Ja traktuję InO min. jako okazję do szkolenia umiejętności poruszania się w terenie nie będąc uzależnienionym od ulotnych urządzeń. W GPSie może odlecieć bateria, lubi w całości wpadać do rzeki, a z racji fajności mogą przywłaszczyć go koledzy spod piwnej budki. Słowem gadżet, który niekoniecznie będzie służył w sytuacji krytycznej. Z podobnych powodów zawsze uczy się żeglarzy jak za pomocą kompasu, mapy i namiaru, poradzić sobie w sytuacji, gdy nagle skończy się elektryczność.
Myślę, że Puchar powinien promować min. takie wartości.
Korzystanie z innych map, niż dostarczone przez Orgów (papierowych, w GPS itp) do namierzania się na punkty uważam za objawy schizofrenii (przepraszam Kaz
). Po co katować się w imprezach
na orientację, skoro nie chce się samemu orientować, tylko wspomaga GPS?? Niepojęte i chyba poza dyskusją, bo zdecydowana większość tak nie robi.
Wersja druga, czyli wspomaganie GPSem, bez wgranej mapy, do określania 'ile przeszedłem' od ostatniego charakterystycznego punktu. Mniej schizofreniczne, przyznaję, ale każdy chyba przyzna, że da to sporą przewagę nad osobą, która nie będzie korzystała z GPS (przy założeniu podobnych umiejętności nawigacyjnych).
Teraz, czy wszyscy korzystają z GPSow?
Śmiem twierdzić, że na 1496 uczestników pucharu posiadacze GPS, które da się efektywnie wykorzystać przez cały rajd, to zdecydowana mniejszość. Spora część pewnie i ma smartfony z możliwością lokalizacji, jednak bateria najczęściej nie pozwala na wykorzystanie go przez kilkanaście godzin z rzędu. Zawsze też lepiej zachować możliwość zadzwonienia w sytuacji, która tego wymaga, niż szybciej zlokalizować się na kolejnym PK, więc pomimo posiadania teoretycznej możliwości namierzania, raczej z niej nie korzystają. Ci, którzy mają GPS w zegarkach, czy inne Garminy, które działają kilka/kilkanaście godzin bez ładowania to znikomy procent.
Trzeba być zatem świadomym, że (niezależnie od tego, co na to Orgowie) korzystając z GPS ustawiasz się w dużo lepszej pozycji, niż zdecydowana większość Twoich konkurentów. Taki środek dopingujący w innej postaci.
Taka rywalizacja, kiedy do pokonania siebie i być może również kilku zawodników na trasie posłużą wyłącznie własne mięśnie i głowa wydaje się mi najbardziej atrakcyjna i zarazem satysfakcjonująca.
Sam nigdy nie korzystałem z GPS do lokalizowania się na InO w jakiejkolwiek formie. Utwierdzały mnie w tym przypadki, jak wyżej opisany Bartka, gdzie ludzie godzinami męczyli się z dojazdem, potem trasą i na końcu samowykluczali się na mecie, bo z jakiegoś powodu byli zmuszeni do skorzystania z GPS. Takie podejście jest naprawdę budujące i wyjaśnia o co w tym chodzi.
Oczywiście gdy będzie zakaz, znajdą się chętni do jego łamania. Myślę jednak, że zdecydowana większość z nas będzie chciała stanąć na starcie, wierząc, że wszyscy mamy równe szanse.