Adventure Racing no image

Opublikowany 23 marca 2008 | autor Grzegorz Łuczko

14

A Ty kim jesteś na rajdowej drabinie?

Oglądacie czasem mecze piłkarskie? Na pewno! A jeśli nie piłka nożna, to może inny sport? No choćby nasze rajdowanie. Zacznę jednak od piłki. Środa to dzień typowo piłkarski, jak nie Liga Mistrzów to mecze reprezentacji, tak też było przed wyjazdem na BWC, Polska „starła” się z Estonią. Chciałbym na przykładzie tego meczu i piłki nożnej w ogóle zilustrować pewną sytuację, którą można odnieść również do rajdów.

Co ma piłka nożna do rajdów przygodowych?!

Wyróżniłbym 4 typy drużyn piłkarskich, pierwszy to team „kompletny” – mają wszystko, niesamowite umiejętności, doświadczenie i potencjał do wielkiej gry, przykładem – Brazylia. Nie ma co się więcej nad tym rozwodzić – po prostu światowy poziom. Tuż za nimi ustawiłbym drużyny, „którym czegoś brak”, to nadal bardzo mocne ekipy, zawsze w czołówce, ale kroczek za najlepszymi, przykładem niech będą Anglia i Hiszpania (która „gra jak nigdy a odpada jak zawsze”). Z tych 2 grup wywodzą się zwycięzcy. Gdzie zwycięzcy tam i przegrani, do tej drugiej grupy zaliczyłbym „rzemieślników” i „walczących o honor”.

„Rzemieślnicy” to zespoły takie jak Polska, nie mamy takiego potencjału, żeby „namieszać” na Mistrzostwach, ale mamy grupkę solidnych, doświadczonych zawodników, którzy wznosząc się na wyżyny swych umiejętności mogą pokusić się o niespodziankę. Przykładem niech będzie reprezentacja Grecji, zespół podręcznikowych wręcz wyrobników, który wygrał Mistrzostwa Europy, w finale pokonując z kolei modelowego reprezentanta grupy drużyn, „którym czegoś brak” – Portugalię (i to na ich terenie!). Mimo więc teoretycznie straconej pozycji takie drużyny żyją nadzieją, bo tak zupełnie, to oni nie są pozbawieni szans.

W najgorszej sytuacji są natomiast „walczący o honor” (tylko albo aż). „Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie”. Naszego przeciwnika, z meczu przywołanego na wstępie, śmiało można zaliczyć właśnie do tej grupy. Estonia prawdopodobnie nigdy, nie tylko nie zdobędzie żadnego międzynarodowego trofeum, ale nawet nigdy nie awansuje na imprezę rangi mistrzowskiej. Co im więc pozostaje? Bronić honoru i czerpać przyjemność z samej gry w piłkę (co może być nieco utrudnione, spójrzcie na tych zupełnych outsiderów, któż chciałby przegrywać mecz za meczem?)!

Wracamy do rajdów.

Widzicie analogię do rajdów przygodowych? Po małych poprawkach powyższą „drabinkę” przenieść można na rajdowe poletko (i nie tylko! w domyślę piszę także o setkach, a przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zaadaptować drabinkę do biegania czy jazdy na rowerze itp) I tak, teamem kompletnym będą obie drużyny Salomona: Navigator i Speleo. Obie drużyny w swoich składach mają zawodników „nieprzeciętnie” doświadczonych i piekielnie mocnych. To oni rozdają między sobą karty. To jest zupełnie inna liga, część z nas nie ma nawet takiego potencjału, żeby znaleźć się kiedyś na ich miejscu, a część „z tych, czy innych” powodów nigdy go nie zrealizuje. Ci, którym to się uda, rekrutować będą się z kolejnych grup (najfajniejsze jest to, że tak naprawdę ten podział nie jest sztywny, zawsze istnieje możliwość awansu! Nawet startując z samego dołu masz możliwość dojścia na szczyt).

Te zespoły, czy ci ludzie (bo przecież mimo że rajdy to sport zespołowy, to tak naprawdę na co dzień w samotności doskonalimy naszą kondycję i nasze umiejętności), którzy znajdują się w bezpośredniej grupie pościgowej („którym czegoś brak”) mają duże szansę uwieńczyć kiedyś swój pościg sukcesem. Zdarza im się już notować niezłe wyniki albo w przeszłości byli na topie a teraz próbują się odbudować. Teoretycznie to całkiem komfortowa pozycja, jednak po jakimś czasie może rodzić frustrację, w końcu przez długi czas jest się bardzo blisko, a wciąż nie można wskoczyć na wyższy poziom. Przyczyn tego może być naprawdę sporo, każdy przypadek jest inny, nie będę się tym tutaj zajmował (to zdanie brzmi trochę jakbym był niewiadomo jakim specem, co to, to nie! Sam nie wiem dlaczego jeszcze nie jestem w tej najwyższej grupie 😉 – a co dopiero doradzać innym?).

Wygrywający i przegrywający. Przynajmniej w teorii.

Podobnie jak w piłkarskiej metaforze ludzkiego potencjału i tutaj następuje podział na tych, którzy wygrywają i na tych którzy szanse zwycięstwo mają bardzo małe, czy wręcz żadnych, ale mimo wszystko czerpią radość z samego udziału w zawodach. Tutaj mamy zasadniczą różnicę między klasycznym sportem nastawionym na wynik, jak choćby piłka, a sportem z pogranicza rywalizacji i specyficznej filozofii życiowej takim jakim są np. rajdy czy wspinaczka górska. Owo „coś więcej” niż tylko rywalizacja sprawia, że rajdów nie można zamknąć w klasycznej definicji sportu, nie ma więc standardowego podziału na wygrywających i przegrywających. Wielkim zwycięzcą może być więc i ostatni zespół na mecie! (delikatnie tylko naznaczyłem „problem”, chciałbym się odnieść do tego w którymś z kolejnych wpisów). Czy można porównać rozkosz płynącą z przebywania na łonie przyrody z betonowym kolosem, na którym rozgrywane są mecze piłkarskie?

Wróćmy jednak do naszej „drabinki”. „Rzemieślnicy” to dość stabilna grupa, taki środek stawki, który być może nigdy tego środka nie opuści. Tutaj dużo łatwiej wskazać przyczyny tego stanu, jeśli naszą karierę rajdową zaczynamy w wieku 40-50 lat, bez wcześniejszego kontaktu ze sportem ciężko nam będzie przebić się do czołówki, pół biedy jednak z wiekiem! Znane są przypadki biegaczy, którzy zaczynali bardzo późno (choćby Tadek Ruta), a w krótkim czasie robili oszałamiające kariery. Fizycznych możliwości jednak nie pokonamy, w pewnym momencie natrafimy na barierę, której sforsowanie okaże się niemożliwe (znowu przywołam niezwykłość rajdów, „u nas” mniejsze możliwości fizyczne nie są tak nago obnażane jak np. w biegu na 5 czy 10 kilometrów, w rajdach na końcowy wynik wpływ ma bardzo wiele czynników!). Barier może być więcej, brak czasu, funduszy na inwestycje w sprzęt czy rodzina, której chcemy poświęcić więcej czasu, i tak dalej, wymieniać można jeszcze długo (tak apropo naszej ostatniej dyskusji nt. pasji i realizacji marzeń).

Dla przeciwwagi kilka słów na temat sytuacji „rzemieślników” na rajdowych trasach. Swoje już „wyrajdowali” i zwykle samo ukończenie zawodów nie stanowi dla nich problemu, mają odpowiednie przygotowanie fizyczne, psychiczne (nie załamują się byle kryzysem) i dość nieźle posługują się mapą. Wszystko to jednak starcza jedynie (pamiętajcie, że to nie podlega ocenie, jeśli jesteście zadowoleni z samego ukończenia zawodów i nie macie ambicji na nic więcej to macie do tego święte prawo) na miejsce w środku stawki. Albo brak im umiejętności (np. lepsza nawigacja) albo „pary w nogach”. To czy są w stanie wznieść się wyżej zależy od ww. „ograniczników”. Niestety tylko część z nich znajduje się pod naszą kontrolą…

Outsider, który outsiderem nie jest.

Zauważcie, że powyższe „ograniczniki” dopasować można zarówno do grupy wyżej, jak i tych najniższych szczebli rajdowej drabiny. Z tą różnicą, że w grupie „walczących o honor” wszystkie czynniki mają intensywniejszy wymiar. Jeszcze mniej czasu na trening, jeszcze mniejsze doświadczenie (albo z drugiej strony – to miejsce gdzie początkujący zaczynają swoją drogę na szczyt) itd. Tam gdzie 2 zawodników tam zawsze będzie rywalizacja, nikt nie lubi przegrywać. Jednak w przypadku rajdów nazwa „walczący o honor” niezbyt precyzyjnie opisuje ich sytuację. W piłce walczymy z przeciwnikiem, w rajdach obok konkurentów na trasie mamy potężnego przeciwnika, którym jesteśmy my sami. Dlatego być może bardziej pasować tutaj będzie określenie „walczący z samym sobą”, bo celem przede wszystkim jest ukończenie zawodów – przeciwnik schodzi na dalszy plan. To nie jest tak, że klasyfikując się do tej ostatniej grupy automatycznie stawiamy się w sytuacji outsiderów, przyjemność którą czerpiemy ze startu wcale nie musi być mniejsza niż ta, którą doznają zwycięzcy na mecie. Być może nie ma tu nadziei na wygrywanie, ale czy sama walka z samym sobą nie jest już wielkim zwycięstwem?

Moje miejsce w szyku

Zapewne ciekawi Was gdzie sam siebie umieściłem? Jestem mieszanką nieokiełznanej ambicji („chcę wygrywać!”), braków w talencie („brak talentu nadrabia poświęceniem”) i umiejętnościach (wciąż nie potrafię pływać, sic!) oraz mimo wszystko nieśmiałej wiary w siebie, że jednak mogę i potrafię! Od grupy „kompletnej” dzieli mnie przepaść, do grupy niżej również nieco mi brakuje. Osadziłbym siebie gdzieś pomiędzy „rzemieślnikami” a grupą wyżej, ale ze zdecydowanym wskazaniem na „rzemieślników”. Mam jeszcze sporo czasu, żeby kiedyś wejść na sam szczyt (tej drabiny, bo czym jest szczyt jako to już temat na inną dyskusję), na razie jednak wciąż pałętam się po stopniach bliżej dołu niż góry. To ważne, żeby wiedzieć jaką zajmujemy aktualnie pozycję i czego, wybierając się na zawody, mamy od siebie wymagać. Pozwoli to Wam (i mi) uniknąć nadmiernego rozdymania ambicji, z którą w parze nie idą wystarczające możliwości.

Jak Wam się podoba ten podział? No, a przede wszystkim – na jakim stopniu znajdujecie się obecnie i gdzie macie zamiar zakończyć swoją wspinaczkę? Tylko szczerze proszę. Ja byłem 😉

PS. Inspiracja muzyczna: Max Klezmer BandBelgrad (utwór do pobrania za darmo z oficjalnej strony zespołu). Jazzująca mieszanka żydowskich melodii z bałkańskim folkiem. Polecam!

PS2. Fotki autorstwa kolejno: negativa, Ron Layters, mariusm. Z zasobów flickr.com.


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



14 Responses to A Ty kim jesteś na rajdowej drabinie?

  1. Konrad mówi:

    Całkiem ciekawa klasyfikacja… Myślę, że można by ją odnieść nie tylko do rajdów i w ogóle nie tylko do sportów ale do wszystkich innych dziedzin życia gdzie ma miejsce konkurencja w warunkach ograniczonych zasobów (a gdzie nie ma?)

