Góry no image

Opublikowany 17 czerwca 2008 | autor Grzegorz Łuczko

47

Pakujemy się w góry!

Jadąc do Rumunii wiedziałem jedno – nie chciałem zabierać ciężkiego plecaka. Niestety wybrałem sobie niezbyt sprzyjający czas – początek maja, w tym czasie wysoko w górach (oczywiście względnie wysoko, bo dla niektórych 2 tysiące to pewnie jeszcze niziny) leży jeszcze śnieg, a powyżej 2 tysięcy metrów n.p.m. jest go naprawdę sporo. Wpłynęło to nieco na dobór sprzętu, który planowałem zabrać ze sobą, ale znowu nie tak drastycznie jak sądziłem na początku. Spora w tym zasługa mojego minimalistycznego podejścia do życia – nie potrzebuje wielu luksusów do szczęścia, jak i niewiedzy. Tak, to był mój pierwszy wyjazd poza granice naszego kraju (w takiej formie), stąd nie bardzo wiedziałem czego mogę się spodziewać.

Swój ekwipunek podzieliłem z grubsza na kilka grup tematycznych: „nocleg”, „kuchnia i prowiant”, „odzież”, „higiena i apteczka”, „papiery”, oraz „inne”. A wszystko to ulokwałem w rewelacyjnym plecaku Wolfganga Wędrowcu – 70l. (waga – ok. 2,7kg)

NOCLEG

Do pierwszej grupy zaliczyłem alumatę, śpiwór i płachtę biwakową. Układając rzeczy w plecaku starałem się umieścić je na samym dnie, w dolnej komorze. Zwykle w ciągu dnia nie potrzebujemy śpiwora czy płachty (albo namiotu) biwakowej, jedynie alumatę przytroczyłem do bocznej kieszeni – przydaję się podczas postojów jako „poddupnik”. Pod ten „arsenał” równie dobrze podpiąć można ubrania, które przygotowane mamy na nocleg – u mnie były to ciepłe leginsy i cienka bluza polarowa, je również ukryłem „tam gdzie wzrok nie sięga”. Wybrałem płachtę zamiast namiotu i zyskałem na wadze, ale straciłem za to sporo na komforcie. Coś za coś… Śpiwór, który kupiłem „za 5 dwunasta” okazał się faktycznie ciepły, z rana aż nie chciało wychodzić na zewnątrz. Tylko jak w przypadku Wave’a mówić o fastpackingu, skoro do mojej „szybkiej” 35-tki Milo włazi cały i już nikogo do środka wpuścić nie chce?

Śpiwór Marmot Wave III: [1960g]
Alumata: [74g]
Płachta biwakowa Milo Bivi Bagi:[400g]

KUCHNIA

Do kuchni zaliczyłem palnik, butlę z gazem, zapalniczkę, kubek, łyżkę i scyzoryk. Zastanawiałem się jeszcze nad zabraniem termosa, ostatecznie jednak zostawiłem go w domu. Pomysł był taki żeby z rana gotować sobie wrzątek i wlewać go do termosa. Później nie traciłbym czasu na gotowanie wody w ciągu dnia. Oprócz scyzoryka (który zresztą na wiele się nie przydał) wszystkie rzeczy trzymałem razem w bocznej kieszeni, tak żeby w ciągu dnia mieć do nich łatwy dostęp.

Kubek: [84g]
Łyżka: [24g]
Scyzoryk Victorinox: [130g]
Palnik TNF Classic Trail 100, Gaz, Zapalniczka: 162g (z pokrowcem 180g) + Gaz (344g) + 14g [538g]

PROWIANT

Cały prowiant podzielony miałem na 7 porcji, początkowe założenie było takie żeby przez 7 dni (stąd 7 porcji) nie schodzić z gór, musiałem więc mieć dostatecznie dużo żarcia. Wszystkie porcje ważyły ok. 4,7 kilograma, 700 gram na dzień, co dawało ok. 2000 kalorii. Czekolada, baton, po 100 gram musli, kabanosów, kuskusa, 4 kromki chleba tostowego (przez 10 dni cały czas świeży 😉 ) oraz po 2 plasterki sera i 4 suchej kiełbasy na każdy dzień. Zestaw sprawdził się idealnie, mimo że oczywiście spalałem dużo więcej kalorii niż 2 tysiące to nie odczuwałem głodu, może dlatego, że miałem ograniczone zasoby i organizm dostosował się do warunków? „Ciąg” na lodówkę złapał mnie dopiero po powrocie do domu, co potwierdzało by tą hipotezę.

Batony: 7×45 [315g]
Czekolady: 7x100g [700g]
Kuskus: 7x100g [700g]
Gorące kubki: 7x50g [350g]
Herbata: 4 torebki [9g]
Cukier: kilkanaście drażetek słodzikowych
Ser, Kiełbasa: 230g +130g [360g]
Musli: 7×100 [750g]
Kabanosy: 7×100 [700g]
Chleb tostowy: 7×4 [750g]
Witaminy: 14x [22g]

ODZIEŻ

Wybór odzieży podyktowany był warunkami atmosferycznymi, ale nie do końca. Kurtka okazała się nieprzydatna, z lekkim deszczyk z jakim przyszło mi zmagać się w Rumunii znakomicie powstrzymał softshell. Podobnie jak w Beskidzie Niskim tak i teraz sprawdził się świetnie. Deszcz i wiatr mu nie straszne, ale tylko do pewnego momentu. Gdy zaczęło mocniej wiać w Fogaraszach zacząłem materiał zaczął przepuszczać powietrze. Jeszcze nie udało mi się w nim zmoknąć, ale pewnie tylko dlatego, że nie trafiłem na prawdziwą ulewę. Co nie zmienia faktu, że w góry nie ruszam się bez softshella! Leginsy mogłem zostawić w domu bo i tak się nie przydały. Co innego zapasowa bluza i kurtka, z których skorzystałem w drodze powrotnej (standardowy zestaw po tygodniu po prostu śmierdział!). Jak na warunki wiosenne i temperatury w okolicach 15-20 stopni o dziwo świetnie sprawdziła się cieplutka koszulka Crafta z długim rękawem. Na lato pewnie byłaby za ciepła, ale na wiosnę i jesień idealna.

Duży błąd popełniłem w doborze sprzętu na warunki zimowe, nie miałem stuptutów (choć tych tak bardzo nie żałowałem, letnie z spodnie Salewy szybko schną) i dobrych rękawiczek. Jako podstawe wziąłem cieniutkie rękawiczki z jakiegoś dziwnego materiału, fajnie się w nich biega, a i do maszerowania z kijkami nadały się idealnie. Na fogaraskie mrozy przygotowałem sobie grubsze polarówki, no i tu pojawiły się dwa problemy – szybko zgubiłem jedną z nich, a poza tym polar szybko przemaka. Nie miałem więc porządnych rękawic na śnieg. Brakowało mi również czegoś cieplejszego do ubrania wieczorem. Jakaś ciepły polar 200 byłby w sam raz. Podsumowując odzież dobrałem na dobry plus, piątka byłaby gdybym miał ze sobą porządne rękawice i ciepły polar.

Jeszcze mała uwaga na temat ewentualnego prania rzeczy. Od razu przyznaję się, że nie mam w tej materii prawie żadnych doświadczeń (kiedyś w Bieszczadach „prałem” koszulki w wodzie i mydle, nie wychodziło mi to zbyt dobrze), a w kontekście kolejnych wyjazdów ta umiejętność wydaje się konieczna. Smród po tygodniu użytkowania nawet najlepszego sprzętu jest po prostu nieznośny, czułem się prawie jak dworcowy menel 😉 . Może macie jakieś sposoby jak temu zaradzić, czyli krótko mówiąc patenty na pranie w podróży?

Skarpetki (jedne oryginalen Accapi, reszta noname): x4 – 260g (50+60+70+80)
Bokserki: Craft – 78g, zwykłe – 56g
Koszulka długi Craft Pro Zero – 154g
Spodnie: ciepłe leginsy – 178g, letnie spodnie Salewy (2 częściowe) – 420g
Bluza: cienki polar (Power Stretch TNF) – 484g, golf polarowy (noname) – 266g, softshell (Hannah Tadeo) – 868g
Kurtka: gore-tex paclite (TNF) – 466g
Czapka: polarowa (Satila) – 52g, buff – 36g
Rękawiczki: cienkie – 32g, polarowe – 50g

HIGIENA

Cały „osprzęt” higieniczno-apteczkowy trzymałem w jednym miejscu. Oczywiście wszystkie szampony, pasty itp. zapakowałem w specjalne pojemniczki (polecam pudełeczka po filmach fotograficznych, lekach i kosmetykach). Jeśli uznacie, że zabranie połowy mydła zamiast całego (oszczędność 40 gram…) to oznaka zupełnego szaleństwa, to tak, jestem szalony. Ale szczoteczkę miałem całą 😉 . Jeśli chodzi o apteczkę to zabrałem niezbędne minimum oraz folię NRC, tak na wszelki wypadek.

Kosmetyczka: [98g]
Chusteczki i papier toaletowy: 20g + 76g [96g]
Szampon: [36g]
Dezodorant: [74g]
Mydło: [44g] (połówka)
Pasta i szczoteczka do zębów: [16g]
Szkła kontaktowe i pojemnik: 14g + 16g [30g]
Ręcznik – [46g] | w opakowaniu: [78g]

Folia NRC: [56g]
Apteczka (bandaż,gaza,woda utleniona,plastry,węgiel,przeciwbólowe,przeziębienie): [76g]

PAPIERY:

Sprawa oczywista. Warto pamiętać o kserze dokumentów (warto byłoby również zamieścić skany w necie, w razie czego). W tej kategorii złamałem swoją zasadę – biorę rzeczy najlżejsze. Zabrałem swój ulubiony notatnik przez co bonusowo dodałem sobie 100 gram 😉 . Szaleństwo!

Dowód, paszport, karta bankomatowa i legitymacja
Ksero dowodu, paszportu i karty bankomatowej
Pieniądze (złotówki, dolary, euro)
Portfel: 52g
Długopis i notatnik: 14g + 134g [148g]

INNE:

W tej grupie wrzuciłem te rzeczy, które nie pasowały do innych kategorii. I tak, kompas wrzuciłem do kieszeni plecaka i tam pozostał do końca wyjazdu, ale wiadomo – kompas być musi. Telefon miałem cały czas wyłączony i zupełnie zbędna okazała się ładowarka – bateria w moim Sony Ericssonie K550i po 9 dniach wskazywała poziom 76%, przy czym telefonu używałem ok. raz dziennie (sms, krótka rozmowa). MP3 player służył mi przede wszystkim do umilenia 60 godzinnej podróży do Rumunii. Czołówka cały wyjazd przesiedziała owinięta w reklamówkę, nie było okazji ani potrzeby żeby z niej korzystać. Szkoda, że nie mam jakiejś małej i lekkiej Tikki lub czegoś podobnego. Zawsze parę gram mniej… Ostatnia pozycja na liście – kijki trekingowe – to była moja podstawa poruszania się w górach.

Kompas: [36g]
Zegarek: [36g]

Aparat i ładowarka: 180g + 142g [322g]
Telefon i ładowarka: 94g + 66g [160g]
Mp3 player i bateria: 84g (z baterią) + dodatkowa bateria: 24g [108g]

Czołówka: 134g + 108g (4x paluszek) [242g]
Kijki trekingowe: [526g]

Cały sprzęt (nie licząc wody) ważył 15,53 kilograma. Nie licząc żarcia zamknąłem się w liczbie 10,8 kilograma. Oprócz wyżej wymienionych rzeczy, które ewentualnie zabrałbym ze sobą (rękawice i ciepły polar) podczas tych 9 czy 10 dni poza domem nie znalazłem się w takiej sytuacji, w której potrzebowałbym czegoś czego nie miałem ze sobą. W kontekście moich preferencji i potrzeb jest to zestaw niemalże idealny. Czy mógłby to jeszcze odchudzić i z bazowych 10,8kg zejść jeszcze niżej? Duże rezerwy tkwią na pewno w plecaku i śpiworze (odpowiednio – 2,7 i 1,9 kg). 70 litrów przy tym zestawieniu to za duża przestrzeń, myślę, że 50-60 byłoby ok, a i waga byłaby mniejsza. No i ten przeklęty śpiwór, gdybym teraz kupował to brałbym jakąś puchówkę. Myślę, że na wymianie tych dwóch rzeczy zaoszczędziłbym ok. 1,5-2kg. Które chyba zaraz wykorzystałbym do zabrania jakiegoś małego namiotu zamiast płachty, ewentualnie kombinowałbym z płachtą i jakąś matą samopompującą.

Co z kolei pociąga za sobą pytanie, jak chcę podróżować? Czy spać „jak sam sobie pościele” czy w schroniskach? Przy pierwszej wersji musiałbym główkować nad znalezieniem kompromisu pomiędzy wygodą a targaniem dodatkowych kilogramów, w drugiej miałbym szerokie pole manewru jeśli chodzi o odchudzanie plecaka.

To tyle moich doświadczeń. Ciekaw jestem Waszych patentów. No i mam kilka pytań, na które mam nadzieje zechcecie odpowiedzieć, jak Wam się podoba moja lista? Co byście zmienili co dodali? Co zabieracie do jedzenia? I na krótkie dni i na dłuższe. Jak poradzić sobie z praniem w podróży? Może dzięki naszej dyskusji uda nam się stworzyć listę „idealną”?

Zobacz również:


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



47 Responses to Pakujemy się w góry!

  1. Kuerti mówi:

    [Komentarz Faby z innego wątku – dop. Kuerti]

    co do tygodniowego wyjazdu w dzicz to zazwyczaj wychodzi mi cos kolo 600g jedzenie/dzien

    ostatnio mialem taki mix:
    – 150g musli + kisiel instant
    – 200g batony/mleczka w tubce/marcepan/chałwa/isostar
    – 100g makaron sojowy lub inny bez gotowania
    – 100g mieso puszka/kabanosy
    – 50ml oliwy z oliwek

    i to jest takie minimum ale da sie dzialac gorsko jakos znosnie i nie czuc mega gloda

    wazne aby miec duzo gazu na robienie wiekszych ilosci wody – czyli dochodzi conajmniej 0.5kg gazu na twarz

    w moim przypadku wyjazdy tygodniowe nigdy nie beda light&fast bo jak sie doliczy ciezar sprzetu
    wspinaczkowego to wychodza zawsze jakies potworne
    ilosci ale zauwazylem ze duzo daje – pojemnosciowo, wagowo i komfortowo – inwestowanie w puch

    czyli dobry spiwor puchowy i sweter/kurtka puchowa
    dzieki temu mozemy spac prawie wszedzie – namiot nie jest konieczny plachta daje rady – no i nie musimy miec miliarda polarow tylko jeden plus puch i jakas membrana na deszcze

    jakie sa wasze triki jedzeniowe na takich wyjazdach??

  2. Kuerti mówi:

    Faba,

    A ile mniej więcej kalorii wychodzi z tego zestawu? Strzelam, że podobnie jak u mnie ok. 2 tysiące?

    Co to jest ten makaron sojowy, jak się go przyrządza? Oliwę dolewasz do makaronu?

    Fast&light można zawsze próbować wprowadzać w życie, ale nie zawsze wyjdzie takie samo fast&light, ja np. nie biorę w góry sprzętu (jeszcze) więc dla mnie nie ma takiego problemu, a przynajmniej na razie. Ale sam piszesz o puchu jako sposobie na zbicie wagi, zawsze więc jest jakieś wyjście.

    A co bierzesz do płachty? alu-karimata czy mata?

    Jakie macie doświadczenia z liofizatami? Ile to waży? Ile kalorii? Warto w to inwestować?

  3. Adam mówi:

    Kuerti, spoko, do max ześwirowania na punkcie wagi jeszcze Ci brakuje. Poznałem kiedyś zakręta, który sobie klucze przewiercał i tą częśc menażki, gdzie jest przynitowana rączka, żeby było lżej…aa i metki w ubraniach wszystkie wycinał. Też żeby lżejsze były.

    Liofilizaty sa mega wypasnie i daja poczucie luksusu pod namiotem :D, z tym ze mega drogie w porownaniu z „domowymi metodami”.
    Po 1 smakuja jak normalne zarcie, co ma zbawienny wplyw na morale podczas dluzszych eskapad,
    po 2 maja chyba mimo wszystko wiecej wartosci odzywczych
    Z kaloriami to zalezy od rodzaju zestawu.

    Co do dziwnych patentów, to sprawdza sie krotka szczoteczka do zebow, 😉
    Nie brałes okularow slonecznych?
    Ja wyznaje takze morelki i orzechy poza czekoladowymi zapychaczami.
    No i pokruszone zupki chinskie sa pakowne, tanie, smaczne i zapelniajace. Kuskusa nie trawie…
    Kiedy wiem, ze wode bede bral ze sniegu albo strumyka, to biore tez jakis ulepszacz, typu plusz, bo sama w sobie jest jalowa, a tylko sie lac chce. 😛

    PS FORZA ITALIA!!! 😛

  4. Bart mówi:

    Ja akurat korzystam z zestawów Travel Lanch – bodaj tak się to pisze, ale wiem że z tymi ich zestawami jest różnie. Po pierwsze zawsze kupuję podwójne porcje, lepiej wychodzi i są syte. Po drugie zawsze biorę przyprawy, po trzecie szukam tego w małych sklepach turist i zagaduję że data spożycia jest na ukończeniu – taniej, po któreś zawsze biorę cebulę i czosnek, po któreś strogonof z Travela rządzi !!!! Poza tym co kto lubi, ale mam też takie małe skrzywienia na pierwsze dwa dni wyrypy, biorę coś dobrego i ciężkiego. Np. na kaukazie z kolegą robiliśmy kiełbaskę na łóżeczku dla dziecka, wysokość około 3,5 tyś. Było i fajnie i zabawnie a psycha do góry. No i teraz podstawa zawsze w samolocie lub na wolnocłowym kupuję małe buteleczki alkoholu na okazje zdobycia, przejścia, dobrej zabawy………….lub podratowania nastroju ekipy. Tak to jest starszy dba o młodzież bo ta jest teraz jakaś taka……..phiiii.
    Pozdrawiam
    Bart

  5. Camaxtli mówi:

    A ja mam inne pytanie:) zabrałeś na trasę płachtę ze śpiworem, to nie mało np. na deszczowe noce? Twarz zostaje odsłonięta spod płachty. W Polsce to żer dla komarów, widziałem jak koledze posiekały twarz i wyglądał rano jakby miał ospę. Poza tym deszcz, który nalewa się siłą rzeczy przy twarzy do śpiwora. Rozwiązaniem są trapy rozstawiane na kijkach trekkingowych, ale nie widziałem ich w Twoim spisie. Sam rozważam, żeby w lipcu na Piławę zabrać śpiwór z płachtą, ale obawiam się o oba czynniki umilające:) na komary mógłbym wziąć firankę, ale co z deszczem z drugiej strony.

  6. artur mówi:

    patent na zbicie wagi plecaka + karimata;
    Rosjanie w Kirgizji sami sobie szyli ruksaki z ortalionu, wzmacniali plecy pridupnikiem, albo kupowali tanioche z ortalionu; szelki w miare ok. Dzwigali sporo kg i zeby sie nie rozerwalo, wysciolke bokow plecaka robili z dobrej karimaty od wewnatrz (ale skroconej zeby byla pod dupe i plecy). sprawdza sie przy nieduzej wadze, ale od 15 kg wole komfort dzwigania.

    artur

  7. Petro mówi:

    Kuerti, od razu Ci powiem, że Twoja apteczka jest trochę przysłaba jak na dalekie wyjazdy. Jest dobra na rajd, ale nie na 2 tyg. w odleglejszych górach. Niestety jest to problem samotnych wyjazdów, że żeby mieć wszystko, co potrzebne, to robi się to nieproporcjonalnie duże. Przy większej grupie (chociażby 2-3 osoby) można zacząć to dzielić. Czyli jedna osoba wzięłaby np. menażki inna apteczkę (koniecznie coś mocniejszego na dolegliwości żołądkowe, coś mocnego na przeziębienia, przydaje się coś na obtarcia, urazy, uczulenia. Rzeczy takie jak węgiel i wapno, to zwykle można sobie w tyłek wsadzić, bo są za słabe. Koniecznie coś mocnego przeciwbólowego – szczególnie w miejscach, gdzie liczysz się z kontuzjami i będziesz musiał sam sobie poradzić).

    Ktoś napisał o okularach – ja rzadko noszę, ale przydają się, jak coś się dzieje z oczami. Poza tym zimą zawsze biorę gogle i kominiarkę a zamiast maski buffa na twarz – to pozwala się poruszać nawet przy konkretnej dupówie. O rękawicach już kiedyś gadaliśmy tutaj.

    Żarcie latem też będzie się różniło od żarcia zimą – np. latem dobrze mieć słodycze nieczekoladowe – żeby się nie rozpłynęły, a zimą powinno być więcej kalorii – więcej tłuszczów i białek.
    Czyli generalnie zimą „fast&light” raczej odpada 😉 Przynajmniej przy wyjazdach dłuższych niż dwa dni.
    Z lekkich plecaków – super i niedrogie rzeczy robi http://www.granitegear.com Zastanawiam się, czy sobie czegoś nie sprowadzić. Wygląda to trochę jak coś, o czym pisał Artur 😉
    No i ostatecznie – jak jest szansa na żarcie w knajpach, czy schronisku, to ja z tego korzystam – za tę samą cenę co liofilizat można zjeść coś normalnego anie trzeba nic (poza kasą 😉 nosić.

  8. Kuerti mówi:

    Camaxtli,

    Jeśli chodzi o płachtę i komary to nie ma problemu, przynajmniej w przypadku mojej płachty. To jest pokrowiec zupełny, tzn. zakrywam nim również głowę. Komary więc nie straszne, ale jeśli chodzi o deszcz to niestety rozwiązanie zastosowane w Milo nie wypada zbyt dobrze.

    Zdarzyło mi się ostatniego dnia w Rumunii, że w nocy popadywało, musiałem co jakiś czas kulić się i opierać o plecak 😉 . Inaczej woda dostawała się do środka przez zamek. Przydałaby się w tym miejscu jakaś porządna listwa ochronna czy coś w tym stylu. A te trapy to, co za pomysł? Ciekawe jak by się to sprawdziło przy mocnym wietrze i generalnie ciężkich warunkach?

    Artur,

    Kurde, z opisu wynika, że to musi być diabelska konstrukcja i diablo niewygodna. Nie wiem ile ważą plecaki naprawdę „light”, pewnie więcej niż konstrukcja ortalionowo-karimatowa, ale tutaj zgadzam się z Tobą, wybieram komfort, bo co mi po niższej wadze jeśli miałbym na plecach jakiś wór?

    Petro,

    Zdaję sobie sprawę z tego, że moja apteczka to wcale nie apteczka i w razie czego byłbym biedny. Może tak lekce sobie ważę te kwestie z braku wyobraźni? Wierzę w to, że „przecież mi się nic nie stanie”. Wiem, że to strasznie głupie, ale podejrzewam, że większość ludzi tak myśli.

    Ostatnio jednak widziałem w górach (numer majowy) apteczkę jaką zabierają ze sobą polskie ekspedycje w Himalaje. Jak będę jechał do Maroka w listopadzie (ktoś chętny? Szukam ludzi do wyjazdu) to pewnie zaktualizuję swój zestaw właśnie w oparciu o artykuł z „Gór”.

    Okulary faktycznie mogłyby się przydać, ale nie okazały się niezbędne.

    A masz jakieś propozycje bardziej tłustego żarełka?

    Te plecaki wyglądają naprawdę fajnie, ciekawe tylko jak z wytrzymałością takich cudów? Cordura w moim Wolfgangu naprawdę sprawia wrażenie solidnego materiału (i takim jest w rzeczywistości!). Pal sześć materiały, patrzcie na wagę GraniteGear’ów! Np. ten plecak waży połowę mniej niż mój Wędrowiec.

    Gdybym miał wolne 200 dolców kupiłbym 🙂 . Ostatnio w moim małym miasteczku padła główna wygrana w lotka – ktoś wygrał 5 milionów, szkoda że to nie byłem ja 😉

  9. Petro mówi:

    Czy się nie rozpadają nie wiem – ten pan: http://www.justinlichter.com sobie chwali a trochę się nachodził.

  10. faba mówi:

    …no fakt troche mnie nie bylo ;D

    ile kalori wychodzi to no idea !?

    stosuje jeszcze mieszanke typu kuskus, sos pomidorowy instant i jakas rybka z puszki – mniami

    kiedys bylem za to fanem kaszki mlecznej z musli suszonymi bananami i rodzynkami plus kilka kostek czekolady ale mi sie przejadlo 😉

    oliwa to patent podkradziony kaminskiemu markowi – on tego wypija 100g dziennie w jego pamietnikach sa listy ekwipunku i jedzenia z kazdej ekspedycji jakby co – dodaje do dania glownego i takie 50ml daje ci minimum 450 kcal – plastikowa buteleczka po ice tee te sprawy…

    powiedz mi jak ci wchodzila ta czekolada 7 dnia? bo cos mi sie wydaje ze nie za bardzo 😉 nie potrafie juz jesc tyle slodkiego na wyjazdach – te 100g zamienil bym na jakis parmezan czy cos w tym guscie

    natomiast makaron sojowy dostaniesz juz chyba w kazdym markecie wiekszym – takie polprzezroczyste cos ale ma ten wazny plus ze tylko zalewasz wrzatkiem – duza wage przykladam do oszczedzania gazu ;D

    natomiast liofy wogole mi nie wchodza – nie smakuja mi i jakos sie dziwnie po nich czuje

    do plachty mam „specjalna” karimate cienka ktora skladam na 4 i wchodzi do plecaka jako plecy – ona jest tak od kolan do szyji na dlugosc bo pod glowe plecor a na nogi pokrowiec od niego

  11. Kuerti mówi:

    Faba,

    Patent z oliwą warty zapamiętania, będę musiał kiedyś spróbować, tylko czy da się to wypić bez wykręcania twarzy? 😉 .

    Czekolada wchodziła jak gdyby nigdy nic, jej zjedzenie rozbijało się na kilka godzin i było ok. Generalnie byłem zadowolony z tego zestawu żarcia. W Maroku (przynajmniej tydzień w górach) przygotuję sobie podobny, może pokombinuje coś z kuskusem, tzn. poszukam jakiegoś sosu, bo sam jest beznadziejny (wrzucałem kabanosy do środka). Może zamienie kuskus na kaszkę i będę jadł je na przemian? Generalnie zastosuję małe urozmaicenie.

    Słyszałem o tych patentach z krojeniem karimat. Wszystko fajnie, mniej miejsca, mniejsza waga itd. Ale jak to się ma do komfortu? Na dłuższą metę (powiedzmy ten niemalże „przysłowiowy” 😉 tydzień) da się na tym względnie wysypiać? Tak czy inaczej będę musiał to wypróbować.

  12. Krzysztof mówi:

    We wrześniu byłem tydzień w słowackich Tatrach z plecakiem RaidRevo 20l (do którego dałoby się jeszcze coś wcisnąć). Bez śpiwora (tylko folia NRC), bez karimaty, bez gazu i żarcia. W butach Salomonach XA PRO 3D. A warunki były zimowe – śnieżyca, w górnych partiach sporo śniegu, z Rysów na polską stronę nie dało się zejść z powodu dużego oblodzenia.
    Ale podaję to tylko jako ciekawostkę, bo nocowaliśmy i jedliśmy w schroniskach, więc to zupełnie inna bajka.

    Co do dyskusji płachta/namiot, to mam taki minimalistyczny 1-osoby chiński namiocik, który nic nie waży i mieści się praktycznie w kieszeni. Pewnie przy konkretnej zlewie przemoknie, ale sądzę że i tak to lepsze niż płachta.

  13. Adam mówi:

    Krzysztof, bez spiwora, karimaty, gazu i zarcia, czyli generalnie z kosmetyczka, dokumentami i kilkoma ciuchami, wiec nie dziwota ze udalo Ci sie zmiescic w 20. 😉
    Natomiast interesuje mnie, jak sie sprawowaly XA PRO 3D w Tatrach w sniegu? (we wrzesniu sporo sniegu w gornych partiach?! O.o )
    Pzdr

  14. Kazig mówi:

    Krzysztof

    Nie dowierzam, że ten namiocik nic nie waży jak napisałeś i mieści się praktycznie w kieszeni – bez bajek. Najlżejszejsze do jakich udało mi się dotrzeć to maketowe po 1,1kg real 1,3kg no i jest to rulonik grubości kubka. Gradu nie przepuści..

  15. Kuerti mówi:

    Krzysztof,

    Masz jakieś fotki z tego wyjazdu? Chętnie bym pooglądał, zwłaszcza, że chodzą za mną właśnie Tatry po drugiej stronie granicy… Ciekawi mnie też jakie trasy robiłeś podczas tego wyjazdu? Rozumiem, że z takim sprzętem (w sensie – na lekko, rajdowo) raczej się nie ociągałeś? Traktowałeś to jako trening? No i czy mieliście stałą bazę czy napieraliście od schroniska do schroniska?

    Tak się Ciebie wypytuję bo jeśli na większość pytań odpowiesz w duchu rajdowym to rzucisz nieco światła na inny styl turystyki. Właśnie taki fast, a może nawet nazwalibyśmy to turystyką rajdową? Co Wy na to? Oczywiście ciężko byłoby w ten sposób ganiać po Andach czy Himalajach, ale myślę, że w polskich górach a nawet w takiej Rumunii, nie mówiąc już o naszych najbliższych sąsiądach taka forma jest jak najbardziej do przyjęcia. Ba! Myślę nawet, że to idealny sposób na aktywny odpoczynek dla rajdowców. Co by nie mówić, my mamy nieco spaczone podejście pod kątem gór.

    Kazig,

    Krzysiek z tą „nic nie wagą” pisał pewnie w cudzysłowiu..

    A co do Twojego namiotu, jeśli gradu nie przepuści.. to może lepiej brać płachtę? Płachta to 400 gram i naprawdę mieści się do kieszeni (no powiedzmy do takiej obszernej kieszeni).

    W polskich górach w zasadzie namiot jest zbędny, można napierać (specjalnie użyłem tego słowa, bo mówię o aktywniejszej formie turystyki) od schroniska do schroniska, albo od szałasu do szałasu (przynajmniej w niektórych rejonach) itd. W Rumunii ja również zakładałem, że będę nocował w schronach i płachta miała być na wszelki wypadek. Podsumowując, wydaje mi się, że dochodzimy do szukania kompromisów pomiędzy wygodą (komfortem spania i komfortem noszenia) a kosztami.

  16. Mały mówi:

    Fajnie to się wszystko czyta 🙂

    Też kiedyś miałem „zboczenie” na temat wagi bagażu – podobne do tego co opisuje Adam. Z tym, że metek nie wycinałem (nie wpadłem na to) ale obcięta szczoteczka do zębów to podstawa. Moim podstawowym bagażem był nóź (jak była potrzebna łyżka to ja strugałem) i 60L Woodpacker Alpinusa. Pełnił role plecaka, karimaty i śpiwora. Jak trzeba było ułożyć się do snu – to wyciągałem wszystkie rzeczy ze śpiwora – odpinałem dolną kieszeń (komorę) i wchodziłem do plecaka – tak, że nogi (od pośladków w dół) i głowa wystawały po za plecak – a reszta „wygodnie” spoczywała w plecaku.

    Na szczęście okres fascynacji survivalem nie trwał długo 🙂 Znalazłem wygodniejszy sposób na spanie :)- alumata, śpiwór 600 g no i amerykańska płachta (poncho) muszę przyznać, że bardzo przydatna sprawa. Używałem jej jako poncha (podczas marszu zakładało się na siebie i plecak), namiotu, zadaszenia np. nad hamakiem, można było zrobić z tego również śpiwór. A jak było nas więcej – posiadaczy poncha – to spinając je ze sobą mogliśmy zrobić namiot hangar na kilka osób. Z dwóch sztuk nawet tratwę dało się zrobić (sprawdzone na własnej skórze).

    Teraz oczywiście też zwracam baczną uwagę na wagę bagażu – staram się zejść z wagi na każdym elemencie wyposażenia – muszę to robić, bo mnie jeszcze dociąża sprzęt fotograficzny który dźwigam na każdym wyjeździe – a tu nie da się wywiercić dziurek i czegoś uciąć. Ostatnio nawet zacząłem poszukiwać jakiegoś małego aparatu aby nie dźwigać lustrzanki – ale o tym przy innej okazji (zresztą można przeczytać na moim blogu).
    Pozdrawiam

  17. Bart mówi:

    Mały a tak poza tematem. To o jakich aparatach jeszcze myslałeś. Ja również jestem przed zakupem. Niestety muszę tego dokonać do niedzieli. Teraz mam mju II – 400. Stary jak świat i niestety optyka już nie trzyma. Na razie faworytem jest Lumix DMC – TZ 5. ALe kurcze ja to się za bardzo nie znam.
    Pozdrawiam
    Bart

  18. Kuerti mówi:

    Mały,

    Tak.. I pomyśleć, że miałem o sobie mniemanie wielkiego hardcorowca, a tu się okazuję żem cienki bolek. Nie no czytam sobie jeszcze raz Twój opis plecako-karimato-śpiwora i nie mogę wytrzymać, to musiało przekomicznie wyglądać 🙂 . A w jakich warunkach to stosowałeś? Rozumiem, że raczej letnich?

    No i jeszcze pytanie o ten śpiwór 600 gram, do ilu stopni w nim spałeś? A teraz do wszystkich, śpiwór do jakiej temeperatury (wzglednie komfortowej) polecicie na warunki ciepłej wiosny – lata – ciepłej jesieni? Przeznaczenie: powiedzmy Tatry, może ciut wyżej.

    Zero stopni?

    Bart,

    Przeczytaj wpis na blogu Małego na temat nomen omen małego aparatu, który zamierza kupić.

  19. Adam mówi:

    Kuerti, ja bym nie liczyl na takie cos jak „ciepla wiosna i jesien” w tatrach albo wyzej.. 😉
    Mysle, ze w spiworze ktory ma komfort na zero (teoretycznie i wg producenta;)) moze przypizdzic i to zdrowo powyzej 2000 m.n.p.m.
    Chyba ze chcesz po prostu uniknac odmrozen i hipotermii, ale mnie i mysle, ze Ciebie rowniez, taka turystyka pseudo ekstremalna nie bawi.
    Patent ze spaniem w plecaku mialem nieprzyjemnosc przetestowac kiedy moj spiwor przyjal w siebie jakies 20 litrow wody z Olzy, a nie mielismy pod reka namiotu i faktem jest, do przezycia wystarcza. 😀 aa i jedno z moich ulubionych praw natury- mokry syntetyk tez grzeje. 😀
    pozdro!

  20. Kazig mówi:

    Dziś czyszcząc piastę w rowerze, kusiło mnie aby wyjąć kilka kulek z każdej strony, dla obniżenia wagi 🙂

    Uśmiałem się Mały z tego triku z plecakiem, chyba bym na to nie wpadł. Za to propos poncza, w kontekście aury na RedFox może to nie głupia sprawa? Pamiętam, że padało kiedyś Speleo w Szkocji, no ale tam nie było +2 stopnia zdaje się. Może na takim długim kajaku mogłoby się przydać?

    Co do śpiwora, w lipcu spałem w Zakopcu w worze na +3 stopnie. No i z zimna nie mogłem spać w nocy, nie polecam

  21. Bart mówi:

    Kuerti czytałem !!! Ale moje pytanie jest o tym czego tam nie ma.
    PZDR
    Bart

  22. Kuerti mówi:

    Z tym śpiworem tak pytam bo za jakiś czas będę musiał kupić coś nowego. Jak już pisałem Marmot Wave III nie nadaję się na chodzenie na lekko, a nawet na normalne chodzenie z małym plecakiem (30-40l) jest za duży.

    A takie poncho ile waży i ile miejsca zajmuje?

    Bart,

    Rzeczywiście, sorry za pomyłkę!

  23. Mały mówi:

    Kuerti,

    Jak dobrze pamiętam to poncho waży 150 g – jak wrócę do domu to sprawdzę. Mieści się „wszędzie” możesz je zwinąć, złożyć, włożyć do klapy, pod klapę, do bocznej kieszeni itp. Wymiar 220×145 – Zapomniałem dodać, że jest to 100% Nylon RipStop – dzięki temu jest bardzo mocne i wytrzymały. Amerykańce wpadli również na pomysł, aby dorobić do tego wkładkę ocieplającą – masz wtedy śpiwór z nieprzemakalnym pokrowcem w jedynym.

    Jeśli chodzi o patent z plecakiem to używałem tego tylko w porach wiosenno-letnich – raz się zdarzyło, że była to jesień – nie planowałem wtedy snu ale wyszło, że trza było się kimnąć. Na szczęście szybko odkryłem poncho.

    Kazig,

    Wyobraź sobie, że na kajaku też używałem poncha – to był mój podstawowy bagaż. Nawet zimą – brałem tylko karimate, śpiwór i przykrywałem się tą szmatką 🙂

    Bart,

    A do czego chcesz używać tego aparatu – wiem, że głupie pytanie, bo pewnie do wszystkiego – masz jakieś preferencje dotyczące aparatu?? I co skłoniło Cię do wyboru tego Lumixa?

    Zaraz spojrzę na parametry tego aparatu i wtedy będę mógł coś napisać.
    Pozdro

  24. Krzysztof mówi:

    Adam, Kuerti,

    odpowiadając na Wasze pytania, Salomony XA Pro 3D sprawowały się wyśmienicie, i w połączeniu z (nicnieważącymi) ochraniaczami RaidLight (prawie) nie przemakały. Było też mi w nich wystarczająco ciepło. A śniegu było tyle (np. na przełęczy pod Lodowym), że miejscami zapadaliśmy się po pas. Tylko że z Salomonami i Goretexem jest tak, że one po pewnym czasie tracą swoje właściwości. Szczególnie jak się w nich ostro napiera – pęka wtedy to czarne po bokach. Ale ostrzegam że nie jest to rozwiązanie dla kogoś kto nie biega i nie chodzi trochę po górach – słaba stabilizacja kostki. No i niektórzy „prawdziwi” turyści dziwnie się patrzą, a nawet mogą złośliwie skomentować, że w adidasach się po górach nie chodzi.

    W Tatrach szliśmy od schroniska do schroniska, trasa to mniej więcej Smokowiec -> Chata Tery’ego -> Czerwona Ławka (Priecne sedlo) -> Zbojnicka Chata -> Rohatka -> Polski Grzebień -> Śląski Dom -> Popradske Pleso -> Rysy.

    Po drodze jeszcze sporo skoków w bok, np. na Sławkowski Szczyt czy wspomnianą przełęcz pod Lodowym.

    A co do zdjęć, to może wyślę mailem.

  25. Krzysztof mówi:

    Po pierwsze to w te Tatry pojechałem prosto z ERO i przynajmniej pierwszy dzień dochodziłem do siebie. Pojechałem z żoną, która – aczkolwiek ma kondycję – to do napieraczy nie należy, więc nie nastawiałem się na wyczyn ani intensywny trening. Po trzecie, jako że nie mieliśmy alternatywy co do spania, więc musieliśmy porezerwować schroniska. Przebiegi między nimi były dość krótkie, żeby zostawić sobie rezerwę na złą pogodę i inne nieprzewidziane sytuacje. Ale skończyło się tak, że często już koło południa dochodziliśmy do schroniska, po czym robiliśmy jeszcze drugie tyle gdzieś w okolicy…

  26. Bart mówi:

    Mały aparat jak aparat. Na wyprawy i do miasta z rodzinką.Ale w biurze chłopaki krzyczą że mam nie robić wiochy i kupić jakąś lustrzankę. Ale kurcze to jest takie duże.
    Lumix ze względu na optykę, zoom, parametry zdjęć jak iso, stabilizator itp. Kurcze ale ja się kompletnie nie znam. Ja buduję maszyny !!!Kuerti mówił że mam biegać i rowerować – to biegam i roweruje, mama mówiła myć zęby – to myję, a z aparatem kicha.
    Pomocy czas mija
    PZDR
    Bart

  27. Mały mówi:

    Mam nadzieję, że Kuerti nie będzie zły, że pod tematem pakowania – rozmawiamy o aparatach 😉

    Bart,

    Lumix DMC – TZ5 – aparat amatorski, taka zabawka dla dużych dzieci – niby ma dużo bajerów i możliwości ale jak dla mnie nie jest to jego zaletą. Nie miałem go w ręku – ale przeglądając zdjęcia i czytając opis wydaję mi się, że konstrukcja jest delikatna.
    – Do tego duży (aż za duży) zoom – za pewne obiektyw wysuwa się dość dużo od obudowy (trza uważać na burze piaskowe – żeby drobinki piasku nie dostały się pomiędzy pierścienie ;)), łatowść przypadkowego uszkodzenia.
    – Duży zoom to również – kłopot z jakością zdjęć – przy dużych zbliżeniach na pewno będzie potrzebował więcej światła do tego by zrobić ostre zdjęcie. Na pewno odpada robienie zdjęć (na dużym zbliżeniu powyżej 180 mm) w porze kiedy robi jest już szaro – myślę, że stabilizator i wysokie ISO nie pomogą. (ISO o 800 – powinno być OK – powyżej to pewnie szumy będą).
    – Duży zoom to także pożeracz energii – nie wierzę, aby dało się nim zrobić 300 zdjęć na jednym akumulatorze, no chyba, że bez zabawy zoomem.
    – Wyświetlacz za duży (dla innych będzie to zaleta) – kolejny element który będzie pożerał energię z akumulatora.
    – brakuje mi pełnej swobody w ustawieniach – tzn, brak programów manualnych.

    No nic wymieniłem to co „mnie boli” w tym aparacie, ale każdy może mieć inne zdanie.

    Myślę, że jeśli chcesz robić zdjęcia podczas „zwykłych” wędrówek po górach, w miastach czy na imprezach rodzinnych to aparacik spokojnie Ci wystarczy. Założę się, że podczas robienia zdjęć z użyciem szerokiego kąta (od 28 mm do 40 mm) zdjęcia będą super ostre. Najważniejsze sprawdź jak Ci leży w ręce – jest lekki i mały, więc ciężko utrzymać rękę w bezruchu – na szczęście jest stabilizator. Po za tym aparat ma bardzo wiele zalet o których nie piszę, bo pewnie ze względu na nie wybrałeś ten aparat.

    Ja szukałem czegoś innego – odporności, wytrzymałości i przyzwoitej jakości zdjęć.

    Jeśli wymienione wady (w moich oczach) nie przeszkadzają to spokojnie możesz kupić ten aparacik.
    Pozdrawiam

  28. Mały mówi:

    Miało być, że jeśli wady (które ja uważam za wady) które wymieniłem nie będą Ci przeszkadzać to spokojnie możesz brać ten aparat.
    Koledzy w pracy mają trochę racji jak ktoś już zastanawia się nad aparatem kompaktowym z tak dużym zoomem – to może lepiej wziąć lustrzankę – jakość o niebo lepsza (przy dobrych obiektywach). Kupisz dobre body i potem tylko optykę dokupujesz – zobaczysz jak to wciąga. Też używam lustrzanki a kompakta poszukuję do tego, aby mieć zawsze przy sobie jakieś źródło „zamrażanie obrazu”.

  29. jasiekpol mówi:

    w 1997 pojechał z Simonem w Bieszczady z plecakami chyba jeszcze Alpinusa, które ważyły po jakieś 28 kilo ;), namiot, żarcie, piwo 😉 i po dwóch dniach barki odmawiały posłuszeństwa. Teraz po etapie startów rajdowych Pojechałbym z jakąś 17 może 20 quechua. Jak będziemy śmigać do Rumunii skorzystamy z Twoich uwag, jednak chciałbym spróbować kuchni rumuńskiej, i więcej kupowałbym na miejscu – przynajmniej piwa.

    Co do butów biegowo-rajdowych, trialowych, to powiem że widziałem sieroty które w butach typowo górskich, wypasionych dochodzą do końca doliny, pukają się w czoła jak widzą np. Salomony i nie wchodzą powyżej schronisk, lub próbują wchodzić ale nie dają rady bo mają „nogi za ciężkie”. Aż mi się ciśnie takie przysłowie: Kto ma w życiu przejebane, zmartwień całą kupę, może złamać sobie rękę podcierając d…

  30. Adam mówi:

    Myślę, ze temat turystow jest nieskonczenie dlugi i wielowatkowy. Chyba bysmy sie zapisali na smierc gdyby opisywac wszystkie absurdy widziane w gorach. (w japonkach na koscielcu, w lakierkach na swinicy, w sandalach po sniegu, w markowym sprzecie wozem do MOka itd itp)
    Szkoda na to zdrowia, choc czasem mozna sie posmiac na szlaku. Dopoty, dopoki nie trzeba angazowac do zabawy toprowcow oczywiscie…

  31. sebas mówi:

    Krzysztof, we wrzesniu bylo w tatrach sniegu po pas? w 2007?

  32. Adam mówi:

    Wlasnie tez mnie zastanawia ten snieg po pas we wrzesniu…w czerwcu to jasna sprawa, ale we wrzesniu z mojego doswiadczenia wynika, ze pojedyncze latki sniegu utrzymuja sie w polnocnych zlebach.
    Aczkolwiek na poczatku tego wrzesnia spadlo w zakopanym kilka cm sniegu, wiec w tatrach moglo troche wiecej przykurzyc. Tak czy siak, dziwna sprawa… moze jakies fotki, jak Krzysztof przesle a Kuerti opubliuje, to wyjasnia ilosc sniegu.
    Cholerne zmiany klimatyczne. 😉

  33. Krzysztof mówi:

    Parę fotek wysłałem Kuertiemu, zapewniam że nie są to „pojedyncze łatki”. Kuerti, opublikujesz, bo tu koledzy podejrzewają że ściemniam?

  34. Adam mówi:

    Krzysztof, nie mowie ze sciemniasz, tylko ze ja nigdy sie w tatrach ze sniegiem op pas we wrzesniu nie spotkalem…
    Ale tak jak mowie- bylem pod koniec sierpnia i tydzien pozniej w zakopanym bylo bialo, wiec w tatrach tym bardziej…

  35. Kuerti mówi:

    Komisji! Komisji śledzczej nam trza! 😉

    Tutaj dostępny materiał dowodowy – ocencie sami czy Krzysztof miał rację.

    Mały,

    Oczywiście śmiało piszcie sobie o aparatach, ja na wyjazdy „kradnę” rodzinny sprzęt (Canon Ixus coś tam, na moje potrzeby wystarczający), ale kiedyś oczywiście planuję kupić coś porządnego.

    Cała ta historia z ponczem wygląda całkiem ciekawie. Napisz tylko jeszcze jaki jest koszt kupna takiej płachty?

    Krzysztof,

    Gdyby nie fakt, że XA PRO zupełnie na mnie nie leżą to pewnie bym już je kupił. Zastanawiam się nawet czy nie zaryzykować i wziąć ich mimo to, najwyżej będą stały w szafce.. Tylko to trochę droga zabawa jak na ponad 300 złotych. O krótkich ochraniaczach RaidLighta myślałem już wcześniej, no i wreszcie trzeba się zmobilizować do zakupu.

    Jasiekpol,

    A kiedy do tej Rumunii uderzacie? I gdzie i w jakim charakterze (tzn. bardziej rajdowo-górsko czy turystyka)? Smakowanie tradycyjnych potraw jak najbardziej tak, ale w górach może być z tym ciężko. Chyba, że właśnie jakoś połączyć akcje w górach ze zwiedzaniem nizin.

    O turystach vs rajdowcy nie będę się wypowiadał, choć temat strasznie ciekawy 😉 , ale faktycznie, moglibyśmy rozmawiać bardzo długo. Poza tym to trochę byłoby nie fair gdybyśmy rozmawiali tylko w swoim środowisku ludzi ze skrzywieniem na ekstreme. Może kiedyś uda mi się zorganizować coś na kształt debaty „wrogich obozów” 🙂 .

  36. Bart mówi:

    W kwesti formalnej turyści – rajdowcy ( ja nim nie jestem – jeszcze ). Wszystko zależy od punktu widzenia i chodzenia. Może to i napierałem wozem w Moku w kurtce Mamuta, ale obok siedziała 80 letnia babcia z US, no i co zrobić Panie jak ona tylko o tym morskim i morskim w środku gór. Druga strona jak moje dzieci mnie osaczą to również tempo bardzo ale to bardzo wolne. Ale za to po pracy jak czasem się zerwę z łańcucha to gnam po tych beskidach ile pary w płucach ( oczywiście moich płucach ). I tak to jest. Nie ma co się puszyć każdy z nas swoje będzie musiał oddreptać, czy chce czy nie !!!

    Mały
    Ratuj bo pojechałem do sklepu i nic! Panie kompletnie nic. Ten Mju 1030 jest drogi aby kupić go z lustrzanką cyfrową, bo taki właśnie mam plan, tylko cicho !!! Tańszy kompakt do kieszeni i porządna lustrzanka do zdjęć. I masz babo placek. A może grono PK – owe coś podpowie?
    PZDR
    Bart

  37. Mały mówi:

    Bart,
    Ne kupuj dwóch na raz(kompakt i lustrzanka) bo kupisz dwa średniej jakości – kup ta lustrzankę (ciekawe jaką wybrałeś) a potem za jakiś czas kupisz ten drugi do kieszeni.
    Pozdro
    Mały

  38. Bart mówi:

    Mały kupiony NIKON d60. Teraz to tylko się uczyć. Zobaczę jak spisze się w Prowansji do której ruszam.
    PZDR
    Bart

  39. Krzysztof mówi:

    A mój namiot waży 1,07kg. Myślałem że mniej. Ale jak się zostawi maszty, to już tylko 830g. W roli masztów znakomicie spisują się kijki 🙂

  40. sebas mówi:

    Krzysiek, niesamowita sprawa, to nasza galeryjka z polowy pazdziernika ’07 i kilka fotek Tatr Zachodnich:

    http://www.g3riders.com/galeriatest/20071016/

    sniegu ilosci sladowe… 😉 oczywiscie zwracam honora, widocznie snieg pod koniec wrzesnia stopnial

  41. Kuerti mówi:

    Oj widzę, że ubodły Cię te oskarżenia 🙂 . Śniegu nad morzem ni ma, ale zimnica okrutna.

  42. Krzysztof mówi:

    Tak, nawet wykorzystałem mechanizm wyszukiwania na blogu, bo już nie pamiętałem gdzie są te wpisy 🙂

    Ciekawe że ten atak zimy we wrześniu powtarza się w stosunku do poprzedniego roku, i to praktycznie co do dnia.

  43. jip mówi:

    Pranie !!! mam swój patent – przed wyprawą, gdy robię zakupy w markecie biorę przy kasie ze sobą garść „pralek”, czyli plastikowych jednorazówek – pranie takie ma wielkie zalety (zasadnicze + dwa płukania i jest oki) – do przeprowadzenia zarówno w brudnej umywalce na dworcu, czy w terenie w strumyku.

    Mydło pewno best w płynie, ale ja używam często protexa w kostce i tyle, na zmianę z szampanem (jak ktoś mi nieopatrznie zostawi pod ręką ;). Jeżeli chodzi o lekkość to proszek do prania ubranek dla niemowląt, żeby nie było podrażnień (kiedyś hardcorowo założyłem że płyn do naczyń wystarczy, w nocy nie mogłem spać :/)

  44. Kuerti mówi:

    Witaj jip na blogu!

    Twój sposób na reklamówki za friko nieco się zdeaktualizował, w marketach już nie dają reklamówek, teraz jesteśmy proeko 🙂 .

    Mówiąc poważnie, rozwala mnie prostota Twojego patentu! Za 2 tygodnie lecę do Maroka i do tego czasu będę musiał go wypróbować. Mam tylko pytanie, dlaczego akurat protex? To jakieś specjalne mydło czy może być jakiekolwiek?

    Na ile starczy Ci taki proszek do prania?

    Dzięki za pomysł! Mam jeszcze jedną układankę od Yanka – http://www.lamiglowka.com.pl – myślę, że za ten fajny patent mogę Ci ją podesłać. Odezwę się na mejla po namiary.

  45. jip mówi:

    Kuerti,
    odezwij się – w Maroku byłem hmmm rok, nie dwa lata temu, jeżeli masz pytania – no problemo. Docenisz patent gdy zobaczysz stan marokańskich umywalek, chyba że byłeś już w arabskim kraju.

    Czemu Protex? (koniecznie „trójka” 😉 bo antybakteryjny, a jak się myjesz raz na kilka dni lub tydzień bo nie ma jak to duży plus; poza tym świetnie pachnie, jak mówi moja koleżanka gdy chce sobie przypomnieć nasze wyprawy to myje ręce protexem 😉

    W Stokrotce nadal dają za darmo 😛 jednorazówki.

    Nie mam pojęcia na ile starcza proszek, mam buteleczkę jak po syropie, ale zazwyczaj i tak korzystam z mydła.

  46. Kuerti mówi:

    jip,

    W takim razie kupuję Protex 😀 . Odezwę się na pewno, na razie tylko muszę się jakoś ogarnąć po Harpie 🙂 .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA