Adventure Racing no image

Opublikowany 29 października 2009 | autor Grzegorz Łuczko

26

9 rzeczy, które nauczyły mnie rajdy

Dawno nie było muzyki. Dziś The Dust Brothers w utworze This Is Your Life. Kojarzy ktoś z jakiego filmu pochodzi ten kawałek? Co prawda nie pamiętam już czy pojawił się w filmie, ale na pewno był na soundtracku do dzieła Davida Finchera, to taka mała podpowiedź.

Oto i on! Po wielu miesiącach prób, zapisów w brudnopisach i poprawek, na PK4 pojawia się… tak, tak proszę państwa, pojawia się on – wpis rodem z amerykańskiego bloga! A tak na poważnie, to bardzo lubię czytać takie wpisy, bo zwykle są bardzo konkretne, problem w tym, że mniej więcej po setnym, który przeczytałem okazało się, że cała ta blogowa wiedza została już doszczętnie poznana, przeżuta i nie ma już nic więcej do przekazania. Bo ile razy można pisać o tym samym? Mniejsza z tym, wróćmy do rajdów. Ten tekst chodził za mną już dłuższy czas – mam takie tematy, które muszą dojrzeć, ułożyć się w głowie zanim przystąpię do pisania – no i to jest jeden z nich.

Prawda jest taka, że rajdy mogą nauczyć wiele – to jest tak złożona dyscyplina, że swoje piętno odciśnie w zasadzie w każdym aspekcie naszego życia. W czym jednak tkwi problem? To nie jest tak, że jeśli nauczysz się przełamywać swoją słabość na trasie, albo wykażesz się determinacją w realizacji planu treningowego, który sobie narzuciłeś to automatycznie przeniesiesz to na życie codzienne. Nie jest tak, przynajmniej w moim przypadku. Stąd ostrzeżenie – poniższa lista to nie jest zbiór cech, które koniecznie realizuję w swoim życiu osobistym i zawodowym. To zestaw przemyśleń i doświadczeń, na który pracowałem przez 5 lat regularnych startów w rajdach przygodowych i maratonach pieszych. Myślę, że szeroko pojęte rajdy przygodowe dają nam do ręki wspaniałe narzędzie do rozwoju własnej osoby, haczyk tkwi w tym, że tylko OD NAS SAMYCH zależy jak wykorzystamy to narzędzie.

Moje doświadczenia na tym polu są niestety mocno zróżnicowane. Nie zawsze udawało mi się i nadal nie udaje się przenieść pozytywnych cech, które wykształciłem w sobie w toku zajmowania się moim rajdowym hobby na życie codzienne. Liczę na to, że spisując tutaj te wszystkie pozytywy, których nauczyły mnie rajdy uda mi się lepiej spożytkować tę wiedzę. Czego sobie i Wam życzę! Do dzieła więc!

Tego nauczyły mnie rajdy:

1.NIE PODDAWAĆ SIĘ I WALCZYĆ DO KOŃCA. Będzie kontrowersyjnie, raz, że nie zawsze udaje mi się przestrzegać tego zalecenia, a dwa, że ostatnimi czasy mój pogląd na tą sprawę znów ewoluował (o czym w jednym z kolejnych wpisów). Ewolucje poglądów zostawmy jednak w spokoju, przynajmniej na razie. Owszem zdarza mi się poddawać chwilowym spadkom motywacji, przeżywać słabsze momenty, ale zawsze widzę światełko w tunelu. To właśnie na rajdowych trasach nauczyłem się, że kryzysy zawsze mijają, i że zawsze można dać z siebie więcej niż się wydaje. Te wszystkie wycofy, które tak bolały uczyły mnie czegoś o wiele cenniejszego niż ukończenie zawodów – uczyły mnie, że gdzieś tam głęboko skrywam w sobie rezerwy, które tylko czekają na takie sytuacje a ode mnie zależy czy uda mi się je wykorzystać.

2. DOCENIAĆ PROSTE RZECZY. Najprostsze. W tych trudnych chwilach wszystko sprowadzało się do tego, co podstawowe. To wtedy łyk wody smakuje jak najdroższy i najszlachetniejszy trunek, suche skarpetki więcej warte są od wszystkich butów razem wziętych, a bułka z serem, choćby nawet i dwudniowa, ma smak najsmaczniejszego dania na świecie. Zawsze mnie to fascynowało, ta chwila, w której rzeczywistość ulega totalnemu uproszczeniu. Nagle przestaje się liczyć to ile kasy zarabiam i jakim jeżdzę samochodem, nie ma nikogo kogo by to obchodziło, jestem tylko ja i to pieprzone szczęście zaklęte w pierwotnych pragnieniach ciepła, pragnienia, snu… Na ostatnim Harpaganie, po pierwszej pętli padłem jak długi na materac, byłem ogromnie szczęśliwy, bo nie musiałem już nigdzie iść. Piękna chwila.

3. CIERPLIWOŚCI. Był czas, że byłem niecierpliwy. Wkurzał mnie brak efektów. Szybko traciłem wiarę w siebie i sens trenowania. Ogarniało mnie zniechęcenie i frustracja. Chciałem wyników! Chciałem być najlepszy JUŻ, TERAZ, najlepiej na kolejnych zawodach. Często więc byłem zawiedziony, bo przecież znów poszło nie tak jak tego oczekiwałem. Przyszedł jednak moment, w którym uświadomiłem sobie bezcelowość mojego pośpiechu. Stało się to tej wiosny, wracałem do treningu po prawie 3 miesiącach przerwy i to był ten moment krytyczny. Zdałem sobie sprawę, że albo będę nadal oczekiwał nie wiadomo czego, albo zaakceptuję to, że na wyniki trzeba poczekać. Czasem miesiąc, dwa, a czasem cały rok. Nie przeszkadza mi to. Po prostu robię swoje. Znów zacząłem przygotowania do kolejnego sezonu, na razie jestem jeszcze bardzo słaby, złapałem kilka zbędnych kilogramów, czuję się wolny i ociężały – jestem jednak cierpliwy, to część gry. Już za miesiąc będzie lepiej!

4. AKCEPTACJI WŁASNYCH SŁABOŚCI. Na pasku obok napisałem, że „nie mam talentu”, rzeczywiście, zawsze zdawałem sobie sprawę ze swoich słabości, ale dopiero gdy zacząłem startować w rajdach zacząłem akceptować ten fakt. Wcześniej ten „brak talentu” był moją wymówką, pretensją do świata, że inni mogą, a ja nie potrafię. Jednak z czasem okazało się, że jeśli popracuję nad sobą to i mi może się udać! Co prawda mam przed sobą jeszcze wiele pracy, ale mentalnie chyba jestem już gotowy ją podjąć.

5. UPORU. To jest tak, że jak trenujesz to często przychodzą chwile wątpliwości. A to myśl „jestem za słaby”, albo to, że „po co się tak męczyć, to i tak bezsensu”. Wycofywałem się na zawodach nie raz i nie dwa. Treningi przerywałem również, ale nigdy nie odpuściłem zupełnie. Gdyby było inaczej nie czytalibyście tych słów 😉 . Ta linia mety i ta droga nierzadko pełna poświęceń nauczyła mnie tego uporu. Nadal oczywiście bywam leniwy i odkładam sprawy na później, ale gdy jestem w coś zaangażowany to oddaje się temu z niemalże zwierzęcą determinacją. Mogę popełniać jakieś błędy, nie robić czegoś właściwie, ale nie odpuszczam. Dlatego trenuję od 6 lat, a od ponad 2,5 roku nieprzerwanie na PK4 ukazują się kolejne wpisy.

6. WIARY WE WŁASNE MOŻLIWOŚCI. Punktem wyjścia był ten brak talentu. Po drodze pojawiła się cierpliwość i akceptacja słabych stron, równanie uzupełnia wiara we własne siły. W gruncie rzeczy rajdy to jest zmaganie z samym sobą, przekraczanie siebie. Można powiedzieć, że to nasze hobby, pokonywanie siebie. Robimy to na co dzień, na treningach i od święta, na zawodach. Nawet największy cienias po kilku latach treningu musi uwierzyć we własne możliwości, nie ma innej możliwości! Ja byłem takim cieniasem. Zresztą, nadal uważam się za przeciętniaka, ale jednocześnie noszę w sobie wiarę, że mogę dużo. Cholernie dużo! To właśnie rajdy, kolejne wyzwania wyzwoliły we mnie taką wiarę. Pierwsze ukończone 100 kilometrów, kolejne, dłuższe dystanse, starty w coraz trudniejszych rajdach przygodowych, przełamywanie kolejnych barier. Najpiękniejsza chwila? Na mecie Przejścia dookoła Kotliny Jeleniogórskiej, po 30 godzinach i 145 kilometrach, czułem się tak świetnie, że pomyślałem, że mógłbym zrobić jeszcze raz tyle i wcale nie byłoby mi mało! Możemy duużo! Naprawdę!

7. RADZENIA SOBIE Z PORAŻKAMI. Porażka to słowo klucz na PK4. Często wracam do tego tematu. Lubię je. To perwersyjne, ale lubię je. Zawsze uczą czegoś nowego albo akcentują stare błędy. Nie napiszę natomiast, że porażka jest czymś przyjemnym bo nie jest i pewnie nigdy nie będzie. Jednego możecie być pewni, tam gdzie porażka tam i rozczarowanie. Ale to nie powód, żeby koncentrować się na niej! Wyciągnąć wnioski, poprawić się i podjąć kolejną próbę! To właśnie dzięki rajdom nie mam z tym problemu, nie roztrząsam porażek w nieskończoność, nawet jeśli czasem wydaje się Wam, że tak właśnie jest, to w rzeczywistości po prostu żyję dalej, rzeczywistość blogowa ma swoje, odmienne czasem, prawa 🙂 .

8. BARDZIEJ BYĆ NIŻ MIEĆ. Zawsze byłem bardziej nastawiony na przeżycia niż posiadanie. Starty w rajdach tylko wzmocniły moje poglądy. To nie blog o tematyce psychologiczno-filozoficznej, więc napiszę tylko krótko, że samo startowanie zawsze przynosiło mi więcej frajdy niż kolejne gadżety, w które regularnie niestety się zaopatruję (cóż zrobić, po części to wymóg naszego hobby!). Bo na cholerę byłby mi ten nowy wypasiony pulsometr Garmina, gdybym go tylko miał zamiast używać? No run, no fun!

9. NIC NIE OCZEKIWAĆ, PO PROSTU CIESZYĆ SIĘ TYM CO ROBIĘ! Chyba najtrudniejszy punkt, to podejście, którego wciąż się uczę (tak jak i pozostałych!). Zawsze byłem ambitny, jeśli coś mnie zainteresowało, to chciałem być w tym dobry. Tak samo jest i z rajdami. Widzę jednak, że to się zmienia – oczywiście nie pozbywam się ambicji, ona dalej gdzieś tam jest i zamęcza mnie tymi swoimi oczekiwaniami. Staram się jednak uwolnić od usilnej potrzeby bycia najlepszym czy odgrywania czołowych ról na rzecz preferencji. Chodzi o to, że nie chcę uzależniać stopnia przyjemności jaką czerpię z rajdów od wyników, które w nich osiągam. Mam dość równania: zadowolenie = dobry wynik. Chcę być tak dobry jak tylko mnie stać, ale nie chcę „musieć” taki być. Przyjemność jaką sprawił nieudany start w Harpaganie potwierdza chyba, że zmierzam w dobrym kierunku (niech Was nie zmyli tylko zadowolenie z nieudanego startu, świetny wynik cieszyłby mnie jeszcze bardziej!).

Tyle moich doświadczeń. Mógłbym dopisać jeszcze kilka punktów, ale te powyżej odcisnęły na mnie największe piętno. Ciekaw jestem Waszych obserwacji, jak zmieniliście się poprzez trening i starty? Oczywiście nie ograniczamy się tylko do rajdowców, rowerzystów czy triatlonistów również zapraszam do dyskusji!


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



26 Responses to 9 rzeczy, które nauczyły mnie rajdy

  1. borman mówi:

    Ja króciutko 😉
    Co prawda nie startuję w rajdach przygodowych, z ultra dystansów mam zaliczoną jedynie S100 i jestem raczej „rasowym” biegaczem niż napieraczem, ale mniejsza o różnice.
    Odkąd zacząłem biegać (przed tym był NW) stałem się bardziej zdyscyplinowany, moje dość niechlujne życie nabrało ładu, systematyczności, porządku. Zacząłem planować, wtedy zauważyłem, że potrafię zrealizować więcej zadań w krótszym okresie czasu.

    Upór, determinacja, radykalne dążenie do celu, to cechy które niewątpliwe wyrobiłem właśnie dzięki treningom. Teraz pewne rzeczy przychodzą mi łatwiej, nastawienie i nastrojenie się na myślenie typu, „że rzeczy niemożliwe staną się możliwe jeśli się tylko wysilę”, stało się oczywiste, wręcz odruchowe.

    Tych pozytywnych zmian, zachowań różnego typu, od wyrobienia pewnego typu estetyki do wyciszenia odnalazłem w sobie dużo więcej.
    Ale miało być krótko 🙂

    Tymczasem.

  2. Kg mówi:

    i 10. ROLKI!!!

  3. Krolisek mówi:

    Moje doświadczenie jest na razie skromniutkie w porównaniu z 6 latami startów Grzesia 😉 Gdybym miała wybrać jedną rzecz, której się nauczyłam, to chyba odróżnianie szczegółów od ogółu, i rzeczy ważnych od mniej ważnych. Generalnie raczej zmierzam od koncentracji na szczegółach do ogarniania całości, co przekłada się całkiem sensownie na codzienne życie.
    Jest jeszcze inny temat – co rajdy „dały”, a nie tylko „nauczyły”, ale to tak na marginesie.

    ps nauczyłam się jeździć na ROLKACH 😉

  4. monia mówi:

    dobra, napiszę choć nie powinnam bo nie startuję, nie trenuję, ba, ja nawet nie biegam!!! (i pozdrawiając Kaziga – na rolkach też nie jeżdżę) ale napisać muszę – dzięki Waszym rajdom nauczyłam się robić zdjęcia (a więc cierpliwości), po drugie – cierpliwości 🙂 (wy nie wiecie jak to jest, ale jak się czeka na team przez 10h na jednym kamieniu na krzyżówce szlaków, to cierpliwość to złota cnota). i jeszcze że podróżować jest fajnie i bardzo łatwo. a jak się coś nie udaje to głowa do góry i robić swoje. czyli optymizmu (choć z tym się po części urodziłam)… pozdrowienia dla rajdowców 😀
    ps. Kuerti fajny tekst, wreszcie taki pozytywny jakiś 😉

  5. rocha mówi:

    Na rajdach się trochę „rozhermetyzowałem”, nie zamykam się już na krąg najbliższych znajomych, jestem bardziej elastyczny w kontaktach z nowopoznanymi ludźmi i nie skreślam nikogo na początku znajomości. Myślę, że to właśnie ja na tym najwięcej zyskałem.

  6. konrad mówi:

    Proste rzeczy: kubek herbaty, ciepły sweter, dobre słowo…, warto było odkryć to na nowo i przekonać się jak mało potrzeba do szczęścia 🙂

    Aha, staram się patrzeć na świat nie tylko przez pryzmat swojej osoby.

  7. Kuerti mówi:

    Dzięki za wszystkie komentarze! Czekam na kolejne 🙂 .

    Borman,

    Z tym uporządkowaniem to prawda, ale u mnie jest też druga strona medalu – jak nie trenuje to wszystko zaczyna się sypać, wypadam z rytmu, brakuje mi energii itp. Po jakimś czasie oczywiście przyzwyczajam się do nowego stanu (jak choćby ostatniej zimy gdy miałem długą przerwę), ale te krótkie okresy bez treningu działają na mnie bardzo niekorzystnie.

    Macie podobnie? Marek wspominał o czymś takim, jestem natomiast ciekawy czy to jakaś reguła czy tylko my dwaj tak mamy? 🙂 .

    „od wyrobienia pewnego typu estetyki do wyciszenia odnalazłem w sobie dużo więcej.” Być może mamy na myśli zupełnie inne rzeczy, ale u mnie jeśli chodzi o estetykę to króluje minimalizm, który po części zrodził się właśnie z rajdów. Pakowanie się na rajdy, na wyprawy, zawsze wymagało minimum rzeczy – wszystko, to co zbędne tylko ciążyło i przeszkadzało. Przeniosłem to do normalnego życia. Choć tutaj mocny wpływ miała również lektura ZenHabits.net i fascynacja zen 🙂 .

    Kazig,

    Mógłbym wpisać jako 10 punkt, że rajdy uczą nowych rzeczy, cały czas trzeba być gotowym do radzenia sobie z niespodziwanymi problemami, albo właśnie z treningiem nowych konkurencji, nowych umiejętności. Nie napisałem jednak tego, bo jak sam widzisz mam z tym duży problem 🙂 . Na razie mogę się pochwalić przejechanym kilometrem w środę, tylko kilometrem bo padał deszcz. Dzisiaj jednak pęknie przynajmniej godzina!

    Krolisek,

    A co masz na myśli pisząc „co rajdy nam dały?”.

    Monia,

    Dlaczego nie powinnaś pisać? Może rzeczywiście nie startujesz, ale rajdy na pewno mają na Ciebie wielki wpływ. Z tym czekaniem na rajdowców to mogę się domyślać, kiedyś byłem na MPAR 2006 jako sędzia punktowy, na trasę masters wystartowały tylko 3 zespoły bodajże, z czego jeden zaraz się wycofał. Rajdować jest jednak przyjemniej 🙂 .

    Rocha,

    Z tymi znajomymi z rajdów to chyba jest tak, że już na starcie łączy nas jedna rzecz – PASJA. To znacznie ułatwia nawiązywanie nowych kontaktów.

    Konrad,

    Dokładnie, odkryć to wszystko na nowo. Gdzieś przeczytałem, że obfitość niszczy wrażliwość, i coś w tym jest. Zwłaszcza jak człowiek ma okazję rzeczywiście docenić te najprostsze rzeczy…

  8. Bartek Mirek mówi:

    Super tekst. Co do utworu Dust brothers to pochodzi z filmu FIGHT CLUB.

  9. Kuerti mówi:

    Bartek Mirek,

    Witamy na PK4 🙂 . Tak, jest! To oczywiście Fight Club, uwielbiam ten film 🙂 .

  10. borman mówi:

    Grzesiek.

    „Fight Club, uwielbiam ten film” – widzę, że gusta mamy podobne. 🙂
    „Jestem gluteus maximus Bormana i uwielbiam gdy Borman siada na miękkim i ciepłym, wtedy jestem takie odprężone. Nie lubię natomiast jak Borman biega…” 🙂

    Co do do estetyki to wolę prostotę, jak dwuwierszowe haiku, jak Twoje Zen. Może prostota objawia się w minimalizmie, nie wiem. Jeśli przełożyć to na starty i wypady, to fakt, zasada „lepiej nosić niż się prosić” straciła u mnie na aktualności.
    Jeśli zabraknie jakiegoś elementu wyposażenia, pojawia się improwizacja. I to jest swoisty sprawdzian umiejętności, pokazuje w jaki sposób jest się przygotowanym na ewentualne komplikacje. Nie wiem również czy jest to przydatne w życiu codziennym, często bowiem improwizacja niesie za sobą konieczność zastosowania tzw „prowizorki”, a tego raczej w życiu każdy z nas stara się unikać.
    UFFF! 🙂

    W tamtym roku na Katorżniku skręciłem nogę w kolanie, przez cztery miesiące byłem uziemiony.
    Generalnie już nigdy nie miałem biegać 🙂 (ach ci lekarze i ich diagnozy). Mimo tak długiej przerwy nie odczułem jakiegoś demoralizującego wpływu na rytm dnia codziennego. Owszem kondycja poszła do lasu na grzyby. Ale tęsknota za ruchem powiększała się, dając niezłego kopa w momencie gdy zdecydowałem się wyjść po raz pierwszy na trening.
    Chociaż z perspektywy czasu mogło to wyglądać inaczej.

  11. Krolisek mówi:

    Przyjaciele, nowe miejsca, marzenia.

  12. borman mówi:

    Krolisek 🙂

    Kolejne wspaniałe przygody, piękne krajobrazy, nocne strachy, ósme poty, plecak nowych doświadczeń, wariackie wyzwania….
    A najpiękniejsze jest to, że będzie co wnukom opowiadać 🙂

  13. Kuerti mówi:

    Krolisek, Borman,

    Macie rację, będę miał temat na kolejny artykuł. 🙂 . W tym skupiłem się na nieco innej stronie.

  14. Adamo mówi:

    Ogolnie sporty wytrzymalosciowe wyrabiaja kilka cech charakteru i sprawnosci fizycznej ktore przydaja sie w zyciu. Wlasnie dlatego po latach postanowilem wrocic moze juz nie na tak wysoki jak kiedys ale jednak jakis poziom wytrenowania.
    No bo jak to jest 🙂 ze mimo iz poswiecamy godziny na trening to mamy wiecej czasu. Albo dlaczego meczac sie kilka razy w tygodniu mamy wiecej energii i robimy wiecej niz prowadzac gnusne zycie przed TV? Jakim cudem mniej chorujemy mimo ze wracamy z lasu zmarznieci i zmoczeni? Skad bierze sie pozytywny stosunek do inych ludzi kiedy tyle czasu spedzamy samotnie w lesie? Itd itp 🙂

    p.s. z drugiej strony dawno temu czytalem artykul o niebezpicznym uzaleznieniu od endorfin wytwarzajacych sie po wysilku wytrzymalosciowym. Wrecz nalogu w jaki mozna popasc.

    p.s.2 postaram sie napisac cos o triathlonie

  15. jasiekpol mówi:

    Mnie nauczyły – różnorodności treningu, wcześniej katowałem jedynie bieganie, teraz uważam że samo „bieganie” jest za biedne.

  16. borman mówi:

    Adamo:

    proszę 🙂

    http://medycyna24.pl/bieganie-uzaleznia
    cholera z tego wynika, że ja straszny ćpun jestem 🙂

  17. Kuerti mówi:

    Jasiek,

    Ty się lepiej nie wypowiadaj, z Twoim Ironmanem to Ty już podpadasz pod totalnego endorfinika, cytuję za artykułem podanym przez Bormana: „umiarkowana aktywność jak jogging może przerodzić się w triathlon lub maraton.” 😀 .

    Pod tym artykułem znalazł się jednak głos rozsądku, anonimowy komentarz: „To wszystko bardzo ciekawe, ale mój tata powiedział, że najbardziej uzależnia bieganie po piwo.” 😉 .

    A tak na poważnie… Można się uśmiechać pod nosem, ale coś w tym jest. I w uzależnieniu od endorfin, potrzeby coraz „mocniejszych” (dalej, szybciej itd.) bodźców. Momentami naprawdę czuję się jak uzależniony, dobrze, że zdaje sobie z tego sprawę, ponoć to pierwszy krok do wyjścia nałogu 🙂 .

    PS. Co to znaczy, że bieganie jest za biedne? Jeśli biegałbyś tylko maratony to też trenowałbyś inne dyscypliny?

    Adamo,

    Ciekawe spostrzeżenia, które można zawrzeć w artykule co nam DAŁO trenowanie, czyli to, o czym pisała Krolisek.

  18. jasiekpol mówi:

    Teraz uważam że biedne, wcześniej byłem podjarany samym bieganiem i bno. Teraz mam frajdę z posadzenia dupy na rowerku i pchania go pod górę. Co do ironmana to mam super cytat „jeżeli ktoś miałby narysować testosteron to miałby on znaczek IM z oficjalnego logo”

    A teraz news, właśnie z porodówki powróciłem gdzie narodził się nowy członek mej rodziny. Aleksander mu będzie, ważył 3,25 kg i mierzył 56cm , nie chciał poczekać do 3-go i w zaduszki się począł, ale PRZYZNAJE nieźle napierał 😉
    ________________

  19. Marek mówi:

    Bądź zdrów Alexander.
    Jasiek życzę Ci dużo snu, spokoju, i cierpliwości w najbliższych miesiącach.

  20. hiubi mówi:

    To solidny trening masz przez jakis czas z głowy. Duże gratulacje. Kombinuj teraz jak zrobić, żeby jak urośnie biegał szybciej od ciebie

  21. Kuerti mówi:

    Jasiek,

    Gratulacje!!!

    Masz już cały team 😉 . Za kilkanaście lat wystaw swój zespół na jakiejś trasie masters! 🙂 .

  22. rocha mówi:

    Gratulacje
    Sleepmonster już za rogiem

  23. Paweł mówi:

    Ja nie mogę powiedzieć że starty w zawodach (maratony piesze i biegi uliczne) czegoś mnie nauczyły. Może za mało startuję. Raczej rozwinęły we mnie pewne cechy, których zaczątki miałem już wcześniej. Z pewnością rozwinęły ostrożność w podejściu do oczekiwanych wyników, ostrożność w ocenie tego co mogę. Po tym jak się sparzyłem parę razy wyrobiłem sobie podejście, że jadę i walczę najlepiej jak potrafię ale przed startem nie nastawiam się na zbyt dużo i nie deklaruję tego na lewo i prawo. Wolę nastawić się na mniej i być mile zaskoczonym na mecie niż nastawić na dużo i potem się tłumaczyć (przed sobą i innymi) gdy nie wyjdzie. Taka ostrożność i respekt wobec wyzwania.

    Druga cecha którą starty jak są sądzę we mnie rozwinęły to cierpliwość i systematyczność. Przekonałem się, że regularna praca nad czymś co początkowo może nie wychodzić po jakimś czasie przyniesie spodziewane efekty. prędzej lub później ale przyniesie.

  24. Kuerti mówi:

    Paweł,

    Oczywiście nie miałem na myśli tego, że rajdy np. nauczyły mnie cierpliwości, bo wcześniej nawet nie wiedziałem co to słowo znaczy 😉 . Nie. Mam na myśli właśnie to, o czym napisałeś – że rajdy rozwinęły we mnie zestaw cech, które gdzieś już tam były. Rzeczywiście mogłem użyć lepszego słowa.

    Ta ostrożność to oczywiście efekt Nocnej Masakry z zeszłego roku? Czyli ta niewątpliwie bolesna porażka w gruncie rzeczy okazała się cholernie cenna, prawda? Bo od tamtego czasu jesteś bardzo ostrożny (często to podkreślasz) a wyniki robisz coraz, coraz lepsze! Wychodzi na to, że naprawdę czasem warto przegrywać 🙂 .

  25. Paweł mówi:

    Jasiek,

    Gratulacje! Teraz tylko pozostało dom wybudować i drzewo zasadzić 🙂

    Grzesiek,

    Jest tak jak piszesz, nie mam co dodawać. Podobało mi się jak wlkp napisał po nieukończonym harpie, że myślał że okiełznał już setki (a tymczasem dostał lekcję pokory). Czułem jak bym słyszał siebie bo rok temu, przed Masakrą też tak myślałem.

  26. Pingback: » Rozwój własny wspierany sportem… - Orest Tabaka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA