Nie do końca się zgodzę. Porównywanie Harpagana z jakąkolwiek inną imprezą jest karkołomne. Zupełnie inne początki - zupełnie inni Polacy. Bum na jazdę na rowerze zaczął się jakieś 5-6 lat temu. Nigdy tego nie badałem ale pamiętam jak na wakacje jeździłem z rowerami 7-8 lat temu to na trasie nad morze widywałem może kilka samochodów z rowerami na bagażniku. Teraz na tej samej trasie po drodze mija się ich setki. I teoretycznie powinno być łatwiej. Ale nie do końca jest. Niezwykle trudno jest przekonać do zawodów ludzi, którzy na co dzień jeżdżą rekreacyjnie albo startują w maratonach MTB (takich akurat mamy na południu sporo). Kiedy pojawiają się na imprezie na której startuje 15 zapaleńców nabierają przekonania, że całe zamieszanie organizowane jest przez jakichś wariatów. Człowiek jest gatunkiem stadnym i lubi bywać w dużej grupie (w naszym przypadku tylko na starcie i mecie, ale to wystarczy).
Piszę o tym nieustannie, bo o ile Puchar coraz lepiej radzi sobie jako tako w wyłanianiu najlepszych zawodników, to poza tą garstką kilku-kilkunastu zawodników, reszta nie ma powodów do dumy czy satysfakcji biorąc udział w Pucharze. Walor popularyzatorski Pucharu jest żaden. Zwiększanie liczby imprez pucharowych w okolicach Trójmiasta, to tak jakby w Polsce popularyzować jedzenie ziemniaków. Poza tym dla nowych zawodników punktacja jest tak skomplikowana, że trzeba wyjątkowego samozaparcia, żeby się w to wgryzać. To nijak ma się do popularyzacji.
Jeszcze w 2009 roku imprez Pucharowych było kilka. Nawet przy kilkunastu imprezach wynik w 3-4 dziesiątce generalki był jakoś miarodajny. Wiadomo było, że każdy z zawodników musiał startować przynajmniej kilka razy w mniej znanym terenie. Wiecie dobrze jak startuje się w terenie który znacie a jak w miejscu zupełnie wam nie znanym. Mój najlepszy Pucharowy wynik na Funexie w Krakowie wynikał pewnie z tego, że sporą część trasy jechałem na pamięć. Jeśli 6 zawodów odbywa się w okolicach Trójmiasta to jakie szanse na dobre miejsce w generalce mają ludzie którzy mieszkają 600 km dalej?
Skoro pojawiają się pomysły na dalsze komplikowanie punktacji dlaczego nie wprowadzić jednak kryterium terytorialnego - liczy sie 100% z jednej imprezy w danym województwie i 2x50% z każdej następnej, albo 2 najlepsze wyniki na terenie danego województwa, itp? To na prawdę wpłynęło by korzystnie na sprawiedliwość punktacji, o którą z taką zażartością walczymy.
Pewnie prawie nikt już nie czyta moich marudzeń, ale co mi tam. Może jest tu ktoś kto czytając pomyśli sobie, że nie jest sam