Wbieganie na szczyty jako takie to coś czego nigdy nie próbowałem. Co prawda czasy wejścia zazwyczaj porównywałem z przewodnikowymi i często bywały nawet o połowę krótsze ale daleko im było do ekstremalnych.
Za to w tym roku robiłem coś co można spokojnie nazwać sky running. Podczas podróży do Indii pojechałem w Himalaje. Będąc w stolicy Ladakhu - Lehu (3500 m. n.p.m.) w ramach aklimatyzacji przed trekkingiem na większe wysokości postanowiłem trochę pobiegać. Skończyło się tylko na jednym treningu. Składał się on z rozgrzewki, 1h ciągłego spokojnego truchtu i rozciągania na koniec. Ciekawa była obserwacja jak przy tempie niepowodującym normalnie żadnych problemów z oddychaniem dostaję nagle zadyszki
.
Teraz jestem ciekawy czy dwa tygodnie przebywania powyżej 3000 m n.p.m.(w tym spędzanie nocy często powyżej 4000 i raz 5000 m) wpłynie na formę podczas przejścia dookoła kotliny jeleniogórskiej. W końcu zawartość erytrocytów we krwi jest teraz u mnie o wiele większa więc mięśnie powinny być lepiej dotlenione.