Opublikowany 14 grudnia 2011 | autor Grzegorz Łuczko
41S01E04: Przed Nocną Masakrą
Na 3 dni przed próbą generalną, testem tego, co udało mi się wytrenować przez ostatnie 4 miesiące, odkryłem jak BARDZO jestem uzależniony od treningu. Przez ostatnich kilka dni byłem niespokojny, rozdrażniony, z trudem panowałem nad emocjami. Dziś odkryłem dlaczego. Wróciłem właśnie ze żwawego 13 kilometrowego wybiegania w przyjemnym deszczu (bieganie w deszczu dzieli się na przyjemne i nieprzyjemne – naprawdę tak jest!) i…
…i poczułem spokój! Wszystko wróciło do normy. Jak ręką odjął przeszła irytacja, złość i poddenerwowanie. Zeszły tydzień miał być odpoczynkowy. Po 3 tygodniach zwiększania obciążenia wreszcie miałem odpuścić, nieco zluzować, żeby złapać świeżość przed sobotnim startem. Luzowanie siłą rzeczy wiąże się z tym, że muszę obciąć kilometraż – trenuję więc mniej. I tu pojawia się problem. Organizm przyzwyczajony do solidnej dawki wysiłku, po odstawieniu wysiłkowego narkotyku zaczyna się buntować.
Zdaję sobie sprawę jak mocno jestem uzależniony od endorfin, od pokonywania kilometrów (i jak klasyczny ćpun potrzebuję do tego coraz większych dawek) siłą własnych mięśni, ale co rusz zaskakuje mnie fakt jak BARDZO wysiłek fizyczny odciska piętno na moim samopoczuciu. To niebywałe. Z jednej strony można się cieszyć, ale z drugiej? Przesada nigdy nie jest zdrowa – i myślę, że tak również jest i w tym przypadku. Poszukiwania równowagi „in progress”.
Trudno mi sobie wyobrazić życie zupełnie pozbawione wysiłku fizycznego, musiałbym w szybki czasie zupełnie zgnuśnieć. Endorfinowe uzależnienie daje mi mnóstwo sił – gdybym tylko jeszcze znalazł ten złoty środek. Ech! No nic, zostawmy ten temat. Przejdźmy do dania głównego, czyli startu w Nocnej Masakrze. Wybieram się na trasę mieszaną, 50km biegiem + 100km rowerem. Początkowo chciałem pościgać się na samej 50tce. Jednak gdy podjąłem decyzję o starcie w zimowym 360 – nie miałem wątpliwości, że trasa mieszana będzie tym, czego mi teraz potrzeba.
Czuję lekką spinę. Dawno nie startowałem, wypadłem z rytmu. To raz, a dwa – jestem ZNACZNIE lepiej przygotowany niż przed sierpniową Izerską Wielką Wyrypą czy Biegiem 7 Dolin – tamte starty traktowałem lekko, na zasadzie, będzie co będzie. Tutaj wiem, że stać mnie na dobry wynik i nie będę miał żadnej wymówki jeśli coś pójdzie nie tak.
No i pojawia się ta cholerna spina. Im bliżej startu tym odczuwam większy niepokój (…rwa mać! Czytam sobie to, co napisałem i wychodzi z tego, że trening i starty sprawiają, że staje się jakimś psycholem – niedobrze, niedobrze!). Znacie to nerwowe oczekiwanie startu, to uczucie, gdy ciężko jest się na czymś skupić bo myśli powolutku acz sukcesywnie cały czas zaczynają krążyć wokół zawodów? Mam to samo!
Po dzisiejszym treningu jestem dobrej myśli. Kilka ostatnich treningów było wymuszonych, nie biegało mi się dobrze, dziś było tak lekko i przyjemnie. Odpoczynek zrobił swoje! Jutro ostatnia rundka na rowerze, a w sobotę w południe start! Trzymajcie kciuki!
W następnym odcinku o tym jak mi poszło na zawodach, po co mi trenażer i o zapisach na UTMB…
Ehhh.
Zerkam właśnie na przed chwilą wyciągnięty spod pachy termometr, słupek rtęci zatrzymał się na 38 i trzy. Temperatura, od rana, spadła mi o trzy kreski. Nie jest dobrze, nie jest. Dziewczynki od poniedziałku chorują, a ja zwyczajowo jestem na urlopie opiekuńczym i zwyczajowo zarażam się paskudną grypą.
To jakieś fatum jest. Trzecie podejście do NM i kolejna klapa. Choć w tym wypadku ta Masakra przy tak przyjaznych temperaturach, Masakrą będzie tylko z nazwy. Mam wyrobione wyobrażenie, że trzeszczący mróz musi być i śnieg i ogólnie – niezbyt lekko. No może się mylę…
Grzechu powodzenia życzę,daj czadu 🙂 !
Zobaczymy się na Ełckiej. No chyba, że ten planowany trening wyjdzie nam… po świętach?
„Znacie to nerwowe oczekiwanie startu (…)?”
Szczerze, to nie bardzo 😉 Mnie start kojarzy się z luzem, „spacerkiem po lesie”, relaksem. Jest tylko ekscytacja przygodą, żadnej spiny.
G, niestety Karkonosze nie wypaliły, a dodatkowo teraz siedzę z napuchniętą głową i bolącym gardłem, i śniegu nie ma ;( choć w weekend ma zacząć padać, tam mi widget wyświetlił. Może jak ładnie popada to się ożywię i rzutem na taśmę pojawię (zawsze się można łudzić co nie? 😉 ).
Borman, łączę się w bólu, mam podobnie tylko zamiast gorączki ledwo co 36 kresek, stygnę najwyraźniej ;( Temperatura teraz ma być między -2 a 2, będzie więc masakra „wiosną”. A było przecież tak, że po wciągnięciu bielizny termo, spodenek z polaru i jeszcze na wierzch było wciąż rześko, a to co nie było w termosie zamarzło po 3 h, echhh 🙂
Hej, to fajnie że wybierasz trasę mieszaną znów będzie okazja razem pościgać się 😉 ja osobiście podchodzę jak zawsze na luzie ale w odróżnieniu do Ciebie nie mogę powiedzieć abym zbyt uczciwie przetrenował ostatnie tygodnie ale cóż…zweryfikuje się na trasie, będzie raczej błotniście niż mroźnie a ja lubię taką „rozchlapaną” pogodę.
Pozdrawiam i do soboty!
Też mam nerwówkę przed Nocną Masakrą, nerwówkę sporą, ale do wytrzymania. Co ciekawe, nerwówkę niekoniecznie związane z samym udziałem w rajdzie – bo np. z dojazdem (czy dam radę wracać autem gdy będę niewyspany?), muszę jeszcze wszystko spakować (np. baterie, kompas itp.), wymienić żarówkę w samochodzie, bo się przepaliła, wymienić wycieraczki, wyprać koszulkę i takie tam… generalnie ciśnienia organizacyjne
P.S.
Sprawdzam pogodę na meteo.pl – przed rajdem będzie spory deszcz (w sumie 15 godzin opadów!), na rajd przestanie padać ale pewnie będzie mokro i błoto.
Ej, spryciarzu! Miałeś startować na 50tce 😛
Borman nie jedzie, ty zmieniasz działkę… brakuje mi „prywatnych” przeciwników 😛
Stwierdzam,że na tym blogu piszą same Świry 😉
i zonk :))))
Chyba Grzesiek w końcu nie był na masakrze?
Nie widziałem go na NM i nie ma go na liście wyników. Więc jakby nie był.
Z tego co mówił Daniel, to dopadło go zapalenie spojówek 🙁
Witajcie 🙂 . Zagadkę rozwiążę dziś wieczorem. Przepraszam za długie milczenie, wytłumaczę się okresem świątecznym 😉 .
Tymczasem wieczór zamienił się w noc… 😛
No właśnie! Nie wiem, jak tam w okolicach Poznania, ale we Wrocławiu od dawna ciemno…
Ciemno, zimno, a za dwie godziny pora w drogę – ciekawe czy zagadka wyjaśni się do tego czasu 🙂
No i lipton – Grzesiu narobił smaka… ja idę spać 😀
Pewnie jest w ciąży
W Poznaniu jest chyba dzień polarny i wieczór będzie za pół roku.
Eeee tam, Grzesiek nas na zwyczajnie przetrzymanie bierze. Sprawdza, jak długo ludzie będą tu zaglądać, pomimo braku wpisów 😉
Wieczorem 28 grudnia zaczął pić (bo śniegu nie ma i nie ma jak trenować) i jeszcze do dziś nie skończył 😉
Zaczynam się obawiać że coś mu się stało.
Zaginiony, niejaki Grzegorz G. był ostatnio widziany 30 grudnia na https://www.facebook.com/naturalbornrunners 😉 Od tego czasu cisza…
„Od tego czasu cisza” Po prostu włącz muzykę-patrz tytuł.
Janusz ta piosenka była grana na zakończenie w jednym filmie. Tam zakończenie było tragiczne… Ja lubię czytać Grześka bloga i mam nadzieję , że niedługo doda jakiś wpis.
Zapił i nawet nie kojarzy jaką porę roku mamy…
:))))))))
Żyję i mam się względnie dobrze 🙂 . Odezwę się za jakiś czas 🙂
I znowu dwa tygodnie ciszy będzie… 😛
Zapracuje się chłopisko na amen.
Podobno w świeta poznał dziewczynę z Borneo, zakochał się i pojechał za nią. A na Borneo z internetem problemy, poczekamy jeszcze na następny odcinek.
Dodajmy jeszcze, że dziewczyna z Borneo ma na Sumatrze chorą babcię do której wysłała z koszyczkiem Kuertiego. Niestety zaczail się ma niego na Komodo pewien zły Waran… cała nadzieja w Old Shatterhandzie.
Ja słyszałem, że Old Shatterhand nie dotarł na czas bo akurat testował na sawannie Dobsomy R-90 ze sklepu Kuertiego. Ale spoko, spoko – nie mdlejcie: jest pozytywny efekt tej przygody. Ponoć Grześ z Waranem sobie poradził (kręcił się w lesie tak długo, aż ścigający go waran w końcu zabłądził), nawiązał na Sumatrze kontakty z babcią dziewczyny i miejscową społecznością. Ma w planach produkcję superlekkich i superwygodnych naturalnych butów do biegania błotno-lądowego. Ich cholewki będą wykonane ze słynącej z doskonałych właściwości skóry waranów (tylko tych naturalnie zmarłych – Grześ zwierząt nie morduje). Siła robocza na Sumatrze jest tania więc szykuje się interes życia! p.s. ja zamawiam pierwszą parę!
Przy okazji na Komodo i Borneo otworzył do spółki z Old Shaterhandem sklepy filialne NBR-u.
No to super,będziemy śmigać w butach z warana.Tylko za cholerę nie widziałem nigdy warana w butach.
Widziałem się z nim w niedzielę. Wódki zapasu ma na ponad dwa tygodnie, więc raczej nic nie napisze 🙂
Pozostał jeszcze tydzień…
Koledzy i Koleżanki, Towarzysze, etcetery !
Ze smutkiem czas zacząć chyba myśleć o stypie po pk4
Smutno tu niesamowicie więc chociaż my się poweselmy
Trzeba zebrać się na picie i zanucić fałszywie tren:
„Na pk4 nas nie było!
I Kuertiego zwierzeń żadnych,
Nic nas szaleńców nie łączyło
Prócz wielogodzinnych trudów zdradnych;
Prócz tych woni, barw i blasków
Unoszących się w przestrzeni,
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni;
Prócz tych kaskad i potoków
Zraszających każdy parów,
Prócz girlandy tęcz, obłoków,
Prócz natury słodkich czarów;
Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów,
Z których serce zachwyt piło,
Prócz pierwiosnków i powojów
Na pk.4 nas nie było!”
;P
[Niech Poeta oraz czytający wybaczą niecne wykorzystanie wiersza, na szczęście w większości oparł się przeróbce 😉 ]
Daniel,
może przygotowałbyś mały zimowy epilog „wiosennej” Nocnej Masakry?
Jest porządna temperatura w końcu, zaczął prószyć śnieg w Szczecinie.
Mała pętelka z mapą?
🙂
ps. np. pod nazwą „Memoriał pk.4”, małpa we mnie nie mogła się powstrzymać 😉
jip,
Memoriał pk4.pl, to brzmi całkiem rozsądnie 😉 . Przyszedł mi niecny plan do głowy, aby memoriał pk4.pl połączyć z benefisem nijakiego Grzegorza Ł. :> Główny zainteresowany nie odrzuciłby chyba takiego zaproszenia 😀 …
Eee, tam. Grzesiek po prostu doszedł do wniosku, że jak sam nie będzie pisał, to inni napiszą za niego (co widać w twórczości powyżej). My tu piszemy, układamy teksty pożegnalne, a on siedzi na hawajach coby się odciąć od mrozów panujących w rodzimym kraju.
Nocna Masakra w lutym? Już jedną w roku trudno przeżyć, nawet przy takiej aurze – ja tam dziękuję. Wolę drugiego Grassora 😉
To może niech Grzesiek przydzieli nam prawa do tworzenia nowych postów – sami coś napiszemy (bo potencjał mamy)zamiast wyłącznie w komentarzach 😀
Inna teoria – może on chce, żeby ten post posiadł rekordową liczbę komentarzy? Ten który właśnie piszę, będzie 40sty – to 1/3 wszystkich, które pojawiły się na moim blogu 😀
Wróciłem z Borneo! Moja przyszła teściowa mnie pogoniła, Waranów za cholerę złapać nie mogłem, biznes z sandałami a’la Tarahumara upadł, oto więc jestem z powrotem! I nawet tekst napisałem 🙂 .
Ukaże się „wkrótce” 😀 .
Dzięki, że nadal jesteście!