Adventure Racing no image

Opublikowany 19 marca 2009 | autor Grzegorz Łuczko

8

On Sight: Fatum jakieś czy co?

Poniedziałki są do bani. Czwartki również. Że poniedziałki to wiedziałem już od dawna, ale czwartki? Nie, to nie tak! W ogóle cały tydzień przed startem w zespole 4 osobowym naznaczony jest jakąś przeklętą i niepojętą grą losu. Z początkiem tygodnia dowiedziałem się, że Patrycja nie „urwie” się z pracy i na 4 dni przed rajdem On Sight [strona www] znów nasz start w czwórce zawisnął na włosku, a przecież ten włosek ledwo zdążył się odbudować przed ostatnim prawie-że-urwaniem [wpis przed startem w rajdzie 360]! Na dokładkę dziś rano obudziłem się chory i tak naprawdę w chwili pisania tych słów nie chce mi się ani trochę startować, jak sobie pomyślę, że Radek z Michałem będą zmuszać mnie do biegu to robi mi się słabo. Przecież ja nie mam sił biegać! Wczoraj ledwo co zrobiłm 7 kilometrów, a od Włóczykija [relacja] nie zrobiłem więcej jak 9… Jezus Maria, jak ja mogłem tam nabiegać tam taki czas? Chyba jakiś moment mocy mi się trafił, ktoś przypadkiem uchylił bramy niebios a ja sprytnie zakradłem się do środka, niestety już się zorientowali, wyrzucili mnie na zewnątrz a teraz wszystko wraca do normy.

Cholera, nie wiem czy nie powinienem ugryźć się w język, a raczej w palce co by tak odważnie nie stukały w klawisze. Startując w pojedynkę mogłem zawsze pozwolić sobie na szczerość, jak było kiepsko to o tym po prostu pisałem, jak stawiałem sobie poprzeczkę bardzo wysoko również nie miałem problemów, żeby się z Wami tą wiadomością podzielić (no dobra, tutaj czasem lekko ściemniam, bierzcie poprawkę na to, że w rzeczywistości chcę wypaść lepiej niż deklaruje to na blogu. No co? Muszę się asekurować na wypadek porażki, nie? 😉 ). Tylko, że to nie problem jeśli wszystko zależy ode mnie, jeśli będę chciał zrezygnować na 5 minut przed startem to tak zrobię i nic się nie stanie. OK, jeśli bloguje to później będę musiał to jakoś opisać, może lekko przypalić ze wstydu, ale to nic, zawodzę tylko sam siebie i nikt inny nie ma do mnie pretensji (ale jak boli każdy zawód to chyba wiecie?).

A tutaj mamy zupełnie inną sytuację. Jest nas czworo, każdy ma jakieś tam oczekiwania względem tego startu, oczekiwania i zobowiązania względem każdego z nas. Zdaję sobie sprawę, że czasem tak jak przy rajdzie 360 w przypadku Radka czy teraz Patrycji zdarza się rzecz wyższa, na którą nie mamy wpływu. Każdy z nas rozumie sytuację, ale przecież rozczarowanie jest rozczarowaniem i powody, nawet bardzo mocno uzasadnione nie zmieniają wiele. Jestem pewien, że Patrycji było strasznie głupio dzwonić w ten poniedziałkowy poranek obwieścić mi czarną nowinę, bez względu na to czy mogła coś zrobić czy nie. Ja mogę zapewniać ją, że nic się nie stało i że rozumiem jej sytuację, ale przecież ja też jestem rozczarowany. Ja i Michał i Radek i Patrycja. Banda nieszczęśliwych ludzi w poniedziałkowy poranek.

Ja jestem podwójnie nieszczęśliwy bo czuję jak forma ucieka otwartym oknem, przez które wpadają pierwsze wiosenne promienie słońca. Głupio mi pisać o tym wszystkim. Bo sprawa nie tyczy się już tylko mnie samego. Z drugiej strony nie mogę się powstrzymać przed opisem mojego zniechęcenia. Bynajmniej nie dlatego, żeby mieć później wymówkę dlaczego poszło słabo, co to, to nie! Nie mogę, cholera, po prostu nie mogę sobie odpuścić w tym momencie. Choroba więc chorobą ale zapierdalać trzeba (tak.. nie ma to jak odrobina pieprzu)! To jest czasem przytłaczające, jak w tej chwili. Czuję się słabo i obawiam się czy dam radę trzymać dobre tempo na zawodach – podłe uczucie, oj podłe!

Nie chcę przecież zawieść partnerów. Nie o takie rajdowanie, żeśmy walczyli żeby się teraz poddawać 😉 . Będę więc zaciskał zęby i w myślach ukatrupiał kolejno członków mojego teamu 😉 . Tak jak Piotrka rok temu [relacja z Wertepów 2008]. Zespół może być taką siłą napędową. Bo przecież nikt z nas nie chce być gorszy! Przypomina mi się historia z polskiego Maratonu Piasków [moja relacja na napieraj.pl], trzeci dzień, 125 kilometrów przed nami. Napieramy w czwórkę po plaży, do pokonania jakieś 40 kilometrów! Zmieniamy się co kilka minut na prowadzeniu, tempo mamy naprawdę szybkie. Już co prawda nie biegniemy, ale maszerujemy naprawdę szybko. Każdy narzeka, że za szybko, że lepiej zwolnić, że przecież jeszcze 80 kilometrów przed nami… No i co z tego skoro każdy prowadzący dyktował zabójcze tempo? Dlaczego? A bo nikt z nas nie chciał zwolnić żeby reszta pomyślała, że słabnie…

Dość marudzenia, co za dużo to nie zdrowo. Krótko mówiąc, sytuacja nie rysuje się zbyt kolorowo (jak zawsze). Powoli jednak zaczynam przyzwyczajać się do myśli, że startowanie w czwórce to 4 razy więcej problemów niż starty solo 😉 . No i wycofać się nie można w ostatniej chwili 😉 . Ech, przeklęte rajdy! Właściwie to tak, chyba tak, chyba czuję pewną ekscytację na myśl o debiucie w czwórce, o ja.. po, chyba, 5 czy 6 latach od kiedy pierwszy raz obejrzałem relację z Eco-Challenge [relacja polskiego zespołu z edycji 96′ w Maroku – przeczytać koniecznie!] wreszcie uda mi się zrobić mały kroczek w kierunku realizacji wielkiego marzenia. Lepiej późno niż wcale, jak mawia całkiem niegłupie przysłowie…

Chwila! Czy napisałem, że znaleźliśmy zastępstwo?! No właśnie! W ramach szybkich poszukiwań Michał znalazł brakujący element układanki, nasza czwarta załogantka to Kasia Konopko, bliżej nieznana w środowisku rajdowym, ale ponoć niezła biegaczka. Ja chyba nie dałbym rady przebiec maratonu w pełnym oporządzeniu, a ona dała! 15 kilometrów nabiegała w godzinę z malusieńkim haczykiem. Teraz chyba wiecie dlaczego obawiam się czy dam radę na OS? Za wczasu zamówiłem jeden hol pieszy dla siebie 😉 .

Wy też macie takie przeboje w kompletowaniu teamu?

PS. Ciekawe na kogo „padnie” przed kolejnym startem w czwórce? Może ja? Albo Michał?

Zobacz również:

  • Jadę się powłóczyć odrobinkę – Po miesiącu treningów przystępuje do sprawdzianu, który powie mi jak wygląda moja forma po powrocie do treningów po długiej przerwie.
  • Przed rajdem 360 – Pierwszy start w 2009 roku, powrót do Bytowa po 5 latach przerwy. Wspominkowy rajd.
  • Przed Harpaganem 36 – ponowny powrót do Sierakowic i zaklinanie samego siebie. Ostatni start sezonu.
  • Przed bardzo długim spacerem – o pewnym celu, z którym chciałem zmierzyć się na trasie Przejścia dookoła Kotliny Jeleniogórskiej
  • Przed Półmaratonem Szczecińskim – PS to był mój debiut na ulicy, zrobiłem już kilka setek, ale w bieganiu na asfalcie jestem absolutnym nowicjuszem!


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



8 Responses to On Sight: Fatum jakieś czy co?

  1. hiubi mówi:

    Na tym właśnie polega cały urok, ale i ból czwórki. Jesteś mocny, super forma i coś się nagle p…doli niezależnie od ciebie. Albo partnerzy są mocni, a tobie trafia się coś niefajnego. Standard. Nawet Speleo ma takie problemy, choć na poziomie dla nas nieosiągalnym.Starczy spojrzeć na ich skład z Ekwadoru.
    Konsekwencja jest taka, że jak w moim przypadku jedziesz na 360`, zajmujesz ostatnie miejsce i…masz satysfakcję. Bo jednak udało sie ten sklad złożyć, dojechalismy do mety i było fajnie. Boli, ale trzeba się przyzwyczaić.
    Powodzenia na Onsajcie

  2. Kuerti mówi:

    Z tym Speleo to mnie pocieszyłeś 🙂 . Szkoda wielka, że od rajdu 360 nie udało nam się poszerzyć składu, na ostatni apel na PK4 nie odpowiedział nikt (czego zresztą się spodziewałem), a znalezienie sensownych ludzi na własną rękę zajmuje nieco czasu. A z szerokim składem tych problemów jest chyba jednak mniej (a może nie, jeśli w teamie jest 8 osób to problemów jest x8? 🙂 )

    Z drugiej strony nawet mimo tego, że nie czuję się w pełni sił to nie chciałbym się teraz z nikim wymieniać. Traktuję to po prostu jako nowe doświadczenie, problem z którym trzeba sobie jakoś poradzić.

  3. Paweł mówi:

    Grzesiek,

    To że kilka dni przed startem są problemy to chyba dobry znak. Wiem że brzmi to absurdalnie ale ja tak jakoś dziwnie mam, że jak nastawię się na super imprezę to okaże się ona do d., a jak jestem zdołowany i przygotowany na porażkę to wychodzi super. Może trochę zabobonny jestem ale tak to widzę. Z resztą przypomnij sobie jaki nastrój miałeś przed Przejściem i co z tego wyszło. Niezależnie co by się działo ważne by walczyć (wiem że w moich ustach takie teksty są mało wiarygodne bo sam jestem akurat do poddawania pierwszy:))

    W sprawie kompletowania teamu i odpowiedzialności to chyba przeżywacie normalne rzeczy, docieracie się na początku i takie problemy są do przewidzenia. Z każdym następnym startem powinno być lepiej.

    A tak w ogóle to zaczynają mi się podobać te rajdy przygodowe. Ta relacja z eco-challenge jest niesamowita. Twoją przeczytam dziś wieczorem. Nie wiem co z tego wyjdzie ale chciałbym za rok wystartować w jakimś rajdzie, mam na to coraz większą ochotę. Muszę jednak kupić rower i nauczyć się na nim jeździć trochę lepiej niż moje 50cio letnie sąsiadki:)

    Powodzenia, myślę że będzie dobrze

  4. robert59 mówi:

    Kuerti: na ostatni apel na PK4 nie odpowiedział nikt (czego zresztą się spodziewałem).

    Wiesz jesteście strasznie mocni. Nawet jeżeli ktoś marzy, żeby wystartować w rajdzie w dużej drużynie, to nie zawsze ma odwagę proponować swoje towarzystwo ludziom, którzy wygrywają setki i robią Przejście poniżej 30h. To tak, żebyś się nie załamywał. Jak w tym roku zrobię Przejście do 40h i/lub w przyszłym IM w okolicach 12h, to zgłoszę swój akces jako głęboka rezerwa :-). A poważnie to myślę, żeby się nastawić na rajdy od drugiej połowy 2010, ale chyba raczej w drużynie mastersów.

    Życzę powodzenia!

  5. Kuerti mówi:

    Paweł,

    Dzięki wielkie za przypomnienie Przejścia, rzeczywiście wtedy to dopiero nie byłem w formie, w dodatku z poprzeczkę, którą zawiesiłem sobie ogromnie wysoko… Co prawda sytuacja jest nieco inna, na Przejściu startowałem solo. A dziś będziemy napierać w cztery osoby.

    Muszę się jednak zastanowić ile w tym wszystkim strachu przed ukazaniem własnej słabości a rzeczywistych obaw, które wynikają z realnych przesłanek.

    W rajdzie wystartuj koniecznie!

    Robert,

    Proszę Cię 🙂 . Nie przesadzaj z tą mocą, wierzę, że mamy spory potencjał, ale na razie są problemy z jego pokazaniem (o co ciężko jak się nie startuje w rajdach 😉 ). Zdaję sobie natomiast sprawę z tego, że ludzie zwykle nie wierzą w siebie, a mają tendencję do wyolbrzymiania wyczynów innych. Część z Was pewnie i chciałaby spróbować startów z nami, ale się obawia czy jest wystarczająco mocna – jeśli tak jest, to zapraszam te osoby do kontaktu 🙂 .

  6. Olek mówi:

    Kuerti, nie ma się co przejmować. Całkiem niedawno dostałeś od Łucji mejla z pytaniem o kogoś do składu… I to dokładnie ten sam problem :-).
    Ale powiem więcej. Najpierw mieliśmy silną trójkę i poszukiwaliśmy czwartego do brydża. Wreszcie w piątek, ten piątek kiedy wpisowe skakało o stówę, udało się znaleźć brakujące ogniwo.
    I co? I parę dni później lekarz powiedział Igorowi: „pan lepiej zostanie w domu, bo to może się źle odbić na pana sercu”. I zaczęły się gorączkowe poszukiwania…
    I to uczucie, kiedy kolejni wytypowani znajomi odpowiadają: „wiem, że tracę coś fajnego, ale [tu wpisz odpowiednie powody]”. Jesteś co raz niżej i niżej i powoli pojawia się myśl – czy to się w ogóle uda?

  7. memor mówi:

    uffff już się przestraszyłem – po przeczytaniu tytułu – że jednak będę musiał skorzystać z poczty polskiej (przewodnik, grzałka, niespodzianka:)

    Kuerti: „Wy też macie takie przeboje w kompletowaniu teamu?”

    Tak mamy!!!

  8. Kuerti mówi:

    Olek,

    Na szczęście w końcu Wam się udało kogoś znaleźć, z tego co wiem. Musimy się chyba przyzwyczaić do tego, że takie problemy są stałym elementem budowania teamu… Niestety…

    Memor,

    Jadę! Oczywiście, że jadę, powinienem, muszę i chcę. Ciekawe co to za niespodzianka? 🙂 . Może ona chociaż osłodzi mi kiepski humor :> .

    Wybacz, ale cieszę się Waszymi problemami 😉 . Grunt to pojawić się na starcie, później już jakoś pójdzie, mam nadzieje, że się pościgamy trochę 🙂 . A i będzie czas żeby powspominać Maroko 🙂 .

    Tymczasem lecę na pociąg!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA