Fitness no image

Opublikowany 21 listopada 2009 | autor Grzegorz Łuczko

42

Zgubić zbędne kilogramy

Ważę 76, w porywach do 77 kilogramów i od jakiegoś miesiąca za Chiny Ludowe nie mogę zrzucić zbędnego balastu. No nic, wyobrażacie sobie? Po roztrenowaniu, które de facto rozpoczęło się na krótko po starcie w rajdzie Wisły (bo później to ja się więcej obijałem niż trenowałem) „poważny” trening wznowiłem z dniem 23 października, czyli z dniem jutrzejszym stuknie mi dokładnie miesiąc przygotowań (z tej okazji zaplanowałem ekstremalny trening przełamujący, czyli wybieganie na 50 kilometrów…). Zważyłem się pierwszego dnia i waga wskazała – 76,1 kg. A obecnie ważę… pół kilo więcej.

W czasie 30 dni spaliłem około 25 tysięcy kalorii, czyli 4 kilogramy jakieś 2,8 kilograma czystego tłuszczu. Skąd więc, do cholery, te pół kilo więcej?! Zakładając, że średnia dawka kalorii dla faceta to jakieś 2,5 tysiąca kalorii (a przecież trenując „palimy” więcej) to przez 10 dni teoretycznie nie jadłem nic. Może więc problem w nadmiernym spożyciu kalorii? OK, przyznaję się – nie stosuje żadnych diet, jem co chcę, nie zawsze zdrowo, ale… Generalnie staram się trzymać kilku złotych zasad, takich jak:

  • Piję te, klasyczne, już 1,5 litra wody.
  • Zawsze jem śniadania.
  • Jem co najmniej 5 – 6 razy na dobę.
  • Staram się nie przejadać, jeść często ale nie obficie.
  • Kolację spożywam najpóźniej o 20. W zasadzie prawie nigdy nie jem tuż przed snem.

Oczywiście zdarzają mi się wyjątki od reguły, czasem zdarzy mi się wizyta w fast-foodzie, albo impreza do rana. Krótko mówiąc – nie jestem dietetycznym świrem. Oczywiście chciałbym odżywiać się lepiej, ale generalnie wydaję mi się, że nie popełniam zbyt wielu poważnych błędów żywieniowych. Nie spożywam więc jakichś kosmicznych ilości jedzenia, regularnie trenuję i spalam mnóstwo kalorii a mimo to nie potrafię zrzucić tych kilku zbędnych kilogramów. Zbędnych, bo moja „waga startowa” to dokładnie 72 kilogramy. Tyle ważę latem w okresie najlepszej formy i przy takiej wadze trenuje mi się najlepiej.

Wiecie, to jest tak, że dla osoby nietrenującej taka różnica jest w zasadzie niezauważalna – bo co to są dodatkowe 4 kilogramy? Przecież nawet tego po mnie nie widać, a jednak gdy wychodzę biegać to czuję się tak jak gdybym na plecach przytroczył sobie prawie 5 litrowy baniak z wodą. Wyobraźcie sobie bieganie z czymś takim, nie będzie nam zbyt wygodnie, prawda? I nie jest! W czym więc tkwi problem, skoro nie w ilości spożywanych kalorii, ani tych spalanych podczas treningów?

Generalnie zasada jest taka, że jeśli chcemy utrzymać wagę to nasz bilans kalorii przyjmowanych i tych spalanych musi wyjść na zero. Jeśli marzy nam się schudnąć nieco to musimy spalać więcej kalorii niż ich przyjmować. Teoretycznie proste, tak jak prosta bywa przecinka na mapie… Tak, ta która później kończy się gdzieś w środku lasu, a my z czołówką na głowie rozglądając się na wszystkie strony powtarzamy sobie „nigdy więcej nie ufaj tym pieprzonym przecinkom!”. Dla mnie ten bilans to właśnie taka znikająca przecinka, niby wszystko gra, a jak przychodzi co do czego to okazuje się, że jest zupełnie inaczej niż w rzeczywistości.

Nie będę się mądrzył i wymyślał swoich teorii, napiszę tylko jak to jest u mnie – z moim organizmem. Ogólna teoria „bilansu na zero” jest jak najbardziej poprawna, ale… No właśnie, jest poprawna ale jedynie w określonych warunkach. Moim zdaniem kluczową sprawą w utrzymaniu założonej wagi bądź też jej spadkiem jest właściwy balans pomiędzy rodzajem spożywanego pokarmu, jego ilością i czasem konsumpcji. Mój (a pewnie nie tylko mój) żołądek to cholernie skomplikowany mechanizm – najlepiej działa wtedy gdy dostarczam mu pożywnego pokarmu, w odpowiedniej ilości oraz w odpowiednim czasie.

Zupełnie nie sprawdza się u mnie jedzenie obfitych posiłków. Zawsze mam później problem, żeby wrócić do właściwego sobie – czyli często i niedużo – rytmu spożywania kolejnych posiłków. Pokarm zalega mi gdzieś w żołądku i czuję się strasznie ociężały. Przestaje wtedy czuć swój organizm, nie potrafię rozpoznać prawdziwych oznak głodu. Zdarza mi się jeść choć wcale nie ma takiego zapotrzebowania. Idealną dla mnie sytuacją jest spożycie 5 – 6 lekkich posiłków, każdy co 2 – 2,5 godziny. Zbyt długi okres głodu, albo zbyt obfity obiad sprawiają, że idealny mechanizm zaczyna się psuć. Z jednej strony to problem czysto fizjologiczny (organizm ma trudności z przyswojeniem nadmiaru pokarmu, po którym w niedługim czasie trafia kolejna partia…), a z drugiej to kwestia mentalna – mam spore trudności z powrotem do właściwego rytmu. Jak raz z niego wypadnę to później powrót do właściwych nawyków zajmuje mi mniej lub więcej czasu.

Uważam, że w gubieniu bądź to utrzymaniu wagi ważniejsze jest odżywianie niż uprawianie jakichś ćwiczeń. Te oczywiście pomagają – wiem, że jakbym się nie odżywiał to za kilka miesięcy na wiosnę znów będę lekki i piękny 😉 , moim zdaniem jednak szybsze efekty uzyskamy skupiając się na tym co i jak często ląduje na naszych talerzach. Trening niech będzie tylko dodatkiem. Próbując więc zdiagnozować mój problem… Wszystko chyba rozbija się właśnie o to nieszczęsne żywienie – mimo, że bilans energetyczny zapewne (tutaj oczywiście mogę się mylić, może w rzeczywistości spożywam więcej kalorii niż mi się wydaje? Nie liczę ich!) mam na minusie to leży u mnie, to o czym pisałem wyżej czyli: balans pomiędzy rodzajem spożywanego pokarmu, jego ilością i czasem konsumpcji.

Mogę to zmienić na dwa sposoby – po prostu dalej trenować i czekać aż zmiana przyjdzie naturalnie. Przerabiałem to już kilka razy, po jakimś czasie regularnego treningu zacząłem zwracać baczniejszą uwagę, na to co i kiedy jem. Kontrolowałem się, z tymże nie wkładałem w tę kontrolę żadnego wysiłku, to przychodziło po prostu samo. Tak jakby organizm sam wiedział co dla niego najlepsze. Drugi sposób to po prostu wymuszenie tych ograniczeń. Choćby poprzez eksperymenty z dietą – mam zamiar ograniczyć spożywanie mięsa i spożywać więcej potraw wegetariańskich. Chciałbym połączyć te dwie metody i w miarę bezstresowo wprowadzić je w życie.

W końcu, jeśli jutro mam zamiar przebiec 50 kilometrów to czy muszę liczyć kalorie? Przecież jednym takim treningiem spalę ich około 4 tysięcy… Organizm w końcu poddany takim obciążeniom (żeby nie było, nie robię takich treningów zbyt często!) sam dojdzie do tego co dla niego najlepsze! Na koniec jeszcze słówko o tym jak ważne jest właściwe odżywianie. Dobra forma to składowa wielu elementów – kondycji i sile zdobytej na treningach, pozytywnym nastawieniu mentalnym i właściwej diety. Metaforycznie można powiedzieć tak, silnik i generalnie cały samochód to kondycja, psychika to kierowca, a dieta to benzyna… Niby banał, ale przypomnijcie sobie jak wygląda zwykle wygląda nasze bieganie w okresie dłuższych okresów świątecznych 🙂 .

PS. Szukając zdjęć do tekstu zrobiłem się głodny – oczywiście! W końcu na początek wziąłem się za fast – foody 😉 .

PS2. Gdy już zrobiłem się głodny to natknąłem się na coś absolutnie niesamowitego, a właściwie przypomniałem sobie o czymś, co już wcześniej widziałem. Porażające swym realizmem rzeźby Ron’a Mueck’a – tutaj próbka jego talentu – facet jest po prostu genialny… Zresztą obejrzyjcie sami. Koniecznie!


O autorze

Tu pojawi się kiedyś jakiś błyskotliwy tekst. Będzie genialny, w kilku krótkich zdaniach opisze osobę autora przedstawiając go w najpiękniejszym świetle idealnego, czerwcowego, słonecznego poranka. Tymczasem jest zima i z kreatywnością u mnie słabiuśko!



42 Responses to Zgubić zbędne kilogramy

  1. Marek mówi:

    Grzesiek, może po prostu się już zestarzałeś i teraz będzie Ci tylko przybywać kilogramów.
    He he
    Tak poważnie mówiąc to zapomniałeś o jednej bardzo istotnej rzeczy, GENETYKA. Jej nie przeskoczysz dietą czy treningami. (Jak wygląda twoja rodzina ?)

    – Fast Food o zgrozo zrezygnuj z niego raz na zawsze!
    Ja sam, jadam bardzo mało mięsa, wędlin prawie wcale. Nie jam też prawie w ogóle ziemniaków i pieczywa.(powiedzmy że na tydzień zjem pół może trochę więcej chleba)
    Oczywiście zdarzają się odstępstwa, ale fast fodów nie tykam.
    Co z gazowanymi napojami? ja do niedawna nie piłem ich wcale od jakiegoś czasu pozwalam sobie na szklanke coli raz na tydzień.
    Mam jakieś 181cm i 73-75kg

  2. Kuerti mówi:

    Przy regularnym treningu wizyty w fast-foodzie ograniczają się u mnie do 1 czy 2 na miesiąc. Napojów gazowanych staram się nie pić, a jeśli już to rzadko (pomijając starty).

    Genetyka. Na pewno nie mam budowy ciała maratończyka, tu na pewno leży pewien problem. Generalnie nie mam z tym problemu, akceptuję to, że muszę uważać na to co jem, ale czasem to irytuje 🙂 . Zwłaszcza w tych chwilach gdy trenuję naprawdę sporo, a mimo to muszę się pilnować.

    Dziś waga wskazała 75,9kg. Chyba wreszcie zaczynam chudnąć 😉 . Mniej więcej za 3kg powinienem latać na treningach 🙂 .

    A teraz pytanie do wszystkich, o którym zapomniałem w tekście 🙂 , jak wygląda Wasza dieta? Zwracacie w ogóle na to uwagę?

  3. Marek mówi:

    Ja zwracam uwagę na to co jem. Nie którzy mówią że nawet za bardzo, zazwyczaj ci którzy mają duże brzuszki. Staram się jeść często, regularnie i zdrowo. Odchodzić od stołu z lekkim uczuciem nie dojedzenia, które po paru minutach mija. Chciałbym jeść mniej słodyczy! Ostatnio nawet mi się to udaje ale bywa że zjadam jedną chwile bardzo dużo np czekolady. Ja nie mam żadnych problemów w utrzymaniu wagi. Pamiętam natomiast że kiedyś chciałem przytyć i nie mogłem. Mimo tego staram odżywiać się racjonalnie, lat mi przybywa a jak wiadomo z wiekiem łatwo o nadwagę, więc dbam o to aby mieć w przyszłośc nawyk racjonalnego odżywiania się.
    Polecam film „supersizeme” o facecie który na miesiąc odżywiał się tylko w restauracjach MCdonads

  4. jasiekpol mówi:

    178cm – 72-3 kg
    Diety brak 😉 Wcinam fast foody zwłaszcza jak mam kaca 😉 Ale – zmieniłem sposób odżywiania w pracy, kiedyś jakieś substytuty – zupki, kanapki itp, teraz musi być normalny ciepły obiad z kompotem i surówą ( dobrze że mam taką możliwość ). Jeśli basen robie przed pracą – zawsze potem wcinam sałatkę – z kalorycznym sosem 😉 ale sałatkę jednak, mam potem spokój na 3 godz. Owoce – no tutaj to daje dupy na całej linii, dopiero jak mi żona wciśnie to pożeram. Alko%%% no to jest także źródło kalorri, a piwo to już zwłaszcza, ograniczyłem ale nie masakrycznie 😉 Od początku grudnia mam postanowienie że jedynie wytrawne wino lub herbatka z rumem. Pizza mi się przypomniała, czasem nie mogę nie zjeść 😉

    Pamiętam z obozów zimowych takie oto zasade:
    Kilometraż masakryczny dla mnie- około 280km tygodniowo.
    Obżarstwo masakryczne nie wiem ile kalorii 😉
    Po śniadaniu dawka koenzymu Q10 i dawka L-karnityny.
    Efekt – przed obozem 69km po obozie 65 kg.
    Nie wiem czy na wszystkich działa przyspieszenie przemiany tłuszczowej przez l-karnitynę. Na mnie działało nawet jak nie byłem na obozie. Brałem zawsze około 3 tyg, potem przerwa 3 tyg i znowu 3 tyg. Ale też nieźle zapieprzałem. Chyba musze kupić ponownie i zejść do

  5. Kg mówi:

    na marginesie 25T kalorii to 2,8kg tłuszczu, a nie 4

  6. Adamo mówi:

    Podobno niezla metoda jest zapisywanie co sie zjadlo przez caly dzien. Mozna sie zdziwic ze teoretycznie wydawalo nam sie, ze jedlismy zdrowo a wyjda „przekaski”. Glowne przyczyny ktore moga uchodzic naszej uwadze to:

    @Piwo (slynny brzuszek piwosza) i ogolnie alkohol to czesta przyczyna. I nie chodzi tylko o same kalorie ale o to, ze zwieksza apetyt-ja niestety prawie zawsze nazeram sie po powrocie z knajpy 🙁 Dodatkowo zaburza prace watroby, ktora nieefektywnie pracuje i dodatkowo otluszcza sie.

    @Robiac zakupy zawsze nalezy czytac sklad produktu!!! Przyklad serki sniadaniowe typu szczypiorek/czosnek itp-wiekszosc z nich ma b. duzo tluszczu ale mozna wybrac i takie gdzie tluszczu jest malo.
    Szynka ma bardzo malo tluszczu ale np. kielbasa krakowska juz bardzo duzo. Mozna kupic smietane 12% a nie 18%.Albo jogurt naturalny.
    W internecie jest pelno tabel a i kazdy produkt obecnie jest opisany. Zapiszcie sobie co jedliscie danego dnia i policzcie stosunek weglowodanow:bialka:tluszczy.
    W rozsadnym kupowaniu i gotowaniu problemem moga byc kuchnie zony, matki i kochanki 🙂
    Niestety klopot polega tez na tym ze smakuja nam tluste i slodkie rzeczy (zostalo nam to po naszych zawsze glodnych i przodkach).
    Ale mozna znalesc mniej lub bardziej tluste salami. Czekolade z mniejsza lub wieksza zawartoscia bialka i tluszczu.
    Dodatkowo Kuerti ma racje, ze wysilek fizyczny nie spala az tak duzo kalorii jak sie wydaje.
    Triathlon olimpijscki to ok 2000 kcal czyli od 4 do 5 paczkow.

    @Slodzone napoje to ukryty przeciwnik:
    1L zdrowego soku z pomaranczy to ponad 400 kcal tyle w zasadzie co Cola + oczywiscie witaminy.
    @zawiesiste sosy, smazenie w duzej ilosci tluszczu,smarowanie chleba maslem/margaryna-czesto za duzo
    @jedzenie slodyczy

    No dobra wiemy co jest zle ale jak nie grzeszyc? 🙂

    I tu wracamy do patentow ktore kazdy musi sobie wyrobic

    Moje to:

    -slodycze,ciasta zawsze po glownym posilku – zjemy mniej
    -slodycze popijane mlekiem-zjemy mniej
    -wybieramy slodycze z jak najmniejsza iloscia tluszczu
    -ZAWSZE czytamy etykiety w sklepie i wybieramy najwartsciowsze produkty
    -wszytskie zalecenia Kuertiego (ktorych nie zawsze przestrzegam)
    najwazniejsze to sniadanie, odchodzenie glodnym od stolu i kolacja kilka godzin przed snem
    -mniej smarujemy chleb – sprobujcie kiedys przed posmarowaniem nabierac lyzeczka maslo/margaryny i potem smarowac i policzcie ile tego zjadacie-mozecie sie zdziwic
    -Smazenie na tluszczu-wystarczy teflonowa patelnia i stopniowe ograniczanie tluszczu

    Na koniec warto tez sprawdzic ile ma sie tkanki tluszczowej bo waga nie mowi wszytskiego. Ja np nie waze wcale duzo ale „faldki” tluszczu mam bo jestem tzw drobnokoscisty. Druga rzecz to nie kazdy ma geny Etiopczyka i mimo, ze wybral sporty wytrzymalosciowe jego budowa moze odbiegac od wzorca biegacza.

    Sadze ze o ile mozna katowac sie na treningach i miec slabe wyniki na zawodach. To podobnie mozna tez byc na diecie i byc ciagle glodnym i nie chudnac.
    Ale mozna jesc i z glowa i smacznie i zdrowo a przede wszystkim nie katowac sie czyli nadal jesc z przyjemnoscia.

    p.s. tu przyklad strony dot wartosci odzywczych
    http://www.tabele-kalorii.pl/kalorie,P%C4%85czki.html

    p.s2 przyklad z serkami. I to serek i to ale jaki rozny sklad:
    http://www.tabele-kalorii.pl/index.php?g_wyswietl_ulubione_produkty=0&g_wyszukiwarka_produktow2=serek&wyszukiwarka_submit=Poka%C5%BC+kalorie

    Popularny Almettte
    http://www.tabele-kalorii.pl/kalorie,Serek-Almette-%C5%9Bmietankowy-Hochland.html

  7. jasiekpol mówi:

    Mój poziom tłuszczu w ciągu miesiąca – od 16,5 Do 17,5% Skóra – ten od IM ma 7 %

    Kurde też jestem grubas. Chyba zacznę haftować po każdym posiłku albo jarać szlugi – to szybkie odchudzanie 😉

  8. hiubi mówi:

    To teraz będzie przykład najgorszy z możliwych. wzrost 183, optymalna waga 77 – 78 kg. Aktyalna 83 kg.
    Totalne chlebożerstwo, mogę łyknąć czasem nawet bochenek chleba dziennie. Pory posiłków codziennie inne, częste dojadanie.Jedzenie tuż przed snem, dojadanie w nocy. Oprócz tego jak żona gotuje to też zjem wszystko. Uwielbiam słodycze, uwielbiam colę i napoje gazowane. Nie potrafię sobie odmówić piwa, po dwoch lepiej zasypiam.
    78 kg ostatni raz ważyłem 4 lata temu. Te 4 – 5 kilo nadwagi czuję wyraźnie, wkurza mnie też jak widzę jak mi brzuch lata. tylko silnej woli mi brak żeby to zmienić, bo luubię jeść. Duuużo…
    Jeżeli jakimś cudem zejdę z powrotem do 78 to będę bardzo mocny 😉
    O zrzucanie wagi najlepiej spytać Michała Kiełbasińskiego. W ostatnim roku zrzucił ponad 10 kilo i wystarczy spojrzeć jakie zrobił wyniki w rajdach. A na setkę zrobił życiówkę.

  9. Adamo mówi:

    Ja mam 180 cm i waze ok 71-72kg ale jestem drobnej kosci. Wygladam na chudziaka ale mam faldki- 10-12mm grubosc faldu skornego na brzuchu.
    Jak trenowalem wazylem 62-64 to kiedys przed Tri w Zywcu studenci AWF robili pomiary antropometryczne:
    5mm faldu skornego na brzuchu
    4mm na plecach
    6% czy tez 8% zawartsc tluszczu w organizmie.

    No i mam szczuplych rodzicow szczegolnie ojca.

    Jem doslownie wszytsko. Unikam fastfoodow. Czesto to ja gotuje w domu a do tego moja kobieta nie lubi tlustych rzeczy. Moje grzechy to jedzenie nieregularne, czasami nazeranie sie, najczesiej po piwie i chipsy 🙂
    Jem duzo owocow i warzyw. U mnie w domu rodzinnym kuchnia mamy) zawsze bylo duzo owocow i surowek. Pije malo herbaty (raz dziennie) i kawy (sporadycznie) stad odpada mi problem ze slodzeniem-glownie wode i mniej sokow.
    Jem raczej za duzo weglowaodanow np. duza pajda chleba z plasterkiem wedliny.
    Stosuje tez moje patenty i czesto robie sam zakupy – mamy swoje produkty, ktore testujemy a ja zawsze czytam etykiety.
    Ale dobry boczek, smalczyk itp raz na jakis czas zjadam z przyjemnoscia. Za slodyczami nie szaleje.
    Uwazam ze najwiecej zlych kalorii zjadamy nieswiadomie stad polecam dobra lekture na temat diety sportowej + czytanie etykiet. Nawet boczek moze byc mniej lub bardziej tlusty 🙂

    Aha zrobcie sobie jeszcze taki eksperyment myslowy/teoretyczny.

    Wezcie kanapke z maslem/margaryna i wedlina.
    A teraz kombinujcie z roznymi wedlinami, rozna iloscia smarowidla i mniejsza lub wieksza pajda chleba ciemnego/bialego czy bulki.
    Zobaczycie ze niby mamy caly czas kanapke z wedlina a sklad substancji odzywczych bedzie rozny.

    Ja wybieram wiecj chleba i mniej tlustej lepszej drozszej (kasa tez niestety w Polsce jest kryterium dobrej diety) wedliny niz teoretycznie mniej chleba a wiecej tlusej wedliny co w konocwym efekcie daje wieksza kalorycznosc i gorszy stosunek bialka do tluszczu.
    Uwazam ze weglowodany sa demonizowane a maja sporo bialka i witamin z grupy B

  10. jasiekpol mówi:

    A ja właśnie byłem w MC , tortilla, amerykańskie frytki i biała kawa 😉 Na kaca – rewelacja 😉

  11. Adamo mówi:

    P.S. do P.S.2
    Skoro Kuerti w swoich wpisach trzyma sie zasady ze w zdrowym ciele zdrowy DUCH i zawsze cos dla ducha nam podrzuca (nesamiowite sa te rzezby) to ja podrzucam filmowe nawiazanie do tematu:
    http://www.youtube.com/watch?v=TQ6cPHQ0Fi0
    Klasyka – fragment „Sensu zycia wg Monty Pythona”
    Kluczowa akcja zaczyna sie w 55 sekundzie ale polecam calosc.
    UWAGA: Ostrzegam, drastyczne -tylko dla ludzi o mocnym zoladku!!!

  12. rocha mówi:

    Ależ chwytliwy temat! Co jakiś czas ktoś pisze na forach „biegam 100km tygodniowo, życiówka w maratonie 3:08 i nie mogę schudnąć, choć prawie nic nie jem. Pomóżcie!”.

    A może, Kuerti, masz rano brudne stopy? Sprawdzałeś? 🙂

    O mnie krótko, jestem cały czas głodny, przyzwyczaiłem rodzinę i znajomych do czyszczenia lodówek, 193cm/82kg, tł. 8%+-2%. Problem mnie nie dotyczy, bo tracę apetyt, gdy zaprzestaję aktywności.
    Muszę natomiast przyznać się, że zupełnie rozwala mi samopoczucie akohol. Normalnie na nic nie mam siły, nogi z waty, oczy się kleją, zero motywacji. Może po prostu swoje wiaderko już wypiłem… Jeszcze dwa lata temu na Masakrze walnąłem bronka na trasie, a teraz już bym się nie odważył. Starość, panie.

    A jeśli chodzi o kontrolowanie zachcianek, to jest taka metoda. Ochota na „coś słodkiego” to szklanaka soku, zamiast batonika itp., ochota na fast fooda też się zdarza. Dobrze jest zamówić małą porcję (happy meal?).
    No i duuuuużo pić, choć nie do posiłku.
    W ten sposób unikam mdłości, bo paczka żelków syna to dla mnie żadne wyzwanie, a potem mnie muli…

    Geny mam pół na pół chudzielce z grubasami, w moim przypadku masa to nawyki i styl życia.

  13. borman mówi:

    Ehhh dietetyczne rozterki.
    Ja próbuję zrzucić kilka kilo od…
    od sierpnia (wg wpisu w joggerze)
    Do teraz udało mi się ubić 1kg, słownie jeden kilogram!
    Szczerze, intencje i zapał były, no tak, były 🙂

    Czytając powyższy post, stwierdzam, że dałem ciała na całej linii i zapomniałem o danym sobie słowie, że dość z pączkami, bajaderkami i wszystkimi tymi pysznościami… a miałem notatki z postępów robić, he, dobre.

    Ale z drugiej strony, kiedy zaczynałem przygodę z bieganiem, w sumie to ruszać się jest odpowiedniejszym słowem, skala na wadze zatrzymywała się na liczbie 102. Duży ze mnie gość był, ooobszerny 🙂

  14. Paweł mówi:

    Ja tam na kalorie wcale uwagi nie zwracam. Ważę 78 – 79 kg, wzrost 189 cm. Też ważę dużo i wiem o tym. Ciężko biegać szybko z taką wagą, ci z czołówki maratońskiej ważą po 60 kg. Przy moim wzroście ciężko mi jednak będzie zrzucić wagę toteż się nie staram. Patrzę na to co jem i kiedy jem. Pożeram dużo pieczywa (głównie ciemnego), musli, różne przetwory mleczne, makaron, ziemniaki. Z mięs prawie wyłącznie ryby i drób. Mięso czerwone zwykle gdy mnie ktoś poczęstuje, słodycze też. Alkoholu nie tykam prawie wcale.

    2 miesiące temu miałem podczas treningów nieciekawe problemy żołądkowe. Wybiegałem z domu i po 10 minutach musiałem pędzić w krzaki za „pilną potrzebą”. Ile to zostawiłem „nieczystości” w okolicznych lasach to tylko ja wiem i nie będę się szczegółowo spowiadał. Mój błąd polegał na tym, że biegałem tuż po jedzeniu. Porządnym jedzeniu. Z pełnym brzuchem pędziłem na trening bo jeszcze było widno lub z innych powodów. Poza tym wydawało mi się, że w ten sposób przyzwyczaję organizm do trawienia w biegu, tak potrzebnego np. w ultra. Na początku problemów nie miałem, potem organizm się zbuntował i miałem problemy. Dziś już się nie śpieszę, wracam do domu, jem posiłek, czekam co najmniej godzinę i dopiero wtedy spokojnie idę na trening. I wszystko jest o.k. Jak ktoś ma ochotę na treningi z pełnym brzuchem to stanowczo odradzam.

  15. Kuerti mówi:

    Chryste.. ile komentarzy… a ja pijany endorfinami 🙂 . Odpowiem na nie jutro (na komentarze, na endorfiny chyba nie ma co odpowiadać?).

    Zrobiłem 5 km mniej niż planowałem, to nie był mój dzień. Kiepsko się czułem, po 25km miałem taki kryzys, że najchętniej wróciłbym do domu, ale.. oczywiście dom był 25km dalej 🙂 . Skróciłem nieco trasę, wyszło mi 45km marszobiegu, za dużo tego marszu. Ale to naprawdę nie był mój dzień 🙁 .

  16. rocha mówi:

    45km na treningu? No to dużo, rozumiem, że to przygotowane do trasy mieszanej u Wigora? Własnie też planuję longerka w tym tygodniu, ale chyba tylko 35km…

  17. Kg mówi:

    A na ROLKACH!!! to niecałe 2 godzinki przyjemnego pędu, po co się męczyć :)A jakie przełamanie! trudno to opisać!

  18. Krolisek mówi:

    ale na ROLKACH pewnie mniej kcal 🙂 no bo jak tu się zmęczyć na tych rolkach?

  19. Mickey mówi:

    A ja odkryłem, że głód to kwestia psychiki. Często wieczorem stwierdzam, że jestem głodny, ale widzę że już za późno na jedzenie i nie jem. Głód można zignorować, zdaje się przychodzić falami. Jak minie jedna fala to mam spokój a w międzyczasie często zdążę zasnąć.
    Poza tym zupełnie nie kontroluję tego co jem, nie mam do tego głowy, a chleb uwielbiam 🙂
    Teoretycznie im dłużej się je tym mniej się zje, ale kto w dzisiejszych czasach ma czas na długie spożywanie?
    Poza tym większy tłuszczyk w zimie to chyba normalne zjawisko? Pomyśl jak będziesz śmigał na wiosnę po zrzuceniu balastu 😉

  20. Kuerti mówi:

    Jasiek,

    Przy takim przebiegu to mogłeś jeść ile chciałeś, przecież to jakieś kosmiczne dystanse!

    Adam,

    Zapisywać tego, co zjadłem nie bardzo mi się chce – na pewno jest tak, że jem więcej niż mi się wydaje. U mnie problem leży w małych błędach, które trudno mi wyeliminować. Choćby ta złota zasada, o której wspomniał Marek: odchodzić od stołu z lekkim niedosytem, super, rzadko kiedy mi się to udaje. Zwłaszcza jak jem coś naprawdę dobrego 🙂 .

    Co do piwa i innych fast-foodów. Wydaje mi się, że główny problem z nimi jest taki, że o ile wypicie kilku piw w sobotni wieczór nie spowoduje jakichś komplikacji dietetycznych, czy spadku formy to zabójcze może być to wytrącenie z rytmu. Przynajmniej u mnie obserwuję coś takiego. Czy to będzie alkoholowa impreza czy święta z nadmiarem dobrego jedzenia, po czymś takim zawsze mam problemy, żeby wpaść w rytm, treningu, zdrowego odżywiania itp.

    (Adam, Jasiek) Jak mierzycie poziom tłuszczu?

    Hiubi,

    To się nazywa rajdowanie dla funu 🙂 . Aktualnie jestem na podobnym etapie co Ty, w tym sensie, że brakuje mi trochę silnej woli. Liczę więc trochę na to, że organizm sam się jakoś ustawi 🙂 .

    Przykład Michała idealny! Jestem pod wielkim wrażeniem jego ostatnich wyników. Waga ma znaczenie 🙂 .

    Rocha,

    O co chodzi z tymi stopami? To coś jak plastry z Mango, które usuwają toksyny z organizmu? 🙂 .

    A jeszcze słówko o tym alkoholu, ostatnio jak byłem na Pasji to usłyszałem kilka historii ze środowiska marszów na orientację. No i tam to się pije! 🙂 . U nas skromnie, czasem piwko, może dwa, ale to i rzadko. Większość przyjeżdza tuż przed startem, po zawodach połowy już nie ma, a później wszyscy i tak zmęczeni. Poza tym jednak zrobić 100km pieszo, albo ukończyć spory rajd to inna sprawa niż krótkie zawody inowskie, mi już po jednym piwie nie chce się biegać, zawsze się dziwiłem tym nielicznym zawodnikom, którzy w czasie rajdu popijali sobie piwko, u mnie to nie przejdzie.

    Co do tych 45km. Tak, to pod Masakrę, a z drugiej strony część planu na kolejny rok, czyli zacząć wreszcie biegać długie wybiegania. To był jednak ostatni taki mocny trening przed Masakrą.

    Borman,

    Z taką wagą mógłbyś walczyć już w wadze ciężkiej 😉 . Dobrze, że zgubiłeś te zbędne kilogramy w lesie! Im lżej tym przyjemniej się biega.

    Paweł,

    Moim zdaniem pomysł nietrafiony z tym przystosowywaniem organizmu do biegania ultra. Zakładam, że jadłeś normalne, domowe posiłki, a nie przegryzałeś bułkę, albo batona? A jeśli tak to na trasie takie rarytasy prawie nie występują…

    Kazig,

    Sprawdzasz mejla na gmailu? Wysłałem Ci jakiś czas temu list.

    Krolisek,

    A widzisz, ja się męcze na rolkach! Tętno mam jakieś zupełnie z kosmosu 🙂 .

    Mickey,

    Też wydaje mi się, że głód i generalnie cała ta dietetyka to głównie kwestia psychiki. Problem w tym, że ja nie zawsze potrafię zignorować ten „psychiczny” głód. Dużo łatwiej jest go zaspokoić zupełnie fizycznym już pokarmem.

    Z tym tłuszczykiem na zimę to niewątpliwie racja. Dlatego nie oczekuję cudów i jak będe ważył 74-75kg to będzie fajnie. 🙂 .

  21. Adamo mówi:

    Kuerti
    „Jak mierzycie poziom tłuszczu?”
    Jesli chodzi o fald skory na brzuchu to jest do tego specjalne urzadzenie ala lapka o ile pamietam. Obecny moj stan podalem po prostu na oko chwytajac sie za „falda brzusznego” 🙂
    Ogolny % tluszczu w organizmie mierzy sie za tez pomoca specjalnego urzadzenia i chyba jak dobrze pamietam na zasadzie badania oporu elektrycznego miedzy dwoma pkt. ciala.

    Napisales ze u Ciebie decyduja szczegoly.
    Ale one zbieraja sie na calosc. Policz ile mniej tluszczu pochlaniasz jedzac twarog chudy zamiast tlustego (ja jem poltlusty :).
    Pokombinuj z wedlinami, serami. Jak uzywasz margaryny/masla poczytaj etykiety i znajdz ta mniej tlusta itd itp.
    Podstawa mojego rozumowania to jesc smacznie i odpowiednio kalorycznie bez katowania sie. Nie rezygnujac z wielu produktow.
    Nalezy tu dodac ze wylacznie tluste produkty maja tez duzo waznych witamin.
    Dlatego raz na jakis czas ciemny salceson czy watrobka dla zelaza czy tluste mleko dla witamin sa niezbedne.

    A zapisywanie to tylko jedno-parodniowy eksperyment ktory moze pokazac ukryte bledy naszej diety.
    Pamietasz co jadles kilka dni temu na sniadanie?
    Pewnie nie 🙂

  22. borman mówi:

    Grzesiek.

    Kilogramy to ja w górach zgubiłem.
    No i uparcie Nordic Walking uprawiając.
    Potem zacząłem biegać…
    i tak do dzisiaj 🙂
    Aktualnie to 73 kg ważę.

  23. jasiekpol mówi:

    Mi to waga mierzy, ma jakieś 4 elektrody i przepuszcza przezemnie prąd, podaje tłuszcz, wodę i resztę tkanki, ufam jej póki co. http://www.allegro.pl/item828227033_waga_lazienkowa_z_analiza_beurer_bg_39_f_v.html

    A teraz pifko i tłuste chipsy , bleee

  24. Kuerti mówi:

    Adam,

    Problem w tym, że tu nie chodzi o parę kalorii mniej wybierając to i owo, a o to, że zdarza mi się zjeść po prostu za dużo. Ot, choćby wczoraj. Wracam do domu po tych 45km. Spaliłem grubo ponad 3 tysiące kalorii. Czyli mnóstwo. No i zaczynam jeść. Spaghetti raz, później dwa i trzy (mniejsze porcje ale jednak). Jadłem bo byłem głodny, wiesz jak to czasem jest po takim dłuższym treningu/zawodach, w brzuchu włącza się jakieś turbodoładowanie i człowiek cały czas jest głodny. Dziś np. miałem problem, żeby wrócić do normalnego jedzenia. A właśnie! O tym zupłenie zapomniałem. Mam coś takiego, że jak jem mało, mało waże i brzuch mam płaski z widocznymi mięśniami to łatwiej mi się trzymać takiego „rygoru”. Ale jak zdarzy mi się zjeść za dużo i ten brzuch przypomina piłę plażową, jest rozepchany i generalnie „gotowy na kolejne partie żarcia” to cholernie trudno jest mi jeść „przepisowo”.

    Uznaję wtedy, że to i tak bez sensu. Poza tym, wtedy mam większe łaknienie itd. Błędne koło. Dlatego dla mnie w tym momencie ważniejsza jest taka ogólna świadomość spożywania jedzenia niż szczegóły i liczenie kalorii (co też jest świetne, ale powiedzmy na „drugi etap”, po świadomym jedzeniu, kontrolowaniu głodu, uczucia sytości itp.).

    PS. Może Cię zdziwię, albo i nie 😉 ale pamiętam co jadłem na śniadanie nawet rok temu. Jem prawie to samo 😉 . Płatki z mlekiem, 2 razy w tygodniu jajecznica 🙂 . Zróżnicowanie pojawia się u mnie dopiero w kolejnych posiłkach.

    Borman,

    30kg! Świetny wynik, gratuluję! Podjerzewam, że łatwiej było Ci zrzucić te 30kg niż teraz te 4kg.. pewnie jesteś już przy takiej wadze, ze musisz bardoz uważać na to co jesz, a jak ważysz te 20-30kg to jest z czego zrzucać. A ile ważysz? Bo może nie ma co się męczyć, 73kg to mało, przynajmniej dla mnie 🙂 .

    Jasiekpol,

    No nie! Kupiłeś sobie szosówkę, katujesz basen a dieta to co?! 🙂 .

  25. jasiekpol mówi:

    Dieta jest jak pogoda 😉 mimo wszystko idę na trening 😉

  26. Adamo mówi:

    Kuerti,

    Nie zrozumiales mnie. Mozna napchac sie do bolu marchewka (zart).
    A powaznie ja Ciebie rozumiem bo sam sie napycham.
    Ale kombinujac mozna napychac sie czyms co ma to sama objetosc ale mniej kalorii.
    Sa dwa sposoby w jaki organizm reguluje uczucie glodu. Stezenie cukru we krwi i ucisk na scianki zoladka. Do dlatego na rajdach mimo, ze dostarczylismy kalorii to czujemy sie zle i glodni bo nie mamy wypchanego zoladka-stad uczucie ssania. Dlatego marezymy o kanapce z szynka.
    To dlatego nalezy jesc powoli bo zanim odpowiednie stezenie cukieru pojawi sie we krwi (ok 30min) zdazymy wpakowac w siebie za duzo.
    Jedzac szybko receptory w zaladku (na sciankach) tez nie zareaguja na dopiero peczniejace jedzenie.
    Powiadasz ze jadles spaghetti. Ale je tez mozna zrobic na rozne sposoby. Gotowy sos. np zawiera glutaminian sodu – masakra jesli chodzi o pobudzanie apetetu i obzarstwo ale co jest fajne cholernie mocno podnosi smak potrawy. Sos bolognese mozna robic na lyzce oliwy ale mozna i polac wiecej oleju. Dosypac cukru lub dac wiecej cebuli ktora nadaje slodyczy. Makaron moze byc jajeczny (wiecej bialka) albo i nie…
    Diabel tkwi w szczegolach!!!

  27. Petro mówi:

    1) Kuerti, niestety to prawda, starzejesz się, będzie już tylko gorzej 😉
    2) Jak mam wyrzuty sumienia a koniecznie chcę coś jeść, to wsuwam jabłka. Plus jest taki, że lubię je i ile bym nie zjadł, to raczej nie przytyję.
    3) Co do odchudzania, to się poddałem i teraz czekam do następnej wyprawy, na której somalijski odchud zrealizuje się samoistnie i będę musiał tylko skoncentrować się, żeby nie przytyć po powrocie.

  28. Sabinchen mówi:

    Zgadzam się z przedmówcą: schudnąć najlepiej na długich wyprawach, choćby dlatego, że człowiek zajmie się czymś innym niż jedzenie, lub nie ma już niczego do jedzenia 😉
    Kuerti, piszesz o dodatkowych 4 kg, ale czy ważysz się zawsze w tych samych okolicznościach? Bo niewielkie różnice wagi mogą być spowodowane choćby większą ilością wody w organizmie…

  29. Jacek mówi:

    „usłyszałem kilka historii ze środowiska marszów na orientację. No i tam to się pije! 🙂 . U nas skromnie, czasem piwko, może dwa, ale to i rzadko. Większość przyjeżdza tuż przed startem, po zawodach połowy już nie ma, a później wszyscy i tak zmęczeni. Poza tym jednak zrobić 100km pieszo, albo ukończyć spory rajd to inna sprawa niż krótkie zawody inowskie, mi już po jednym piwie nie chce się biegać”

    Krótkie to one czasem są, a czasem nie aż tak bardzo, w ten weekend na Nocnych MP w Pszczynie w sumie na 7 etapach spędziłem 15,5 godziny, na niejednym rajdzie czołówka robi lepszy czas 🙂 Choć oczywiście nie przeszkodziło to w znalezieniu czasu na pójście na piwo, i to nie raz 😉

    Myślę że powód tej różnicy bardziej jest w dwóch innych rzeczach: InO jest dużo mniej biegowe (jak idziesz na krechę przez las pilnując naraz azymutu i odległości, bo 400 metrów z przodu stoją 4 punkty po 30-40 metrów jeden od drugiego, wszystkie w dość podobnych miejscach, i chcesz trafić na właściwy, to bieganie jest bez sensu, bo zyskany czas stracisz dłużej wybierając właściwy punkt po mniej precyzyjnym pomiarze) – bo w bieganiu piwo rzeczywiście trochę przeszkadza, ale w chodzeniu i myśleniu już mniej 😉 a do tego zawody są podzielone na etapy, między którymi przez jakiś czas wszyscy siedzą w bazie 🙂 No i podobnie jest na koniec – schodzenie z trasy nie jest rozciągnięte na pół doby, tylko na maks. dwie godziny, więc nie ma aż takiej motywacji, żeby niedługo po ukończeniu trasy jechać do domu 🙂

  30. Kuerti mówi:

    Jasiek,

    To w takim razie, jak się okazuje, większość z nas ma władzę nad „pogodą” i lubuje się w trenowaniu w bardzo niesprzyjających warunkach 😉 .

    Adam,

    To chyba ja nieco namieszałem, najpierw piszę o sume małych błędów, a później wyskakuję z objadaniem się 🙂 . Choć akurat nie robię tego często – przykład z jedzeniem spaghetti po długim treningu był wyjątkowy, tak jak i sama długośc tego treningu. Masz rację z tymi szczegółami! I generalnie chyba wygląda na to, że proponujesz redukować potencjalne szkody zawczasu 🙂 .

    Idealnie byłoby jeść wolno, małe porcje, zwracać uwagę na szczególiki, wybierać te zdrowe produkty i cały czas mieć świadomość swojego głodu. Tylko dlaczego w każdym tym ogniwie u mnie występuje problem?! 🙂 .

    Petro,

    Weż mnie nie dobijaj! 🙂 . Twój sposób na zrzucanie zbędnych kilogramów jest zdecydowanie ekstremalny, ale działa. Po Maroku, a wracałem właśnie jakoś pod koniec listopada, ważyłem tyle co latem. Później przez długi czas ładnie trzymałem wagę, właśnie dlatego, że po powrocie nie miałem „czystą kartę”.

    Sabinchen,

    Ważę się codziennie, kiedyś tak nie robiłem, ale teraz wpadłem w małą obsesję 🙂 . Masz rację, czasem organizm przetrzymuje wodę, są takie momenty (właśnie jakoś tak w okoliach tych długich i ciężkich treningów), że organizm potrzebuje wtedy dużo kalorii, dużo wody i czasu, żeby to wszystko „przerobić”. Już przyzwyczaiłem się do tego, że bywa czasem tak, że moja waga dzień po dniu różni się np. o kilogram.

    Jacek,

    Pisząc o tych „ekscesach” na InO miałem nadzieje, że jako spec od marszów rozszerzysz temat 🙂 . Oczywiście moim zamiarem nie było wywyższanie jednego środowiska nad drugie. Jest tak jak napisałeś, mamy nieco inną specyfikę uprawiania naszego hobby. Myślę, że to jest tak, że na maratonach biegowych masa ludzi ma takie bardzo sportowe podejście, z naciskiem na rywalizację itp. Na rajdach jest już tak powiedzmy pół na pół, a w InO ten element rywaliacji zupełnie schodzi na dalszy plan (nie zrozum mnie źle! Mam cały czas na myśli rywalizację polegającą przede wszystkim na wysiłku fizycznym). Przeglądając kolekcję mapek u Wojtka na Pasji stwierdziłem, że InO to takie połączenie aktywności na świeżym powietrzu z rozwiązywaniem łamigłówek. To inny „klimat” niż ten stricte rajdowy.

  31. hiubi mówi:

    Grzesiek
    Ile czasu zajęło ci to wybieganie 45 km, na jakich tempach?

  32. Kuerti mówi:

    Hiubi,

    To był w zasadzie marszobieg, całość zamknęła się w 5h30, średnie tętno 161 (u mnie początek drugiego zakresu) – czyli bardzo wysokie jak na to tempo, no ale jeśli od roku tygodniowo robi się po 20-40km to co się dziwić, że brakuje pary w nogach, żeby przebiegać takie dystanse…

    Fakt faktem od początku czułem się słabiutko, tydzień wcześniej 20km zrobiłem na dużym luzie, a teraz od samego początku noga nie podawała. Liczę jednak na to, że na 50km Masakry przyda mi się ten trening. Poza tym ładnie mi się plan na razie układa z bieganiem co tydzień min. 20km i tego chcę się trzymać z grubsza przez cały sezon.

  33. Adamo mówi:

    Kuerti,

    Dlatego nalezy bardzo powoli wyrabiac pewne nawyki.
    Testowac produkty zdrowe ale szukac przede wszytskim tych smacznych. Powolutku i bez karania siebie. Bo jesli bedziemy jedli zdrowo ale nie smacznie i bedzie nas to meczylo to nie ma szans na zamierzona wage.

    A teraz , na koniec musze napisac, ze moze w rajdowaniu nie wolno byc chudzielcem? Z czegos przez te kilka dni jednak trzeba czerpac energie. Przy tak duzym wysilku nie uda sie tego zrobic z samego glikogenu i szybko spozywanych posilkow. Pewnie 90% energii czerpie sie z zapasow tluszczu. Jesli po rajdzie traci sie mase (no wlasnie ile-wazyliscie sie?) i nie jest to wylacznir woda to bedac za szczuplym bedzie sie zzeralo miesnie.

  34. rocha mówi:

    Trochę wtrącę się w sprawie krzywej wagowej (porajdowej).
    Moja „normalna” masa to 82kg po dwoch tygodniach bez akcentow treningowych. Musze tego pilnować, bo szybko tracę jeden kilogram i potem drugi, a jak spadam poniżej 79 to zaczynają się poty, kołatanie serca i łatwo łapię infekcję. Ale idealnie jest, gdy tuż przed zawodami odpuszczam na tydzień treningi (poza sprawnością) i łapię szybko te 2kg i jestem gotów na dobę truchtu.
    Po zawodach jestem zawsze dobrze nawodniony i raczej dobrze najedzony, ale może pojawić się kłopot z elektrolitami, gdy jest ich za mało – tracę wodę i kolejne 3-4kg mniej – jest naprawdę kiepsko. Prawie mi się to nie zdarza, ale mogą się dziać dziwne rzeczy, łącznie z omdleniami. Teraz raczej przeginam z kationami i -odwrotnie – zatrzymuje mi się woda w organiźmie, nawet 3kg „z niczego” siedzi gdzieś w obrzękniętych tkankach. Wtedy ważna jest szybka reakcja: dieta niskosodowa, dużo hipotonikow (Żywiec Zdrój) i zimna woda na obrzęki (łydki).
    Piszę tu o sytuacjach ekstremalnych, gdy „pojechałem” dalej, niż powinienem. W normalnym czasie „zbierania kilometrów” ważę 80-81kg.

    Aaa, wogole nie zauważyłem, żebym mógł się tak nażreć, żeby przytyć. Natomiast gdy odstawiam aktywnośc ruchową to faktycznie powoli, powoli przybywa tłuszczyku (ale waga nie wzrasta, bo szybko mi mięśni ubywa 🙁 )

  35. hiubi mówi:

    Kuerti-
    przed Masakrą to doskonaly trening, myśle że nie ma lepszego. Wydaje mi się ze tak w rajdach jak i setkach trenowanie szybkości i tętna ma znaczenie mocno drugorzędne. Natomiast nam (czołówka moze to widzieć inaczej) chodzi o to by jak najdłużej biec , wcale niekoniecznie szybko. Bo nawet ledwo truchtając kilometr w 10 minut zrobimy setke w 16 i pół godziny. te 45 km da ci wiecej niż parę tygodni treningów po 10 – 20 km.
    Adamo
    Niesamowicie ważną rzecz napisaleś w ostatnim akapicie. Nie mam odpowiedniego przygotowania teoretycznego, ale jestem pewien, ze wytrenowany chudzielec po 20 godzinach rajdu zacznie zżerać własne mięśnie. Jakiś zapas energii jest niezbędny, bo same batoniki, żele, inne jedzenie w trakcie rajdu to za mało. Popatrzcie na naszą rajdową czołówkę: choć wytrenowani, to jednak w większości nie mają typowo biegowych sylwetek. To solidne chłopy, a czasem i fest baby 😉

  36. Jacek mówi:

    „w InO ten element rywaliacji zupełnie schodzi na dalszy plan (nie zrozum mnie źle! Mam cały czas na myśli rywalizację polegającą przede wszystkim na wysiłku fizycznym). Przeglądając kolekcję mapek u Wojtka na Pasji stwierdziłem, że InO to takie połączenie aktywności na świeżym powietrzu z rozwiązywaniem łamigłówek”

    Bardzo ładne podsumowanie, trafione 🙂 Dużej rywalizacji fizycznej nie ma, bo nie na to kładą nacisk ludzie przygotowujący mapy, rywalizacja jest w tym, kto mapę najlepiej odczyta, zrozumie i dopasuje do terenu – a wszelkie udziwnienia są po to, żeby (prawie) nikomu nie udało się to idealnie 🙂 Problem z łamigłówkami jest taki, że czasem budowniczy potraktuje to zbyt dosłownie i na początek da jakąś zagadkę totalnie oderwaną od terenu, której rozwiązanie na starcie pozwala zrobić sobie łatwiejszą mapę – jedynym efektem takich działań są tramwaje ruszające już ze startu, dlatego zdecydowanie wolę trasy, na których dostaję mapę do ręki i po chwili wychodzę do lasu 🙂

    Najlepszym dla mnie połączeniem rajdów z InO (i chyba zresztą jedyną tego próbą) jest DInO Trophy, gdzie chodzi się po zniekształconych mapach, ale etapów jest tyle, że trwa to ponad 30 godzin prawie bez przerwy, więc pod koniec sporą rolę zaczyna odgrywać zmęczenie i senność 🙂

  37. Adamo mówi:

    Hiubi,

    Jest w tym troche racji ale z drugiej strony 24 godz biegu 9km/godz dla masy ciala 75kg to ok 17 tys kcal (jak sie nie pomylilem). A wiec 2 kg czystego tluszczu a biorac pod uwage ze i tak zzeramy miesnie wychodzi 2 z kawalkiem straconej wagi jak bysmy nic nie jedli.
    Glikogenu wystarczy na ok 1000 do 2000 kcal. Wiec reszte bysmy musieli zjesc (np 3-4 kg czystego cukru lub 2 litry oliwy :)) Nie da sie.
    Pozostaje wiec nasz tluszczyk ktory spalimy wydajnie jesli mamy to wytrenowanane i we krwi bedzie caly czas glukoza. Stad nie tyle je sie aby miec energie ale po to aby przy udziale cukrow moc wydajnie spalac tluszcz.
    Teraz policzmy ze nawet jesli zawartosc tluszczu jest mala jak u wytrenowanych zawodnikow 6% (waga 70kg) to i tak wynosi kilka kilogramow masy ciala. Jest to ok na tri IM czy tez dlugi wyscig kolarski gdzie w zasadzie caly czas sie je. Ale przy maratonie na orientacje lub kilkudniowej przygodowce moze byc jego za malo.
    Kiedys jak wazylem mniej zawsze bylem glodny na dluzszych wyjazdach plecakowych 2-3 tyg wyprawkach. Od czasu kiedy mam kilka kilo wiecej mam komfort i nie jest mi w zime zimno 🙂

  38. Kuerti mówi:

    Czyli co? Jeszcze pozbierać nieco tłuszczyku? 🙂 .

    Mam taką budowę ciała, że nigdy nie będę prezentował się jak klasyczny maratończyk. Nie widzę siebie ważącego mniej niż 70 kilogramów, już przy tych moich „idealnych” 72kg wyglądam bardzo szczupło, a co dopiero mówić o np. 65-67kg? Przy 72kg czuję się lekki a i mam jeszcze sporo zapasów, które mogę przetrawić podczas długiego rajdu.

    Ciekawe jaki wpływ niska masa ciała ma na formę psycho-fizyczną podczas tych kilkudniowych rajdów? Może jakiś „maratończyk” się wypowie?

    Rocha,

    Twój komentarz utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że odżywianie jest sprawą totalnie indywidualną. Nie spotkałem się z opisywanymi przez Ciebie procesami. To chyba jest tak jak z treningiem, każdy musi wyczuć swój organizm, trzymać się jakichś ogólnych zasad, ale cały czas dostosowywać je do tego co na co dzień podpowiada mu własne ciało.

    Hiubi,

    Miałem problemy, żeby jakoś sensownie połączyć rower z bieganiem. Wcześniej gdy mniej jeździłem miałem więcej czasu i sił na bieganie. Minimalnym przebiegiem było te 50km na tydzień. A ten rok to taka „nędza”. Z drugiej strony z takiego przebiegu zrobiłem 13h na WSS. Co znaczy mniej więcej tyle, że jak już człowiek się przyzwyczai do dystansu, obciążeń to taki wynik nie jest niczym specjalnym. Żeby jednak biegać tę godzinę czy dwie szybciej musiałbym już solidnie potrenować. Długie wybiegania to część planu, który ma mi to umożliwić 🙂 .

    Jacek,

    Na Dino to chciałem nawet kiedyś jechać.. ale te mapy, te mapy 🙂 . Chyba, że rzeczywiście po kilku piwach wszystko nabiera sensu 😉 .

  39. Jacek mówi:

    Do mapy, jak do każdej, trzeba się przyzwyczaić 🙂 Ja na mapach zniekształconych startuję od ośmiu lat, na początku te trasy to była czarna magia, potem powoli się nauczyłem jak sobie z nimi radzić 🙂

    W tym roku na Kieracie też miałem problem wynikający właśnie z nieprzyzwyczajenia do rodzaju mapy 🙂 Szliśmy trasę w trójkę, wszyscy startujący niemal wyłącznie w InO, więc pod koniec, jak już byliśmy zmęczeni i gorzej myśleliśmy, całkowicie przestaliśmy czuć skalę, działaliśmy tak, jakbyśmy byli na mapie około 1:20 000. Szybko powstało hasło, które powtarzaliśmy sobie już do mety „To jest pięćdziesiątka, tu wszędzie jest strasznie daleko”, ale mimo tego ciągle próbowaliśmy różnych miejsc szukać za wcześnie 🙂

  40. Marek mówi:

    Znalazłem kiedyś „fajnie pokazane” ćwiczenia w necie, dziś znów się na nią natknąłem.
    Bodyrock.tv
    albo na jutbie np :
    http://www.youtube.com/watch?v=H40gvHkvgEc&feature=fvhr

  41. Petro mówi:

    Nie to, żebym miał zamiar ćwiczyć, ale pooglądać faktycznie zdrowo 😉

  42. Kg mówi:

    fajnie stęka ta Czeszka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back to Top ↑
  • TUTAJ PRACUJĘ

  • FACEBOOK

  • OSTATNIE KOMENTARZE

    • Avatar użytkownikaYou got 38 163 USD. GЕТ > https://forms.yandex.com/cloud/65cb92d1e010db153c9e0ed9/?hs=35ccb9ac99653d4861eb1f7dc6c4da08& i6xbgw – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaPaweł Cześć. Że niby 100 km w terenie to bułka z masłem? Że 3 treningi w tygodniu po godzince wystarczą? No... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaTrophy Superstore... trophy store brisbane Constant progress should be made and also the runner must continue patiently under all difficulties. Most Suppliers Offer Free Services... – WIĘCEJ
    • Avatar użytkownikaRobbieSup https://pizdeishn.com/classic/365-goryachie-prikosnoveniya.html - Жесткие эро истории, Лучшие секс истории – WIĘCEJ
    • Older »
  • INSTAGRAM

    No images found!
    Try some other hashtag or username
  • ARCHIWA