Kuertiego przypadki no image

Opublikowany 9 kwietnia 2010 | autor Grzegorz Łuczko

3

Rowerowy kwiecień!

Będę się streszczał. Teraz naprawdę! Dochodzi trzecia nad ranem… a jutro wyjeżdżam na Odyseję Wiosenną, dwudniowe zawody w rowerowej jeździe na orientację pod Krakowem. Jura! Nigdy nie byłem na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, tym bardziej więc cieszę się, że impreza Compassu zorganizowana jest akurat w tym terenie. Szalenie podoba mi się formuła zawodów dwudniowych – lubię to zmęczenie po pierwszym dniu i świadomość, że już za kilkanaście godzin trzeba być znów gotowym na kolejny wysiłek.

To niesamowite jak organizm w tej sytuacji potrafi zarządzać swoimi zasobami – gdy wydaje mi się, że już jestem totalnie wypruty, i że na pewno kolejnego dnia nie będę w stanie się ścigać, okazuje się, że mam gdzieś jeszcze trochę rezerw, z których mogę skorzystać. Tak właśnie było choćby na AST Trophy – nie sądziłem, że po pierwszym dniu będę miał jeszcze tyle sił, żeby biegać na drugim etapie, a tu niespodzianka, mógłbym wycisnąć z siebie jeszcze więcej.

Tego typy zawody uczą organizm jak korzystać ze swoich zasobów, uczą tego, że potrafimy się naprawdę szybko regenerować, i że jeśli działamy pod wpływem adrenaliny, to skutki zmęczenia można odsunąć na jakiś czas. Przyznam, że nie czuję się wyjeżdżony – w tym roku zrobiłem raptem 400 kilometrów. To mało. Na Odysei sobie poradzę, ale patrząc w dłuższej perspektywie, pod kątem Adventure Trophy (które już tuż, tuż!), to okropnie mało…

Na pewno te prawie 200 kilometrów, które przyjdzie mi pokonać w ten weekend w urozmaiconym terenie będzie świetnym treningiem pod AT. I tak właśnie traktuję ten start – treningowo. Znów startuję z Ulką, dalej zgrywamy się przed tym 350 kilometrowym molochem na początku maja. Myślę, że to dobre zgranie powinno zaprocentować na tak trudnej trasie. Nie wierzę w to, że moje indywidualne przygotowanie fizyczne, sprzętowe czy psychiczne będzie decydujące – startujemy jako czteroosobowy team i w takim składzie musimy przekroczyć linię mety…

Fizycznie czuję się świetnie, jak nigdy dotąd. I nawet to przeziębienie, które trochę mi namieszało w treningach (wypadł mi tydzień biegania i ze 2 treningi rolkowe) nie jest w stanie zniweczyć tego, co wypracowałem sobie w ciągu ostatnich miesięcy. Zdaję sobie jednak sprawę, że to nie ma większego znaczenia wobec trudów trasy na AT. Nigdy nie startowałem na tak długiej trasie, mam wiele wątpliwości, nie mam pojęcia jak to wszystko będzie wyglądać po 30, 40 czy 50 godzinach napierania nonstop.

Wiem natomiast jedno – współpraca w teamie będzie kluczowa! Jeśli nie będzie dobrego team spiritu, to trudno będzie nam ukończyć te zawody… A więc na Odyseję jadę treningowo, nawet nie zaglądałem na listę startową, nie wiem z kim przyjdzie nam się ścigać. To oczywiście nie znaczy, że będziemy odpuszczać! Skoro stajemy na linii startu, to walczymy na całego i do samiusieńkiego końca, ale nie ma stresu i niepotrzebnego ciśnienia. Celem jest AT. Tylko to się liczy…

Miałem się nie rozpisywać, a znów wyjdzie mi potężny elaborat! Bo nie wspomniałem jeszcze o wyprawie (wyprawce raczej) rowerowej z sakwami! Mając, póki co (od maja drastycznie zmniejszy mi się czas wolny) sporo wolnego postanowiłem wybrać się na wycieczkę po wschodniej Polsce. Jedziemy wspólnie z Ulką (Krolisek ma męża jakby co 😉 , Marcina – Sahiba 🙂 ) na kilka dni pokręcić niespiesznym tempem. Wyjazd ma charakter czysto turystyczny (ok, zabieram buty do biegania i zamierzam zrobić kilka treningów…), ale kilometrów nieco tak czy inaczej nabijemy.

Marzyła mi się taka wyprawka od dawna. Dobrych kilka lat temu namiętnie czytałem relacje z wyjazdów rowerowych w odległe zakątki świata, marząc, że ja również kiedyś dokonam czegoś podobnego. Na pewno jeszcze kiedyś uda mi się wybrać na taką wyprawę przez duże W, tymczasem postanowiłem po prostu zobaczyć jak to wygląda, nie rzucając się od razu na głęboką wodę. Druga sprawa jest taka, że po prostu lubię tę naszą Polskę, lubię nasze lasy, jeziora i góry. Przed tym wyjazdem czuję większą ekscytację niż przed wyjazdami do Rumunii czy Maroka

Startujemy z Czarnej Białostockiej, a kończymy kilka dni później w Wisznicach, będziemy gościć u Pawła Pakuły. Nie mamy żadnego sprecyzowanego planu, nie mamy listy zabytków, ani atrakcji turystycznych, które chcemy obejrzeć, zresztą, dla mnie najważniejsza jest sam fakt bycia w drodze, przemieszczanie się, codzienne budzenie się w innym miejscu… Oby tylko pogoda dopisała, to będzie super!

Gdybym miał malutkiego netbooka z dostępem do internetu, to spróbowałbym przeprowadzić relację dzień po dniu z tego wyjazdu. Nie mam jednak takiego sprzętu i… chyba dobrze, że nie mam. Te kilka dni posłużą mi jako odpoczynek od internetu – ale nie martwcie się, PK4 nie zamiera, mam przygotowane 2 teksty (kolejne części tryptyku biegowego), które ukażą się podczas mojej nieobecności w sieci. A może i napiszę nieco wrażeń na gorąco podczas pobytu u Pawła?

To tyle. Znów się rozpisałem, a przecież jeszcze trzeba spakować się na wyjazd! Do przeczytania za jakiś czas!

PS. Zerknijcie na stronę PK4 na Facebooku – być może tam pojawiać się będą krótkie wpisy z wyjazdu na Odyseję oraz z wyprawki rowerowej.

Zdjęcie: Piotr Kłosowicz


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



3 Responses to Rowerowy kwiecień!

  1. monia mówi:

    bardzo mi sie poodoba wasz pomysl rowerowej wycieczki – 3mam kciuki za pogode 🙂 jak mówił Asterix, oby niebo nie zwaliło nam się na głowę – a będzie dobrze. wschodnia Polska jest cudowna. takich łąk i lasów to nie ma na całym świecie. aha, i powodzenia na Odyseji, szczególnie mocno kibicuję mocarnej sąsiadce 😀

  2. borman mówi:

    Zazdroszczę 🙂 wypadu rowerowego.
    To pachnie przygodą.
    Z chęcią zniknąłbym na kilka dni, gdzieś w Polsce.
    Pozdrawiam i powodzenia życzę.

  3. Krolisek mówi:

    Monia, dzięki! To kibicowanie się przydało 😉
    A tutaj fotostory z naszej wycieczki: http://picasaweb.google.pl/Krolisek/PodlasieRowerowe2010#

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA