Adventure Racing no image

Opublikowany 5 sierpnia 2009 | autor Grzegorz Łuczko

8

Startuję w The hARz!

Za moim startem w niemieckim The hARz kryje się pewna tajemnica, której nie potrafię rozgryźć. W połowie września wspólnie z Damianem Gruszeckim (Drewniacki) wybieramy się za zachodnią granicę pościgać się w prawdziwie międzynarodowym gronie rajdowców, kogóż tam nie będzie! Holendrzy (przede wszystkim Holendrzy, organizoterem imprezy jest bowiem dobrze znany polskim rajdowcom pochodzący z kraju wiatraków Winfried Batz, stały bywalec zimowego Bergsona), Niemcy, Francuzi, Duńczycy, Brytyjczycy, no i oczywiście my! A tajemnica? Jakiś rok temu po raz pierwszy do głowy wpadł mi do głowy pomysł wyjazdu w góry Harz, szukałem jakiegoś pasma, w które mógłbym dostać się szybciej niż spędzając pół dnia w pociągu. To chyba Petro zasiał we mnie to harzowe ziarenko, które gdzieś tam sobie kiełkowało, kiełkowało i wyrosło w zupełnie nieoczekiwanym momencie i przede wszystkim nie takiej formie w jakiej bym się spodziewał! A więc jedziemy na rajd przygodowy w góry Harz!

Myśl ta sprawia mi nieustającą frajdę, chciałem mieć swój ambitny rajdowy cel na ten rok no i go wreszcie mam! Cieszę się również dlatego, że wreszcie moja rajdowa układanka nabiera sensu, powoli te wszystkie elementy odnajdują swoje miejsca. Trening, który wreszcie przebiega bez zakłóceń, ciągły wzrost formy no i duży cel na horyzoncie, który będzie sprawdzianem całej pracy, którą włożyłem w trening w tym roku. Traktuję ten wyjazd w kategoriach nagrody – ten sezon jest dla mnie w pewnym sensie przełomowy i nie mówię wcale o konkretnych wynikach, które bywały czasem lepsze, czasem gorsze. Chodzi mi o moje nastawienie, do ścigania się, trenowania, do tego wszystkiego. Zupełnie inaczej patrzę na wiele spraw, okazało się, że niekiedy wystarczy właśnie spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy a zmiana przychodzi sama, bez wysiłku. Tak też stało się ze mną w tym roku. Coś wreszcie zaskoczyło, chyba to są właściwe tory, drabina przystawiona do odpowiedniej ściany i tak dalej.

Jednak w ciągu tych kilku miesięcy czegoś mi cały czas brakowało. Byłem strasznie zadowolony z poprzedniego roku, zrobiłem wiele fajnych rzeczy, które na długo pozostaną mi w pamięci. Wynikami się nie pochwalę co prawda, ale przecież w końcu to tylko zabawa, liczą się przede wszystkim doświadczenia, a tych było co niemiera. Rumunia i pierwszy wyjazd zagraniczny – podróż, która otworzyła mi oczy na możliwości, pokazała, że świat stoi otworem, trzeba tylko ruszyć się z miejsca… Później magiczne 145 kilometrów po Sudetach i wreszcie długi trip po Maroku. W międzyczasie kilka rajdów przygodowych, setek, wyjazdów w góry i jeden przyjemny bieg na ulicy. Fajne i różnorodne doświadczenia. I właśnie, w tym roku brakuje mi tej różnorodności. Startowałem w głównie krótkich zawodach, które zawsze pozostawały uczucie niedosytu: rajd zimowy 360, Włóczykij, On Sight, Góra Ślęża, Grassor czy WSS.. to wszystko to są naprawdę fajne imprezy ale typowo ściganckie. Brakowało mi w nich elementów przygody.

The hARz jest właśnie tym, czego potrzebuję, czymś co uzupełni układankę o właściwy element! Wielkim celem na horyzoncie, który zapewnia mi motywację na kolejne 1,5 miesiąca treningów ale i też czymś nowym, egoztycznym. Pierwszy start za granicą… Z drugiej strony podchodzę do tej eskapady o dziwo bardzo spokojnie – strasznie dużo dały mi zeszłoroczne doświadczenia przedwyjazdowe do Rumunii i Maroka, musiałem poradzić sobie w dużo trudniejszych sytuacjach i teraz na podobne doświadczenia patrzę z nieco innej perspektywy. Poza tym czuję się dość pewnie i na etapach pieszych i na rowerze – a tylko z tych dwóch konkurencji składał będzie się The hARz. Podoba mi się ten rajdowy minimalizm – może to nie jest klasyczny rajd przygodowy, ale sam fakt startu za granicą pośród międzynarodowej konkurencji nadaje mu posmaku przygody. A mi, jak na zagraniczny debiut, to w pełni wystarcza. Będzie jeszcze czas na trudniejsze rajdy (pewnie będę musiał to odszczekiwać jeśli okaże się, że ten The hARz nie był wcale taki łatwy, a na pewno nie będzie!)…

Właśnie, jaki to będzie rajd? Około 220 kilometrowa trasa być może nie robi wrażenia. Jakieś 50km na nogach pokonamy dopiero w drugiej części zawodów, wcześniej będziemy w zasadzie tylko jeździć. W międzyczasie trafi nam się etap bike&run, na którym do dyspozycji będziemy mieli tylko jeden rower (ktoś, coś w temacie? Wszelkie uwagi mile widziane!) i do pokonania 13 kilometrów. Na trasie przewidzianych jest również kilka zadań specjalnych. Góry Harz nie imponują co prawda wysokościami – kulminacja w postaci wierzchołka Brocken (tak, tak to właśnie od tego miejsca pochodzi nazwa wido Brockenu) to raptem 1142 m n.p.m. ale na pewno będzie ciekawie.

Teraz nie pozostaje mi nic innego jak.. po prostu robić swoje! Ostatnio nie robię nic innego jak właśnie to, co zrobione być powinno, bez kombinowania, udziwniania. Oczywiście nie byłbym sobą gdyby to tego przedstartowego zamieszania nie wkradł się element psychologii. Mam pewne rachunki do wyrównania z Drewniackim, choć nie wiem czy jest to odpowiednie sformułowanie. Dwa lata temu haniebnie poddałem się po kilkunastu godzinach napierania podczas naszego wspólnego startu na The North Face Adventure Trophy 2007. To nie był mój start. Już od samego początku nie czułem się najlepiej – to naprawdę nie jest przyjemne gdy kryzys łapie Cię już na pierwszym etapie – 5 kilometrowym biegu po Zakopcu, a później masz przed sobą 50 kilometrową przebieżkę w tempie bynajmniej nie turystycznym.. Wyłożyłem się na rowerach, padła mi psycha, poddałem się stanowczo za łatwo – wtedy o tym wiedziałem, teraz wiem to tymbardziej. Od tamtego momentu minęło co prawda wiele czasu, mamy za sobą nowe starty i doświadczenia, ale gdzieś świadomość tej porażki tkwi we mnie. Nie tyle w stopniu paraliżującym, ale na zasadzie niedomkniętych drzwi, na które nie zwraca się w prawie w góle uwagi, ale do cholery, w końcu trzeba zamknąć te pieprzone drzwi! Bo przeciąg się robi! 😉 .

Forma jest, nie będę tego ukrywał. Ale czy to wystarczy na pościganie się? Na walkę o.. o co? No właśnie, nie mam pojęcia! Warunki będą tak nietypowe, że wolę nawet nie zakładać konkretnych planów. O tym zresztą będzie pewnie jeszcze czas napisać. Do startu pozostał trochę ponad miesiąc, w międzyczasie postaram się jeszcze napisać trochę wieści z frontu 🙂 . Tymczasem to tyle!

PS. Startuję w The hARz, jak fajnie!!!! 🙂 . Nie mogłem się powstrzymać 😉 .


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



8 Responses to Startuję w The hARz!

  1. Marek mówi:

    Gratuluję i będę trzymał kciuki.

  2. jasiekpol mówi:

    Powodzenia, przynajmniej masz blisko 😉

  3. jip mówi:

    Fajnego hARzowania !

  4. hiubi mówi:

    Twoje myślenie idzie w pozytywnym kierunku. Powodzenia.
    A teraz cię op..tolę W weekend ludzie z twojego teamu zajeli dwa miejsca na podium fajnego rajdu.No i gdzie mają przeczytać pochwaly i o tym jacy są dobrzy jak nie na twojej stronie? gratulacje dla Pawla, Jurka i Marka. jak ty o tym nie napiszesz to kto?

  5. Kuerti mówi:

    Z tymi życzeniami powodzenia to jeszcze się wstrzymajcie, najpierw przede mną Wisła w przyszłym tygodniu, a później półmaraton (znów w Szczecinie, jade się rozprawić z zeszłoroczną życiówką – 1:40), chciałem jednak napisać o tym starcie nieco wcześniej, po prostu to dla mnie chyba najważniejsze zawody nie tylko tego roku, ale może i w ogóle…

    Hiubi,

    Zawsze wiedziałem, że chodzi o psychę – no i teraz to się potwierdza. A co do teamu, masz rację! Nie będę się zasłaniał brakiem czasu, będę musiał napisać coś niedługo o tym jak nam idzie to teamowanie pod banderą PK4. Nawigatora na pewno zdominowaliśmy, na wszystkich frontach 🙂 .

  6. hiubi mówi:

    A jak będzie nazywał się wasz zespół? próbuję sobie wyobrazić ” Raidlight Napieraj.pl PK4.pl Raidteam ” 😉

  7. Kuerti mówi:

    Hiubi,

    RaidLight napieraj.pl / raidteam.pl 🙂 . Prawie krótko, prawie zwięźle i na temat 😉 .

  8. Paweł mówi:

    Grzesiek,

    Zazdroszczę, szykuje się przygoda przez duże „P”

    hiubi,

    Dzięki. Ja z kolei gratuluję Tobie wygranej pięćdziesiątki. Rajd rzeczywiście był fajny (mowa oczywiście o Nawigatorze)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA