Witajcie, bardzo ciekawa dyskusja, trochę brakowało chyba forum PPM.
Ze swojej strony chciałabym powiedzieć, że lubię różnorodność i nie przeszkadza mi to, że niektórych imprez z założenia nie jestem w stanie zrobić w całości (Harpagan, imprezy Wigora). Dochodzi tu ciekawy element wyboru punktów, który jest elementem taktyki. Imprezy robią się trudniejsze, odnosząc się do 2 ostatnich (Dymno i Waypointrace) trudności mają charakter terenowy, a nie nawigacyjny (Waypointrace przestało być
urban racing). Skoro i tak wszyscy są klasyfikowani, to chyba jest tylko kwestią ambicjonalną przejechanie całości?
Rozumiem również, że najlepsi zawodnicy chcą sobie pojeździć tyle, co wszyscy, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi limit czasu, a nie wracać na metę w połowie imprezy.
Osobiście lubię imprezy długie, z długim limitem czasu. Chętnie przejechałbym np. całą trasę Harpagana - ale potrzebowałabym na to kilku godzin więcej. Limit 6.30, który jest na Waypointrace jest dla mnie zabójczy (tzn. muszę cały czas jechać bardzo szybko)

Bardzo podobał mi się Grassor - trasa jest na tyle długa, że opłaca się przyjechać na zawody taki kawał.
Czy PPM jest coraz bardziej ekstremalny? Tak samo jak w setkach na orientację (PMnO) ekstremalności dopatrywałabym się raczej w liczbie pucharowych imprez niż w trudności samych zawodów. Kiedyś był zapis w regulaminie PMnO o tym, że pomiędzy zawodami powinno być co najmniej 3 tygodnie odstępu. Na względzie było tu dobro zawodników i ich zdrowie. Obecnie zawody są czasem tydzień po tygodniu. To samo dotknęło teraz PPM. Przykład - od Waypointrace mamy 4 kolejne weekendy pucharowych imprez!!!
Oczywiście kalendarz rowerowy ma swoją specyfikę. O ile sporo zawodów pieszych można upchnąć zimą, to rowerzyści jednak zawsze będą preferowali lato. Póki co chyba Nocna Masakra pokrywa popyt na zimowe rowerowe imprezy (a może się mylę?).
co do punktów:
Uważam, że punkty na trasie rowerowej powinny być z dojazdem. Jeśli na punkt prowadzi tylko 1 dojazdowa ścieżka, to powinna być zaznaczona (tak robi np. Compass na Odysei). Zawodnik sam sobie wykalkuluje, czy opłaca mu się np. ciąć z rowerem na plecach przez krzaki na skróty, czy pojechać naokoło ścieżką (która wcale nie musi być technicznie łatwa, może i ścieżką też trzeba będzie prowadzić rower?).
Jeśli chodzi natomiast o MTBO. Miałam przyjemność startować kilkanaście razy. Lubię tego rodzaju zawody jako odmianę. Wykształcają one nawyk ciągłej koncentracji nad mapą, uczą szybkiego podejmowania decyzji, orientowania mapy, także odnajdywania się. Chwila nieuwagi kończy się w krzakach

Jak do tej pory, za każdym razem gubiłam się, co było w sumie zabawne

Według mnie jest to fajny trening uzupełniający przed dłuższymi maratonami.
Bardzo mnie cieszy, że na niektórych maratonach PPM (np. Bike Orient 2010) pojawiają się etapy na mapach MTBO. Wszystkie urozmaicenia jak odcinki specjalne, bonusowe punkty, pamięciówki itd. są ukłonem w stronę nawigacji, a nie łydki (a tej za mocnej nie mam), więc podobają mi się.
Pozdrawiam, Ula