Kuertiego przypadki no image

Opublikowany 21 grudnia 2009 | autor Grzegorz Łuczko

17

Nocna Masakra: Refleksje

Rekwizyty i podkłady do tekstu: tabliczka czekolady Wedel, smak porzeczkowo – gruszkowy oraz muzyka, dziś przygrywa Seabear z utworem „Libraries„. PS. Nie dostaje kasy od Wedla, po prostu dobrą czekoladę mają 😉 .

Profilaktycznie usiadłem tuż przy grzejniku, nie jest mi zimno, ale wolę go mieć tuż przy sobie. Tak na wszelki wypadek, tak gdybym jakimś cudem znalazł się znów gdzieś w środku nocy pod Dobiegniewem. Może okazałoby się, że mam ten grzejnik ze sobą i można byłoby sobie odpocząć przy nim od przenikliwego mrozu? To oczywiście niemożliwe, ale o grzejniku będę pamiętał! W końcu komfort termiczny to klucz jeśli chodzi o starty w warunkach zimowych.

No i jak było na tej Nocnej Masakrze? W tych warunkach impreza zwać się winna Zimową Masakrą! To po pierwsze, a po drugie to udało mi się wygrać trasę ekstremalną dla cieniasów na dystansie 150km (50km bieg + 100km rower). Z tymi cieniasami oczywiście sobie jaja robię, ale nie mam zamiaru znowu popadać w jakiś hurraoptymizm tylko dlatego, że udało mi się obiec i objechać pozostałą 6tkę konkurentów. Wracając z rajdu, pomyślałem sobie, że gdyby tak podsumować moich kilka ostatnich startów to wyszłoby na to, że ja jakiś mocarz jestem. Popatrzcie tylko, WSS w lipcu – 3 miejsce, The Harz w Niemczech, znowu 3 miejsce, tym razem w międzynarodowym gronie ścigantów, tydzień później jestem 2 na Jesiennych Trudach na trasie 50km biegiem, to wszystko we wrześniu. Teraz na dokładkę wygrywam trasę ekstremalną.

Dorobek pikny, choć ma kilka zadr. Start, w którym mógłbym realnie ocenić swoje możliwości kończy się wycofem… Mowa oczywiście o rajdzie Wisły. Po drodze był też mało udany Harpagan, ale ze względu na to, że startowałem tam towarzysko, to nie biorę go pod uwagę. Mamy więc 3 miejsce, wycof, 3 miejsce, 2 miejsce , 1 miejsce – progres wprost cudowny, ale no właśnie, te zadry. Albo wiecie co? Może sobie coś wkręcam i na siłę szukam problemów? Jak zawsze zresztą, zostawiam więc ten temat na razie i wrócę do niego podczas podsumowania tego roku.

Zostawmy więc konkurencje w spokoju. Miałem moc. Po prostu czułem to. Czułem te wszystkie wybiegania, czułem te 45 kilometrów, które zrobiłem miesiąc temu. Wiedziałem, że jestem w stanie biec co najmniej przez 5 godzin i to był klucz do dobrego wyniku na pierwszym etapie. 50km (w rzeczywistości przebiegłem dokładnie 57,40km) pokonałem w 6 godzin i 40 minut. Biorąc poprawkę na rzeczywisty dystans, na warunki i moje możliwości to czas naprawdę znakomity. Cały czas czułem moc, nie było takiego momentu, żebym na dłuższy czas przechodził do marszu. To znaczy tyle, że plan, który zakłada weekendowe wybiegania się sprawdza. Dalej będę się tego trzymał, jednocześnie od tego tygodnia wydłużam czas niedzielnego wybiegania do 2,5 godziny (do tej pory średnio 2h).

Na rower umówiłem się z Ulką. Krolisek co prawda startowała na trasie rowerowej (200km), ale część naszych punktów się pokrywała. Nie naciskaliśmy zbyt mocno na pedały i nie piłowaliśmy tempa. Skupialiśmy się raczej na nawigacji i walce z zimnem, które momentami było bardzo dokuczliwe. Bardzo przyjemnie wspominam tę naszą jazdę. O dziwo, nawet nieźle nam się nawigowało, może dlatego, że Ulka jest Mistrzem Mazowsza w RJnO 😉 , a już poważnie mówiąc – co dwie głowy to nie jedna! Mieliśmy takie sytuacja, w których dzięki „trzeźwości umysłu” Ulki czy mojej udało nam się wybrać dobry wariant czy uniknąć babola.

Tak naprawdę to zimno wcale nie było takie dokuczliwe. Oczywiście było zimno, ale nie zmarzłem tak jak na jesiennym Harpaganie. To zabrzmi jak jakiś paradoks, bo przecież w weekend temperatura była 3 razy niższa niż w październiku, ale wtedy totalnie nie byłem przygotowany na takie warunki. W Długim było inaczej. Wiedziałem czego się spodziewać (OK, w Redzie też to wiedziałem, a jednak zbagatelizowałem sprawę, mój błąd…) i odpowiednio się przygotowałem – oczywiście na tyle ile mogłem. Brakuje mi jeszcze sporo ze sprzętu zimowego – tego nie byłem w stanie przeskoczyć.

Sprzęt, a warunki pogodowe

Na biegu mimo 2 warstw na nogi (cienkie leginsy + Dobsomy) i 3 na klatkę piersiową (ciepły długi Craft + bluza Dobsom + kurtka z Gore) byłem w stanie utrzymać jedynie względne ciepło. Ani razu nie było mi zbyt ciepło, a nogami przebierałem dość szybko… Na stopach miałem buty New Balance, nie zimówki, model z serii 90X – mój ulubiony, i na nie krótkie stuptuty do biegania. Generalnie taki zestaw się sprawdził w tych warunkach – temperatura kilkanaście stopni poniżej zera, śniegu na kilka centymetrów – ale na setkę musiałbym ubrać się już nieco cieplej…

Z rowerem to było tak, że bałem się tej nocnej jazdy. Na treku zawsze można spróbować poruszać się szybciej, na rowerze szybciej nie zawsze znaczy cieplej… Zwłaszcza, że trudno zrobić coś z rękami i stopami, które w zasadzie w ogóle nie pracują podczas jazdy. Zacznijmy jednak od innych części ciała. Na nogi dołożyłem trzecią warstwę i nieco zmieniłem kompozycję. Bokserki + ciepłe kalesony + krótkie spodenki rowerowe + Dobsomy. Na górę wrzuciłem 2 razy koszulkę Crafta (jedna zwyczajna, druga z windstopperem) + polarek + kurtka z Gore. Powiem tak, mogło być cieplej… Przez większość trasy było względnie komfortowo, ale przy tej temperaturze – rzędu -12 stopni – przydałby się odrobinę cieplejszy zestaw.

Miałem problem z ociepleniem głowy. Miałem tak: kominiarkę + buffa + czapkę z polaru, no i było mi chłodno przez większą część trasy. Zapomniałem zakleić otwory wentylacyjne w kasku, myślę, że to mogłoby nieco pomóc. A najlepiej zrobię kupując sobie jakąś porządną czapkę i pod kask i do biegania/trekking w zimowych warunkach (ktoś, coś?). No i teraz sprawa rąk i stóp. Na rękach miałem rękawice narciarskie. Było ciepło, chłodno, zimno, bardzo zimno, chłodno, względnie OK – mniej więcej w takiej kolejności. Po „pitstopie” na punkcie H, w którym spędziliśmy jakieś 1,5h i opiliśmy się 3 kubkami gorącej herbaty, problem z zimnem w ręce przestał istnieć. Myślę, że po części to efekt ciepłej herbaty, ale też chyba temperatura zaczęła nieco opadać… Nieco, czyli zamiast -15 nad ranem było „tylko” -12.

Stopy. Tu totalne zdziwienie! Nie, nie było mi ciepło, ale nie było też zimno! Miałem na sobie: cienkie skarpetki z coolmaxu, grube i ciepłe skarpety z wełny (jeszcze raz dzięki Radek!), letnie buty spd, ochraniacze z materiału i solidny ochraniacz neoprenowy. Zestaw sprawdził się idealnie! Ulka mocno narzekała na zimno w tej części ciała a ja miałem względny komfort.

No i taka to była ta Masakra, zmaganie z temperaturą i swoją odpornością na zimno. To drugie było dla mnie jednocześnie treningiem przed Zimową Próbą Charakteru, której poddać się zamierzam za nieco ponad miesiąc. Natomiast w kontekście sprawdzenia mojej wydolności po okresie 2 miesięcy treningów mogę powiedzieć tyle: jestem baardzo zadowolony z tego okresu. Przepracowałem go naprawdę dobrze, a jak jest praca to i są efekty. To najprostsza droga do wyników.

A jak Wam się podobało? Przed startem pytałem Was o patenty, to i teraz zapytam jeszcze raz, na pewno mieliście okazje w praktyce je przetestować 😉 . Ulka może coś o tym napisać, prawda? Co zrobiłaś z tekturowymi noskami? 🙂 .

PS. Na zdjęciu Marian, początkujący rajdowiec, przygląda się jezioru i próbuje przewidzieć przyszłość 🙂 .


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



17 Responses to Nocna Masakra: Refleksje

  1. Krolisek mówi:

    Pełen podziw dla Mariana, który napierał tylko w futrze (nie mogę zapomnieć jego miny, po tym jak w środku zaśnieżonego lasu otworzyłam plecak Grześka, żeby wyjąć bidon, i wtedy Marian ciekawie wystawił głowę żeby się zorientować, o co chodzi z tym mrozem).

    To ja opiszę swój strój 😉 zaczynając od góry:

    – głowa – na początku miałam tylko cienką czapkę pod kask, która ma windstoper tylko na uszach, w połowie trasy dorzuciłam buffa i założyłam kaptur softshellowy, kasku nie zaklejałam

    – bielizna ciepła falke, na to bielizna wełenka, na to bluza beri model kazalnica, mój ulubiony, czyli cienki polarek, na to softshellowy windstopper, po czym w połowie trasy dorzucona jedna warstwa polartecowej bielizny – ten zestaw 5 warstw było ok, a nawet w górnej części ciała było mi momentami za ciepło – na podjazdach

    – na nogach krótkie gacie letnie rowerowe, na to cienkie kalesony rhovylowe, na to spodnie górskie z łatami na kolanach, ale nie membranowe, generalnie zestaw ok, momentami przewiewało kolana, ale zimno nie było

    – na stopach niestety za mało: grube co prawda skarpety, letnie butki shimano, uszczelnione NRC i taśmą srebrną gdzie się dało, na to NRC przyklejone na czubki i neoprenowy ochraniacz – i to było zdecydowanie za mało

    – na dłoniach rękawice narciarskie, a do środka cieniutkie rękawiczki biegowe z jedwabiu – też było to za mało

    Co jeszcze? Na twarzy miałam windstoperową maskę, okulary zdjęłam, bo się nie sprawdziły (parowały). W połowie trasy na punkcie H zrobiłam noski z tektury, które okazały się genialne – od tego momentu chociaż w stopy było cieplej. Noski były oczywiście wsadzone pod ochraniacz. Camela miałam w neoprenie i pod kurtką, i do samego końca dało się z niego pić – napój miał znośną temperaturę.

    Jaka była temperatura na zewnątrz – w sumie tego nie wiemy, termometr przed bazą pokazywał tylko -12, tyle też było na stacji benzynowej w Dobiegniewie, ale niektórzy mówili że było zimniej.

  2. Krolisek mówi:

    Dodam jeszcze, że jeśli chodzi o stronę sportową, to mógł Grzesiek jeździć dużo szybciej – ja niestety często musiałam się zatrzymywać, żeby rozgrzać stopy, albo dłonie, albo jedno i drugie. No i on po prostu szybciej jeździ 😉 Przejechaliśmy 105 km według mojego licznika – niewiele jak na 12 h na trasie (wliczając punkt H). Mimo to była to fajna pojeżdżawka, punkty ciekawe, jak to u Wigora, warunki do samej jazdy nie najgorsze (dobry, ubity śnieg), tylko gdyby nie to demotywujące zimno…

  3. rocha mówi:

    Tak jak informował wyprężony niemowlak, ten rok był Twój.
    Gratki.

    Wszystkie moje patenty się sprawdziły, miałem:
    głowa: Balaklawka (+buff do przykrycia zasobnika baterii czołowki)
    korpus: termoaktywny obciślak (świetnie w nim wyglądam), koszula polar100, bluza polar200,
    dół: plastikowe gatki z Lidla, kalesony (coś dobrego) legginsy długie i krótkie.
    stopy: ciepłe skarpety, adidasy z GTX.
    dłonie: rękawiczki biegowe i polarowe(200).

    W plecaku nietknięte ortaliony na górę i dół.
    Parę razy zmarzłem, ale zawsze wystarczyło sily na trucht i wtedy się rozgrzewałem. Dużo zjadlem: 5x80g żelka, 6oscypków, 6 batonów. Wypiłem zadziwiająco mało, jakieś 2 litry.

    Niestety nie udało się dotrzeć do mety dwójce przyjaciół, których obiecałem prowadzić w tramwaju, mniej-więcej w polowie trasy postanowili dać się zwieźć Danielowi. Szkoda, trzeba było jednak namawiać ich na TP50… Wiele też samozaparcia kosztował mnie powrót na trasę. Myśl, że wszyscy mi „odeszli”, zapadający zmierzch i nagłe osamotnienie połączone z wyniszczającym chłodem (końcowy odcinek odprowadzania znajomych do asfaltu, był baardzo wolny, strasznie mną telepało) to nie są warunki dobre do napierania. Ale na szczęście szybko zacząłem spotykać bardzo przyjaznych rajdowców, w tym znanego tylko z forów Wlkp (dzięki za wodę!), tak więc zapał powrócił i udało się złapać wszystkie PK.

  4. Drewniacki mówi:

    Kuerti, Kuerti do bojuuuuuuu! Brawo! 🙂

    A, no dobra — jeszcze się przyczepię. Tak po inżyniersku. Temperatura z całą pewnością nie była trzy razy niższa.

  5. rocha mówi:

    Zastrzegał kiedyś, że jest kiepski z fizyki…
    Jeśli na Harpaganie było np. -3stC (270K) to trzy razy niższa oznacza 90K, czyli… ups, tak mi się właśnie wytawało, że mi się na nosie tlen i azot skropliły…
    :):)

  6. Kuerti mówi:

    Drewniacki, Rocha,

    A sio inżyniery! 😉 .

    Radek,

    Ten powrót na trasę i zrobienie całości to większy wyczyn niż to moje pierwsze miejsce na TE. Brawo!

    Do wszystkich,

    Tyle wejść wczoraj i dziś na PK4 i tylko kilka komentarzy? Nie pochwalicie się jak Wam poszło? Chyba, że paluszki macie poodmarzane 😉 .

  7. Paweł mówi:

    Mi poszło fajnie, zmazałem plamę z przed roku choć wybór wariantu spartoliłem. Moje ubranie na te minus kilkanaście (trasa piesza 100 km) było właściwe i w większości sprawdzone już w podobnych warunkach.

    góra 3 warstwy: Oddychająca koszula z długim rękawem (wygrana z Nawigatora), bluza cermax i ortalion dobsoma. Dół: leginsy New Balance, buty asics gel trabuco.

    Sprzęt się sprawdził, na trasie było mi zimno gdy szedłem dłużej niż kilka minut. Musiałem więc dużo biegać co pomogło uzyskać lepszy wynik.

    Gratulacje dla zwycięzców i wszystkich, którzy ukończyli. Kto nie był niech żałuje, mróz był piękny, tylko śniegu trochę mało 😉

  8. Krolisek mówi:

    Śniegu było w sam raz, przynajmniej na rower – nie zalepiał łańcucha, jeśli zerkniecie na fotkę z 2005 r., którą wrzuciłam do wywiadu z Danielem, to będziecie wiedzieli o co chodzi 😉 Rower przyjechał na metę czyściutki.

  9. Konrad mówi:

    Witam Serdecznie
    Na wstępie gratuluje Wszystkim którzy wystartowali, a szczególnie wygranym;] Motywujecie mnie do wysiłku;]

    W Sumie ja nie mam się czym chwalić;] może tylko tym że odważyłem się wystartować. Jako debiutant zdobyłem tylko(aż)10 PK, szacunek dla Daniela za rozmieszczenie PK, punkt 4 był dla mnie wyzwaniem. Niestety koło PK11 zmęczenie i błędy w nawigacji dały o sobie znać i zrezygnowany poczłapałem na PK1 w tym miejscu zakręciłem 15km koło i wylądowałem w tym samym miejscu. Co mnie wykończyło totalnie, zadzwoniłem do Daniela aby mnie zwiózł, na szczęście zmotywował mnie do dalszego człapania;]

    Musze przyznać że Masakra zrobiła na mnie ogromne wrażenie, nie spodziewałem się że aż tak mnie zmasakruje, a jednak zmasakrowała i stopy do dziś czuje.

    Podsumowując moje przygotowanie do Masakry:
    Ubiór: buty hi-tech Adrastea, Spodnie bojówki, skarpetki(zwykłe), genialne Bokserki Crafta( ukłon w stronę Grzegorza, normalnie coś genialnego;]), koszulka bawełniana, polar, kurtka zimowa, kominiarka, rękawiczki, w tym zestawie nie było mi zimno spisał się dobrze, jednak koło 2 w nocy postój był ciężki i musiałem podbiegać aby rozgrzać mięśnie, przynajmniej będę wiedział na przyszłość więcej. Fizycznie to nie byłem przygotowany, długa droga przede mną( jednak wszystko jest do zrobienia).

    Reasumując to nie był mój ostatni start i na pewno się pojawię na następnym;] A na zakończenie chciałbym zaprosić na Rajda Włóczykija;]
    Pozdrawiam
    Konrad

  10. jip mówi:

    Raz jeszcze Grzegorzu gratulacje ! 😀

    I to z 1,5 h siedzeniem z pilotem w ręce na kanapie i popijaniem gorących drinków w punkcie H 😉 A Piotr na TE300 był po prostu bezkonkurencyjny, ha, mogłem się tam zapisać zamiast robić TP 50 – byłbym drugi. Kiedyś trza będzie odstawić taki numer, hihi, i nie byłaby to „trasa dla cieniasów” 😉

    Nie powiem żeby było strasznie zimno, autentycznie. Nie użyłem kremu ani razu mimo, że był tuż w kieszeni. Co więcej im było później tym bardziej miałem wrażenie, że się ociepla, serio, serio 😉 Oczywiście do czasu gdy nie stało się dłużej niż 2 minuty lampiąc w mapę, bo tyłek zaczynał dosłownie boleć od mrozu. Na pewno ratował nas prawie zupełny brak wiatru. Wiatr byłby zabójczy.

    Ubrałem się na początek lżej by się nie zgrzać, na szczęście w porę nocną pojawiła się okazja do wyczekiwanego przepaku na przystanku PKS i wciągnięcia dodatkowych warstw polara na siebie. Ostatecznie było tak:
    – góra: t-shirt coolmax, bluza termoaktywna grene, polarek 100, polarek 50, soft hannaha;
    – dół: lycry crafta, kalesony termo grene, spodnie polar 150, lekkie bojówki szybkoschnące;
    – stopy: tylko grubsze skarpety i supporty, chodziłem w górskich asolo;
    – dłonie: grube rękawice z thinsulatem;
    – głowa: czapeczka prozero crafta, pod nią czapeczka z cienkiego polara strech i na to kaptur od softa hannaha.

    Było trochę okołogearowych zdziwień. Dwie cienkie czapki i kaptur były ok, a ta grubsza z polara z WS bez kaptura za bardzo grzała. Spodziewałem się czegoś odwrotnego, bo w końcu nie biegłem. Ręce odwrotnie, zazwyczaj cienkie rękawiczki z polara strecha przy kijkach dają wystarczające ciepło, a tu szybko założyłem grube i raczej się nie pociły. I w nogi było cały czas ciepło! Do tej pory się zastanawiam jak to możliwe. A miałem jeszcze grubsze skarpety w zapasie. Miałem nadzieję, że picie wytrzyma kilka pierwszych godzin i nie zamarznie. Niestety szybko się okazało, że -15 to nie przelewki dla napoi, i tym sposobem zakosztowałem pomarańczowego shake’a rajdowej roboty. Reszty już nie ruszyłem, bo niby jak ugryźć lód z isostara w butelce 😉 przerzucając się na termos.

    W odwodzie niosłem jeszcze: oratlion, ogrzewacze, NRC i komórkę z telefonem do Daniela – dokładnie w tej kolejności, ale nie trzeba było korzystać na szczęście.

    Niezbędne jest porządne światło – to był zdecydowanie soft point, moja czołówka dobra przy awaryjnym poruszaniu nocnym na szlaku etc. jest oki, ale przy nawigacji wysiada i wyprowadza na manowce. Szkoda, że nie było księżyca bym ją najchętniej wyłączył. W pewnym momencie wiedziałem, że czarna dziura otoczyła mnie i będzie mało zabawnie. Na szczęście w tym momencie pojawiły się świetliki, z których jeden poinformował mnie, że jestem bardzo blisko PK1, który sobie już odpuściłem nastawiając się na ewakuację do bazy.

    Pogoda była super 🙂 Śniegu trochę mało jak dla mnie, liczyłem po cichu na kilkanaście cm. Ale i tak miejscami było bajkowo, gdy się skrzył w świetle latarki.

    Nie wiem skąd Daniel wytrzasnął przejście z PK3 na PK6, gdzie zmieniano akurat zupełnie przebieg szlaku, o czym na odprawie nie pisnął, i zabawnie było patrzeć na zaskoczone miny tych którzy idąc czerwonym szlakiem robili po prostu kółko, a myśleli że są w następnej wiosce. W tym i ja, na szczęście się obróciłem i zobaczyłem chatę dziwnie podobną do tej sprzed jakiejś godziny. Deja vu, błąd Matrixa etc. 😉 A potem włóczyli się na azymut po lesie.

    Daniel chyba będzie musiał zapomnieć o robieniu kameralnego rajdu przed świętami i bazę znów robić w szkole z salą gimnastyczną. Tłok był taki, że się nie załapałem na skrawek podłogi w świetlicy, która wyglądała jak schronisko górskie podczas nagłej zamieci 🙂 a odpoczynek by się przydał. Jednym słowem Masakra 😉 Na szczęście miałem samochód i tylko ze 150 km do domu, gorzej z tymi co mieli dalej.

  11. Marek mówi:

    Grzesiek, już mi się nudzi to ciągłe pudło i gratulację. :)tak podsumuje rok 2009

  12. Mickey mówi:

    Gratulacje!
    Ja niestety nie pojechałem.
    Trochę mnie przeziębienie męczyło a i motywacji do całonocnego napierania nie znalazłem. Myślę że prędzej wybrałbym się na twoją trasę, przynajmniej można coś zobaczyć. Jechać taki kawał i nawet okolicy nie obejrzeć … chyba się starzeję 😉

  13. Kuerti mówi:

    Hej,

    Na wszystkie komentarze odpowiem jutro rano, dziś już nie mam sił na gimnastykę umysłową 🙂 .

  14. jip mówi:

    Nie śpij tyle przez noc! Tak, do Ciebie mówię ;P

  15. Beti mówi:

    No cóż to ja się też pochwalę … jak na pierwszy poważny start z założeniem przejścia całości poszło całkiem nieźle … 75km. Początkowe tempo było super 5km/h aż sama byłam zdziwiona że tyle czasu byłam w stanie je utrzymać. PO połówce zaczęły się kłopoty .. jak to zwykle bywa … przychodzi rozluźnienie, brak koncentracji .. i skończyło się jak skończyło … chrztem bojowym .. a można było się cofnąć do torów kolejowych i tamtędy obejść rzekę … Jako że sporo czasu zeszło na ambonie na przebranie się w suche ciuchy później pozostawało już tylko biec by się rozgrzać … do momentu gdy przed 16pk zabrakło całkiem sił, tempo spadło do 2 km/h i wiedziałam że nie ma szans ukończyć tego w całości. Nie było też sensu iść dalej i opaść całkiem z sił dalej na trasie z daleka od cywilizacji.

    A jeżeli chodzi o ubranie:
    To na głowie przez więskzość trasy miałam tylko buffa, jak robiło się zimniej lub wiał wiatr to dorzucałam cienka biegową czapkę polarową.
    POnadto bielizna pro zero extreme crafta, jakas doadtkowa koszulka biegowa z długim rękawem, bluza biegowa, po zmierzchu doszedł do tego poalr i na to wszystko sztormiak, który zablokował wodzie dostęp do tych wszsytkich ciuchów.
    A na dole legginsy i cienkie spodnie ortalionowe chroniące przed wiatrem, w butach dwie pary skarpetek.
    A jeszcze rękawiczki polarowe.
    I muszę przyznać … idealnie się czułam – nie było mi ani za ciepło ani za zimno w tym wszystkim 🙂

    A wogóle Chłopcy to miło było się w końcu odwirtualizować 🙂

  16. Kuerti mówi:

    Dzięki wszystkim za opisy.

    Jip,

    Też mi się coś tym czerwonym szlakiem nie zgadzało, ale cały czas kierowałem się kompasem, to i udało mi się uniknąć robienia kółeczek.

    Marek,

    No śmieszna sprawa z tymi moimi wynikami, większość z nich to jednak słabo obsadzone imprezy 🙂 . Z tym znudzeniem gratulowaniem to ja mam tak z Michałem, co go widzę na jakimś rajdzie to on wygrywa, teraz już przed zawodami awansem będę mu gratulował 🙂 .

    Mickey,

    Nocna jazda, mimo że człowiek prawie nic nie widzi, ma swój urok. Nie zawsze trzeba podziwiać przyrodę czy inne atrakcje, czasem wystarczy sama obecność na trasie i np. obserwowanie płatków śniegu iskrzących w świetle czołówki 🙂 .

    Beti,

    🙂 .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA