Ad 1
Popieram pomysł 2-tygodniowych odstępów.
Ad 2
Myślę, że przy takim systemie naliczania punktów, jaki jest teraz, wprowadzenie punktacji open dla kobiet mija się z celem. W skrajnym przypadku, np. na Harpaganie, najlepsza kobieta może zająć około 50. miejsca, co da jej 1 punkt, o ile się nie mylę. Ile dostanie na zawodach, na których pojawi się tylko 20 zawodników i będzie ostatnia?
Nie twierdzę, że obecny system jest najlepszy na świecie

ale przy tego rodzaju punktacji, którą teraz mamy, mimo wszystko trzeba rozdzielić kategorię damską i męską.
Ad 3
Wprowadzenie punktacji pucharowej na krótkich trasach chyba nie ma sensu. Trasy piesze 50 km zostały zorganizowane po to, by mogli się ścigać albo szybcy krótkodystansowcy, albo punktować sobie po trochu ci, którzy traktowali to bardziej jako zabawę i przygodę, nie mając ekstremalnych ambicji. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy do pucharu liczyło się punkty tylko z imprezy ukończonej w całości, co przy setkach, jak wiemy, było dla wielu osób niewykonalne. Tp 50 km zaspokoiło wtedy te potrzeby. (Później zmieniono zasady w ten sposób, że do pucharu dostaje się punkty również za częściowo pokonaną trasę, ale to już inna historia.)
Czy w pucharze rowerowym mamy taką sytuację? Moim zdaniem nie. Pamiętajmy, że wymogiem włączenia do pucharu jest trasa 100-kilometrowa. 100 km to mimo wszystko dystans, który przy odpowiednim limicie czasu jest w stanie przejechać amator bez specjalnego przygotowania (tak samo jak przejść 50 km pieszo w dobrych warunkach). Oczywiście mamy wiele imprez dłuższych. Jednak punktacja do pucharu jest przyjazna zawodnikom, głównie ze względu na wyśrubowaną trudność i limity wielu imprez. Mówiąc wprost - całej trasy nie robi nikt, lub pojedyncze osoby. Skoro można zatem punktować w Pucharze przyjeżdżając sobie na takiego Harpagana czy Nocną Masakrę trochę rekreacyjnie, z założeniem zaliczenia kilku pk, to myślę że nie ma potrzeby wprowadzania dodatkowego pucharu na krótszych dystansach.
Jedynym zastrzeżeniem mogłoby być, choć tu trzeba by się przekopać przez regulaminy imprez, że impreza jest obiektywnie rzecz biorąc długa i trudna, a do bycia klasyfikowanym trzeba np. zaliczyć połowę punktów. Przy takich zasadach np. nie miałabym szans na Nocnej Masakrze rok temu

ale tam takiego zapisu na szczęście nie było. Póki zasady są przyjazne dla tych słabszych uczestników, to chyba nie ma problemu?
Przypomnę tutaj, luźno związany z tematem, pomysł z tegorocznego Waypointrace. Wybór dystansu był możliwy w trakcie trwania imprezy (nie trzeba było deklarować na starcie). Kto poczuł się na siłach, mógł pojechać więcej niż 6 pk, w ten sposób automatycznie wchodząc do kategorii pro. Efekt był bardzo dobry, ponieważ w ten sposób w kategorii pro znalazło się między innymi sporo kobiet, które w trakcie wyścigu zobaczyły, że nie taki diabeł straszny. I to jest kierunek, w którym powinny iść imprezy. Pisałam o tym tutaj:
http://krolisek.blogspot.com/2011/06/wa ... rytet.html.