    Pozostając przy rajdach, to ja zdecydowanie widzę siebie w grupie ostatniej – „walczących z samym sobą”, ale z ambicjami dostania się co najmniej do grupy drugiej. Na pierwszą nie wiem czy są warunki i możliwości…

    Wesołych!

    p.s. zdecydowałeś się już, czy przybywasz na półmaraton do Wawy?
    p.s.II Bardzo fajna empetrójka, ale czy to miało być tak, że muzyka gra jako podkład przy przeglądaniu strony? U mnie nic nie grało, musiałem dopiero ściągnąć na dysk…

  2. Kuerti mówi:

    Dokładnie, z powodzeniem można ją przenieść w inne dziedziny życia.

    Twoje ambicję wydają mi się uniwersalnymi. Moje również zatrzymują się na podobnym poziomie. Tylko, że oprócz warunków i możliwości dodałbym jeszcze skalę poświęcenia, na które trzeba by zdobyć się, żeby awansować wyżej. No i znowu wracamy do dyskusji o pasji. Wygląda na to, że nam „szaraczkom” nie pisane jest dojść na „szczyty” 😉 .

    Po namyślę, wydaje mi się, że lepszym określeniem grupy „przegrywających” będzie „przeżywający”, takie moje świąteczne przemyślenie.

    W sprawie peesów,

    Ostatnio mam małe załamanie formy, po BWC za szybko zacząłem realizować mocne treningi i nie wyszło mi to na dobre. Decyzję więc podejmę w ostatniej chwili, jeśli będę czuł się na siłach to pojadę. Chciałbym bardzo się sprawdzić wreszcie na jakiejś wyznaczonej trasie.

    Tak, mp3 było do ściągnięcia. Może faktycznie wygodniej byłoby zaimplementować jakiegoś plejerka, pomyślę o tym następnym razem.

  3. Mały mówi:

    Czołem,
    Ares Navigatorów http://www.navigator-team.com/ – nie weim na ile aktualizują ta stronę – a może maja juz inna o której nie wiem :/
    Pozdrawiam
    P.S. Fajna muzyczka 🙂

  4. Adam mówi:

    Kuerti- widze, ze swieta sprzyjaja dlugim przemysleniom. 😉

  5. Camaxtli mówi:

    Bez dwóch zdań jestem „przeżywającym”, nawiasem mówiąc świetne określenie. Co też nie znaczy, że nie mam ambicji, po to zwiększam stopniowo przebieg treningów, by ze startu na start wypaść lepiej i cisnąć, z początku pętla była problemem, teraz chcę jedną pętlę przebiegać, a drugą na podporze kijków przeciągnąć, a szczyty są tak daleko, że o czym tu pisać:)

  6. Bart mówi:

    Witaj Kuerti
    Mnie jest jeszcze jedna grupa – tak umownie nazwę ją Tatusiowie. Czym się charakteryzują ? A więc brak w młodości realizacji pasji ze względu na naukę, pracę, sytuację życiową, rodzinę ( wstaw które Ci najbardziej pasuje). Pojawienie się oznak mijającego czasu w życiu. Chęć niebanalnego spędzenia tej części życia w której jeszcze można ! Pragnienie spotkania ludzi nie związanych z pracą i otoczeniem. ODBANALIZOWANIE SWEGO ŻYWOTA.
    I ja się do niej nieśmiało zaliczam. No i tu podziękowania za PK 4, Trening Biegacza i inne stronki które napędzają nas do działania kiedy wydaje nam się że już kości bolą, że coś nie tak, a tu ………..na forum chłopaki walczą na całego. No nic dziś lany poniedziałek, ale zaraz zejdę na dół, ubiorę kurtkę, zawiążę buty i wybiegnę……no w końcu znowu czytałem PK4.
    Pozdrawiam Wszystkich

  7. Kuerti mówi:

    Kurczę Bart, dzięki za tak miłe słowa, następnym razem jak chwilowo stracę motywację do pracy nad PK4 (a co mi się czasami niestety zdarza :/), będę pamiętał o Tobie, że czekasz na kolejny wpis 🙂 .

    Myślę, że ta grupa, o której piszesz jest dość liczna, ale chcąc nie chcąc i tak musisz się „dopisać”, do któregoś ze szczebelków! 🙂 .

    PS. Również byłem na treningu w lany poniedziałek, 14 kilometrów pękło. Mnie przez ostatnie dni trzymał jakiś dziwny kryzys, kompletnie nie miałem ochoty na trening, wyleciał mi przez to jeden dzień (choć to raczej był bardziej odpoczynek niż dzień wolny z lenistwa), w niedziele jeszcze fatalnie mi się biegło, ale wczoraj już chyba „puściło”, trenowało mi się naprawdę przyjemnie, cieszyłem się wysiłkiem.

  8. Bart mówi:

    No a u mnie dalej zaciągnięty hamulec ręczny. Wczoraj jakoś noga kompletnie nie podawała, więc wieczorem pojechałem na ścianę, ale i tu nic nie wychodziło. A tu jeszcze syn domaga się trenowania ze mną. No i jak tu robić postępy. Ale nic to na dzisiejszy wieczór robię surf po internecie poczytam stare fora i posty, może nabiorę motywacji. No i u mnie na ukochanej Silesi zima na całego, a narty tylko wołają aby jechać. Tak więc kuszony poświątecznym lenistwem i brakiem psychy, poczytam i pójdę napierać, a co mi tam.
    Pozdrawiam
    Bart

  9. Kuerti mówi:

    Bart,

    Czasem trzeba odpuścić! Odpocząć, nabrać sił, może wcześniej nieco przesadziłeś z treningami i organizm dopomina się odpoczynku? Może właśnie potrenuj z synem, coś na luzie, bardziej relaks niż trening.

    Kiedyś pisałem o cienkiej czerwonej linii, którą można przekroczyć podczas zawodów, na treningu jest tak samo, jak przesadzisz to przychodzi załamanie.

    Ja miałem tak ostatnio, kilka mocniejszych treningów, organizm się zbuntował i od kilku dni nie mogę znaleźć tego luzu z przed tygodnia. Ale on przyjdzie, wiem o tym, tylko trzeba odrobinę poczekać i nie szarżować.

  10. Bart mówi:

    No to dzisiaj basen ! Jak tak mówisz, zobaczymy. A w Silesi śnieżyce że aż miło. W piątek narty jak nic.
    Pozdrawiam
    Bart

  11. Adam mówi:

    Potwierdzam, potwierdzam- Silesia momentami tonie w sniegu. Dzis wyszedlem w sloneczko, a wrocilem z roweru jako Czlowiek-zaspa… No i taka to Panie robota z ta pogoda. Nie ma to jak rowerek stacjonarny i tv. 😀
    Bart, gdzie chodzisz na sciane?
    Pzdr!

  12. Bart mówi:

    Adam najczęściej to Pawłowice Śląskie. Ale mamy zrobioną dużą bulderownię w domu obok. Naprawdę duża. KW Katowice mają mniejszą. Poza tym w Rybniku mają otwierać coś nowego od Lipca. Czasami transformator no i totem w bielsku, lecz te nowe ceny to zwykłe bandyctwo katowicko – bielskie.
    Pozdrawiam
    ps. jednak było bieganie z dziećmi. Ale tempo spacerkowe więc jest ok.

  13. sebas mówi:

    w rajdach kazdy nosi bulawe w plecaku 😉 tak jak Wyspy Owcze pokonaly kiedys Austrie 1:0 (musial byc taki deszcz, ze chlopaki z Reichu nie widzieli pilki) , tak poki jestes na trasie nie mozesz tracic wiary w pokonanie Speleo 😉

    czuje przynaleznosc do grupy 4, ale nie nazwalbym sie outsiderem, raczej entuzjasta, po prostu lubie umierac dla przyjemnosci w trasie

  14. Kuerti mówi:

    Sebas, wiesz, że z tą buławą to nie prawda w tym kontekście no nie? 🙂 . Ale wierzyć, owszem, trzeba, każdy ma swój Everest i tyle. Bo jeśli by tak nie było, to po co w ogóle się starać?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA