Adventure Racing no image

Opublikowany 2 marca 2008 | autor Grzegorz Łuczko

8

BWC 2008: Refleksje

Bergson Winter Challenge 2008 przeszedł do historii a ja mam zupełną pustkę w głowie (w dodatku ta pustka boli!) i naprawdę ciężko jest mi przelać jakieś konkretne myśli na „papier”. A przemyśleń wszelakich uzbierało się sporo, niech no ja tylko je odnajdę w tej otchłani nicości!

Może zacznę od tego, że wreszcie udało mi się ukończyć jakieś zawody, po niepowodzeniach na kolejno – BWC 2007, TNFAT 2007 i Harpaganie 34 postawiłem sobie za cel przede wszystkim przekroczyć linie mety, zwłaszcza, że zanim udało mi się dojechać do Piwnicznej to musiałem uporać się z całą gamą problemów różnorakich. „Misja” zakończyła się sukcesem i z tego jestem szczęśliwy niezmiernie, choć przyznam szczerze, że byłem pewien, że mocniej ucieszy mnie ten fakt, a skończyło się na zwyczajnym „o! Już meta, fajnie…”.

Nie zdziwię się jeśli dopiero za kilka dni przyjdzie świadomość, że wreszcie się „przełamałem”, do tej pory nawet nie miałem czasu się nad tym głębiej zastanowić. A może i nie ma nad czym? Bo co tu jest do zastanawiania? Wychodzi się na rajd, żeby go skończyć i to wszystko. Może nie całkiem, bo jeszcze liczy się miejsce, no nie? 15 pozycja na jakieś 60 ekip to teoretycznie niezły wynik. W praktyce do zwycięzców straciliśmy chyba z 7 godzin! A to jest potwornie dużo. Dlaczego?

Sporo zastanawialiśmy się z Piotrkiem Kłosowiczem nad tą sprawą i doszliśmy do absurdalnego wniosku, że to wszystko przez … sikanie! Laliśmy gdzie popadnie i nadzwyczaj często, gdyby podliczyć wszystkie postoje za potrzebą wyszłoby nam pewnie dobrych kilkanaście minut! Jeśli myślicie, że coś mi się w tej Piwnicznej poprzestawiało (swoją drogą to na podejściu na Łabowską z rowerami miałem niezłe „jazdy”) w główce to prawie macie rację, ale naprawdę ta 7 godzinna strata to suma takich wszystkich małych strat. Oprócz zerwanego łańcucha (- 30 minut) to nie mieliśmy większych wpadek czasowych. Owa strata wynikała więc z: małych strat i stratek, mniejszej mocy w naszych wątłych nóżkach i braku zastosowania taktyki zwanej „szabelkowaniem”.

Spoko, ja też nie wiedziałem o co chodzi, ale Kazig objawił nam wielką tajemnicę rajdową (i wcale sobie teraz nie robię jaj!). Szkoda, że nie mam jakiegoś materiału video do ilutracji tejże techniki, Kazig przedstawił ją nam wręcz koncertowo. A w skrócie chodzi o to, że rajd to wyścig. Nie turystyka i podziwianie widoczków a zapierd…. do przodu i walka z przeciwnikiem. Na czas wyścigu zapominasz, że obok Ciebie biegnie Twój kolega, masz napierać na maksa, bo w tym momencie to Twój przeciwnik. W każdym momencie rajdu musisz w głowie „pielęgnować” owy stan, taki „ciąg na bramkę”. No i nam tego zabrakło. No jasne, że ten łańcuch nas trochę podłamał, ale jednak trzeba walczyć do końca i nie odpuszczać. A my nie dość, że byliśmy słabsi fizycznie od zespołów z pierwszej 10 to jeszcze psychicznie odpuściliśmy ściganie.

Wiecie co w tym wszystkim jest najgorsze? Rok temu również miałem sporo podobnych przemyśleń, wypisałem sobie nawet listę błędów i rzeczy do naprawienia za rok, czyli teraz. No i sytuacja się powtarza, bo zostało zachowane pewne status quo – nadal popełniamy podobne (jak nie takie same) błędy i wciąż powtarzamy sobie, że następnym razem będzie lepiej, co będzie za rok pewnie możecie się domyśleć… Na koniec jeszcze dodam, że zawody były dość nudne, zero nawigacji, czysta „promocja” mocnych łydek i w ogóle było jakoś tak nijako, a tak poza tym za rok widzimy się znowu na BWC 😉 . Inaczej chyba już nie można zaczynać sezonu rajdowego w Polsce.

PS. Za parę dni napiszę relację z naszego startu – muszę złapać dystans, bo teraz ciężko mi poskładać myśli.

PS2. Fotka z galerii napieraj.pl autorstawa Moniki Strojny.


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



8 Responses to BWC 2008: Refleksje

  1. AdamB mówi:

    Na początek powiem tylko, ze czekam na ta notkę już cala niedziele, bo oznacza ona przerwę w randce z matematyka i równaniami. 😀
    To żeś ładnie podsumował najbardziej „światowe” wydarzenie AR w Polsce… 😀 Ale to już któraś opinia, ze było dość nudno i bez nawigacji. Zapewne brak zimy sie przyczynił. Fajnie, ze dotarliście i czekam na relacje. „szabelkowanie” brzmi ciekawie. Niby to oczywiste, ale faktycznie-ta dyscyplina nie rodzi aż takich „sportowych” emocji. I nie mów, że raidteam nie zrobił postępów, bo jakby nie było, to 15 miejsce jest znacznym postępem w stosuknu to NKL. 😉
    Pozdrawiam!

