystkich na głowę bije 😉
    Mam nadzieję, że nie namotałam za bardzo.
    Pzdr!

  17. Kuerti mówi:

    Miałem nawet pomysł (i nadal mam) na artykuł na temat zarówno Speleo i Nawigator, no ale jak miałem czas to ciężko mi było się za to zabrać, a teraz przez najbliższe miesiące z czasem będzie u mnie krucho, a przygotowanie takiego materiału to dość sporo pracy. No ale może coś wykombinuje…

    Wydaje mi się, że Speleo nie ma potrzeby się lansować, chłopaki i dziewczyny osiągneli w tym sporcie naprawdę wiele, mają sponsorów, dzięki którym jeźdzą po całym świecie, może zwyczajnie odpowiada im to, co mają?

    Również ciężko mi sobie wyobrazić, żeby rajdy osiągneły kiedykolwiek taką popularność medialną jak himalaizm. Himalaje to wielkie góry i wielcy indywidualiści. Rajdy to wielkie wyzwania gdzieś w głuszy i grupka bądź co bądź anonimowych ludzi. Taka chyba dola niektórych sportów, że zawsze pozostaną niszowe.

    Poza tym piszesz Bart o godzeniu wielu obowiązków, rodzina, praca, zawody, trening, jakieś tam normalne życie, no i gdzie tu zmieścić jeszcze „lanserkę” (w tym pozytywnym sensie)? Widzę, że nurtuje Cię ten temat znajdowania czasu na hobby, kolega, z którym startowałem na Wertepach trenuje tylko rano. Czasem wstaje o 4 (sic!) i wychodzi na dłuższy trening. Mi zdarzało się robić wybiegania o 24… Kwestia samozaparcia i poświęcenia. Pytanie jak bardzo zależy Ci na szeroko pojętym rajdowaniu…

  18. parvata mówi:

    A pozostając w temacie książek słabych:
    najsłabsza, jaką ja czytałam to zdecydowanie „Nanga Parbat” Davida Torresa. O ile można nazwać książką górską pozycję napisaną przez pisarza nic niemającego wspólnego z górami 🙂

  19. Adam mówi:

    Parvata, jako ze wyraznie czuje w Twoim tekscie atak, to pewnie powinienem teraz napisać, aby odwzajemnić zlosliwosc: Cóż, Jeśli Aż Tak Irytują Cię Duże Litery Tam Gdzie Ich Być Nie Powinno, To Może Funkcjonujesz W Zbyt Dużym Stresie… Ale oczywiście tego nie zrobię. ;] Ja uważam, że tam jak najbardziej może być „Geniusz” a nie „geniusz”, gdyż odnosi się to konkretnie do Pawłowskiego. Polonistyki nie kończyłem, ale też nie pisze do NY Times’a. (bez obrazy Grześ, kumasz o co chodzi :D)

    Nie wiem co Ci zrobil Pawlowski ze go tak nie lubisz, nie wiem tez co zrobilem Ci ja, poza podziwianiem wyżej wspomnianego, ze tak agresywne stanowisko zajmujesz. 🙂

    Kuerti, z tym brakiem czasu i checi na lans, owszem, ale zobacz na inne dyscypliny sportu- wywiady, reklamy itd itp. W Polsce AR jeszcze nie dorosl do tego poziomu, ale jak nikt nie znajdzie czasu na jego promowanie, to tez nigdy nie dorosnie do takiego poziomu jak w USA, gdzie ARowcy z Team Nike sa gwiazdami jak u nas Kubica czy Małysz. Np Speleo sa caly czas znani tylko „w branzy”. Chwala takim ludziom jak Ty, redakcja Napieraja, ekipa Compassu czy ekipa z ZHP, bo robicie „co w Waszej mocy” aby to naglosnic, upowszechnic i przyciagnac ludzi do AR.

    Dobra, koncze udzielanie sie w tym watku, bo potem na mnie, ze nie na temat i onetowy styl…No i Parvate chyba stresuje swoja osoba. 😉

    Pozdrawiam!

  20. Bart mówi:

    OK. nie ma co dalej polemizować na temat postaci. Ale Parvatko ( jeśli tak mogę bo robię to z pełną sympatią ) popatrz na wykaz przejść w wysokich górach, obojętnie jakich himalaistów, alpinistów, etc. , porównaj o kto ile trudnych dróg w nich zrobił i jakim stylu. Odpowiedź nasunie się sama. Dodam tylko że powszechnie szanowany Pan Kurtyka nie szuka medialnych tworów, lecz jakby to nazwać z pogranicza sztuki gór. Tak odbieram niektóre jego linie dróg. Ale jeden lubi Stasia a drugi Jasia. Ja bardzo szanuję Panów w słusznym wieku napierających w górach, po pierwsze z racji tego iż sam zbliżam się do ich wieku i wiem jak jest trudno to wszystko poukładać, mimo że z tego żyją. A po drugie dlatego iż po prostu są i to są Wielcy. Dla mnie i tyle.
    Kuerti dlatego mnie to tak nurtuje, iż opracowań typu szósty na PK2, setny na pk 7, jak już mówiłem mnie nie interesuje. Ale fajnie jest poczytać, iż mimo wielu obowiązków, ktoś o podobnym skrzywieniu DNA, wstaje i ładuje o 4 rano, albo idzie spać o 1 w nocy, bo dopiero teraz miał czas na trening. Mnie to interesuje, gdyż bardzo często najtrudniej jest mi zawiązać buty i wyjść. No i tak to jest. Ciekawe jak zareagujecie na druga część ?
    Pozdrawiam
    Bart

  21. artur mówi:

    dziękuję Kuerti i Bart za pomysł takiego tematu.
    Przypomniałem sobie dzięki Wam książki, które czytałem w Liceum i marzyłem o górach… no i potem wyprawy, wspinaczki i niezapomniane przeżycia z przyjaciółmi w wysokich i dzikich górach, noclegi w jamie śnieżnej, czekanie na pogodę w rosyjskich stajankach z blachy, sielanka na morenie lodowców.
    Teraz chodzę w góry z rodziną, szukam podobnych klimatów i mam dużo szczęścia bo je znajduję, niekoniecznie w tych najwyższych górach… ważne, żeby wokół nie było zbyt tłoczno!
    Ad. lanserka: w Polsce trudno o promocję takiej dyscypliny jak AR. Menadżery od marketingu z reguły nigdy wcześniej nie zasmakowali sportu (poza obowiązkowymi zajęciami „na macie” podczas wuefu), więc trudno im zrozumieć po co się pocić skoro w biurze jest klima. Naprawdę niewielu potrafi zrozumieć ideę sportu (mnie też czasami ciężko to pojąć) i preferują trafiać do kolorowych magazynów z tanią reklamą niż niepewnie inwestować w ludzi. Czasami, podejrzewam, wynika to z zazdrości – nie pomogę dlatego, że ja też bym tak chciał, więc dlczego ktoś ma mieć lepiej niż ja. Często kosztem innych buduje się swoją siłę, nie bacząc ma żadne zasady.
    Media = bagno. Speleo stara się startować w największych wyścigach AR, co z tego skoro dla dziennikarzy/redaktorów ważniejsze są spktakularne, tragiczne rezygnacje ich kolegów w podrzędnych wyścigach. Nie widziałem, ale doszły mnie wieści z relacji z ZAT w TV – dla mnie są potwierdzeniem tylko moich przypuszczeń. Poza tym nie mamy czasu na lanserkę i kiepsko się w takowej czujemy:) ale miło jak jest w mediach głośno o Speleo.

  22. parvata mówi:

    Adam, ataku nie było, coś mi imputujesz. Starałam się spokojnie wyjaśnić o co mi chodzi – nie udało się, trudno. Dzięki za psychoanalityczne podejscie do mojej osoby i moich poglądów 🙂

    Bart, nie kwestionuję dróg, nie kwestionuję górskich osiągnięć. Kwestionuję osobowość. No pal to licho zresztą.

    Kuerti, dzięki, miło było.
    Pozdrawiam serdecznie

  23. Kuerti mówi:

    Ależ się zagotowało, no no.

    Czytam sobie właśnie kapitalną książkę Stephena Covey’a pt. „7 nawyków skutecznego działania”, nie jest to broń Boże książka górska! Traktuje o szeroko pojętym rozwoju osobistym, wyczytałem z niej pewną myśl, którą mogę zastosować w tym miejscu – każdo z Was patrzy na „problem” ze swojej perspektywy, z perspektywy tego, co dla Was jest godne podziwu a czego szanować nie należy. Wychodząc z takich pozycji staracie się przekonać drugą osobę o swoich racjach, czy to ma sens? Myślę, że nie.

    Ty Bart bronisz osiągnięć górskich Pawłowskiego, Parvata zwraca uwagę na człowieka, na to kim jest (a przynajmniej na świadectwo jakie sobie wystawił przez swoją książkę), nie ma płaszczyzny do zrozumienia. Dobra, tyle moich prób rozwiązania tego naszego małego konfliktu 😉 .

    Artur,

    Oczywiście cały czas mówimy o pozytywnej „lanserce”, może samo słowo nie jest zbyt fortunne, ale wiemy o co, chodzi. Denerwuje mnie bardzo, że na piedestał stawia się osoby pokroju Dody i innych tworów popkultury, a ludzie, którzy robią naprawdę kapitalne rzeczy (vide rajdowcy, a przede wszystkim właśnie Speleo i Nawigatorzy) spychani są na margines. Rzeczywiście jest tak jak mówisz, media bardziej interesuje to, że komuś się nie udało (chyba mogę liczyć na sporą karierę medialną 😉 ) niż to, że ktoś pokonał diablo ciężką trasę tegorocznego ZAT..

    Adam pisze o USA, ale to chyba inna bajka. U nas uprawianie sportu to wciąż coś dziwnego, nienaturalnego. Stąd chyba nie dziwi mnie brak zainteresowania ze strony potencjalnych sponsorów… To jest smutne, ale taką mamy rzeczywistość. Pewnie to się będzie zmieniać z czasem, ale jeszcze sobie poczekamy na diametralną zmianę sytuacji (spójrzcie na bieganie, liczba biegających stale rośnie, a i „medialnie” rośnie w siłę).

    PS. Parvata, mam nadzieje, że nie uciekasz z PK4! Szkoda byłoby stracić tak wartościową dyskutantkę. Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaNotification; TRANSFER 1.695676 bitcoin. Go to withdrawal =>> https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=21d4e963c38c85daff7d9ab6094465a6& 9chzgl – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTicket- SENDING 1.494334 BTC. Verify >>> https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=0bf2f203a8ce64c16776f4eb29b38323& 0ayajo – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaNotification; Operation 1,925849 BTC. Next > https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=d349172c7ec0f21056478d487e8cf233& 3zarmq – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownika+ 1.579962 BTC.GET - https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=274be67cc674761e044f3a79ea25ef4f& azfe2y – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA