Opublikowany 4 maja 2007 | autor Grzegorz Łuczko
6TNFAT 2008: Krajobraz po bitwie…
Dogorywam w domu już od rana, i trzeci, a może nawet czwarty raz zasiadam do napisania tej notki. Tak, dogorywam, to jest idealne słowo na mój stan. Wszystko mnie boli, chcę mi się ciągle spać a przede wszystkim wypełnia mnie przeogromne wręcz rozczarowanie. Przecież miało być tak pięknie..
Pięknie to są Tatry, a ja dałem ciała na całej linii. Ostatnio napisałem sobie kilka punktów, złotych zasad rajdów przygodowych, na pierwszym miejscu postawiłem „Nie poddawaj się! Nigdy!”. Widzicie? Nawet podkreśliłem to „nigdy”. A tu proszę, poległem po ledwie kilkunastu godzinach, w zasadzie nie podejmując walki z samym sobą.
Mógłbym wymieniać wiele przyczyn. Przede wszystkim jednak siadła mi psycha, co tu więcej pisać?. Owszem, napieranie po Tatrach to był dla mnie permamentny kryzys. Umierałem na każdym podejściu. Zresztą później, na rowerze nie było lepiej. W pewnym momencie po prostu nastąpił krach. Powinieniem to przeczekać, a ja zrezygnowałem.
Najbardziej żal mi Damiana. W takich sytuacjach to jest najgorsze, Twoja słabość, Twoja rezygnacja to dla partnera/partnerów koniec zawodów. Na BWC znalazłem się w odwrotnej sytuacji. Teraz doskonale wiem jak czuł się Michał. Potworne uczucie, nie życzę go nikomu.
Tak sobie teraz pomyślałem, że zamiast startować to może skupię się na blogu? Po prostu będę sobie pisał, po co startować skoro jestem taki słaby 😉 . Żartuję, oczywiście nie poddaję się. To co nas nie zabije to nas wzmocni! Tym pozytywnym akcentem kończę i wracam dogorywać…
PS. Gratulację dla Salomon Navigator, zwycięzców obydwu tras zarówno Masters jak i Amator, oraz dla drugiego zespołu na trasie Amator – napieraj.pl w składzie Piotrek Dymus oraz Kazig.
PS2. Piotrek K. jesteś mocarz! Nie trenuj tego roweru, bo nikt Ciebie nie dogoni 😉 .
Podobne wpisy:
Grzesiek, w porównaniu z Twoim poprzednim nastrojem, w tej notce widzę już małe tchnięcie optymizmu 🙂 Ikebany już chyba nie startujesz serio 😉 Bardzo słusznie. Zbieraj się i trenuj – widzimy się na Szarpaninie i/lub Gringo.
Pozdrawiam Cię.
Na Twojej stronie 😉 napisałem, że owo doświadczenie w moim przypadku jest strasznie budujące. Motywuje mnie do jeszcze większej pracy. Nie udało mi się wcielić w życie złotej zasady „nie poddawaj się! nigdy!” podczas zawodów, ale na codzień forsuje ją jak tylko mogę.
Chłopie NIE PODDAWAJ SIĘ!!! A tak przy okazji, napisałeś piętro wyżej, odpowiedź do komentarza Drewniaka – cytuję: „Na Twojej stronie 😉 napisałem…” Co za stronę ma Drewniak???
Chodzi oczywiście o napieraj.pl 🙂 . Mały, nie poddaję się, właśnie dostałem pulsometr, wkrótce moja forma powinna wystrzelić 😉 .
A co to za pulsometr i gdzie znalazłeś o tej porze Mikołaja… :))
Nie Mikołaj, matka potrzeba raczej :). Nie potrafię trenować bez pulsometru… Muszę mieć wszystko pod kontrolą. Mój nowy(stary) nabytek to ponownie Sigma PC15. Bardzo prosty model, ale na więcej aktualnie mnie nie stać :/,