  2. Kuerti mówi:

    Dopiero przed 2 godzinami dojechałem do domu (sam dojazd to już niezły rajd, ok. 30 godzin w obydwie strony), a że nie dorobiłem się jeszcze laptopa z bezprzewodowym netem to notka musiała poczekać 🙂 .

    Kurde, no było nudno, jakoś nic ciekawego (oprócz kapitalnej panoramy Tatr przy podejściu na Radziejową) nie utkwiło mi w pamięci, no ale jeśli na odcinku kilkunastu kilometrów czerwonego szlaku masz 3 punkty to czego się spodziewać. Z drugiej strony Maciek Tracz łądnie bronił liniowości tegorocznego BWC – po prostu jest miejsce dla zawódów z trudniejszą nawigacją i dla tych gdzie jej prawie nie ma. Zgadzam się z tym stwierdzeniem, ale drugi raz wolałbym nieco bardziej urozmaiconą trasę…

    Raidteam jednak się nie rozwija, rok temu Piotrek był 6, a ja z Michałem do momentu wycofu mieliśmy szansę powiedzmy na 8 miejsce. Powalczymy na pewno na Wertepach. A przynajmniej taki jest zamiar (zamiar powalczenia).

  3. Kazig mówi:

    mały suplement
    po pierwsze to gratuluje udanego startu i pozytywnego nastawienie przed i po rajdzie, miejsce może nie jest jakieś specjalne, ale nabraliście doświadczenia znów, to ważne

    No i do tego „szabelkowania”. Ja to jak gonie na rajdzie do przodu to rzeczywiście macham tą szabelką i szukam przeciwnika, żeby go przejść, po prostu łatwiej się napiera gdy jest cel, bo tak naprawde na mecie prócz długów i wielomiesięcznych schorzeń na zbyt wiele liczyć nie można 🙂

  4. Petro mówi:

    A ja Ci Kazig gratuluję udanego pozowania do fotorelacji z imprezy (vide – strona Adventury) 😉

    Co do szabelki. Trzeba powalczyć, ale niekoniecznie zawsze. Jak jest za dużo ducha bojowego a za mało bazy do walki, to wychodzą z tego potem spektakularne klęski.
    Nam się udało przetrwać tę bitwę bez walki. Jak będziemy gotowi do prawdziwego starcia, to sobie weźmiemy porządną siekierę albo jakiś duży miecz i popędzimy jak husarska szarża.
    Gdybyśmy popędzili już teraz, to pewnie byśmy wyglądali jak husaria na osiołkach.

    Dzięki Grzesiek raz jeszcze za fajną atmosferę na trasie i że nie krzyczałeś na mnie jak Kazig na Kshyśka 😉

  5. Krzysztof mówi:

    Przede wszystkim gratulacje! My wylądowaliśmy na miejscu 23, więc dołożyliście nam sporo. A i tak jesteśmy zadowoleni 🙂
    Oczywiście każdy chciałby być pierwszy i warto do tego dążyć, ale można też spojrzeć na to inaczej – że udało się nam ukończyć jedną z najtrudniejszych imprez AR w Europie, której nie ukończyłoby pewnie 99% mieszkańców naszego kraju.

    Nie zgadzam się też że rajd był nudny – oprócz podejścia na Radziejową piękny zbieg z Radziejowej do Rytra i potem wejście na zamek, zjazd/zejście z rowerami niebieskim szlakiem na koniec też niczego sobie, most linowy na koniec.

    Nawigacja łatwa, to fakt, ale mimo to udało się nam zabłądzić 🙂

  6. Kuerti mówi:

    Piotrek ma rację. Trzeba wiedzieć kiedy można powalczyć, bo jak nie ma z czego przycisnąć to kończy się tak jak ja na ostatnim Harpie. Ja strasznie bałem się powtórki z poprzednich, nieudanych dla mnie startów.

    Dopisek po czasie…
    Tak sobie pomyślałem, że to „szabelkowanie” nie zawsze musi oznaczać walki o zwycięstwo, ale np. o miejsce w pierwszej dziesiątce czy też chęć bycia szybszym niż zespół przed nami. Cały czas musimy mieć jakąś motywację do jak najmocniejszego napierania. Dobrze kombinuje Kazig?

    Krzysztof,

    Dzięki. To, że rajd był nudny,a przynajmniej monotonny to moja subiektywna opinia. Może i podejście na Zamek było ciekawe, ale później napieranie kilka godzin czerwonym szlakiem już takie nie było, a takich długich przelotów było zbyt dużo.

    Gdzie się zgubiliście? I na jak długo, strasznie ciekaw jestem 🙂 .

  7. Kazig mówi:

    Te zdjęcia na stronie Adventury to jakaś prowokacja 🙂

    Kuerti, dobrze

  8. Krzysztof mówi:

    Przed Chatką pod Niemcową jak się szło żółtym szlakiem, to były tam dwie kapliczki. A na mapie tylko jedna… Skręciliśmy więc za wcześnie ze szlaku, bo wyszło nam że za kapliczką trzeba skręcić, i zeszliśmy w dolinkę. Nadłożyliśmy ponad kilometr, ze 200m przewyższenia i pewnie ze 40 min.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaNotification; TRANSFER 1.695676 bitcoin. Go to withdrawal =>> https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=21d4e963c38c85daff7d9ab6094465a6& 9chzgl – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTicket- SENDING 1.494334 BTC. Verify >>> https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=0bf2f203a8ce64c16776f4eb29b38323& 0ayajo – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaNotification; Operation 1,925849 BTC. Next > https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=d349172c7ec0f21056478d487e8cf233& 3zarmq – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownika+ 1.579962 BTC.GET - https://yandex.com/poll/enter/YPZWLhNnQzbjAF6GUzNVXc?hs=274be67cc674761e044f3a79ea25ef4f& azfe2y – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA