Adventure Racing no image

Opublikowany 9 lutego 2009 | autor Grzegorz Łuczko

25

Rajd 360: Relacja

Zapomniałem o podkładzie muzycznym, do posłuchania The Bleeding Heart Show zespołu The New Pornographers. Kandadyjsko-amerykański indie rock i wszystko jasne.

Wróciłem do Bytowa po 5 latach przerwy. W kwietniu 2004 wystartowałem w Harpaganie, miałem długie włosy, latarkę ręczną i prawie żadnego pojęcia o tym jak posługiwać się mapą. Oczywiście zawodów nie ukończyłem, zrezygnowałem na 10 punkcie, który mieścił się na sześciesiątym trzecim kilometrze i siedemsetnym metrze. Zatarłem sobie wszystko, co tylko zatrzeć mogłem. Z pewnością to nie był udany start, jednak niespełna 5 lat później ponownie zawitałem w to samo miejsce. Sporo rzeczy jednak uległo zmianie. Długich włosów już nie miałem, latarkę ręczną wymieniłem na nowoczesną czołówkę i ukończyłem niejedne zawody, tylko moje pojęcie na temat posługiwania się mapą pozostało na podobnym poziomie, no może zamiast „żadnego” wstawiłbym „nieco”.

Pierwotnie na zimowym rajdzie 360 miałem pojawić się jako cząstka składowa czteroosobowego raidteam.pl. Jak to jednak często bywa życie weryfikuje nasze założenia – ostatecznie wystartowałem więc tylko z Patrycją. Do bazy dotarłem późnym wieczorem w piątek, mimo późnej pory w sali gimnastycznej, w której byliśmy rozlokowani panował zgiełk. To całe pakowanie się, przygotowywanie sprzętu, wiecie, te wszystkie rajdowe rytuały, które są nieodłączną częścią rajdowego folkloru. Pomyslałem, że chyba zaczyna mnie to nieco męczyć, ten przedstartowy chaos, nieprzespane noce w śpiworze na twardej karimacie i cholernie ciężkie pobudki wcześnie rano z tym niezapomnianym uczuciem „co ja to robię, uuu?!”. Nieco lepiej jest już po zawodach, ale to się nie liczy – zalany w trupa endorfinami nie jestem w stanie racjonalnie ocenić rzeczywistości.

Znów więc przekręcałem się na karimacie co godzinę, a budziłem co dwie. Znów obudziłem się rano i nie chciało mi się wyjść ze śpiwora. Inaczej już chyba nie będzie. Wreszcie start i jazda! W peletonie ze wszystkimi, króciótki bieg na orientację po okolicznych górkach, którego w zasadzie już nie pamiętam i znów rower. Na asfalcie wieje i jest mi zimno w głowe. Patrycja pod kaskiem nie ma nawet buffa, a mi w podwójnej opatulince z buffa i czapki wciąż jest cholernie zimno. A kiedyś byłem ponoć taki zahartowany, a teraz bez czapki już się nigdzie nie ruszam. Jazda asfaltem jest przyjemna, kilometry i czas szybko uciekają, do czasu. Wjeżdzamy w teren, a tam do wyboru do koloru – śnieg, lód, błoto, wszystkie te przekleństwa rowerzystów. Pierwsza wtopa. Coś się nie zgadza, nie mogę znaleźć drogi, chyba na północ, kręcimy się trochę w kółko aż w końcu postanawiam pojechać innym wariantem – nie dość, że dłuższym to i jeszcze o beznadziejnej przejezdności.

Czyli profesjonalny mapnik nie wiele pomaga, oddaje się zadumie w przerwie pomiędzy balansowaniem na lodzie, a podpieraniem się jedną nogą próbując utrzymać równowagę. Tuż przed startem kupiłem Rolls-royce’a wśród mapników czyli czeskie Miry, faktycznie są świetne. Wystarczył mi ten krótki start, żeby stwierdzić, że 250 złotych, które zainwestowałem w ten sprzęt to była zdecydowanie dobra inwestycja! Co nie zmienia jednak faktu, że umiejętności dzięki niemu mi nie przybyło. Tymczasem dalej walczymy w śniegu. Później w wodzie i jakiejś bliżej nieokreślonej breji. PK3 podbite, powrót więc przez znienawidzony (już) przez Patrycję wariant obok wielkiej górki, na której stoi punkt i zadanie specjalne.

Nakładam uprząż i wyglądam za barierkę. Jest wysoko. Zawsze w takich chwilach przez moment czuję ukłucie strachu, ale to szybko mija – przeskakuję barierkę i zaczynam zjeżdzać. Idzie mi to strasznie topornie, jeszcze nigdy nie zjeżdzałem na dziwnym przyrządzie, którego nazwy nie jestem nawet w stanie wymienić. Dopiero kilka metrów nad ziemią załapuję, o co chodzi, co z tego, skoro jestem już prawie na miejscu. Patrycji idzie o wiele lepiej niż mi, ciekawe kto tutaj debiutuje na rajdzie przygodowym?! Po kilkunastu minutach dojeżdzamy na przepak i po dosłownie 2 minutach jesteśmy już na zewnątrz. 360 to nie był rajd, na którym mieliśmy się ścigać. Patrycja chciała zobaczyć jak rajdowanie wygląda w praktyce (to chciała to połączenie jej nieśmiałej chęci i moich intensywnych nalegań), a ja miałem zrobić sobie mocne przetarcie po kilku tygodniach treningów. Poza tym fakt, że pierwszy raz spotkaliśmy się na 10 godzin przed startem również nie ułatwiał zadania.

Już przy pierwszym punkcie na trekingu mała wtopa. Odbijamy za wcześnie w odgałęzienie, którego nie było na mapie. To właściwe jest 100 metrów dalej. Drogi są śliskie, tak że czasem łatwiej się ślizgać niż iść. Niebo totalnie zachmurzone i jest po prostu brzydko, bardzo brzydko i nieprzyjemnie. Nic tylko założyć klapki na oczy i napierać do przodu. Przy PK8 wylatujemy w kosmos, lot trwa jakieś 15 minut ale dostarcza sporo wrażeń. Wszystko się zgadza, idziemy drogą, którą wychodzi na skrzyżowanie przecinek. Droga w lewo, prosto i na prawo. W prawo, po jakichś 100 metrach powinien być punkt, przy przecięciu drogi ze strumykiem. Faktycznie tak jest, jest droga, jest strumyk, ale punktu nie ma! Kierunki się w ogóle nie zgadzają, chyba, że założymy, że ktoś podstępnie zmienił położenie drogi i kanału o 90 stopni…

W końcu po kilkunastu minutach głebokich przemyśleń idziemy dalej prosto, w teoretycznie dobrym kierunku. Po 200 metrach jest i krzyżówka, a chwilę potem punkt. Później już obyło się bez problemów i docieramy z powrotem na przepak. Znów chwila w środku i wychodzimy, prawie. Bo okazuje się, że przed nami jeszcze zadanie niespodzianka – układanka logiczna! Siadamy w przytulnej świetlicy w przymałych ławeczkach (bynajmniej nie przeznaczonych dla rajdowców!) i zastanawiamy się jak złożyć literkę T z 4 dziwacznych elementów. Czas leci a nam nic nie wychodzi. A meta tak blisko! Cholera. Nagle w głowie pojawia się myśl: przecież my tu utkniemy na kilka godzin!

Kilka godzin ostatecznie redukują się do kilkunastu minut. Na zewnątrz już prawie ciemno. Do PK11 w zasadzie cały czas asfaltem, na początku nieco pod górkę, ale później już bez żadnych przeszkód delikatnie w dół. Och, jak przyjemnie! Od PK11 do mety prawie cały czas niebieskim szlakiem rowerowym, jakieś kilka kilometrów w ciemnicy i katastrofalnych warunkach. Czołówka tylko przeszkadza, wokół „mleko” i prawie nic nie widać. Jadę właściwie na czuja lawirując pomiędzy grudkami lodu i próbując utrzymać się w wąskich koleinach. W oddali widać już światła Bytowa, a więc meta jest naprawdę blisko. Staram się wydobyć z Patrycji nieco entuzjazmu, jednocześnie zastanawiam się czy po powrocie do bazy nie będzie chciała mnie ukatrupić na miejscu, za ten debiut, na który ją namówiłem 😉 . Kilka minut po 18 zjawiamy się w bazie. Podobało jej się. Na moje szczęście.

Znów baza, tym razem nieco opustoszała, część z zawodników jest jeszcze na trasie, ale część po prostu wcześniej uciekła do swych domów. Jest tak jak zawsze, szczegóły są inne ale ogólny obraz pozostaje bez zmian. Wracamy do punktu wyjścia, to wszystko, co wczoraj wypakowaliśmy teraz musimy spakować z powrotem. Usyfione buty, przepocone koszulki i brudne kurtki, to wszystko trafia do toreb i plecaków. Rajd się dla nas skończył. Następnego dnia równie niewyraźnego jak poprzedni opuszczamy Bytów. Przejeżdzamy obok dworca autobusowego, spoglądam chwilę w tamtym kierunku i uśmiecham się do zielonej ławki, na której siedząc czekałem na autobus do Słupska 5 lat temu. W pewnym sensie zatoczyłem więc dużą pętlę, tylko nie wiem co z tego wynika. Nie chcę mi się nawet nad tym zastanawiać… W domu jestem przed 13. Świeci słońce. Jem jajecznicę, jak zwykle zresztą.

PS. Zdjęcie numer 1 zrobione aparatem Patrycji, ja niestety swojego zapomniałem zabrać z domu. Kolejne „strzały” to już Tomek „Mały” Skarżyński. Dzięki za fotki!

ZOBACZ RÓWNIEŻ:


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



25 Responses to Rajd 360: Relacja

  1. Łucja mówi:

    Miło się czyta opisy tego samego rajdu a tak innego dla mnie. Mi sam rajd się szalenie podobał, może dlatego, że to mój pierwszy w pełni ukończony 🙂

    W porównaniu do naszego debiutu na Szarpaninie to tu i daliśmy radę wyprzedzić kilka zespołów i w ogóle widzieliśmy inne ekipy na trasie. Bardzo motywujące!! No moze jeśli bym 3 nocy z rzędu wcześniej nie zarwała.

    Będziesz zamieszczał swoje warianty trasy? Zastanawialiśmy się z Jankiem czy tak nie zrobić, żeby skonfrontować nasze wybory.

  2. Kuerti mówi:

    Cześć Łucja,

    Witam na PK4, fajnie, że udało nam się chwilkę porozmawiać w bazie! Gratuluje wyniku!

    Mi również rajd się podobał, na swój sposób. Może nasze odczucia są inne dlatego, że jestem nieco-bardzo sfrustrowany brakiem wyników, chciałbym a nie mogę, straszne 😉 . Ta uwaga nie tyczy się jednak tego startu, to ogólna refleksja.

    Jeśli w necie pojawią się skany map to chętnie wrzucę na sieć swoje przebiegi, a może Jasiek pokaże nam jak się opędza Speleo na długiej trasie 🙂 .

  3. Adam mówi:

    Kuerti, jakoś nie umiem się w tej relacji radości ze startu doszukać, ani entuzjazmu… Czasem wręcz jakbyś tam był za kare. A może po prostu ja źle to interpretuje. 🙂 Pozdrawiam!

    PS Swoją drogą, to mógłbyś Koleżankę jakoś przedstawić blogowej gawiedzi, wywiad jakiś zrobić, czy coś, a nie tak… 😉

  4. Kuerti mówi:

    Adam,

    To były fajne zawody, naprawdę! 🙂 . Starałem się jednak w relacji zawrzeć nieco melancholijnego klimatu, przemijania itd. Być może wyszło zbyt pesymistycznie.

    Patrycja jak będzie chciała to się sama przedstawi. 🙂 . Ale podsunąłeś mi pomysł na małą raidteamową lanserkę – za jakiś czas jak już nieco okrzepnie ten nowy skład zrobimy sobie wywiad rzekę. Nie ma to jak lans, no nie? 🙂 .

  5. Paweł mówi:

    Ta układanka to pewnie puzzle serii „T”, takie cztery drewniane klocki. Fajna zabawa. Ja się nad literą „T” męczyłem długo. Yanek rozprowadza takie w swoim sklepie, są też czasem przy herbatach lipton. W sumie fajny pomysł z tą układanką ale niektórzy mogli to znać i zyskać sporo czasu.

    P.S. Starzejesz sie Grzesiek, wpadłeś w zadumę jak dziadek który wrócił w miejsce, gdzie w czterdziestym piątym w okopach siedział:)

    A tak poważnie to gratuluję ukończenia. Wystartowałeś na luzie, Poćwiczyłeś nawigację, dziewczyna pewnie załapała bakcyla i będzie z Wami jeździć. Sportowe święto (zawody) minęło, trzeba wracać do szarości dnia, do treningów. Jakie następne zawody masz na celowniku?

  6. Adam mówi:

    Ja tam jestem gorącym zwolennikiem lansu, który poparty jest realną wartością człowieka/projektu/przedsięwzięcia, bo takie mamy czasy, że aby coś więcej osiągnąć, trzeba być medialnym. Dopóki się to robi ze smakiem i klasą, to cocojumbo i do przodu! Także oczekuję z niecierpliwością. 😉
    Pzdr!

  7. Łucja mówi:

    Jak Janek już pisał na forum napieraj to zadanie specjalne to był tangram, konkretnie ułożenie litery T. Takie jak na tej stronie: http://www.subhelp.com/tangrams/tn-tangram_t.gif

    Wracając do opisu Twojego rajdu Grzesiu to rzeczywiście jakoś brzmi mało entuzjastycznie. Aczkolwiek zgadzam się, że to całe zamieszanie z pakowaniem się, przyjazdem zespołów o innych godzinach do bazy i gadanie do nocy i wstawanie znacznie wcześniej niż ja bym chciała jest męczące.

  8. Kuerti mówi:

    Paweł,

    Mechanizm ten sam, ale my dostaliśmy 4 czarne kawałki papieru. Faktycznie, Yanek, ma takie u siebie – http://www.lamiglowka.com.pl , nawet chciałem delikatnie naciągnąć go na kolejne układanki dla Was, właśnie owo T, ale napisał mi, że firma od tych zabawek jest BE, ale w zamian zaproponował coś podobnego, więc już niedługo kolejny mini konkursik na PK4 🙂 . Tylko nie wiem jaki, może macie jakiś pomysł?

    „Starzejesz sie Grzesiek, wpadłeś w zadumę jak dziadek który wrócił w miejsce, gdzie w czterdziestym piątym w okopach siedział:)”

    Coś w tym jest… Ostatnio często wypominam to moje 5 lecie w rajdowaniu, tak jak gdybym się chwalił czy chełpił tym faktem. Można odnieść takie wrażenie, ale tak nie jest. Po prostu w ciągu tych kilku lat nazbierało się kilka fajnych doświadczeń i to jest piękne, ale to nie znaczy, że jestem jakimś rajdowym guru. Przez prowadzenie PK4 chcąc nie chcąc ludzie mnie traktują jak eksperta, a ja przecież nawet nie potrafię płynnie zjechać na linie 😉 . Co to za ekspert? 🙂 .

    Adam,

    Gdy piszę o lansie zawsze traktuję to z przymrużeniem oka. Ostatni wywiad z Petro można potraktować jako formę lansu – ale wiem, że sporo ludzi docenia to, co Piotrek robi i podziwia go. Ja jestem jednym z nich, widzę, że robi coś fajnego więc chcę mu jakoś w tym pomóc. Raidteamu na pewno nie będziemy lansować inaczej niż właśnie przez pisanie tak jak jest. Jeśli nie potrafię porządnie zjechać na linie bo pierwszy raz zjeżdzam na jakimś dziwnym przyrządzie (pytanie do uczestników, ktoś wie jak to się nazywa?) to nie będę kreował siebie na niewiadomo jakiego eksperta. Tak samo w kwestii teamu, na chwilę obecną nawet nie można powiedzieć, że jesteśmy słabi – nas po prostu nie ma.

    Mogę jednak pisać o naszych próbach stania się czymś czy kimś i tym tropem będę właśnie podążał.

    A Ty Adam planujesz w tym roku jakieś starty w AR? Bierzesz rewanż na ZAT? Ja nie mam wyjścia. 🙂 . Muszę się zemścić za 2 kolejne porażki.

  9. radecki.m mówi:

    halloha 😉
    Faktycznie ponura relacja i… pozbawiona emocji -tego jeszcze nie było, Senseiu!!! Chyba potrzebujesz pościgać się?! Rozładować? Zmiećmy Gryfino z powierzchni ziemi ];-) Ino tumany kurzu? czy bruzdy błota? ostaną!!

  10. Adam mówi:

    Grzesiek, jak najbardziej- na Adventure Trophy mam zamiar pomścić moje zeszłoroczne klocki hamulcowe. 😀 Byłem na Mini BWC, co odbiło się z leksza na moich kolanach i pokazało stan kondycji, a raczej jej brak, także wiele do zrobienia, ale cele jak najbardziej ambitne. 🙂 Fajnie byłoby zebrać czwórkę przynajmniej na Wyzwanie, jest Rajd Wisły, Wertepy. No zobaczymy na co pozwoli głównie budżet. 🙂 Także do zobaczyska na starcie! 😀 A co się stało, że BWC odpuściłeś? Wydawało mi się, że lubisz się z tym rajdem droczyć. 😉

  11. pati mówi:

    Witam Wszystkich,

    Bardzo mi się podobał rajd, żałuje jedynie, że tak wolno mi szło.

    Grzegorz, może i nie mam techniki ale jakąś wiedzę teoretyczną mam. Był shunt i reverso – na pewno.

  12. Kuerti mówi:

    Mariusz,

    Nie przesadzajmy, trudno o jakieś emocje i przeżycia natury duchowej jeśli po 9 godzinach od startu jest już po wszystkim. Na Włóczykiju oczywiście będę, postaram się coś poszarpać, ale nie wiem czy będe miał z czego. Niby 360tka nie była męcząca, ale jakoś jeszcze zmęczenie mnie trzyma. Widać, braki w treningach wychodzą. Ale na Włoczykiju powalczymy tak czy inaczej 🙂 .

    Aha, Paweł pytał się o następne zawody – to będzie właśnie rajd w Gryfinie – http://www.wloczykij.com .

    Adam,

    Na BWC oczywiście chciałem jechać, ale jeśli nie trenuje pół zimy (2,5 miesiąca przerwy) to nie będę szalał i startował nieprzygotowany. Trochę szkoda bo lista startowa niezwykle skromna i można by powalczyć o dobre miejsce.

    Swoją drogą to chyba kryzys dociera i do rajdów, na speedzie zawsze po 50 teamów a teraz tylko 30 kilka…

  13. Drewniacki mówi:

    A ja tylko napiszę, że te obrazki to jeden prowadzi do innego a ten drugi do pierwszego 🙂 Jeżeli wiesz co mam na myśli.

  14. Kuerti mówi:

    Pati,

    Jak się nie znasz jak Tobie lepiej szło niż mi 🙂 . Nie przesadzaj z tym za wolno, jak na pierwszy raz było ekstra.

    Drewniacki,

    Wiem, o co chodzi 🙂 . Już poprawiłem.

  15. jasiekpol mówi:

    Ja się nawet troche pościgałem, tak spieprzaliśmy na pieszym przed Yorkami że dogoniliśmy speleo z ich nowym elementem. Na dobiegu do przepaku holowana przez Herciego to ona nie miała tętna na 1 zakres. Łamigłówka – czasami wybór wariantów jest trudniejszą łamigłówką, tutaj wystarczyło poobracać te klocki przez 4 min w różne strony i samo wychodziło, generalnie wiedziałem że przy czymś takim należy wyłączyć szablonowe i schematyczne myślenie. Liny, miło było się ujebać już na podejściu do zadania, ledwo tam wlazłem na góre, zjazd już spoko. U mnie rajd360 to doznanie jazady we mgle i na lodzie jednocześnie, co dziwne w dzień bałem się bardziej i śmigałem bardziej zachowawczo niż w nocy. Podobała mi się ta nawigacja nocno-mglista. Dziwne bo mnie nic po tym rajdzie nie boli!! Zakwasów itp nie doświadczam, może było za wolno.

  16. Paweł mówi:

    Jasiek narzekał przed rajdem, że rozkojarzony jakiś, że zabiegany, że sprzętu nie ma a tu proszę: pierwsze miejsce. Gratulacje. Mocne to Entre..

    Grzesiek, nawet mi przez myśl nie przeszło, że tym swoim wspominaniem pięciolecia próbujesz się chełpić, chwalić czy pozować na guru. Jak kiedyś wrócę do Bożypola Wielkiego (H-31) to też sobie powspominam:)

  17. Kuerti mówi:

    Jasiek może za często wchodzi na pk4 i udzieliło mu się ode mnie? 🙂 . A tak na poważnie to myślę, że gdyby mógł tylko mocniej wejść w rajdy to szybko dołączyłby gdzieś w okolice Speleo i Nawigatorów. Zresztą już 2 razy team z nim w składzie pokonał Speleo, teraz na 360 i kilka miesięcy temu na Nawigatorze.

    Ps. Paweł, ja też byłem w Bożympolu, startowałem na mieszanej 🙂 . Podejrzewam, że nie prędko będzie dane nam tam wrócić 🙂 .

  18. jasiekpol mówi:

    No właśnie, koniec z PK4. Skasuj bloga bo będę wchodził. Jak skasujesz to sprawa się sama rozwiąże. 😉 Ciekawe jest gdybanie, co by było gdyby, jasne jeśli rajdowanie byłoby tak rozpowszechnione i sponsorowane jak w juesanej to więcej byłoby mocnych ekip, i mieliby więcej czasu na trening. Trzeba się brać za robotę, szukać jakiegoś rozwiązania, tyrać, trenować z rodziną (np rower czy wózek biegowy) i szukać terminu dogodnego do ścigania. Ten był niezły choć daleko. Gdybym nie rozdzierał się na różne dyscypliny to rajdowaniu poświęciłbym się bardziej niż obecnie w statusie FUN i nitka ścigania. Choć nie ukrywam że zawsze moge odwrócić proporcje.Teraz potrzebuje takiego czegoś http://3kola.pl/joggers albo to kolejny gadżet.

  19. Kuerti mówi:

    Skasować bloga? A gdzie bym się lansował? 😉 .

    Mi się wydaję, że u Ciebie największym problemem jest jednak to rozdzielanie się na różne dyscypliny, jeśli skoncentrowałbyś się tylko na rajdach to zawsze wykroiłbyś czas na 3-4 większe imprezy na rok, oczywiście te najbardziej prestiżowe. Nawet jeśli nie znajdujesz tyle czasu na treningi ile byś chciał to musisz pamiętać o tym potężnym handicapie (bez żadnych negatywnych skojarzeń, sam sobie zapracowałeś na tą przewagę), który masz – nawigacja.

    To, co stracisz na mniejszym kilometrażu zyskasz na szybkim wariancie. Liczę na to, że odwrócisz w końcu te proporcje, i że Entre będzie się rozwijać mocniej właśnie w stronę rajdów – przydałaby się ta 3,4 arowa siła w PL. Raidteam na razie się przyczaja 😉 .

    Ps. Taki wózek to byłby niezły pojazd na jakieś ZS 😉 . Team dostałby 2 wózki, 2 biegnie z wehikułem, a dwóch w wózku czeka na swoją kolej 🙂

  20. jasiekpol mówi:

    Napisałem u siebie relancję z Simonem.

  21. Kuerti mówi:

    Fajna relacja! Lubię takie teksty pisane z dwóch perspektyw, szkoda że nie spróbowaliście napisać tego w czwórkę 🙂 .

    Na ostatnim BWC wspólnie z Petro popełniliśmy podobną w stylu relację – http://raidteam.pl/content/view/30/1/lang,pl/

    A tutaj jeszcze tekst Jaśka, tak na wszelki wypadek, bo za jakiś czas zginie pod nowszymi wpisami na jego blogu 🙂 – http://jasiekpol.blogspot.com/2009/02/rajd360-i-cieta-riposta.html

    Ps. Zapomniałem napisać, po opisie Twojego kolegi i koleżanki to ja już się nie dziwię, że Speleo opędziliści. Moc + Nawigacja = Wygrywanie 🙂 . Jakie to proste 🙂 .

  22. Simon mówi:

    To nie takie proste Kuerti, jak Ci się wydaje. To Twoje równanie na wygrywanie ma wiele innych danych, a nie tylko: a + b = c
    Najlepiej opisał to Jasiek, w ostatnim akapicie relacji. Możesz z tego jakieś równanie zdziałać, ale myślę, że oprze się to o całki 😉
    Pozdrowionka

  23. Kuerti mówi:

    Witaj Simon na PK4! 🙂

    Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest takie proste, powyższa uwaga to raczej był żartobliwy komentarz niż próba opisania rajdowej rzeczywistości.

    Podoba mi się to co Jasiek napisał o tym, że budowa czwórki to jak kolejna dyscyplina rajdowa:

    „Budowa czwórki to jak kolejna dyscyplina rajdowa, logistyka, sprzęt, jedzenie. Jak trafić z charakterami, formą czy biorytmem na dzień startu w dużej imprezie ? Takiej 2-3 dobowej. Oby dane nam było uczyć się na doświadczeniach innych i sprawdzić na sobie, zgrać urlopy i szczyty formy, rodzinę ułaskawić, fundusze pozyskać, ukończyć bez kontuzji duży górki rajdzik. Sie okaże czy nam dane jest.”

    I zgadzam się z nim w 100%. A Wam jeszcze raz gratuluje i życzę pomyślnych biorytmów ( 😉 ) cobyście czym prędzej wystartowali znów w takim składzie!

  24. sebas mówi:

    rozumiem refleksyjny ton relacji 🙂 jak sie wraca w jakies szczegolne na swoj sposob miejsce po 5 latach to trudno uniknac „filmu” przed oczami, wspomnien etc. to normalne, czasem zabawne, czasem cos uswiadamia. przeszlosc tak czy siak jest nasza czescia na zawsze 🙂 paradoks moze taki, ze po dlugiej przymusowej przerwie wracasz do AR w tym samym Bytowie 😀 udanych treningow

  25. Kuerti mówi:

    Sebas,

    No wreszcie! Dokładnie tak! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA